.

.
Opowiadanie jest mojego autorstwa, które powstało na podstawie strzępków moich snów z EXO ;)

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 12 - "Zabiłem cię!"


- Kris...
- Nie.
- Ale...
- Nie! Powiedziałem nie! - fuknął Kris, patrząc na mnie zdenerwowany. Przełknęłam ślinę, mimowolnie kuląc się w sobie, jak dziecko przywołane do porządku przez rodzica. - Której części zdania nie rozumiesz, Hana?
Spojrzałam w sufit, błagając go niemo o pomoc. Nie tak to sobie wszystko wyobrażałam...
Myślałam, że nie tylko ja, ale sam Kris i reszta, uspokoi się nieco, gdy prześpią się z tym wszystkim. Szczerze? Jeszcze wczoraj w nocy byłam przerażona tym, co usłyszałam. Ale dzisiaj...Doszłam do wniosku, że nie mam się czego bać, tak? Nasi wrogowie nie wiedzą kim jestem, nie wiedzą o moim istnieniu, nic...Sam Suho powiedział, że mogę spać spokojnie... Po co tyle zmieszania?
- Nie mogę tu siedzieć w nieskończoność... - zaczęłam się bronić.
- Jedną noc spędzoną tutaj nazywasz nieskończonością? - westchnął, przewracając następną stronę czytanej książki.
- Muszę iść do pracy...
- Nie musisz.
- Mwoh
- Nie nastąpi koniec świata, jeśli raz sobie odpuścisz - stwierdził.
- A właśnie...a właśnie, że tak! - upierałam się.

          Tak naprawdę to chciałam zostać, ale nie mogłam. Prędzej czy później musiałam wrócić do siebie. Miałam też pracę. Nie mogłam od tak jej po prostu rzucić tylko dlatego, że na zewnątrz nie jest bezpiecznie. Nie popadajmy w panikę...
Poza tym...miałam nowy powód, by wrócić do swojego mieszkania - przeczucie. Czułam jak moja podświadomość mówi mi, że wreszcie mogę znaleźć w nim coś ważnego. Ale nie chciałam nic mu zdradzać. 
- Bo? - oderwał wzrok od lektury, by na mnie spojrzeć. - Podaj mi jeden sensowny powód - wbił we mnie swój przenikliwy wzrok. Speszona, zarumieniłam się nieco, przypominając sobie nagle wspomnienie z życia na Exoplanet, gdy staliśmy blisko siebie, na moment przed moją śmiercią. Aish! Co było między nami?! Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie, Hana. Narazie skup się na wspomnieniach. Arasso...
Skrzyżowałam ramiona, starając się wyglądać pewnie i w miarę przekonująco. Tylko...Kris...musisz tak się patrzeć? Chyba mi się nie uda...
- Potrzebuję pieniędzy, wiesz? - palnęłam, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- To nie problem - odparł spokojnie.
- Co? - zamrugałam dwukrotnie.
- Dam ci pieniądze - wzruszył ramionami.
- Ty! - wydusiłam zaskoczona. - Ty...co? Zgłupiałeś? - byłam zła. To nie było zabawne. Nawet jeśli próbował mnie przekupić, bym nie wychodziła, to też nie było fajne... Pabo.
- Mówię poważnie.
Prychnęłam, odwracając się zirytowana. Kto powiedział, że będę się ciebie słuchać?
- Gdzie idziesz? - zawołał.
          Zatrzymałam się, biadoląc pod nosem. Z jednej strony, to było dziecinnie proste, po prostu go nie posłuchać i sobie pójść, ale z drugiej...jakoś nie mogłam go zlekceważyć. Miałam dziwne wrażenie, że jego słowo jest ostatnie i najbardziej ważne...Czułam, że mogłabym tego pożałować. Nie, żebym się go bała... Przeraża cię, co nie, Hana? Tak troszkę...tyci. Nie wygłupiaj się, to tylko Kris. Haha, tylko Kris! A co jak mnie zamknie w pokoju?
- Ale Kris... - spróbowałam jeszcze raz.
- Nie.
- Ale...
- To było moje ostatnie słowo - zaznaczył twardo, wracając do czytania.
Spojrzałam na niego z mordem w oczach. Dlaczego taki był?To niesprawiedliwe! Olej go! I tak zrobię! Nie będzie mi rozkazywać, to ja tu jestem Królową! Zrobiłam kilka kroków, ale...
 - Chyba powiedziałem, że masz się stąd nie ruszać, arasso? - w jego głosie wyczułam groźbę. Chcąc nie chcąc, zatrzymałam się. Zwiesiłam głowę. A trzeba było zwiewać!
- DOBRA! - burknęłam niezadowolona, tupiąc nogą niczym mała dziewczynka, po czym postanowiłam obrać inną strategię. Wzięłam głęboki oddech. - SUUUHO! - i powędrowałam do kuchni.
