.

.
Opowiadanie jest mojego autorstwa, które powstało na podstawie strzępków moich snów z EXO ;)

sobota, 27 września 2014

Rozdział 16 - "Kim pan jest?"


- To cuchnie pułapką na kilometr...
- Hyung, musimy zdecydować czy się w to pakujemy czy nie...
          Atmosfera w mieszkaniu chłopaków była naprawdę nerwowa. Wszyscy byli niewyspani i rozdrażnieni, a upływający czas tylko podsycał niepewność i krótkie sprzeczki, które jednak szybko były uciszane. Kłótnie były teraz ostatnią rzeczą, które były nam potrzebne. Żaden z nas nie wiedział, czy angażować się w te spotkanie o północy, ale ja wiedziałam jedno: pójdę tam, choćbym miała kompletnie sama stanąć twarzą w twarz z tym człowiekiem, który twierdził, że mnie znał. A fakt, że mnie znał i wiedział o mnie więcej, niż ja o siebie samej, sprawiał, że chciałam, wręcz musiałam się z nim zobaczyć! Może to właśnie on wiedział, co się działo ze mną w przeszłości? Dlaczego nie pamiętam życia na Ziemi? Jakie było moje życie po odrodzeniu się na nowej planecie? Takie, a nie inne pytania krążyły mi po głowie, przez co niemal dostawałam frustracji.

          Teraz też wszyscy siedzieliśmy znów w salonie, ledwo przytomni, zerwani się z łóżek. Miałam wrażenie, że odkąd wszyscy poszli spać, minęła ledwie godzina, może dwie... Przynajmniej chłopcy zażyli trochę snu, bo ja nie zmrużyłam oka. A powoli zaczynałam odczuwać jego skutki, poprzez tępy ból głowy.
- Chcę się z nim zobaczyć - odparłam głośno, przez co wszyscy na mnie spojrzeli.
- Hana...to może być pułapka - powaga Baekhyuna spowodowała, że ciarki przeszły mi po plecach.
- Nie MOŻE, ale NA PEWNO! - wtrącił Sehun, już całkowicie wybudzony. - Co to za tekst, że Hana ma przyjść sama? To mówi samo za siebie - dodał całkowicie przekonany, a siedzący obok niego Chanyeol mu zawtórował.
- Mnie bardziej niepokoi to, że ten ktoś wie o wszystkim - odparł starszy. - O Hanie, o nas, o naszych mocach, o Exoplanet...to niebezpieczne! Nie mówi to Wam czegoś? - ciągnął podenerwowany. - Nikt o Nas nie wiedział, nikt! Oprócz jednej osoby...
          Spojrzałam na Chanyeola, zaciekawiona. Kogo miał na myśli? Całkiem niedawno, podsłuchując nocną rozmowę Krisa z Suho, wspomnieli coś o jakimś doktorze, któremu zaufali i który prawdopodobnie ich zdradził...

[...]

- Coś mi tu śmierdzi - stwierdzenie Krisa, sprowadziło mnie na ziemię.
- Wiem, że to wszystko jest pogmatwane, ale musimy...
- Czy to możliwe?
- Co? - teraz to Suho nie rozumiał.
- Ten cały doktorek...może to jego sprawka! - nerwy Krisa chyba powoli sięgały zenitu, a ja próbowałam zrozumieć, o kim mówił. Doktorek?
- Nie, nie mógłby... - zaprzeczył szybko Suho. - Przecież nie powiedzieliśmy mu wszystkiego...chyba...to znaczy... - urwał nagle.
- No właśnie! - syknął Kris. - Był jedyną ludzką osobą, której zaufaliśmy, i która nas po prostu "sprzedała"! 
- Hyung, ciszej...
- Równie dobrze mógł zrobić z nią to samo! - nie rozumiałam kompletnie o czym mówił. Zaczynało mnie to przerażać... - Jego ludzie...na pewno przekazał im mnóstwo informacji o naszych umiejętnościach i o nas samych! 
- Hyung, uspokój się, jebal! - Suho szeptał gorączkowo. - Pomyślmy logicznie...
- Nie zachowuj się jak Lay... - prychnął.
- ...nie możemy mu tego zarzucić! Wiedział o Hanie tylko tyle, ile my, nim opuściliśmy planetę. Nie był przecież jakimś cholernym jasnowidzem, który przewidzi, że urodzi się tutaj, na Ziemi, by mógł jej "pomóc" tak jak nam! - uniósł się odrobinę. - Nawet my tego nie wiedzieliśmy! - zmarszczyłam brwi, wciąż nie rozumiejąc. Co się działo, gdy mnie z nimi nie było?

[...]

- Mieliście jakieś kłopoty, prawda? - zapytałam z obawą, patrząc po nich wszystkich. - Gdy zeszliście na Ziemię... - wiedziałam, że miałam rację, a oni sami nigdy mi o tym nie powiedzieli. Podejrzewałam, że istniało jeszcze wiele spraw, o których nawet nie miałam pojęcia, bo nie chcieli mnie martwić, ale czułam, że nadeszła ta pora, gdy po prostu muszę wiedzieć. 
          Nastała cisza. Każdy z nich miał dziwną minę, a atmosfera w salonie nagle zgęstniała. Kris zaciskał pięści na oparciu krzesła, Suho wzdychał, a Lay wpatrywał się w jakiś punkt. Tao z Sehun'em zasmucili się odrobinę, a Luhan i Xiumin zmarkotnieli. Nawet Chanyeol, Baekhyun i Chen spoważnieli, tylko Kai miał obojętną minę, jakby wcale się tym nie przejmował. Udaje. Na pewno gdzieś tam w sercu, też go to boli.
- Wiem, że nie mamy dużo czasu, ale musisz o czymś wiedzieć, Hana - głos zabrał Suho. - Gdy zeszliśmy na Ziemię, dużo czasu zajęło nam odzyskanie mocy i odnalezienie siebie nawzajem. Gdy jednak to już nastąpiło, nie mogliśmy się odnaleźć na tej planecie. Byliśmy "sierotami" już zniszczonej planety, które nic nie wiedziały, ani nie znały tutejszego życia... - opowiadał, a mi nagle zrobiło się okropnie smutno. - Ze względu na nasze umiejętności, musieliśmy się wtopić w szarą rzeczywistość, co nie było wcale łatwe, bo w tamtych czasach, nie panowaliśmy jeszcze nad mocami. Musieliśmy być ostrożni! I wtedy pojawił się ON...
- Oszukał nas, choć zapewniał, że chce nam pomóc - wtrącił cicho Kris. Zastanawiałam się, co miał na myśli, ale ten jakby czytał w moich myślach: - Pomógł Nam się zaaklimatyzować, dał dach nad głową i załatwił co trzeba, dzięki którym mogliśmy być częścią społeczeństwa bez żadnych problemów. 
- Tak po prostu wam pomógł? - zapytałam zaintrygowana. - Wiedział o waszych mocach?
- Nigdy nie użyliśmy przy nim mocy, ale on najwyraźniej wiedział o nas więcej, niż mu powiedzieliśmy. A powiedzieliśmy mu sporo o sobie, o naszych umiejętnościach i... - Kai spojrzał na mnie. - I o Tobie - o cholera. - Kto wie, może ktoś z nas, kiedyś... - rozejrzał się po swoich przyjaciołach podejrzanie. - ...całkiem niechcący użył mocy w jego obecności.
          Głosy pełne oburzenia i wyrzutu wypełniły pokój, gdy wszyscy naskoczyli na Kai'a. Nie to, żeby coś, ale przez chwilę, delektowałam się tą chwilą, słuchając jaki to Kai jest chamski i nie ufający przyjaciołom. Koniec końców, zawołał, że tylko żartował, przez co dostał ochrzan od D.O, że to wcale nie było śmieszne i nie mają teraz czasu na takie głupoty. Spojrzałam na niego z politowaniem.
- Ale nie zaprzeczycie, że odcinając się od niego, zrobiliśmy swoje! - bronił się Kai.
- Co mu zrobiliście? - zapytałam wystraszona. 
- To na co zasłużył - dorzucił Chen z kwaśną miną. Rzuciłam mu spojrzenie mówiące: "Co dokładnie?!", ale nikt nie kwapił się, by mnie oświecić. Zabili go? Zgłupiałaś? Zapomniałaś, że ich moce nie były i wciąż nie są pełne? Co mogli mu zrobić? Porazić go prądem? Poparzyć? A może wyrzucić przez okno? Tak? Sama się domyśl.
- Chyba nie myślisz, że bylibyśmy w stanie go zabić? - zapytał niemal zszokowany Lay, widząc zdezorientowanie w moich oczach.
- N-nie - wydusiłam tylko - Oczywiście, że nie... - pokręciłam głową, by nawet tak nie myśleć. Chłopcy tacy nie byli. Nigdy. Każdy z nich miał dobre serce i choć w przeszłości na pewno musieli się bronić przed innymi, by nie wystawiać siebie na talerzu, nie popełniliby takiego haniebnego czynu. Nie oni.
- Odkryliśmy, że nie był tym, za kogo się podawał - ciągnął Luhan - Był doktorem, właścicielem instytucji, która zajmowała się ciekawymi i pozanaukowymi przypadkami. Gdybyśmy się w porę nie zorientowali co planuje, pewnie teraz bylibyśmy królikami doświadczalnymi, albo co gorsza... - przełknął ślinę. - ...już by nas nie było - miałam dziwne wrażenie, że Luhan już to kiedyś mówił.
- Przestań! - zawołałam przerażona. To, co mi właśnie opowiedzieli, było straszne. Całe szczęście, że nic im się nie stało! Gdzie wtedy byłam ja? Co robiłam? Nawet nie wiedziałam, co się dzieje... - Więc uważacie, że...
- Że autorem tego listu może być on - zgodził się ze mną Kris ponuro. - Jest niebezpieczny, ma za sobą mnóstwo ludzi, którzy wiedzą o naszym istnieniu i założę się, że przez ten cały czas, gdy nam "pomagał" doskonale zdał raport o każdym z nas i o każdej naszej mocy...
          Zadrżałam. Skoro wiedzieli o chłopakach, to o mnie również. Kim był autor tego listu? To ten doktor? Czułam, że dopóki nie pójdę i sama się nie przekonam, utkniemy w martwym punkcie. Tu już nie chodziło tylko o to, że ten ktoś mnie znał, ale i o to, że wiedział o planecie. NASZEJ planecie.
- To co robimy? - zapytał Tao cicho. Spojrzałam na niego, zagryzając wargę. 
- Chcę się z nim zobaczyć - odparłam pewnie.
- Hana... - w głosie Luhana usłyszałam ostrzeżenie.
- Muszę... - postanowiłam być uparta i nieugięta, bo w przeciwnym razie, nici ze spotkania.
- Nie podejmuj zbyt pochopnej decyzji... - Xiumin, ty też? 
- Ale... - dlaczego nikt się nie liczy z moim zdaniem?! Byłam Królową do cholery!
- Nie ma w ogóle takiej opcji, żebyś tam poszła - Kai był również przeciwny mojemu "marzeniu".  Kilkoro chłopaków zgodziło się z nim niemal natychmiast, zaś ja rzuciłam mu zirytowane spojrzenie.
- Ja też się nie zgadzam - Kris, ty się już lepiej nie odzywaj.
          Słuchałam tych wszystkich rozważanych przez chłopaków za i przeciw, jakby licytowali się między sobą, co strasznie działało mi na nerwy. Nagle poczułam się taka niewidzialna, bo nikt nie zwracał uwagi na mnie i na moje zdanie. Byłam Królową? Więc czemu jestem traktowana jak dziecko? Rozumiałam, że to spotkanie może być niebezpieczne, tym bardziej, gdy nie wiemy z kim mamy do czynienia, ale nie mogłam tak po prostu olać tego listu! Nie i koniec!
- Ale ja CHCĘ i się z nim spotkam, JASNE?! - wybuchłam, przekrzykując ich wszystkich. Moje oczy ciskały teraz chyba błyskawice. Nie dam się tak traktować!
          Nastała cisza. Chłopcy wpatrywali się we mnie z mieszaniną oburzenia, ale i zaskoczenia. Zdałam sobie sprawę, że przesadziłam. Co jest? Nie wiem... Nie wiedziałam, co we mnie wstąpiło, dlatego z jednej strony poczułam się źle, ale z drugiej z poczuciem władzy i całkowitej pewności siebie. To były dziwne uczucia. Co jest ze mną nie tak? Nikt nic nie powiedział, czego bardzo żałowałam, bo naprawdę już wolałabym usłyszeć coś niemiłego, czyjś podniesiony głos, cokolwiek... Mój wzrok mimowolnie powędrował w kierunku Lay'a, który jako jedyny nie był zły czy zgorszony moim zachowaniem. Uśmiechał się tajemniczo, co tylko potęgowało niezrozumienie mojej własnej osoby. LAY, DLACZEGO SIĘ TAK UŚMIECHASZ?!
- Na pewno każdy z nas docenia twoją odwagę, ale jednocześnie i głupotę - oschły głos Krisa dotarł do moich uszu. - Nie rozumiesz, że to niebezpieczna sytuacja? - ku mojemu zdziwieniu był spokojny i opanowany, ale podejrzewałam, że nie przyszło mu to łatwo. Nie po naszych ostatnich spięciach.
- Wybacz Hana, ale Kris-hyung ma rację - odparł Suho, patrząc na mnie przepraszająco. - Nie wiemy, kim tak naprawdę jest ten xxx - westchnął. - Musimy być ostrożni. Nie przeraża cię to, że, że ten ktoś wie o tobie tak wiele? - dodał łagodnie. Było widać, że martwił się o pewność mojej decyzji.
          Suho miał rację. Powinnam być przerażona, prawda? Więc dlaczego nie byłam? Czy to pragnienie wiedzy, chęć zaspokojenia swojej ciekawości, wyłączyło we mnie poczucie strachu? Czy to dlatego, że tak bardzo chciałam spotkać tego człowieka, który swoimi słowami zaintrygował, może nawet omamił, zapomniałam o ostrożności i o wrogach, którzy na nas czyhali? Czy takie zachowanie mogę przypłacić swoim życiem? Nie. Nie jestem to gotowa. Pokręciłam głową, skruszona, mamrocząc ciche "przepraszam".
- To co robimy? - tym razem te poważne pytanie wyszło z ust D.O. Nikt nie odpowiedział, ani się nie poruszył, każdy pogrążony w myślach, zastanawiając się nad podjęciem jakiejkolwiek decyzji, która wcale nie była łatwa. Czas uciekał, dlatego Suho postanowił:
- Potrzebujemy planu.