Chłopak przewrócił oczami. Cisnął książkę o ścianę, idąc za mną. Nieźle się zapowiada...
          Wieść o tym, że prawdopodobnie poznałam naszego wroga z przeszłości, przeszła już po mieszkaniu z prędkością światła. Na szczęście rano, gdy promienie słońca świeciły w okno, ptaki wesoło ćwierkały, a zapach kawy roznosił się po całej kuchni - każdy patrzył inaczej na tę informację. Jedynym wyjątkiem był chyba Kris, który najwyraźniej myślał, że jeśli tylko opuszczę ich "fortecę", to na zewnątrz z całą pewnością czeka na mnie jakiś szaleniec z siekierą...
- Suho, powiedz mu coś - poprosiłam, składając dłonie jak do modlitwy.
Chłopak zerknął na mnie znad czytanych, porannych wiadomości. Dobrze wiedział, o kim mówię.
- Ale komu...aha... - dodał, gdy zobaczył postać Krisa w drzwiach. - Kris, myślę, że przesadzasz - stwierdził całkiem poważnie.
- Ja przesadzam, tak? - usłyszałam za plecami jego rozdrażniony głos.
- Póki co, Hana jest bezpieczna - kontynuował z całkowitym przekonaniem. - Nie ma takiej potrzeby, by ją tu zatrzymywać...
- No właśnie - uśmiechnęłam się lekko. Kris rzucił mi surowe spojrzenie. Mój uśmiech natychmiast zniknął. Ups...
- Nie martw się hyung - wtrącił Lay, na co ten westchnął tylko. Czułam, że lada moment zostanie "pokonany". - Kontrolujemy sytuację.
- Daj jej żyć, hyung - swoje trzy grosze dorzucił Sehun, który akurat wszedł do kuchni.
- Sehun... - Suho spojrzał za nim z ostrzegawczą miną.
- Arasso - ku mojemu zdziwieniu chłopaków i mnie samej, Kris dał za wygraną. Naprawdę? Naprawdę Kris? - Pod jednym warunkiem - dodał. Ech...wiedziałam. - Kai ją eskortuje... - Ty chyba sobie żartujesz?!
Ów wyżej wspomniany, oderwał wzrok od kanapki, słysząc swoje imię. Zerkał zdezorientowany to na mnie, to na Krisa. Uśmiechnął się półgębkiem. Zapomnij, Kai...
- Co to, to nie! - oburzyłam się, kręcąc głową. Nie miałam najmniejszego być teraz z nim sama na sam. Nigdy w życiu! 
          Zgrzytając zębami, wyleciałam z pomieszczenia z zawrotną szybkością. Po chwili jednak, wróciłam się tylko po to, by porwać ze stołu ostatnia kanapkę. Wszyscy popatrzyli na mnie z otwartymi ustami, a sam Kris chyba nie spodziewał się takiego obrotu akcji.
- Nie jestem dzieckiem! - fuknęłam.
Zanim wyszłam, usłyszałam jeszcze pytanie Krisa:
- Co to...było?!
- Jak to co? Wkurzyłeś królową - odparł obojętnie Sehun.
          Podenerwowana, odetchnęłam z ulgą, gdy zjechałam widną na dół. Niestety, nie mogłam zbyt długo cieszyć się upragnioną wolnością - za sobą usłyszałam kroki. Przyśpieszyłam zestresowana, myśląc, że to równie wściekły Kris lub co gorsza Kai, ale nie...Choć raz miałam szczęście.
- Hana, zaczekaj!
Przystanęłam przed klatką schodową. To był Xiumin. Spojrzałam na niego. Jeszcze wczoraj miał połamane ramię, a dzisiaj nie było po tym śladu. Dziękuję Lay.
- Chciałem ci podziękować - uśmiechnął się wesoło, podchodząc bliżej.
- Mi? - zaskoczył mnie. - Za co?
- Nie udawaj, że nie wiesz! - wygiął usta, niezadowolony. Widziałam jednak, że jego oczy się śmiały. - Komawo - podziękował raz jeszcze. - Za wczoraj.
Uśmiechnęłam się lekko. To było miłe. Poczułam ciepełko w sercu.
- To nie mnie powinieneś podziękować - zauważyłam smutno.
Tak naprawdę, to wszystko zasługa Lay'a. To on wyleczył mu ramię, nie ja...Ja mogłam tylko siedzieć, patrzeć i czuwać. To wszystko.
- Wiem - wzruszył ramionami beztrosko. - Lay już nie raz ratował nam życie, to już prawie rutyna - odparł. - Dziękuję, że przy mnie byłaś - poczochrał mi włosy pieszczotliwie, po czym nieco zażenowany swoim czynem, ruszył przed siebie. - Mogę cię odprowadzić?
- Ktoś ci kazał to zrobić? - wyczułam podstęp.
- Aniyo! - zaśmiał się szeroko. Czułam, że nie mógłby mnie okłamać.