***

          Noc była wyjątkowo zimna jak na tę porę roku. Ciemność otuliła już całe miasto i wydawałoby się, że tylko pojedyncze gwiazdy na niebie oświetlały drogę, którą teraz podążałam. Teren już dawno podupadłych fabryk jak i opuszczonych magazynów był kiepsko oświetlony, więc widok tak mocno świecących ciał niebieskich tam, na górze, był jakby nadzieją czy zapewnieniem pomyślności udanego spotkania, ale i jedynym źródłem światła. Nerwowo zerknęłam na zegarek. Północ.
          Byłam sama, chociaż nie do końca. Czułam się bezpiecznie, ale nie na tyle, by być spokojna. Z każdym stawianym krokiem, serce biło mi coraz szybciej, choć starałam się kroczyć pewnie i uważnie, będąc na kompletnie obcym gruncie. Tajemnicza koperta, którą ściskałam w lewej kieszeni kurtki była wymięta i wilgotna. Cisza wokół była przerażająca - jakby ktoś nagle miał zrzucić bombę. Czułam się jakbym była jedyną żywą istotą na tym świecie, ale mimo to, czułam też czyjś wzrok. Ktoś mnie obserwuje? Oczywiście. Chłodny wiatr dmuchał w moją twarz, rozwiewając włosy. Zadrżałam.
          Wtem usłyszałam głuchy trzask i kroki. Kroki, które były coraz głośniejsze i coraz bliżej mnie. Spojrzałam przed siebie i zamarłam, widząc w drzwiach magazynu wysoką, czarną postać, która zdecydowanie patrzyła w moją stronę. Choć jeszcze godzinę temu udawałam przed chłopakami twardą i odważną, teraz to wszystko prysło jak mydlana bańka. Tchórz. Mimowolnie zacisnęłam dłoń na czymś, co spoczywało w prawej kieszeni kurtki, a w głowie raz po raz słyszałam: "Trzymaj się planu, choćby nie wiem co". Zamierzałam się tego trzymać, bo tylko to wydawało się być rozsądne i słuszne.
- Dawno się nie widzieliśmy, Hana-shi - usłyszałam męski, przyjazny głos. Pozwolił sobie podejść odrobinę bliżej, jednak nie na tyle, by zburzyć komfortową i bezpieczną strefę. - Świetnie sobie radzisz w nowym życiu - dodał z lekkim uśmiechem. - Bardzo mnie to cieszy - wyglądał, jakby był naprawdę zadowolony tym spotkaniem. Ciekawe dlaczego?
- Kim pan jest? - zapytałam, bo to pytanie wręcz cisnęło mi się na usta.
- Nie poznajesz mnie - stwierdził spokojnie. Zrobił kolejne kilka kroków w moją stronę, ale widząc, że cofam się w tył, zatrzymał się. - Byłaś moją pacjentką.
          Zmroziło mnie, słysząc jego słowa. P-pacjentką?! Co to ma znaczyć? Milion myśli przeleciało mi przez głowę. Kompletnie nie rozumiałam o czym on do cholery mówił! Byłam kiedyś chora? To jakiś lekarz? Nagle przypomniałam sobie o tym leku psychotropowym, który D.O znalazł w mojej szafce i o Lay'u, który prawdopodobnie rozwiązał zagadkę, dlaczego kiedyś go zażywałam. Lay stwierdził, że ktoś musiał mnie nim faszerować tak długo, aż straciłam pamięć, choć wcześniej byłam całkowicie normalna i zdrowa! Dlaczego więc byłam uznana za niezrównoważoną psychicznie? 
- N-nie rozumiem o czym p-pan mówi! - wyjąkałam zszokowana. 
- Oczywiście, że nie rozumiesz. Nie możesz - odparł lekko, jakbyśmy rozmawiali o pogodzie, a nie na poważny temat, który właśnie został poruszony. - Ale wszystko ci wyjaśnię - mówiąc to, rzucił mi spojrzenie typu "chodź za mną" i odwrócił się, znikając w ciemnej hali. 
          Pójdziesz za nim? Muszę... Chwilę się wahałam, ale chęć dowiedzenia się czegoś o sobie była na tyle silna, że skłoniła mnie do wejścia do środka. A plan? Przecież wciąż się go trzymam! 
          Faktycznie wyglądało to na opuszczone magazyny, których nikt już nie używał. Mężczyzna uśmiechnął się, włączając lampy, więc zrobiło się trochę jaśniej. Przyjrzałam się nieznajomemu. Wygląda na dobrego człowieka. Nie znasz go. Ale wydaje się być w porządku. Pozory mylą, pamiętaj, Hana. Okej.
          Był w średnim wieku, a jego twarz wydawała mi się być dziwnie znajoma. Widziałam go gdzieś... Wytężyłam mózg, próbując sobie przypomnieć, gdzie go widziałam, ale za nic nie mogłam tego zrobić. Owszem, zobaczyłam go wtedy w parku oraz przed mieszkaniem moim i chłopaków, ale nie na tyle, by zobaczyć jego twarz. A to na pewno nie był jeden z klientów restauracji, poza tym, nigdy nie wdawałam się z nimi w pogawędki. W dodatku ON mnie znał, a ja jego nie. Intrygujące? I to jak.
- Boisz się? - spojrzał na mnie przenikliwie, widząc moją dziwną reakcję. Przełknęłam ślinę, starając się trzymać określonego scenariusza niczym aktor grający w filmie. Spokojnie. Nie znam go, jak mam być spokojna?!
- Ani...
- Myślę, że zasługujesz na pewne wyjaśnienia - przypomniał. Chwycił krzesło, przewrócone gdzieś w kącie, po czym obrócił nim i usiadł tak, że podpierał się rękoma na jego oparciu.
- Nie spodziewałem się, że przyjedziesz sama - dodał tonem, który z jednej strony wydał mi się być zaskoczony, ale z drugiej jakby lekceważący. - Ale to nawet i dobrze, bo nikt nie będzie nam przeszkadzać.
- Skąd pan o wszystkim wie? - zapytałam od razu. Niech odpowie na wszystkie dręczące mnie pytania. - Co pan wie o mnie? - miałam nadzieję, że udzieli mi porządnych odpowiedzi na to pytanie. Jeśli nie on, to kto?
- Zacznijmy od początku - postanowił, wpatrując się we mnie uważnie. - Kilkanaście lat temu dostałem poufną informację z namiarami na dziewczynkę, którą byłaś ty - spojrzał mi w oczy. Że co? - Moim zadaniem było za wszelką cenę odizolować cię od społeczeństwa, bo groziło ci ogromne niebezpieczeństwo. Nie rozumiałem wtedy dlaczego, nie zdradzono mi żadnych szczegółów...
- Nie rozumiem... - każde słowo, które wypowiadał nieznajomy, odbijało się o mnie jak groch o ścianę. Kompletnie nie rozumiałam, do czego on dążył. Byłoby mi znacznie łatwiej, gdybym cokolwiek pamiętała...
- Wieść ta rozchodziła się w błyskawicznym tempie, rozpoczęło się "polowanie" na ciebie, a twoi rodzice nie chcieli współpracować, tym samym narażając cię na śmierć, więc nie miałem wyjścia...
          Ostatnie zdanie spowodowało, że zerknęłam na niego, wytrzeszczając oczy. Czy ten facet właśnie mi sugerował, że...że...zabił moich rodziców czy co?! Nie, to niemożliwe!
- Co pan zrobił? - zapytałam na wydechu. Nigdy wcześniej nie słyszałam od nikogo nic na temat swoich rodziców czy jakichkolwiek opiekunów, którzy zajmowali się mną w dzieciństwie, z którego nie miałam żadnych wspomnień, nic. Nawet dzwoniłam do specjalnego instytutu, który mógłby mi powiedzieć, co się z nimi stało, ale o dziwo i oni mi nie pomogli, stwierdzając, że nikt taki nie istnieje. Tak jak ja... Jak mogłam nie istnieć? Przecież żyłam, prawda?
- Przykro mi - wbił wzrok w podłogę. To mi wystarczyło. Poczułam się tak okropnie źle, serce mnie zabolało. Ale nie płakałam. Może to dlatego, że ich wcale ich nie pamiętasz? - Musiałem to zrobić. Ukartowałem wypadek samochodowy i ukryłem cię w miejscu, w którym nikt nie mógłby cię odnaleźć - w zakładzie psychiatrycznym. Wiedziałem, że tam nikt nie będzie cię szukać.
          Tego było dla mnie za wiele. Już nie myślałam. Nie wiedziałam nawet, co myśleć! Świat chyba oszalał... Wszystkie dotychczas poznane informacje kumulowały się w mojej głowie, robiąc jeden wielki bałagan, z którego nie potrafiłam wyjść, znaleźć jakichkolwiek drzwi. Chwyciłam się za głowę, czując się tak, jakby zaraz miała eksplodować. Wydawało mi się, że słyszę huk przewracającego się samochodu, płacz dziecka i zapach benzyny. Upadłam na kolana. Łzy same cisnęły mi się do oczu, a ja nie potrafiłam ich zatrzymać. Przestań!
- Po wypadku przestałaś mówić - mężczyzna kontynuował cicho, wpatrzony w ścianę, jakby nic takiego się nie stało. - Gdy jednak otrząsnęłaś się z szoku, zaczęłaś opowiadać o rzeczach i osobach, kompletnie nie z tego świata. Nieustannie wymawiałaś obce imiona chłopaków, opowiadając jakąż to posiadają moc, a sama siebie nazywałaś królową. Królową Exoplanet...
          Usłyszawszy to, stłumiłam w sobie płacz, podnosząc głowę. Więc pamiętałam! Odkąd przyszłam na ten świat, miałam wspomnienia z poprzedniego życia! Więc dlaczego...
- W tamtych czasach nauka nie była tak bardzo zaawansowana jak teraz, a w naszych oczach wyglądałaś na obłąkaną. Byłaś co prawda tylko dzieckiem, ale takie zachowanie było dla nas bardzo niepokojące, więc podjęliśmy próby leczenia psychotropami i wydawałoby się, że zapomniałaś, że znormalniałaś... a polowanie na twoją osobę ucichło. Dorosłaś, a życie w klatce zaczynało cię przytłaczać. Uciekłaś. 
- To przez PANA, zapomniałam o swoim prawdziwym życiu! - zawołałam z pretensją w głosie. Nagle poczułam jakąś siłę, energię. Chwilowe załamanie odeszło, więc chwiejnie stanęłam na nogi.
          To wszystko, co usłyszałam, wydawało się być stekiem bzdur, ale czułam, że ten mężczyzna mnie nie okłamuje, że mówi szczerą prawdę. To wszystko, co mi opowiedział, ten brak wspomnień, psychotropy...wszystko idealnie do siebie pasowało, niczym kawałki porozrzucanych puzzli... Więc tak wyglądało moje życie na Ziemi? Zamknięta w jakimś durnym ośrodku, uznana za niepoczytalną i faszerowaną lekami? 
- Wiesz mi, gdybym od samego początku znał stawkę tego wydarzenia, nie pozwoliłbym ci tak po prostu odejść - wlepił we mnie wzrok, a w jego oczach zobaczyłam dziwny błysk. Drgnęłam, przestraszona. Tylko spokojnie. - Ale stało się, poszłaś w świat, pozwoliłem ci na to, nie podążając za tobą, a po wszystkim, po poznaniu całej prawdy, nie mogłem cię już odnaleźć...
- Odnaleźć? Po co? - zawołałam zła. 
          Byłam wściekła i rozdrażniona. Nie mogłam znieść myśli, że tak po prostu żyłam sobie bez żadnych wspomnień, a teraz dowiaduję się prawdy. Prawdy, którą od niedawna bardzo chciałam poznać, a gdy już ją poznałam, byłam nią rozczarowana. Nie spodziewałam się czegoś takiego! Nie sądziłam, że moje życie było tak tragiczne...
- Mój ojciec był lekarzem, tak ja ja, z tym, że interesował się odrobinę nauką - uśmiechnął się kącikiem ust, a mi ten uśmiech wcale się nie spodobał. - Ale to nie nie była jego jedyna umiejętność - ciągnął, a ja się zastanawiałam, co jeszcze dziwnego dzisiaj usłyszę. - Od dziecka miewał sny, które często się sprawdzały w realnym życiu. Nigdy nikomu o tym nie mówił, bo bał się, że ludzie postrzegą go jako innego, odmieńca...
          Kompletnie nie wiedziałam, po co mi o tym opowiadał. Nie interesowało mnie jego życie, ani jego ojca, tylko moje własne. Usłyszałam już dosyć, więc miałam wielką ochotę wracać do domu. Czułam jednak, że nie wyjdę stąd, dopóki nie usłyszę czegoś jeszcze...
- Pewnego dnia, zobaczył jednak coś, co go zaniepokoiło, ale i zszokowało jednocześnie, bo obrazy, które ujrzał były zupełnie nie z tego świata - nadstawiłam ucha - Miał wizję, w której to, Królowa z innej planety, urodzi się ponownie, tutaj, na Ziemi oraz, że nowe życie rozpocznie tuż po jej reinkarnacji jej dwunastu poddanych, obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami - poczułam, że mój puls przyśpiesza, a ręce zaczynają drżeć. Jakim...Jakim cudem ktoś mógł przewidzieć coś takiego? - Oczywiście ojciec nie przejął się tym za bardzo, ale wizje nawracały, więc po jakimś czasie, postanowił zbadać tę sprawę i rozpoczął poszukiwania, które zajęły mu bardzo wiele lat i jakież było jego zdziwienie, gdy jego widzenie okazało się być wcale bujdą, a rzeczywistością. To przecież niemożliwe, by przybysze z obcej planety, obcej cywilizacji, nagle pojawili się na Ziemi, prawda? - zapytał zagadkowo, więc powoli kiwnęłam głową. - Mój ojciec, zaintrygowany chciał za wszelką cenę ich poznać, zrozumieć, bo byli czymś nowym i unikatowym, czymś, co było szansą na rozwinięcie nauki na najwyższym poziomie! - dodał entuzjastycznie. - Przecież taka okazja była jak jeden na milion, a może i więcej? - czy to kpina w jego głosie? 
          Nie słuchałam go już. Mój mózg pracował teraz na najwyższych obrotach i chyba już nie wyrabiał. Analizowałam jego opowieść szybko, a kolejne fragmenty układanki składały się w jedną całość. W głowie słyszałam wersję  chłopaków, która równie doskonale pokrywała się z tą, przestawioną tutaj...