- A możecie...tak po prostu sobie chodzić po mieście? - zapytałam z obawą. Nie chciałam go narażać. Nie chciałam też, żeby coś mu się stało z mojego powodu.
- Oczywiście! - rozbawiłam go. - Odwiedziliśmy cię w pracy, już zapomniałaś?
Pokiwałam głową, przyznając mu rację. Więc jak to wszystko działało? Wiedzieli, że gdzieś tam czyha na nich wróg, prowokując ich tymi wszystkimi wypadkami, a mimo to, zachowywali się jak zwykli ludzie? Ej Hana, ty też nie jesteś "normalna"...
Xiumin widząc, że nie za bardzo mnie przekonał, dodał:
- Nie są aż tacy głupi, by NAS zaatakować w biały dzień, w dodatku przy świadkach - wytłumaczył spokojnie. - Potrafią tylko wyładowywać się na niewinnych ludziach - o dziwo w jego głosie nie słyszałam ani nutki strachu, lecz złości. Zaimponował mi tym, nie ma co. -  Więc dopóki się nie poddamy albo nie podpadniemy innym przez nasze moce, możemy prowadzić w miarę normalne życie. Mamy podwójną tożsamość - zachichotał nagle.
- Podwójna tożsamość? - wymamrotałam, nie rozumiejąc.
- Dla chłopaków, naszych wrogów jak i dla ciebie jestem Xiumin. Po prostu Xiumin - uśmiechnął się leciutko. - Dla reszty istnieję jako Kim Minseok.
          Otworzyłam usta, znów zaskoczona. A więc to tak...Miałam wielką ochotę wypytać go o resztę Exo i o ich życie na Ziemi, zanim ich spotkałam, ale wiedziałam, że na taką rozmowę jeszcze przyjdzie pora. To nie był odpowiedni moment.
- Hana, idziesz czy nie? - z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Xiumina.
Uśmiechnęłam się, po czy czym pobiegłam za nim.

***

           W końcu, po niedługich poszukiwaniach, znalazłam dokumenty. Dokumenty, z których dowiedziałam się, gdzie i kiedy się urodziłam, kim byli moi rodzice, jakie szkoły ukończyłam. Jeśli liczyłam, że po przeczytaniu tych świstków coś mi się przypomni, to grubo się myliłam. W mojej głowie była jedna wielka, czarna dziura. Niemniej jednak te informacje uspokoiły mnie nieco. Ale tylko na chwilę. Im dłużej przyglądałam się mojemu aktu urodzenia albo świadectwom ukończenia szkół, czułam w sercu dziwny niepokój. Nie wiedziałam dlaczego, ale intuicja podpowiadała mi, że coś było nie w porządku, coś w tym wszystkim nie pasowało. Miałam jakiś wypadek, że nic nie pamiętałam? Tknięta kolejnym przeczuciem, postanowiłam to sprawdzić.
          Nie chciałam mieszać w to chłopaków, mimo zapewnień D.O, że mi pomogą. Mieli swoje sprawy, a tym razem nie chodziło o Exoplanet. Tu chodziło o mnie i o moje życie na Ziemi. Sama chciałam się wszystkiego dowiedzieć. Miałam tylko nadzieję, że żaden z nich się tego nie dowie. A nawet jeśli, to co? Nie robiłam nic złego, prawda?
          Kierowana sercem, nie rozumem, zrobiłam to, co planowałam zrobić już dawno, gdy postanowiłam sobie, że dowiem się, jak wyglądało moje życie, gdy przestałam być królową w poprzednim życiu - chciałam poznać swoich rodziców. Chyba każdy, kto nie miał styczności ze swoją matką i ojcem, był ciekaw, kim są, co robią na co dzień i przede wszystkim: dlaczego nie było ich przy mnie? Dlaczego żyłam sama?
          Wybrałam połączenie, uprzednio wyszukując w internecie numer telefonu do jakiejś instytucji, która byłaby w stanie mi pomóc. Denerwowałam się. Byłam przestraszona, ale i podekscytowana jednocześnie jak w dniu, kiedy Exo powiedzieli mi, kim jestem.
- Yoboseyo? - pod drugiej stronie rozległ się miły, kobiecy głos.
Przedstawiłam się dokładnie. Rozmowa była długa i szczegółowa. Wierciłam się niecierpliwie, gdy kazano mi czekać i denerwowałam się okropnie, słysząc stukot klawiatury w słuchawce i automatyczny głos, który przypominał o konieczności nagrywania rozmów, dla kontroli i bezpieczeństwa.
- Panienko... - wstrzymałam oddech, zastanawiając się, co zaraz usłyszę. Gdzie mieszkali? Może gdzieś obok? Dlaczego mnie porzucili? Może byli zbyt młodzi? Może nie mieli pieniędzy na moje utrzymanie? Tysiące pytań kłębiło się w mojej głowie! Chciałam też podzielić się moimi nowymi informacjami z D.O.
- Panienko...nie mamy takich osób w rejestrze - odpowiedziała dziwnie. Wypuściłam powietrze, kompletnie rozczarowana. Że co?!
- Mwoh? - wydusiłam. - Jak...to...jak to nie macie? - czy to oznaczało, że mieszkają poza Koreą?
- Jest pani z zagranicy? - zapytała z ciekawości, ignorując moje pytania. - Jeśli tak, to bardzo biegle mówi panienka po koreańsku...
- Ani! - zaprzeczyłam szybko. - Mieszkam w Seulu, w Korei. Jestem Koreanką. Chyba jestem, prawda?
Kobieta milczała. Nie spodobało mi się to. Nie wiedziałam czy przerwać tę niezręczną ciszę kolejnym pytaniem czy coś... Nie odzywaj się Hana. Wae? Bo...nie. Co jest? Nie wiem...coś tu nie gra.
- Zabawne - zmarszczyłam brwi, zastawiając się, co jest takie zabawne. W tle znów usłyszałam stukot klawiatury. - Panienki również tu nie widzę...
Zamrugałam dwukrotnie, kompletnie nie spodziewając się takich słów. Czy to były jakieś żarty? 
- Nie rozumiem...
- Przebywa panienka w kraju nielegalnie? - zapytała ostro.
- N-nie!
- Jeszcze raz poproszę o pani dane osobowe.
Przestraszyłam się. Język uwiązł mi w gardle. O co ona mnie podejrzewała?
- Jeśli naprawdę jest panienka obywatelką Korei, nie ma się czego bać. Też mi pocieszenie.
Milczałam. Ta sytuacja...nie była normalna. Jak mogło mnie nie być w rejestrze? Przecież tutaj się urodziłam, mieszkałam, uczyłam się, pracowałam. Przecież jestem Hana! Tylko Hana!
Nagle przypomniałam sobie słowa D.O "Myślę, że my, ty Hana, Exoplanet i życie tutaj...że to wszystko może być ze sobą w jakiś sposób powiązane". Moje serce drgnęło. Chyba nie powinnam nigdzie wydzwaniać...Spanikowana, zerwałam połączenie.
          Drżącymi rękoma wręcz wysypałam zawartość swojej torebki na podłogę, chcąc jak najszybciej znaleźć swój dowód tożsamości. Znalazłam go w portfelu, ale co z tego? Przyjrzałam się swojemu zdjęciu, porównałam dokumenty z moimi danymi. Wszystko pasowało. Co w takim razie było nie tak? Czy ta kobieta mogła się pomylić? Byłam zagubiona i nic z tego wszystkiego nie rozumiałam.
Szkoda tylko, że moja podświadomość nie przypomniała mi również faktu, że każda rozmowa w instytucji była nagrywana...
          
***

          Wyłączyłam się z życia na moment. No może trochę na dłużej... W pracy czułam się jak jakiś intruz. Spoglądałam na ludzi, na swoich współpracowników, na szefa, którego zresztą i tak ciągle nie było w restauracji - pojawiał się naprawdę bardzo rzadko. Ale nie to było teraz ważne. Nie potrafiłam zrozumieć swojej sytuacji. Jak mogło nie być mojej osoby w systemie? To absurd! To tak jakby próbowano mi zasugerować, że po prostu nie istnieję...
          Zadręczałam się późnymi wieczorami, zadając sobie raz po raz te same, idiotyczne pytania, na które ciągle nie mogłam znaleźć odpowiedzi. Tak bardzo pragnęłam odzyskać choćby cząstkę moich wspomnień z przeszłości na Ziemi, że gdy złapałam się na tym, że przypominałam sobie, że moim prawdziwym miejscem było Exoplanet i życie na tamtej planecie. Poczułam się głupio. Nie byłam zwykłym człowiekiem, więc po co mi wiedzieć, co robię na Ziemi? Po co chciałam dowiedzieć się prawdy o sobie? Nie lepiej skupić się na przeszłości i odzyskać wspomnienia z życia jako królowa, tym samym przypominając sobie lepiej chłopaków i moich relacji z nimi? Intrygowało mnie to tak bardzo jak fakt, że według tej kobiety nie ma mnie w spisie ludności, moich rodziców zresztą też nie, a w mojej szafce jak gdyby nigdy nic stoi sobie lek, który tak naprawdę stosują osoby, które mają problemy z psychiką. I jak tu nie zwariować? Hana, fighting! Taa.
          Problemy ze snem wróciły. Nie mogłam spać, jeść, ani normalnie myśleć. To śmieszne, ale czułam się jak wtedy, gdy Exo po raz pierwszy pojawili się i pomieszali w moim życiu. Jeśli myślałam, że przewrócili mi je do góry nogami, oznajmiając, że jestem ich królową oraz, że wszyscy pochodzimy z innej planety, to też byłam w błędzie. 