[...]

- Oszukał nas, choć zapewniał, że chce nam pomóc - wtrącił cicho Kris. Zastanawiałam się, co miał na myśli, ale ten jakby czytał w moich myślach: - Pomógł Nam się zaaklimatyzować, dał dach nad głową i załatwił co trzeba, dzięki którym mogliśmy być częścią społeczeństwa bez żadnych problemów. 
- Tak po prostu wam pomógł? - zapytałam zaintrygowana. - Wiedział o waszych mocach?
- Nigdy nie użyliśmy przy nim mocy, ale on najwyraźniej wiedział o nas więcej, niż mu powiedzieliśmy. A powiedzieliśmy mu sporo o sobie, o naszych umiejętnościach i... - Kai spojrzał na mnie. - I o Tobie - o cholera.

[...]

- Odkryliśmy, że nie był tym, za kogo się podawał - ciągnął Luhan - Był doktorem, właścicielem instytucji, która zajmowała się ciekawymi i pozanaukowymi przypadkami. Gdybyśmy się w porę nie zorientowali co planuje, pewnie teraz bylibyśmy królikami doświadczalnymi, albo co gorsza... - przełknął ślinę. - ...już by nas nie było.

[...]

- Że autorem tego listu może być on - zgodził się ze mną Kris ponuro. - Jest niebezpieczny, ma za sobą mnóstwo ludzi, którzy wiedzą o naszym istnieniu i założę się, że przez ten cały czas, gdy nam "pomagał" doskonale zdał raport o każdym z nas i o każdej naszej mocy...

[...]

- Był jedyną ludzką osobą, której zaufaliśmy, i która nas po prostu "sprzedała"! 
- Hyung, ciszej...
- Równie dobrze mógł zrobić z nią to samo! - nie rozumiałam kompletnie o czym mówił. Zaczynało mnie to przerażać... - Jego ludzie...na pewno przekazał im mnóstwo informacji o naszych umiejętnościach i o nas samych! 
- Hyung, uspokój się, jebal! - Suho szeptał gorączkowo. - Pomyślmy logicznie...
- Nie zachowuj się jak Lay... - prychnął.
- ...nie możemy mu tego zarzucić! Wiedział o Hanie tylko tyle, ile my, nim opuściliśmy planetę. Nie był przecież jakimś cholernym jasnowidzem, który przewidzi, że urodzi się tutaj, na Ziemi, by mógł jej "pomóc" tak jak nam! - uniósł się odrobinę. - Nawet my tego nie wiedzieliśmy! - zmarszczyłam brwi, wciąż nie rozumiejąc. Co się działo, gdy mnie z nimi nie było?
          
[...]