          Nie widywałam się z chłopakami przez kilka dni. Nie chciałam im przeszkadzać, bo sami mieli ręce pełne roboty - ataki znacznie się nasiliły. Bardzo mnie to złościło. Rozmyślałam, co Exo mogą zrobić, by pokonać naszych wrogów? Tamci będą im uprzykrzać życie, chcąc ich zabić w nieskończoność? Odnotowałam sobie w głowie, by zapytać ich o to, przy najbliższej okazji, bo nie miałam do tego głowy, gdy któryś z nich do mnie dzwonił i pytał czy u mnie w porządku. A wcale nie było...
Poza tym, miałam głupie wrażenie, że od czasu tego telefonu, wszystko zaczęło się kompletnie sypać...

***

          To był kolejny dzień w mojej pracy. Oczywiście przy życiu jedynie utrzymywała mnie myśl, że wieczorem spotykam się z chłopakami. Naprawdę się za nimi stęskniłam. Tęskniłam za każdym z nich. Za Chen'em, który igrał z gniazdkiem w ścianie, czym mnie rozbawiał do łez, Chanyeol'em, od którego zawsze bił gorąc, niczym od grzejnika elektrycznego, Tao robiący psikusy, by za chwilkę ćwiczyć sztuki walki w pokoju obok. Rozmyślałam o D.O, który z powagą, uparcie stał nad kuchenką, Xiuminie klejącego się do każdego czy Sehunie, uśmiechającym się nieśmiało. Wspomniałam też Baekhyun'a, gdy gasił i włączał światło, doprowadzając resztę do szału, Luhana raz po raz układającego kostkę Rubika i Suho, cierpliwie wysłuchującego pozostałych - był doskonałym słuchaczem. Zatęskniłam również za Lay'em, przy którym czułam się tak swobodnie, o dziwo i za Krisem, który ciągle się czepiał, jakby to on był najmądrzejszy ze wszystkich, a nawet za Kai'em, który tylko podnosił mi ciśnienie za każdym razem, gdy tylko go zobaczyłam.
          Postanowiłam przestać zamartwiać się przeszłością. Nic nie wiedziałam o sobie i o życiu na Ziemi, to fakt, ale uznałam, że nawet jeśli wszystko sobie przypomnę, to będzie bez znaczenia. Powinnam się skupić na wspomnieniach, na których zależało mi najbardziej - za wszelką cenę pragnęłam odzyskać wspomnienia z życia na Exoplanet. Chciałam przypomnieć sobie chłopaków, ich moce, nasze wspólne relacje... Te ostatnie było chyba dla mnie najważniejsze - intrygowało mnie to, że  Exo znało mnie lepiej niż ja siebie samą. Poza tym...czułam, że każdy z nich był dla mnie kimś wyjątkowo ważnym. Kimś, na kim mogłam polegać, wypłakać się i... kochać? Nie, to nie to. A może jednak? Każdy z nich cię lubi i szczerze to okazuje. Naprawdę? Hana, nie widzisz tego? Ani... Może nie wszyscy są tacy prostolinijni, nie każdy ma ochotę wyrażać swoje uczucia, wiedząc, że wciąż ich nie pamiętasz. Co za bezsens! Totalne brednie!
Pokręciłam głową, chcąc jak najszybciej wyrzucić te idiotyczne myśli. Paranoja jakaś...
Wstałam, otrzepując fartuszek, po czym spojrzałam w swoje odbicie.
- Shin Hana - zaczęłam poważnie. - Przestań się zaręczać, weźże się w garść! - jęknęłam. - Musisz odzyskać wspomnienia i z życia tutaj i na Exoplanet, nieważne w jaki sposób! Jeśli tak się stanie, wtedy wszystko będzie w porządku. Potem wystarczy tylko znaleźć sposób, by wrócić na planetę i zacząć wszystko od nowa, arraso? - pocieszyłam się, starając się w ogóle uwierzyć w to, co mówię. - Hwaiting!
- Z kim rozmawiałaś?
Stłumiłam pisk, wystraszona czyjąś obecnością. Nawet nie usłyszałam żadnych kroków...
- Z nikim - odparłam szybko.
Mój współpracownik spojrzał na mnie jak na wariatkę. Super. Pewnie teraz pomyśli, że mówię sama do siebie... Uniósł jedną brew, patrząc na mnie wyczekująco. 
- Rozmawiałam...przez telefon - palnęłam pierwsze, co mi przyszło do głowy.
- Twoja przerwa skończyła się pięć minut temu - powiedział surowo, krzyżując ramiona.
- Oj... - wyrwało mi się, więc wyleciałam z szatni niczym torpeda. 
Zamykając drzwi, puknęłam się w czoło. Chyba mnie nie słyszał, prawda?
          Nie był to koniec niespodziewanych zdarzeń. Gdy weszłam na salę, stało się coś, co sprawiło, że omal nie zemdlałam ze strachu! Przy jednym ze stolików siedział ON. Nie, nie nikt z EXO, spokojnie. Chociaż...chciałabym. 