          Spojrzałam na mężczyznę, przerażona. Te wszystkie informacje, które usłyszałam od chłopaków, jak i te podsłuchane, były jedną historią! Miałam jednak wrażenie, że to wciąż nie wszystko. Chłopaki musieli mieć do czynienia z JEGO ojcem, podczas, gdy ja, siedziałam w zamknięciu pod JEGO okiem! Suho nawet nie miał pojęcia, jak bardzo się mylił...
          Wpadłam w panikę. Skoro jego ojciec taki był, on również! Zdałam sobie sprawę, że jestem w ogromnym niebezpieczeństwie, a słowa zawarte w liście "jestem po Waszej stronie", były tylko tanim chwytem, niczym więcej, byle tylko mnie tu ściągnąć... I udało mu się.
          Mężczyzna zauważył to. Na jego twarz wstąpił dziwny uśmieszek. Uciekaj. Nie mogłam, bo nogi wręcz przyrosły mi do podłogi! Muszę trzymać się planu. Chrzanić ten cholerny plan! Wstał, po czym ruszył ku mnie. Z wielkim trudem zrobiłam kilka kroków w tył.
- Dowiedziałem się o tej całej przepowiedni o wiele za późno - zaczął cicho. - Najwyraźniej ojciec w akcie pokuty za swoje czyny próbował być szlachetny, ukrywając to, co odkrył, ale prawda i tak ujrzała światło dzienne. Do końca swojego życia, opisywał wszystko, co widział, sprawdził i zbadał, podczas przebywania z twoimi dziwakami...
- Nie są żadnymi dziwakami! - pękłam, bo uderzył w czuły punkt. Nie pozwolę mu tak o nich mówić!
- Gdybym jego zapiski dostał w swe ręce o wiele wcześniej i nie zlekceważyłbym twojej jakże fascynujących historii o Exoplanet, wszystko potoczyłoby się inaczej - zignorował mnie. - Twoje odnalezienie zajęło mi naprawdę dużo czasu i szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że na własną rękę dostosujesz się do nowego otoczenia, do którego nie miałaś dostępu za murami ośrodka. Myliłem się jednak - prychnął. - Nie sądziłem, że po życiu w zamknięciu zdołasz wtopić się w tłum i rozpocząć pracę, która zapewniłaby ci przeżycie - wlepił we mnie wzrok, a ja poczułam, jakby jego spojrzenie przewiercało mnie na wylot. 
          Nie pamiętałam nic z życia w tym zakładzie. Żyłam teraźniejszością. Nie pamiętałam również mojej ucieczki stamtąd oraz tego, jak zdobyłam mieszkanie i pracę w restauracji - jedna wielka pustka. Ktoś mi pomógł? Nie miałam zielonego pojęcia.
- Niedawno dostałem informację o dziwnym telefonie - usłyszałam, więc spojrzałam na mężczyznę zdenerwowana. - Ktoś wypytywał o dane rodziców, których nigdy nie poznał, a osoba, która dzwoniła...jej po prostu nie było. Nie istnieje - uśmiechnął się krzywo. - Zabawne, prawda?
          Krew odpłynęła mi z twarzy, gdy zdałam sobie sprawę, że to byłam ja. Nie powinnaś była tam dzwonić, Hana. Teraz też już to wiem... Czułam, że przez to sama ściągnęłam kłopoty na siebie i chłopaków. Czułam, że przez mój idiotyczny wybryk, wszyscy będziemy w niebezpieczeństwie. Och, moment. Już jesteśmy.
- Zaintrygowało mnie to, nie powiem, że nie - zaśmiał się cicho, ale mi wcale nie było do śmiechu. Zadawałam sobie raz po raz pytanie, co ja tu ciągle robię? - Po nitce, do kłębka, namierzyłem numer, z którego dzwoniłaś i potem wszystko poszło jak z górki - przyznał prosto. - Obserwowałem cię i po dłuższym monitoringu, nie uszło mojej uwadze, że twój plan dnia był następujący: mieszkanie-restauracja-wieżowiec...
- Więc to pan wrzucił ten list przez okno? - zapytałam zdenerwowana, że tyle o mnie wiedział. Nie podobało mi się to wcale, a wcale.
          Wszystko wydawało się pasować, naprawdę. Ale coś było też nie tak. Czas między rozbiciem szyby w restauracji i "dostarczeniem" listu, a atakiem był krótki...bardzo krótki. Czy to możliwe, żeby wrogowie z przeszłości jak i teraźniejszości, tak po prostu się minęli? A może działają razem?! Nie, to niemożliwe. Dlaczego? Nasi wrogowie z przeszłości nie są zwykłymi ludźmi, tak jak my, też posiadają niezwykłe moce. I co z tego? Gdyby tamci się o tym dowiedzieli, oni sami ściągnęliby na siebie ich uwagę i byliby tak cenni jak chłopcy...
          Mężczyzna nie odpowiedział na moje pytanie. Rzucił okiem na stare lampy, a potem przeniósł wzrok na mnie. Jego twarz nie była już tak przyjazna jak na początku. Niemal czarne tęczówki wpatrywały się we mnie ze złością, a usta wykrzywiły się w krzywym uśmiechu. Obszedł moją osobę w koło, a gdy wrócił na swoje miejsce, zrozumiałam, że bezszelestnie zamknął drzwi. Byłam zbyt przestraszona, by zareagować, a starałam się grać na czasie. Jestem w pułapce.
- Powiesz mi, jak tam wejść - syknął złowrogo. Wiedziałam. Wiedziałam, że w tym wszystkim tkwił jakiś haczyk. Bałam się. Mimo, iż od początku obawiałam się tego spotkania, dopiero teraz poczułam się całkowicie zagrożona. - Wydaj mi ich, a oszczędzę cię i powiem ci, jak wrócić...na Exoplanet.
          Zamrugałam dwukrotnie, niemal krztusząc się własną śliną. Czy on właśnie zasugerował mi, że wie, jak wrócić na naszą ojczystą planetę?! Serce zabiło mi szybciej, a puls przyśpieszył. Przecież ona została zniszczona! Co prawda połowa Drzewa Życia nie została naruszona, ale... Naprawdę możemy tam wrócić?
- Po moim trupie - wydusiłam zaskoczona jego propozycją, ale i wściekła, że śmiał mi zaproponować właśnie coś takiego! 
- Da się zrobić - wycedził. Zanim zdążyłabym się ruszyć, czy nawet otworzyć usta, mężczyzna chwycił mnie brutalnie za ramiona. 
- NIE! - krzyknęłam żałośnie, widząc Kai'a, który zmaterializował się za jego plecami. Nie pozwolę mu zepsuć tego planu, idiota jeden! Znikaj! Mężczyzna nie zrozumiał mojego krzyku. Nie mógł. Chyba.
Powiesz mi, jak dostać się do środka - powtórzył. Zauważyłam, że chłopak zniknął, ale czułam, że jego cierpliwość jest na wyczerpaniu.
          Milczałam. Atmosfera była napięta do granic możliwości. Ciężko było przewidzieć, co się za chwilę stanie. Wiedziałam, że jeśli wyjdę z tego w jednym kawałku, to chłopcy i tak mnie zabiją, ale musiałam to zrobić. Teraz już nie chodziło tylko o mnie, tylko o NAS. Choć chciałam dobrze, to jednak nie mogłam wydać chłopaków w zamian za informację, dotyczącą naszej planety. Ale tu chodzi o naszą przyszłość! Co to za przyszłość, bez chłopców u mego boku? Żadna!
- Chciałem po dobroci, ale widzę, że to nic nie da - nagle poczułam coś zimnego tuż przy szyi. Szarpnęłam się lekko, przerażona, wyrzucając siebie ciche, ale wyraźne do usłyszenia "NIE!". Moja odwaga dobiegała końca i znów stawałam się tchórzem i beksą, gdy poczułam nadchodzące łzy i mocniejszy uścisk na gardle. - Szkoda tak cennej i magicznej krwi, ale już wkrótce i tak będziesz tylko podrzędnym OBIEKTEM badań...
          To się stało zaledwie w ułamku sekundy. Niewidzialna siła pchnęła mnie do tyłu, wyswobadzając z rąk lekarza, po czym uderzyłam plecami w twardy beton. Mężczyznę rzuciło w drugą stronę, gdzie wpadł na drewniane belki. Wtedy też usłyszałam krzyki, dobiegające z zewnątrz i ogromny huk. Odwróciłam się w tamtą stronę, gdy metalowe drzwi praktycznie wypadły z zawiasów i uderzyły z głośnym brzdękiem o betonową posadzkę, a w drzwiach i ciemności nocy zamajaczyły znajome mi postacie. Uśmiechnęłam się, jednocześnie czując ulgę. Wszystko będzie dobrze.
          Wtem coś mnie szarpnęło i pociągnęło w górę w stalowym uścisku. Przez jedną sekundę przez myśl mi przeszło, że to Kai, ale wiedziałam, że on nie obchodziłby się ze mną tak okrutnie. Ten, słysząc mój krzyk, już miał mi ruszyć na pomoc, gdy jednak mój były "opiekun", otrząsnąwszy się z chwilowego otumanienia, ruszył z groźnym rykiem w jego stronę. Dwóch mężczyzn unieruchomiło mnie tak, że wręcz zwijałam się z bólu i z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że ciągną mnie w boczne drzwi, których wcześniej kompletnie nie zauważyłam. Tylko nie to...  Było ich wielu. To wszystko było od początku doskonale zaplanowane...
          Rzucałam się zdesperowana, wołając o pomoc, która natychmiast została mi udzielona. Mężczyźni padli jak dłudzy i zanim zdążyłam się otrząsnąć, Xiumin już wyciągał ku mnie pomocne dłonie, gdy jednak poczułam kolejny uścisk, tym razem na kostce. Nie wahając się ani chwili, wyciągnęłam coś małego z kieszeni, celując w twarz napastnika i rozpylając gaz. Podziałało. Masz za swoje! Xiumin niemal parsknął śmiechem, ale oboje wiedzieliśmy, że to nie była pora na żarty. Rozejrzałam się dookoła przestraszona, słysząc:
- Łapać ich! Łapać ich wszystkich!
          Walka była zacięta i to o dużą stawkę. Jeśli coś pójdzie nie tak... Trzymałam się ściany, niczym koła ratunkowego, obserwując to wszystko - chłopców przeciwko ludzi z tej przeklętej, jak domniemałam organizacji. Co mogłam zrobić? Nie mam tyle siły i odwagi, by się bić! Wyglądało to na zwykłą bójkę na pięści, dlatego ciężko mi było na to patrzeć, zwłaszcza gdy i tak słyszałam wściekłe uderzenia i krzywiłam się, raz po raz, słysząc odgłosy łamanych i trzaskanych kości.
          Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy nagle usłyszałam znajomy szczęk i z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że jeden z ludzi, celuje z broni prosto w Baekhyuna, który się przewrócił. Niewiele myśląc, rzuciłam się mężczyźnie na plecy, szamotając się z nim, byle tylko nie wystrzelił z pistoletu. To było ryzykowne, ale silniejsze ode mnie.
- Nie zrobisz nikomu krzywdy! - warknęłam teraz już naprawdę wściekła. Mężczyzna próbował mnie zrzucić, ale nie dałam się, za wszelką cenę chcąc odrzucić, albo chociaż zabrać broń.
          Moje palce wręcz ślizgały się po pistolecie, gdy zaciekle siłowałam się z mężczyzną, nie chcąc dopuścić, by nacisnął spust. Otoczenie wokół mnie wirowało w przyśpieszonym tempie. Próbowałam wyrwać mu broń, co nagle skończyło się głuchym hukiem, gdy kula wystrzeliła w sufit. Drgnęłam wystraszona, bo w sumie nie wiedziałam, czyja to była sprawka. Moja czy jego?Usłyszałam krzyki.
- NIE! Uderzysz Hanę! - darł się Suho, który najwyraźniej próbował zatrzymać Chena, który usiłował mi pomóc.
          Czułam, że dłużej się nie utrzymam, a ręce drżały mi niemiłosiernie, więc ostatkiem sił wytrąciłam pistolet, który spadł na ziemię. Nie miałam zamiaru dać mu pozwolić ją podnieść, więc z całej siły uderzyłam go pięścią w twarz. Facet skulił się z bólu, zrzucając mnie na zimną posadzkę. Na czworakach ruszyłam ku broni, ale tuż przed nosem ktoś ją podniósł i wycelował prosto we mnie. Serce mi stanęło, ale tylko na chwilę, gdy pistolet po prostu jak zaczarowany poleciał w drugą stronę. Luhan.
          Wtem usłyszałam znajomy szczęk. I jeszcze jeden. I kolejny. I następny. Wszyscy zamarliśmy w bezruchu, widząc wycelowane w nas czarne lufy. Nikt się nie poruszył. Nikt nic nie powiedział. Nastała cisza, która była tylko przerywana głośnymi oddechami. I co teraz? Chyba nas nie zabiją? Korzystając z chwilowego napięcia, spojrzałam na chłopaków - wyglądali okropnie. Każdy z nich albo krwawił, albo miał nabite siniaki. Miałam nadzieję, że mamy jakiegoś asa w rękawie, bo inaczej już po nas...
          Rozbłysło ostre i jasne światło, które wypełniło całe pomieszczenie. Zacisnęłam powieki, bo jasność była tak mocna, że prawie oślepiała. Przed oczami miałam różnokolorowe plamki, które powodowały, że choć obraz powoli wracał do normy, to jednak miałam problem z zobaczeniem czegokolwiek i kogokolwiek.
- Nie zabijać ich! - rozległ się krzyk, a potem stukot butów. - Dziewczyna! Najpierw złapcie mi tę dziewczynę! Jasny gwint!
- KAI! - w głosie Chanyeola, usłyszałam coś w rodzaju polecenia.
          Po omacku pełzłam w panice po podłodze, chcąc go odnaleźć, ale mgła przed oczami skutecznie mi to uniemożliwiała. Nagle zobaczyłam zarys ciemnej sylwetki. Była coraz bliżej, niemal na wyciągnięcie ręki... I to nie był Kai. 
          Wydałam z siebie niemy krzyk. Niemy, bo w tym samym momencie ktoś chwycił mnie za rękę i poczułam znajome szarpnięcie. A potem nastąpiła ciemność.