Nawet nie wiem, kiedy kazano mi tam podejść. Nagle tyle różnych uczuć i emocji zakotłowało się we mnie. To było przerażające. Nogi potwornie mi drżały - bałam się, że zaraz się przewrócę. Kurczowo przyciskałam do piersi menu, by nie było widać jak bardzo trzęsły mi się ręce, a od  mocnego uścisku, zbielały mi knykcie. Na czole wystąpiły mi kropelki potu, które tym razem nie były spowodowane gorączką, a serce waliło mi jak oszalałe. Podchodziłam do jego osoby powoli, jak na zwolnionym filmie. Wydawało mi się, że te kilka sekund, które były naprawdę wcale nie długim odcinkiem lada-stolik, w tej chwili były minutami. Okropnymi minutami...
- P-pańskie m-menu...
Mężczyzna nawet na mnie nie spojrzał. Wziął jadłospis jedną ręką, drugą zaś trzymał gazetę, wbijając w nią swój wzrok. Ulżyło mi. Ale tylko na chwilę...
Już się odwróciłam, już odchodziłam od tego...tego...nawet nie potrafiłam znaleźć odpowiedniego określenia, dla którego mogłabym wyrazić jak bardzo go nienawidziłam! 
- Proszę zaczekać - to nie była prośba.
Zatrzymałam się. Przełknęłam ślinę, kompletnie sparaliżowana. Niech mi ktoś pomoże, jebal...
          Spojrzałam w oczy mężczyźnie, który wypytywał mnie o EXO i postrzelił. Który chciał pozbawić mnie życia za to, że usłyszałam podejrzaną rozmowę i jako jedyna zagubiłam się po ataku, za który on i jego ludzie byli odpowiedzialni. Spojrzałam w oczy naszemu wrogowi.
          Otyły facet w czarnym, luksusowym garniturze, zamarł. Cóż...najwyraźniej i on sam nie spodziewał się takiego spotkania. A czy ja skakałam z radości? Nie. Jedyne co teraz planowałam zrobić to wiać, gdzie pieprz rośnie. Ale czy miałam dokąd uciec? Uspokój się, Hana, on nie wie, kim jesteś. Ale powinnam nie żyć! I co z tego? To niekoniecznie chłopcy mogli cię uratować, nic ci nie udowodni. Hana, tylko spokój cię teraz uratuje. Kill me.
          Jego oczy zwężyły się. Mimo tego, widziałam zimno w jego oczach. Były zimne jak lód, bez jakiegokolwiek współczucia, skruchy czy człowieczeństwa. Czarne niczym węgiel dwie tęczówki, świdrowały mnie wzrokiem, analizując ostatnią sytuację. I ja sama dobrze to odczułam... Ramię zapiekło mnie żywym ogniem, jakby ponownie zostało postrzelone. 
Wiedziałam, że to złe i podejrzane i lepiej by było po prostu zaczekać, aż przemówi, ale nie mogłam. Nie mogłam dłużej na niego patrzeć. To, co się zdarzyło tamtego dnia, nie było czymś, co od tak można było zapomnieć. W głowie mi zawirowało, a żołądek podszedł do gardła. Uciekłam.
          Oddychałam ciężko, niemal "przytulając" się do muszli klozetowej. Jedną ręką przytrzymywałam swoje ramię, jakby krwawiło, choć wcale tak nie było. Kręciło mi się w głowie, jakbym zbyt długo bawiła się na jakiejś zwariowanej karuzeli, koszulka kleiła mi się do spoconych pleców, a przełyk piekł, jakbym zjadła coś niewiarygodnie ostrego. Nie byłam w stanie nawet podnieść się z zimnych kafelków w łazience. Eotteoke?
Koniec końców, zostałam wysłana do domu. Niestety, ku mojemu nieszczęściu, wychodząc z restauracji, natknęłam się na...
- Nie ładnie tak uciekać.
Spojrzałam na naszego wroga nieco nieprzytomnie. Z jednej strony wydawało mi się to nawet zabawne... Ten facet nie zdawał sobie sprawy, z kim tak naprawdę rozmawiał.
Rozejrzał się dookoła, jakby sprawdzał czy w pobliżu nie ma jakiś ludzi, którzy mogliby być świadkami tego dialogu. Podszedł bliżej, uprzednio rzucając papierosa na ziemię i przydeptując go butem.
- Zabiłem cię! - wyszeptał złowrogo.
Nie spodziewałam się, że zagra w otwarte karty. Zamurowało mnie. Co powinnam odpowiedzieć? Udawaj, że nie wiesz, o co chodzi.
- S-Słucham?
- Nie pogrywaj ze mną, gówniaro - ostrzegł cicho. - Nie wiem jakim cudem przeżyłaś, ale piśnij słówko, a cię zabiję.
Przestraszyłam się. Już snułam plan ucieczki, ale... Kłam. Nie daj po sobie poznać, że się boisz. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę i próbuje cię zastraszyć.