***

          Uchyliłam powieki, ale wokół wciąż było ciemno. Ziemia pode mną była wilgotna, a chłód był wyczuwalny w powietrzu, chłodząc każdy centymetr ciała. Gdzieś obok siebie słyszałam podniesiony głos, jakby ktoś z kimś rozmawiał. Zmusiłam się do siadu, słysząc cykanie świerszczy, które uświadomiły mi, że wciąż był środek nocy. Nie wiedziałam, gdzie jesteśmy. To nie nasze mieszkanie... Rozejrzałam się dookoła, ale choć uparcie wpatrywałam się w tę ciemność, nic nie mogłam zobaczyć. Żadnego źródła światła. Wpadliśmy w jakąś czarną dziurę czy co?
- Kai? - zawołałam cicho, ale nie usłyszałam odpowiedzi, mimo, iż wciąż słyszałam czyjś głos. - Kai! - tym razem w odpowiedzi dostałam huczenie sowy. Jesteśmy w lesie?
          Nie podobało mi się tutaj. Dlaczego nie przenieśliśmy się prosto do mieszkania? Gdzie jest Kai? Takie, a nie inne pytania napływały mi do głowy, a zero odpowiedzi. Gdybym chociaż mogła cokolwiek zobaczyć...
- Hana? - serce mi poskoczyło, słysząc znajomy głos. Kai. Już się bałam, że zostałam sama. - Jesteś cała? - kilka sekund później, zobaczyłam jego twarz, którą oświetlał wyświetlacz komórki, gdy przykucnął naprzeciw mnie. Wyglądał całkiem normalnie, chociaż jeszcze moment temu brał udział w bójce.
- Gdzie my jesteśmy? 
- To opuszczony las, w którym często ćwiczyliśmy - wytłumaczył ze spokojem, ale w jego oczach widziałam zdenerwowanie. - Jest oddalony od Seulu na tyle, że bez problemu mogliśmy tu rozwijać swoje umiejętności, bez obaw, że ktoś nas zobaczy.
- Ale dlaczego nie teleportowałeś nas do domu? - zapytałam słabo. Jego odpowiedź wywołała we mnie złe przeczucia. Kai, co jest grane?
- Nie mogłem ryzykować - odparł cicho.
- Ryzykować? 
- Jeden z nich już prawie chwycił cię za ramię. Myślałem, że to nic takiego, że został tam, ale w pewnym momencie wyczułem, że między nami jest ktoś jeszcze - odparł. - Gdybym przeniósł nas do domu, mógłbym mu nieświadomie zdradzić, gdzie mieszkamy i mielibyśmy problem... - w sumie to i tak wiedzieli, gdzie chłopcy mieszkają, z tym, że za nic nie mogliby się dostać do środka. Ale jednak...to fakt, to było ryzykowne.
- Więc...co się z nim stało? - zapytałam powoli, analizując to, co właśnie mi powiedział. 
- Pozbyłem się go podczas deportacji, ale możliwe, że jest niedaleko - spojrzał w ciemne niebo, a potem między drzewa.
- I mówisz to tak spokojnie? - syknęłam cicho, bo nie miałam ochoty na ponowne spotkanie z tym cholernym lekarzem albo z którymś z jego ludzi. Nagle zdałam sobie z czegoś sprawę. Zbladłam. - A co z resztą? - strach chwycił mnie za gardło.
- Dzwoniłem na policję...
- Myślisz, że policja cokolwiek tam pomoże?! - on sobie chyba ze mnie żartował! Zanim funkcjonariusze tam dotrą, nie wiadomo, co się stanie! Tu chodziło o ich bezpieczeństwo! Nie chciałam, żeby ich złapali i zamknęli tak jak mnie, nie ważne czy w areszcie czy w zamkniętych pomieszczeniach, przeprowadzając na nich badania! - Wracaj tam i pomóż im! - nakazałam natychmiast. Krew się we mnie gotowała z tej bezsilności z mojej strony! - Zabierz ich stamtąd! - skoro mnie mógł stamtąd zabrać, to ich też!
- Nie krzycz! - uciszył mnie, rozglądając się dookoła, bo moja mała furia wręcz odbijała się echem po lesie. - Myślisz, że po nich nie wrócę? Musiałem zabrać cię w bezpieczne miejsce! - spojrzał na mnie z pretensją.
- Już to zrobiłeś, więc wracaj! - warknęłam cicho.
- Zgłupiałaś, jeśli myślisz, że cię tu zostawię - prychnął niezadowolony, słysząc niewdzięczny ton z mojej strony. - Chodź! - chwycił mnie za ręce, teleportując nas do mieszkania.
          Zdawałam sobie sprawę, że umiejętność Kai'a była przydatna i pewnie jeszcze nie raz uratuje chłopaków lub mnie, więc poczułam się źle, będąc tak wredna w stosunku do niego. Niestety, zmęczenie i przerażenie powodowało, że stawałam się dla samej siebie nie do zniesienia. Kai...mianhe.
          Już podczas teleportacji, chłopak wyczuł, że coś jest nie tak. Byłam mu wdzięczna, że gdy tylko nasze stopy dotknęły znajomej podłogi, przytrzymał mnie w pionie, byle bym tylko nie upadła. Obraz mieszkania wirował mi przed oczami, jakbym zbyt długo zabawiła na szybkiej karuzeli. Znajomy efekt uboczny teleportacji, której tak nie cierpisz? Nie, tym razem to nie to. Miałam wrażenie, że głowa zaraz mi eksploduje z nadmiaru wrażeń i informacji. Kai pomógł mi dojść do kanapy, na którą się od razu położyłam, przytulając twarz do miękkiej poduszki. 
- Byłaś dziś naprawdę dzielna - uśmiechnął się do mnie, odgarniając włosy ze spoconej twarzy. - Wykazałaś się dużą odwagą i pokazałaś, że zasługujesz na miano Królowej, którego nie chciałaś uznać, sądząc, że zwyczajnie na to nie zasługujesz...
- Kai... 
- Wystawiliśmy cię na ogromne niebezpieczeństwo, ale obiecuję, że to się już więcej nie powtórzy - w jego głosie usłyszałam pewność i determinację. - Nie dopuszczę do tego. I tak długo zwlekałem... - jego szczerość chwyciła mnie za serce. Nie było jednak czasu na to, by się tym rozczulać. Nie teraz.
- KAI!
- Ne?
- Wracaj - to była prośba. - Jeśli nie wrócisz z wszystkimi, nie fatyguj się z powrotem... - rozkazałam chłodno.
          Kai spojrzał na mnie dziwnie, jakby się zastanawiał, czy aby nie żartuję, ale w tym momencie nie miałam ochoty na żadne żarty. Zniknął bez słowa, zostawiając mnie samą.
          Wzdychając, z trudem podniosłam się, by dowlec się do kuchni. Wiedziałam, że to kiepski pomysł, bo nogi miałam jak z waty, ale tak strasznie chciało mi się pić, a nie wytrzymałabym, czekając, aż Kai wróci. Byłam wyczerpana. Moje usta były wysuszone, żołądek domagał się jedzenia, a mózg długiego snu. Bardzo długiego.
          Szukanie kubka zajęło mi chwilę, a gdy już go miałam w dłoniach, trzymałam z całych sił, bo ręce mi się trzęsły. Świat wirował, a ja nie potrafiłam tego zatrzymać. Pomieszczenie nagle wydało się być niesamowicie duszne i gorące. Kai, co tak długo? Choć dopiero co zniknął, niepokoiło mnie to, że wciąż go nie było. Zaczynałam żałować, że powiedziałam mu coś takiego. A jak coś mu się stanie? To będzie twoja wina. Nie!
          Próbując stłumić narastającą panikę, nalałam wody, przez co kubek zrobił się odrobinę cięższy, czego moje słabe ręce nie wytrzymały. Próbując odegnać uporczywe duszności, walcząc z nimi, kubek wypadł mi z rąk, tłukąc się na kawałki, a ja upadłam na zimną podłogę, odcinając się od teraźniejszości. Czas.


***

          Patrzyłam na dwie kompletnie obce mi twarze, które wyraźnie zachwycały się moją osobą. Dlaczego to robią? Nie podoba mi się to! Kobieta i mężczyzna uśmiechali się do mnie, szepcząc coś do siebie. O czym wy mówicie? Też chcę wiedzieć!
- Jaką ją nazwiemy?
- Może...Hana?
- Dlaczego? - zapytał, zaciekawiony pewnością w jej głosie.
- Mollayo - pokręciła głową. - Ale czuję, że te imię do niej pasuje, nie sądzisz?
- Podoba mi się - ucieszył się, że mają imię dla swojego dziecka. - Ale...
- Ale co?
- Nie uważasz, że nasza Hana nie jest podobna do nas ani trochę?
- Yah, jak możesz tak w ogóle mówić! - trzepnęła go w ramię żartobliwie.
- Ale ja mówię poważnie...

***

- Hana, powiedz: "Umma"!
- Kochanie, to jeszcze o wiele za wcześnie na pierwsze słowo! - zawołał zza stołu, czytając poranną gazetę.
- Jesteś po prostu zazdrosny, że jak w końcu coś powie, będzie to mama, a nie tata! - żartowała.
- Hana, powiedz: "Appa"! - usłyszałam desperacki głos.
          Kompletnie nie rozumiałam, po co ten cały wyścig. Nie miałam ochoty na wypowiadanie żadnego z nich. Odwróciłam głowę w drugą stronę, bawiąc się swoją ulubioną zabawką. 
- No powiedz "Umma", jebal! - nie dawała za wygraną.
- Appa!
- Umma!
- Appa!
- Exoplanet.

***

          Myślą, że nic nie słyszę? Że jestem głucha? Za kogo oni mnie mają? Zirytowana, wyładowywałam swoją złość, a raczej próbowałam się uspokoić, bawiąc się lalkami i nowym domkiem dla nich, który był...dziwny. Wściekle różowy, kolorowy. Nic się w nim nie działo. Nic się nie ruszało. Nijaki. 
- Mój zamek był lepszy - mamrotałam do siebie, zapominając na chwilę o tym, że ktoś mnie obserwuje. - Był duży, było wesoło i byli tam sami przyjaciele! - zawołałam entuzjastycznie. - Tu jest nudno - rzuciłam lalką, która wydawała się być nieświadoma swojego upadku. Pusta.
          Usiadłam obok okna, podciągając kolana pod brodę, wpatrując się w nocną panoramę miasta. Widok był naprawdę piękny, ale tam był piękniejszy. Tutaj było widać tylko ruch i tysiące światełek samochodów, które ciągle się gdzieś śpieszyły, a tam nie trzeba było się śpieszyć. Tutaj gwiazdy świeciły, kiedy chciały, a tam były na niebie zawsze.
- Nie wiem, czy to dobrze...
- To tylko dziecko, kochanie. Ona się w ten sposób bawi...
- Ale tu nie chodzi tylko o wymyślonych przyjaciół - martwiła się. - Wymyśla bajki, które są absurdalne!
- Dzieci mają bujną wyobraźnię - zapewniał. - Przejdzie jej z wiekiem.
- Ne...może masz rację.

***

- No już, wkładaj rączki! - poganiała mnie.
- Ale ja chcę tamtą! - uparłam się.
- Nie Hana, tamta jest za długa...nie wiem po co ją kupiłam, jesteś zbyt przekonywująca, kiedy czegoś chcesz.
- Ale ja chcę! - próbowałam płaczem wymusić zmianę, ale moje wysiłki poszły na nic.
- Tamta sukienka jest za długa - wytłumaczyła spokojnie. - Włożysz ją, jak będziesz starsza, teraz utonęłabyś w niej - zażartowała.
- Kiedyś takie nosiłam... - naburmuszyłam się, przez to tamta, korzystając z okazji, zapięła guziki mojej nowej sukieneczki do kolan.
- Nie, nie nosiłaś...
- Ale na Exoplanet...
- Hana, proszę ładnie przestać opowiadać takie rzeczy! - puściły jej nerwy. - Nigdy nie było, nie ma i nie będzie żadnego "Exoplanet", rozumiesz? - wlepiłam pełne oczy łez w podłogę.
- Kochanie!
- Idę! - zawołała. - Hana, pobaw się ładnie, umma zaraz wróci, arasso? - pogłaskała mnie po głowie, po czym wyszła z pomieszczenia.
          Tupnęłam nogą niezadowolona ze swojego stroju. Nie podobał mi się materiał, długość, wszystko! Tęskniłam za swoimi długimi sukniami, pachnącymi pergaminem, starymi księgami i świeżymi kwiatami. Dlaczego nikt tutaj mnie nie rozumie? Usiadłam w kącie, wzdychając ciężko.
- To już kolejny taki telefon - nadstawiłam ucha. - To już nie jest śmieszne...
- Powinniśmy to zgłosić?
- I co im powiemy? - zdenerwował się. - Że ktoś chce, żebyśmy oddali naszą córkę pod ich opiekę, bo grozi nam niebezpieczeństwo? Co to za głupoty?!
- Nie krzycz, Hana słucha...
- Ona i tak nic nie rozumie - rozumiem więcej, niż myślisz. - Może...wyjedźmy gdzieś?
- Masz na myśli wyprowadzkę? - zapytała zaskoczona.
- Tylko ja, ty i Hana - był zdeterminowany. - Spakujmy walizki i pojedźmy gdzieś daleko. Nie wierzę w te bujdy, ale jednocześnie nie daje mi to spokoju...
- Arasso - zgodziła się. - Porozmawiamy wieczorem, jak wrócę z Haną ze spaceru.

***

          Siedziałam na tylnym siedzeniu, przeglądając kolorową książeczkę. Nudziła mnie. Była zbyt prosta i łatwa do czytania. Jazda była długa, więc zmuszałam się do przeglądania jej obrazków, aż w końcu rzuciłam ją na bok.
- Wszystko cię nudzi - zauważyła kobieta z pretensją.
- Znam ją już na pamięć! - jęknęłam. - Nie mogę dostać jakiejś grubszej książki? - poprosiłam słodko.
          Kobieta i mężczyzna zerknęli na siebie z niedowierzaniem. Byli już przyzwyczajeni, że ich dziecko było zbyt rozwinięte jak na swój wiek - szybko zaczęłam chodzić, czytać i ładnie mówić, ale to przecież nie było nic złego, prawda? W ich oczach wyglądałam na mądre dziecko.
- Kiedyś czytałam taaaakie grube księgi! - ożywiłam się nagle, bo zaczynając od słów "kiedyś", zawsze poprawiał mi się humor.
- Hana, nigdy nie czytałaś takich książek!
- Czytałam...
- Kochanie, daj już spokój - mężczyzna miał już dosyć tego tematu.
- Nie mogę - westchnęła. - Traktujesz to zbyt lekko, wiesz? - miała mu to za złe.
- To tylko dziecko!
- Mówi o przeszłości, której nie było!
- Rośnie, zmienia się jej wyobrażenie o świecie, dorasta!
- Tak, najlepiej zwal wszystko na dorastanie, gratuluję pomysłu! - zaczęła się kłótnia.
- S-samochód...
- Mwoh?! - zapytali jednocześnie, odwracając się to tyłu.
- SAMOCHÓD!
TRZASK. 
          Siła uderzenia była tak mocna, że choć miałam pasy bezpieczeństwa, potłukłam się mocno. Auto przekoziołkowało i wpadło do rowu, gdzie omal nie rozbiłam sobie głowy o szybę. Wszystko ucichło. Nawet muzyka w radiu.
          Rozpłakałam się nie tylko dlatego, że wszystko mnie bolało, ale, że żaden z moich opiekunów się nie poruszył. Wrzeszczałam i nawoływałam, ale żadne z nich nawet się nie odezwało. Nie mogłam się odpiąć, nie potrafiłam! Trwałam w tej ciszy, szlochając do pluszowej maskotki.
          Po kilkunastu sekundach, które wydawały się być wiecznością, usłyszałam głosy. Po kolejnych, wrak podniesiono, a potem, ktoś mnie wyciągnął. Jego twarz wyglądała przyjaźnie, więc poczułam się bezpieczna. Zabrał mnie ze sobą. Wypytywał o różne rzeczy, ale ja nie umiałam się odezwać. Wpatrywałam się w jeden punkt, nie mrugając ani razu.
- Wszystko poszło gładko, posprzątajcie ten syf i pozbądźcie się zwłok - do moich uszu dotarły strzępki rozmowy telefonicznej. - Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Aha i zlikwidujcie jakiekolwiek wzmianki o rodzicach i małej. Ma ich nie być, mają po prostu przestać istnieć, nigdy ich nie było, jasne?