- N-nie wiem, o co panu chodzi - skłamałam gładko, choć było to piekielnie trudne. Wydawało mi się, że całe moje przerażenie było wypisane na mej twarzy. - Musiał mnie pan z kimś...pomylić.
          Mężczyzna wyglądał, jakbym go uderzyła w twarz. Jego oczy ciskały błyskawice, a usta wykrzywiły się w krzywym uśmiechu. Nie podobało mi się to ani trochę... Bałam się, że zaraz coś się stanie...Że znów wyciągnie pistolet i po prostu strzeli! Jak miałam zachować spokój w takiej sytuacji?!
- Dam ci dobrą radę - nachylił się nade mną, a ja skrzywiłam się, czując ohydny odór tytoniu.  - Jeden głupi wyskok, tylko jeden...a pożałujesz, że się urodziłaś, zrozumiałaś?! - warknął już nieźle wkurzony, że ktoś śmie z nim tak pogrywać.
Nie myślałam już logicznie. Jego słowa odbijały się echem w mojej głowie, która pulsowała okropnym bólem. Dlaczego teraz tego nie zrobi? Dlaczego daje mi szansę? Hana, przecież nie zrobi tego na ulicy, wśród przechodniów i jadących samochodów!
          Musiałam coś zrobić. Musiałam jakoś zareagować, bo w przeciwnym razie nie będę mogła spać spokojnie! Był choć jeden plus tego wszystkiego: nie wiedział, że stał twarzą w twarz z królową Exoplanet - gdyby o tym wiedział...już pewnie byłabym martwa.
- Jestem chora! - zawołałam słabo. Postanowiłam jakoś wykorzystać fakt, że w tej chwili wyglądałam jak półtorej nieszczęścia. - Niedawno miałam wypadek i straciłam pamięć! Proszę mnie zostawić w spokoju! - odwróciłam się na pięcie i puściłam biegiem.
Pozostało mi mieć nadzieję, że nasz wróg się na to wszystko nabierze. I nie pobiegnie za mną...
          Ten wieczór nie należał do najprzyjemniejszych. Pogasiłam wszystkie światła, pozasłaniałam okna, a drzwi wyjściowe zamknęłam na wszystkie zamki (jakbym tego nie robiła wcześniej), upewniając się kilka razy, czy aby na pewno są zamknięte. Następnie zaszyłam się w puchatej pościeli, jakby czekając na coś, co nieuniknione. Szczerze? Byłam przerażona. Przerażona tym, że jakimś magicznym cudem, ten facet albo jego ludzie mnie dorwą. Mieli do tego powód, prawda? W sumie nie wiedzieli, kim jestem, ale.. Powinnam też powiedzieć chłopakom o zaistniałej sytuacji, ale coś czułam, że wtedy Kris naprawdę mnie zamknie w pokoju...Byłby do tego zdolny? Z całą pewnością! 
          Przypomniałam sobie ostatnią noc w ich mieszkaniu, gdy wyznałam im, że całkiem nieświadomie poznałam naszego wroga.

***

          Nie mogłam spać. Byłam w stu procentach przekonana, że chłopcy już dawno chrapią w swoich łóżkach. Cisza w mieszkaniu była tego niezbitym dowodem. Ale myliłam się.
Uchyliłam lekko drzwi sypialni, w której nocowałam. Nawet nie wiedziałam, czyj to pokój. Poczułam wyrzuty sumienia. A co jak któryś z nich śpi na kanapie?
Hyung, uspokój się - do moich uszu dotarł głos Suho - wciąż siedzieli w kuchni.
Osoba, z którą rozmawiał, nie odezwała się. O jej obecności świadczyło tylko stukanie palcami o blat stołu. To było strasznie irytujące.
- Nie mogę - westchnięcie. Kris? - To wszystko za szybko się dzieje...
- Masz rację - przyznał Suho.
- Nie przeraża cię to?
Usłyszałam cichy stukot odstawianego kubka.
- Nie powiem, że nie, bo wtedy bym skłamał - odparł. - Ale...może tak po prostu ma być?
- Co masz na myśli?
- Spójrz na to z innej strony - zasugerował młodszy. - Hana urodziła się na nowo, czy to nie dziwne?
- Suho do rzeczy, bo nic nie rozumiem - w głosie Krisa usłyszałam zniecierpliwienie.
- Przez kilkanaście lat żyliśmy tutaj ze świadomością, że poprzednie życie już się dla nas skończyło, a Hana już nigdy nie wróci - zaczął powoli, jakby sam nie był pewny tego, co mówił. - W takim razie, jakim cudem odzyskaliśmy nasze moce, skoro królowa nie żyła?