***

          Wydawało mi się, że ktoś mnie nawołuje, ale przepaść, w którą wpadłam była zbyt głęboka i okrutna, by się z niej tak po prostu wydostać. Głosy stawały się coraz głośniejsze i wyraźniejsze i choć bardzo chciałam, nie mogłam zawrócić. Wszystko by przepadło, a tego nie chciałam. Kroczyłam dalej, niemal zapadając się coraz niżej i niżej... Aż do końca świata.

***

          Nie podobało mi się moje nowe miejsce, w którym zamieszkałam. Każdy pokój i korytarz był przesadnie biały i czysty. Na początku oczy bolały mnie od tej jasności, ale po jakimś czasie się przyzwyczaiłam. Miałam swój własny pokój, z którego jednak nie mogłam często wychodzić, zwłaszcza, gdy pewnego dnia, usłyszałam dziwne hałasy i krzyki i chcąc się dowiedzieć, co to, opuściłam "granicę", która była mi przydzielona. Dowiedziałam się wtedy, że mieszka tu dużo dorosłych i dzieci w moim wieku, którzy byli dziwni... Niektórzy zachowywali się agresywnie, inni rozmawiali o śmierci i o czymś, o czym chyba nie miałam pojęcia. Tylko ja wydawałam się być tam normalna... 
          Długo nie mogłam przekonać się do tego miejsca. W końcu jednak się przyzwyczaiłam, a mieszkańcy tego budynku stali mi się bliscy. Wcale nie tęskniłam za dawnymi opiekunami. Porzucili mnie! Mój nowy opiekun dużo ze mną rozmawiał, a raczej to on mówił, a ja słuchałam. Choć chciałam, nie mogłam wyrzucić z siebie słowa. Brakowało mi kogoś z kim mogłabym się porozumieć, a że on był miły i dobry, odważyłam się i przypomniałam sobie, jak to cudownie jest mówić to, co chcę! On był szczęśliwy, że szok powypadkowy mi minął, ale jakiś czas później, wydawało mi się, że nie był zadowolony z tego, że znów mówię, zwłaszcza, gdy opowiadałam mu o przeszłości - o Exoplanet i tamtejszym życiu.
          Często przechodziłam jakieś badania i testy. Byłam wtedy podłączana do dziwnych aparatur i kabelków, ale nie bałam się, bo on powiedział, że to tylko po to, żeby sprawdzić czy dobrze się rozwijam. Niestety, te wszystkie urządzenia po podłączeniu, po kontakcie z moją skórą, zachowywały się dziwnie, a oni sami nie potrafili tego zrozumieć. Jakiś czas po tym, przyszedł do mnie z małą buteleczką i oświadczył, że codziennie muszę wziąć jedną tabletkę. Gdy zapytałam dlaczego, uśmiechnął się i powiedział, że to witaminki, żebym zdrowo rosła. Czasami brałam je przy nim, a czasem nie, ale po nich wcale nie czułam się dobrze. Kręciło mi się w głowie i wymiotowałam, ale mimo to, wciąż je zażywałam.
          Pewnego dnia obudziłam się i poczułam się tak...lekko. Mój dobry humor udzielał się wszystkim  w białych kitlach i chwalili mnie, że wyzdrowiałam i nie opowiadam bajek. Nie rozumiałam, o co im chodzi, więc gdy zapytałam go o to, odparł, że byłam chora i bardzo długo spałam. Ufałam mu, więc cieszyłam się, że jestem już zdrowa. W nagrodę pozwolili mi wyjść na zewnątrz, gdzie po raz pierwszy zobaczyłam zieloną trawę, piękne kwiaty i niebieskie niebo. Zakochałam się w tym widoku. Niestety, niezbyt często pozwalano mi na wychodzenie na dwór, wmawiając mi, że tylko na terenie ośrodka jestem bezpieczna, bo za murami mieszkali źli ludzie i działy się złe rzeczy. Wiedziałam, że mnie nie okłamują, ale nie podobało mi się to. 
          Zaprzyjaźniłam się z mężczyzną, który posiadał klucze do wszystkich pomieszczeń jak i do drzwi wyjściowych oraz bramy. Nigdy nawet nie pomyślał, że mogłabym spróbować ucieczki, bo wielokrotnie powtarzałam, że to mój dom. Siedziałam w jego biurze do późna, a mój opiekun nie miał nic przeciwko temu. Gdy wyszedł do toalety, wrzuciłam do jego napoju jedną z moich tabletek, modląc się, aby szybko się rozpuściła. Gdy wrócił, wypił ją, a niedługo potem stracił przytomność. 
          Musiałam działać szybko. Miałam tylko jedną szansę, nie mogłam jej zaprzepaścić. Zabrałam potrzebne klucze, raz po raz, wydostając się z danych segmentów. W mojej strefie nie było monitoringu, więc problem kamer miałam z głowy. 
          Gdy wyszłam w ciemną noc, spojrzałam za siebie i poczułam się wolna. Biegłam przed siebie szybko, w obawie, że ktoś się zorientuje i zacznie mnie szukać. Nie wiedziałam, gdzie jestem, ani gdzie biegnę. Tamci mieli rację. Tutaj było niebezpiecznie! Przekonałam się o tym, gdy prawie oślepił mnie jadący samochód, przed którym szybko uskoczyłam, wściekły, szczekający pies, albo dziwnie zachowujący się mężczyźni, którzy wrzeszczeli za mną. 
          Byłam przerażona. Żałowałam, że uciekłam, ale miałam nadzieję, że rano będzie lepiej, bezpieczniej... Zmęczona zasnęłam na jakieś brudnej, mokrej ulicy. Przyzwyczajona do czystości i bieli, wydało mi się to niemal zbrodnią, ale byłam zbyt wyczerpana, by iść dalej. 
          Obudziłam się o świecie. Było mi strasznie zimno, a w brzuchu burczało niemiłosiernie. Zdałam sobie sprawę, że jestem w samej piżamie, a ciepła kurtka i ciężkie buty zniknęły. Jedyne, co ze mną zostało, to buteleczka z lekami. Wtedy też usłyszałam skrzypienie drzwi. Wystraszyłam się, widząc starszego mężczyznę. Zapytał mnie, co tutaj robię i do tego w piżamie, ale ja nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Wtedy coś we mnie pękło. Potrzebowałam pomocy. Rozpłakałam się.
          Pomógł mi, chociaż wcale mnie nie znał. Nie pytał, co się stało, ani skąd się wzięłam. Gdy zapytałam, dlaczego to robi, odparł z uśmiechem, że lubi nieść pomoc innym, nawet tym, którzy przybywają z zagranicy, a ja sama wyglądałam tak biednie jak dziewczynka z baśni Andersena. Któregoś dnia dał mi plik dokumentów oraz fałszywy dowód tożsamości. Kazał mi unikać niebezpiecznych sytuacji i nie wychylać się za bardzo, bo mogłabym wpaść w kłopoty, gdyby wyszło na jaw, że moje papiery były "lewe". Obiecałam mu to. Zapewnił mi też małe mieszkanie i zaoferował pracę w jednej ze swoich restauracji w Seulu. Nie dość, że mogłam zacząć normalne życie, to jeszcze mi za to płacił. Poznawałam świat, który był mi obcy i kompletnie inny. Nie miałam żadnego celu ani sensu życia, dlatego też, żyłam z dnia na dzień, pracując, biorąc zalecany lek i zamykając się w czterech ścianach.
          Pewnego dnia, znów doznałam tego cudownego uczucia "oczyszczenia". Zapomniałam o udzielonej mi pomocy oraz o życiu w zamkniętym zakładzie. Po kolejnej fali zawrotów, moje wewnętrzne ja nagle kazało mi przestać zażywać lek, który zakopany, głęboko w szafce, niemal zaginął. Psychicznie odczułam ulgę, ale fizycznie ciągle cierpiałam. Nieustannie miałam idiotyczne wrażenie, że przebywam w złym miejscu w danym czasie. To nie było moje miejsce na Ziemi, ani gdziekolwiek na niej, z całą pewnością...
          
***

- HANA!


38 komentarzy:

  1. Nie!!!!!!!!!!! Dlaczego w tym momencie ?! Dlaczego nie mogłaś przedłużyć tego rozdziału choć odrobinkę ;-; No nic... Jak zwykle świetne ! Opłacało się tyle czekać :D Czekam na więcej <33333333333333 Życzę weny i czasu na pisanie !
    ~ Kristina ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogłam :D No ej, ale to bardzo dłuuugi rozdział! :D
      Dziękuję :*

      Usuń
    2. I bardzo dobrze, że był długi xD Ale teraz ciągle myślę co z nią będzie.. nooo. Jesteś okropna,ale i tak cb kocham xD
      ~Kristina^^

      Usuń
  2. O Boże!
    Przeczytałam ten rozdział już 3 razy, zdążyłam się zdrzemnąć i dalej się nie otrząsnęłam. Serialnie.
    Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak moje serce zaczęło szybciej bić kiedy weszłam sb (tak z przyzwyczajenia) na bloga i zobaczyłam nowy rozdział! Zaczęło się od pisków i skakania po pokoju, a skończyło na zaparzeniu herbaty i spokojnym usadowieniu przed komputerem i jak najdokładniejszym przeczytaniu, zdanie po zdaniu. A było to niezwykle trudne, biorąc pod uwagę mój stan psychiczny, wywołany nowym postem XD.
    Zaczynając od tego, że musiałam wbić na tym blogu niezliczoną ilość wejść, ponieważ od ostatniego rozdziału wchodziłam tutaj po 3 razy dziennie. Mogę zacytować fragmenty poszczególnych rozdziałów, tak bardzo znam je na pamięć XD
    A tak wgl to strzelam Ci focha, bo trzymanie ludzi w takiej niepewności jest niewybaczalne >.< Jesteś okropna XD
    A co do rozdziału:
    1. Podoba mi się, bo dużo się dzieje.
    2. Nie podoba mi się, bo za dużo Hany i za mało chłopaków (tak, wiem, ten rozdział miał pokazać dziewczynę, ale ogólnie to było ich za mało ;) )
    3. Podoba mi się, bo w końcu dowiedziałam się coś o Hanie :D
    4. Nie podoba mi się, bo jest strasznie smutny i przerażający (wątek życia Hany dalej... wywarł na mnie ogromne wrażenie, do tej pory mam mieszane uczucia)
    5. Nie podoba mi się, bo tego było za dużo jak na jeden rozdział, zwłaszcza po tak długim czasie XD
    6. No i trochę pogmatwane, ale przeczytam jeszcze raz i wszystko zrozumiem (Taka mam nadzieję ;) )
    6. Ale nie narzekam, jest idealnie *__*
    (Zdaje mi się, że to już pisałam XD) Gdybym była Tobą, to tylko siedziałabym i pisała różne opowiadania czy inne takie, ponieważ MASZ TALENT, I TO NIEWYOBRAŻALNY TALENT!
    Jezu, kobieto twój styl pisania jest taki hfjvbzaaiyhl *__*
    Dzięki Tobie czytelnik potrafi się wczuć w tą atmosferę co sprawia, że ,,gładko" się to czyta. A jednocześnie trzyma w napięciu, przez co dosłownie nie można się oderwać XD
    O Boże. Normalnie feelsy większe niż przy comeback'u EXO ;p
    Na chwilę obecna to tyle, nie jestem w stanie nic więcej napisać, przepraszam XD
    Idę płakać nad perfekcjonizmem Twojego pisania (chyba źle odmieniłam) i czytać rozdział do znudzenia XD
    Dobranoc Krystal, jeżeli to opowiadanie powstało na podstawie Twoich snów, to więcej Ci takowych życzę ^.^
    P.S. Jak zaczynałam pisać ten komentarz, nie było żadnych komentarzy, mam nadzieję, że mój będzie pierwszym XD)
    #TeamKrystal :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. I tak miało być :D
      2. Tak myślałam, że komuś to będzie zawadzało ;P, ale masz rację - ten rozdział miał na celu pokazanie Hany oraz jej przeszłości, a bardzo chciałam wyjaśnić to w jednym rozdziale.
      3. To dobrze :D
      4. Nie może być wiecznie kolorowo!
      5. I tak wiem, że ci się podobało :D
      6. Może tyci :D
      7. Cieszę się :*

      Dziękuję za twój dłuugi komentarz, chyba najdłuższy ze wszystkich :D Ba, raczej na pewno! :D
      Nawet nie wiem, co ci odpisać, bo zasypałaś mnie tyloma komplementami, że słów mi zabrakło :D

      Co prawda początek powstał tak trochę na bazie snu, a reszta to już moja działka, choć czasami zdarza się, że śni mi się coś, co po prostu pomaga mi w pisaniu, przekształcając go w dany fragment rozdziału.

      P.S. No naprawdę nie wiem, jak ci się odwdzięczyć komentarzem, nie umiem po prostu XD

      Usuń
    2. Lubię pobijać rekordy w długości komentarzy, to pewnie zauważyłaś XD
      Tak przeszłam na "ty" XD chamsko, c'nie? A między nami jest 7 lat różnicy XDDD (ale ze mnie gimbuus ;__;)
      Wracając do tematu XD
      Nie odwdzięczaj się za komentarz, to ja moją opinią staram się odwdzięczyć za Twoje opowiadania ^.^
      Przeczytałam rozdział już z 2324 razy, już ogarniam o co chodzi i znowu po raz kolejny jestem pod wrażeniem. W sumie to jestem pod wrażeniem za każdym razem, kiedy przeczytam rozdział XD
      ...
      P.S. Mogłabym zrecenzować Twojego bloga na moim? Znaczy... Mam dużo do powiedzenia na jego temat, a że nie chcę zbytnio spamować u cb w komentarzach wpadłam na ten pomysł :) Oczywiście, dałabym Ci wcześniej do przeczytania.
      Jeżeli nie chcesz - proszę, szczerze mi o tym napisz XD
      ...
      Tyle z mojej strony :)

      Usuń
  3. Ugghrr..! Krystal, czy Ty tak bardzo lubisz słyszeć, że Cię nienawidzę? Kocham Twoje opowiadanka i kocham Twój genialny styl pisania. A Twoje zakończenie rozdziałów są tak słabo sycące, że aż potrzeba więcej.. ^_^ a tu nic dalej nie ma T_T Liczę na to, że będziesz miała dużo weny oraz czasu na dalsze rozwijanie historii Hany..
    Dziękuję za tak miłe spędzenie dzisiejszego wieczoru <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, i tak wiem, że mnie nie nienawidzisz :D
      Dalej będzie, nie martw się. Tak się zakończyło i nic nie zrobię :D
      Dziękuję za miłe słowa. Aha i za wenę :*

      Usuń
    2. Krystal, skoro ty masz takie sny to kurde czemu jeszcze nie śpisz ? >.< xD

      Usuń
    3. Bo w dzień nie umiem >.<
      xD

      Usuń
  4. No po prostu jesteś mistrzowska Krystal, mówił Ci to już ktoś? Ten rozdział jest naprawdę fantastyczny! Kurcze, dziewczyno Ty tak potrafisz świetnie trzymać w napięciu! Baaardzo się cieszę, że nowy rozdział pojawił się szybko i mam nadzieję, że kolejny pojawi się w podobnym tempie, bo... No nie mogę się doczekać, no! Wszystko przez Twój geniusz. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Oho! *^* Codziennie wchodzę na Twojego bloga by sprawdzić czy jest nowy rozdział. Ten blog to jedyny taki który naprawdę mi się podoba.
    Piszesz świetnie, fabuła jest ciekawa a postacie i ich charaktery dokładne i dopasowane. Sama próbuję coś pisać ale za każdym razem kiedy czytam coś od Ciebie dostrzegam jak mało potrafię.
    Dziękuję, że piszesz, że jesteś i, że dzielisz się z nami tak niesamowitymi opowieściami.
    Życzę weny, zdrowia i szczęścia.
    I już czekam na następny rozdział c:

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początek:
    -Jesteś genialna!
    -Kocham cię!
    -Zarąbiście piszesz!
    PERFECT!
    Po drugie:
    -Jesteś okropna, ale nie okropna!
    -Przez ciebie ciągle myślę co będzie dalej ;-;
    Po trzecie :
    -Nie wybaczalne będzie jeśli nie dodasz rozdziału najpóźniej za miesiąc (bądź półtora ;-;)
    Po czwarte :
    -Wenyyy! :**
    -Jesteś chyba nie z tego świata,bo czy to możliwe,by człowiek był aż tak genialny?! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie :*
      Nie wiem, może masz rację, może nie jestem z tego świata :D

      Usuń
  7. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!! W końcu się wszystko wyjaśnia. Jak zawsze kończysz w takim momencie... Błagam, nie każ nam długo czekać na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  8. OŁ JEE xD Kolejny rozdział połknięty w całości. Jezu, bardzo mi się podobało. W końcu wyjaśnił się wątek Hany i jej przeszłości. Było mało chłopców, ale wybaczam. Życzę duuużo weny i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Opłacało się tyle czekać ^.^

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mogłam usiedzieć na miejscu podczas czytania.To takie ciekawe ;^^;Opłacało się czekać.Wszystko zaczęło się wyjaśniać,ten Kai i reszta normalnie jakdhskadsadj ;w; Tyle emocji D:
    Czekam na więcej i weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Powiem dwa słowa K-O-C-H-A-M C-I-E Krystal!

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy ja wiem? Może odrobinkę :)
    Nie znam tego anime, ale piosenka mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nawet nie wiesz jaka przyjemność sprawiłaś mi tym rozdziałem. Naprawdę ogromna. Tak właściwie to tylko przy Twoim opowiadaniu mogę jakoś wypocząć czytając to. Jesteś wspaniała! Czekam z niecierpliwością na następny i pozdrawiam serdecznie :*
    Karo.

    OdpowiedzUsuń
  14. Od razu chcę przeprosić za późne przeczytanie nowego posta, ale tak się złożyło, że nie miałam kiedy przeczytać, przez dwa pogrzeby w mojej rodzinie. :/
    wow, ile tu się dzieje! W pierwszych chwilach czułam się nieco , niczym zwierzę wypuszczone na wolność, po kilku latach trzymania w klatce. Takie zdezorientowane i pogubione. Ale szybko się ogarnęłam, i zrozumiałam co to wszystko ma do rzeczy!
    W końcu wszystko wytłumaczyłaś o Hanie. Całą jej historię, której nie pamiętała. Zastanawia mnie jednak jeden fakt, czy ona to sobie wszystko przypomniała? Już będzie pamiętać o tym wszystkim, co tu było wspomniane? W ogóle to naprawdę przeżyła wiele, i że jej żołądek nie padł po braniu tych prochów! :O
    W sumie, ja też ponarzekam, że za mało naszych ''supermanów'' no, ale to był rozdział przeznaczony tylko dla Hany, i tak naprawdę to wokoło niej dzieje się akcja, opowiadająca o jej życiu. No cóż, może kiedy indziej będzie ich więcej? I znowu Ci pomarudzę, bo ja już nie ogarniam więzi między nią, Kai lub Krisem? o.O Oboje są w niej zakochani, czy coś? Wcześniej, jak opisywałaś, to naprawdę zachowywali się tak troskliwie względem jej. Jakby darzyli ją ogromnym uczuciem! Może kiedyś mi, lub wszystkim to wytłumaczysz, w jakiś sposób, bo to serio podejrzane, hue hue. :P
    No cóż, trochę czasu minęło od ostatniego posta, ale wynagrodziłaś to długością rozdziału! Lubię z natury pisać, i czytać tasiemce, więc masz za to u mnie ogromniastego plusa. :3
    W ogóle, jakie akcje się tu działy! Naprawdę boję się o chłopaków, skoro Kai tak szybko z żadnym nie wracał. Mam nadzieję, że nic złego im się nie stało, i prze-teleportował ich na początek, tak, jak i ją, w obawie, że inni dołączą się do tego, jak tamten doktorek niby, czy jego pomocnik. :/ W sumie, nawet jeśli i tak mu uciekną, to on zapewne nie da za wygraną, i będzie próbował ich wszystkich wyłapać. :/ No i... skoro istnieje ta połówka drzewa, to... może jednak Exoplanet nie wyniszczało do końca? Może jednak da się ocalić tę planetę? :O
    No cóż, to tyle ode mnie, i pozdrawiam, życząc zdrowia z lekkim przeziebieniem. Nie ma to, jak nie mieć węchu od dwóch dni i smaku. -_- Mam nadzieję, że ty tam nie chorujesz i czekam do nastepnego! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I znów powiem: Uwielbiam twoje komentarze xD Ale to już chyba wiesz xD Mogłabyś normalnie robić streszczenia xD

      Na wszystkie twoje pytania odpowiem w następnym rozdziale, a jak nie to w następnych :D

      Dziękuję :*

      Usuń
  15. Ja nie moge ! *--* Poprostu nie do opisania jak świetnie tworzysz i budujesz napięcie!! Pozatym cieszę się że rozdziały są takie długie bo mam zajęcie i moge się troche odstresować (o ile nie stresuje sie jeszcze bardziej o życie Hany i chłopców xd) No także dziękuje za rozdział i weny życze!

    OdpowiedzUsuń
  16. Gkdrhvsgkogdfjncfr! Cudowne! Boskie! Wspaniałe! Kocham <3
    Czekam na następny rozdział.
    Weny życzę xD

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Przeczytałam całe opowiadanie w kilka dni i jestem pod wrażeniem. Piszesz naprawdę interesująco, miałam ochotę przeczytać wszystko za jednym razem, jednak przez brak czasu musiałam podzielić lekturę ;). To jedno z moich ulubionych opowiadań. Czekam również na kolejny scenariusz. Ostatni z Jaejoongiem uwielbiam, dawno nie czytałam czegoś tak wzruszającego!
    Zapraszam do mnie, co prawda nie piszę tak jak Ty, ale dopiero zaczynam ;) http://4us4you.blogspot.com/
    Pozdrawiam i oczywiście życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  18. Krystal, uważam że ty to masz talent do pisania opowiadań. :D Strasznie podoba mi się ta fabuła, która się rozwija, ale o budującym się napięciu, to nie wspomnę. Hwaiting! Jesteś genialna :D Czekam na kolejne rozdziały tej historyjki z EXO ^^

    OdpowiedzUsuń
  19. Strasznie podobają mi sie Twoje opowiadania. Z niecierpliwością czekam na każde kolejne. Zainspirowałaś mnie nawet do stworzenia bloga. Chciałabym Cie zaprosić na mojego bloga www.professionaldreamerstory.blogspot.com przekształciłam niektóre kpopowe zespoły we formacje wojskowe o nadnaturalnych zdolnościach, chociaż głównie jest o jednym żeńskim fikcyjnym zespole ^^ zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  20. UWAGA! Chce podkreślić że dopiero co znalazłam tego bloga i jestem po nieprzespanej nocy, wiec trochę się rozpisze ^^
    Po pierwsze: WIELKIE DZIĘKI <3 tak się wczoraj zastanawiałam co ja - wieczny 4EVER ALONE będzie robić w Walentynki, a tu bęc! Znalazłam twojego bloga i się normalnie zakochałam *.* U MAKE MY DAY! Przeczytałam go rozdział po rozdziale z takimi feelzami że szok (jakbym normalnie dramę oglądała, czy coś XD) Jeśli chodzi o stan moich oczu to powiem tyle: bywało lepiej, ale krople do oczu działają cuda ^^
    Po drugie: DOSYĆ O MNIE! Teraz skomentuje twoje dzieło *.* Jeju, jeju od czego zacząć?... Na pewno baaardzo oryginalna koncepcja. I ta niepewność na początku z kim teraz przebywa Hana? Ale oczywiście potem duma i uradowanie, bo mogę go rozpoznać po jego symbole ^^. Oczywiście spotkałam się już z blogami, gdzie EXO używali swoich mocy, ale ty masz na to pomysł. Stworzyłaś spójną i logiczną historię, która trzyma w niepewności przez niepamięć Hany. Pomimo przywracania jej pamięci, na niektóre pytania otrzymaliśmy już odpowiedzi, ale nadal czuje niedosyt. A najbardziej mnie intryguje kim dla Hany był Kai, Kris i Lay?! Na początku twojego opowiadania odniosłam dziwne wrażenie, że coś tam tego z Bekonem (nawet nie wiesz jak się ucieszyłam <3), ale nieee, potem pojawił się Luhan (słodko się zachowywał, ale to nadal nie było to) i nagle Kai awww ;3 boszee nawet nie wiesz z jakim zacieszem czytam fragmenty z nim oraz z jaki zniecierpliwieniem na nie wyczekuje, nie ma dla mnie udanego rozdziału bez niego, nwm czemu, ale uwielbiam jak go tutaj ukazałaś (chociaż wszyscy wiemy jaki Jongin jest w rzeczywistości ^^) i te jego przekomarzanie się z Haną <3 normalnie jak stare małżeństwo i za każdym razem jak nazwie go głupkiem to myślę sb IT MUST BE LOVE *kto się czubi ten się lubi* i oczywiście dochodzi do tego Kris i jej wspomnienia z nim *.* bardzo słodko że tak się o nią troszczy (tak jakby pozostali też tego nie robili) ale widzę wyraźną różnice pomiędzy teraźniejszym Krisem, a Krisem z jej wspomnień. Na pewno był kimś dla niej ważnym, ale jakoś mam do niego mieszane uczucia... Z tego co zauważyłam z niektórych komentarzy Twoich czytelników to bardzo jest dużo osób, które chcą by Kris z Haną byli razem, ale coś mi się zdaje, że to nie jest takie znowuż proste. Ale dochodzi nam także do tego wszystkiego opiekuńczy Lay... i teraz mam papkę z mózgu O.o W sumie 'bratnia dusza' jak to Hana określiła, ale odniosłam wrażenie, że kurcze jak to opisać, że... ok Lay przynosił jej te kwiatki i był zdecydowanie zazdrosny, widząc Krisa, który wychodził z jej pokoju, ale nie jestem pewna czy Lay ma na tyle determinacji, czy odwagi, chyba tak to można określić, której decydowanie nie barak Kai'owi i Kris'owi żeby zrobić coś więcej... Widze że wszyscy chłopcy się o nią martwią i opiekują oraz wspaniale, że żadnego z chłopaków nie omijasz w jej wspomnieniach oraz w wydarzeniach.

    OdpowiedzUsuń
  21. Widze, że jest jakieś ograniczenie co do znaków, wiec to podzieliłam ^^ PART II
    Bardzo podobają mi się wątki z Chanyeol'em, Baekhyun'em oraz Chen'em są taką miłą odskocznią od problemów oraz dzięki nim pojawia się szczery uśmiech na twarzy ;) oczywiście nie mogę zapomnieć o boskim Sehun'ie i słodkim Tao (oczywiście uwielbiam wszystkich, ale jakoś tak ich najlepiej zapamiętałam) żałuje trochę, że nie ma już taki fajnych sytuacji z Bekonem czy Luhanem ja było to na początku. Z tej całej dwunastki cudownych i idealnych chłopaków zdecydowanie postanowiłaś wyróżnić Kai'a, Kris'a oraz Lay'a. Zapewne są oni Twoimi faworytami ^^ Gdzieś tam przelotnie przeczytała w jednych z Twoich komentarzy, że postać Kai'a znalazła się w tej trójce przypadkowo, z tego co pamiętam. I szczerze mówiąc bardzo dobrze, że jest <3 Jakbym miała wybierać (co nie jest wcale takie łatwe) z tej trójki swojego faworyta, to stawiam na Kai'a XD Wspominałam już, że bardzo mi się podoba sposób jakim go przedstawiłaś, czasem łudząco przypomina mi zachowaniem Krisa, ale oczywiście są oni różni. Kai próbuje okazywać jedynie obojętność i brak zainteresowania, ale kogo on próbuje oszukać? Mnie? XD Widać że kocha, podkochuje się (nwm jak to trafnie określić) w Hanie, tylko przy innych gra trochę, lecz gdy są już sami to zachowuje się nieco dziwnie (?) *biedny Jongini nie potrafi opanować się przy Hanie XD* a i Hana niby wyzywa i jest dla niego równie uszczypliwa to jednak rumieniec się wkrada na jej policzka przy nim, czyli jednak jest coś na rzeczy *.* to bardzo urocze jak Kai wcale nie ukrywa tego, że jest zazdrosny (oby mu się coś stało ;o może wtedy uzyska upragnioną uwagę Hany ;3) a Hana nic sb z tego nie robi ;cc cóż coś na pewno do niego czuje i oby to samo co on do niej, chociaż w sumie zaczynamy doceniać niektóre rzeczy, kiedy je stracimy, może gdyby Kai wziął ją trochę na dystans może by sb uzmysłowiła co tak na prawdę do niego czuje, a może przypomni sb coś co będzie wyjaśniało czemu Kai bez krępacji na tyle sb pozwala.... Dobra koniec gdybania XD W sumie całkiem jaśniej jest tu opisana relacja Krisa z Haną. Prawie na pewno łączyło ich coś więcej niż przyjaźń, ale ludzie się zmieniają co w przypadku Krisa doskonale widać i ich relacje były bardziej zażyłe niż teraz, to trochę smutne, ale coś mi się zdaje, że jeszcze się coś znaczącego wydarzyło. Natomiast Lay jest taką jakby niespodzianką i mam nadzieje że nie będziesz brnęła tak daleko z innymi, bo to na prawdę zacznie być podejrzane o.o Ale sumie jak o tym pomyśleć to mam 12 napalonych chłopaków i jedną dziewczynę O.o na jej miejscu bym się bała (zwłaszcza Kai'a XD oby się zbytnio nie zagalopował ze swoimi uczuciami ;cc) No ale zważając na to, że Kris jest Twoim ulubieńcem to zapewne Hana wybierze właśnie jego T.T no ale pomarzyć sb mogę, że wybierze Kai'a XD #SupportYourBias ^^

    OdpowiedzUsuń
  22. PART III o.o
    Co do tego rozdziału to jestem w szoku! (Helena mam zawał itp. XD) W końcu dowiedzieliśmy się czegoś o życiu Hany na Ziemi! Wow umiesz działać mi na emocjach. Najpierw ta stresująca sytuacja z doktorkiem (normalnie szok i niedowierzanie), potem bijatyka i te feelzy kiedy Hana krzyczała imię Kai'a, a ja na cały głos: 'KAI!!! GDZIE TY KURWA JESTEŚ?!!!' (ehh sąsiedzi mnie znienawidzą -,-') i potem ta ich rozmowa (przyzwyczaj się ja tak potrafię o nim godzinami XD) i... nawet nie dałaś ochłonąć i dać mi się trochę pomartwić o chłopaków, tylko od razu wspomnienia! Normalnie prawie, podkreślam PRAWIE (ja mam serce z kamienia, więc nie łatwo mnie wzruszyć) się popłakałam, jak czytałam jej wspomnienia z ośrodka i te z rodzicami ;cc Ehh w końcu dowiedzieliśmy się jak jest prawda i czy tego chcemy czy nie nie jest ona zbyt kolorowa ;/ no ale life is brutal, jak ktoś jest wyjątkowy to nikt go nie może zapewnić, że będzie mu łatwo...
    No, ale teraz przejdę do pytania, kiedy ktoś w końcu umrze? XD (wybacz za dużo Gry o Tron T.T i ta niepewność kto jest następny... Yah!) hahaha nwm czemu, ale wrażenie, że ktoś w końcu umrze. Z jednej strony fajnie, bo jakiś dreszczyk emocji, niepewność i błaganie by nie zabijać mi biasa XD a z drugiej to jednak EXO no ... nie zabijaj ich ;ccc *wahat ever*
    Nwm czy już ktoś o to pytał (czy może ja po raz pierwszy taki odmieniec, który chce namącić w głowie), ale czy będzie jakieś zbliżenie Hany z którymś z chłopaków? *.* no wiesz... takie BLIŻSZE zbliżenie *if you know what i mean* wiem, wiem małymi kroczkami, najpierw musi kogoś pocałować, ale nie próbuj mi wmawiać, że nie uwzględniasz tego w (niedalekiej) przyszłości. Bo jednak to co ludzkie nie powinno być obce... ale zaraz, zaraz... oni są KOSMITAMI! o.o może na EXOPLANET robią to jakoś inaczej... nwm, nie wnikam XD obym się myliła ^^
    Wszystko super, fajnie, ale ponarzekam sb trochę (jak to polak, a jak XD) Nie podoba mi się trochę postać Hany w niektórych momentach, bo niby Królowa EXOPLANET, a tak na prawdę robisz z niej taką trochę 'ofiarę losu', która wiecznie płacze, ale w sumie płacz nie zawsze jest oznaką słabości, daje on upust emocją, ale nwm czy specjalnie ją taką kreujesz żeby chłopaki meli kogo ratować albo o kogo się troszczyć, ale to oczywiście moje zdanie, ja jestem inna niż Hana, więc trochę trudno mi jest się z nią utożsamić, ale poznając jej przeszłość dokładniej, stawiam sb pytanie jakby ja zareagowała (lub jakbym chciała zareagować) na ten natłok informacji i muszę jej przyznać że nawet nie jest tak znowuż z nią źle. Lecz nadal w jej osobie jest coś co podświadomie mnie irytuje i nie mam pojęcia dlaczego i co to dokładnie jest... To chyba tyle jeśli chodzi o moje zdanie ^^
    Mam nadzieje, że nie zanudziłam Cię swoimi wywodami ^^ ale na prawdę dawno czegoś tak dobrego i długiego! Wiec także zapragnęłam się nieco rozpisać XD Zauważyłam, że na fb już zapowiedziałaś swój powrót, więc będę czekać z utęsknieniem na ciąg dalszy i oby wena Cię nie opuszczała ;*
    P.S. Masz świetną opowieść, załatw sb jakąś ładną szatę graficzną, bo wiesz będzie tak bardziej profesjonalnie ^^ ale zostań przy ciemnej kolorystyce, przy takiej się po prostu lepiej czyta XD
    Serdecznie pozdrawiam i szybciutko dawaj mi tu nowy świetny rozdzialik ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej...nie wiem od czego zacząć XDD Muszę ci powiedzieć, że jak weszłam na swojego bloga, to odrobinę się przestraszyłam, widząc tak dłuuuuugi, niekończący się komentarz, ba, nawet i trzy! Myślałam, że ktoś mnie zaspamował czy coś, ale jak zaczęłam czytać twoje opinie, to aż miło mi się zrobiło i szczerzyłam się jak głupia do monitora XDD Nie sądziłam, że te opowiadanie zrobi taką furorę, nie spodziewałam się niczego specjalnego, oprócz kilku czytelników, ale z każdym kolejnym dniem, uświadamiam sobie, że komuś się to podoba i wręcz pragnie kontynuacji :)
      Zaskoczyłaś mnie tak bardzo, że naprawdę nie wiem jak ci podziękować, bo choć często ktoś się tak rozpisze jak ty, to jednak ustanowiłaś nowy rekord, serio XDD
      Cieszę się, że umiliłam ci czas i nie martw się, nie zanudziłaś mnie ani przez chwilkę :) Dziękuję <3

      Usuń
    2. Hahaha mam nadzieje, że pomyślisz, że ze mnie jakiś psychol czy coś ... (może trochę XD) Ale na prawdę czułam potrzebę napisania tego wszystkiego, nie miałam zamiaru pobijać rekordu, ale jakoś tak samo wyszło, zaczęłam pisać i poleciały aż 3 komentarze o.o ale z własnego doświadczenia wiem, że komentarze strasznie motywują, więc postanowiłam się nie ograniczać i być w marę obiektywną (zważywszy na to, że Twoje opowiadanie baaaaardzo mi się spodobało, więc o obiektywizm u mnie z lekka trudno, ale się starałam ;ccc) oraz skoro się tak starasz i zadowalasz nas długimi postami to zasługujesz także na długi komentarz ^^
      Szybciutko wracaj ;*

      Usuń
    3. Coś ty, uwielbiam takie komentarze, a zwłaszcza ludzi, które je piszą ;) XD
      Już niedługo wracam, dziękuję za wszystko <3

      Usuń
  23. Mam nadzieje, że niedługo napiszesz kolejny bo naprawdę to jest genialne! Przeczytałam wszystko za jednym zamachem i aż krecę się czekając na kolejny rozdział! Mam nadzieje, że szybko go napiszesz! Życzę ci dużo weny!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie <3 Nowy rozdział już niedługo :)

      Usuń