          Otworzyłam usta, nagle zdając sobie sprawę z tego faktu. Przecież na Exoplanet, gdy konałam...chłopcy tracili swoje umiejętności, a gdy umarłam, całkowicie zanikły. Kris chyba pomyślał o tym samym, bo jego reakcja była taka, że nogi krzesła z hukiem uderzyły w podłogę. Nie widziałam tego, bo drzwi kuchni były przymknięte, tylko mała smuga światła padająca z kuchni znaczyła, że ta nie była pusta, ale mogłam się założyć, że w tamtej chwili, Kris po prostu się bawił krzesłem. Głupek.
- Ty to masz mózg - Kris prawiący komplementy? Świat się kończy... - Nie byliśmy świadomi, że Hana urodziła się ponownie. Nikt z nas nie pomyślał, ani nie wpadł na to, że nasze moce nie mogły się wziąć znikąd...
- Kai miał rację.
- Co? - Kris wciąż nie rozumiał.
- Gdy spotkałem się z nim po raz pierwszy od czasu życia na Exoplanet, jego wspomnienia były już całkowicie odzyskane, a i moc teleportacji całkiem opanowana - teraz Suho zaczął szeptać tak cicho, że ledwo go słyszałam, dlatego też jak na paluszkach, przeszłam przez korytarz, przyklejając się do ściany pomiędzy kuchnią, a łazienką. - Paplał coś wtedy o tym, że : "To nie dziwne, że wracają nam moce, które utraciliśmy?", "Myślałem, że teraz czeka nas zwykłe życie", "Co o tym wszystkim myślisz, hyung"?
- Domyślał się...a więc nie jest taki głupi na jakiego wygląda - skomentował wrednie.
- Kris...
- No co? - bronił się, ale w jego głosie usłyszałam rozbawienie. - Nigdy mi o tym nie mówiłeś.
- Mianhe, hyung - przeprosił. - To było tak dawno, że kompletnie o tym zapomniałem - przyznał. - Dopiero teraz, gdy rozpamiętujemy przeszłość, a, gdy i Hana dopowiada coś nowego, przypominam sobie inne wspomnienia.
- Co było dalej?
- Nie zareagowałem na jego domysły tak jak powinienem - mruknął rozbity. - Byłem tak bardzo podekscytowany tym spotkaniem i możliwością opowiedzenia sobie wzajemnie naszych losów, co się stało po zejściu z naszej planety, że zignorowałem to, obracając w żart, a sam Kai również potem o tym zapomniał i nie dopytywał już nigdy - ciągnął dalej. - Może wtedy inaczej wszystko by się potoczyło... - gryzł się.
- To już tylko czysto-hipotetyczne rozważania Suho, więc zakończmy ten temat - uciął nagle Kris. Odniosłam dziwne wrażenie, że nie chce wracać do tego co było. Zależało mu na teraźniejszości jak i przyszłości.
- Arasso - poddał się. - Naprawdę nie wiem, co kieruje naszymi losami, ale coś albo ktoś, macza w tym wszystkim palce! - poruszyłam się nagle, bo miałam dziwne wrażenie, że gdzieś już słyszałam te zdanie. Nie ja jedna to zauważyłam.
- Suho, powtarzasz się - Kris stłumił śmiech. Ja sama nie mogłam się uśmiechnąć.
- Mianhe - on sam był rozbawiony. - Po prostu ciągle o tym wszystkim myślę - wyjaśnił. - Próbuję zrozumieć naszą sytuację, sytuację Hany - westchnął ciężko.
- Poradzi sobie - odparł spokojnie. - Sam mówiłeś, że potrzebuje więcej czasu, my też go potrzebowaliśmy, przecież wiesz o tym dobrze.
Przełknęłam ślinę, a serce zabiło mi mocniej, słysząc jak rozmowa zeszła na moją osobę. Czy dowiem się czegoś na mój temat? Coś nowego?
Suho milczał, co zaniepokoiło Krisa.
- Co jest?
- No bo...nie podoba mi się to wszystko hyung - chyba po raz pierwszy w życiu jego głos był niepewny - zadrżał.
- Do rzeczy - ostrzegł.
- D.O mi mówił, że... - wahał się, a ja już wiedziałam, o co chodzi. Zastanawiałam się tylko, czy jego wahanie jest zależne od tego, czy chce to powiedzieć swojemu przyjacielowi, wiedząc, że jest taki wybuchowy, zachować to w sekrecie, bo tak naprawdę to rozmawiałam o tym z D.O sama na sam czy może sam Suho nie rozumiał mojej sytuacji i wolał to przemilczeć. Narazie. - Że znalazł u Hany coś, co go bardzo zaniepokoiło - wyznał.
- Co takiego? Mówże, a nie owijaj w bawełnę! - Kris znów zaczął się irytować. Idiota. Hana, nie mów tak o nim... No co?
- Leki psychotropowe.
Przypomniałam sobie jak kilka dni wcześniej, gdy chłopcy pomagali mi ogarnąć nieporządek, D.O znalazł ten straszny obiekt, którego obecności nie potrafiłam wyjaśnić. Na samą myśl o tym, ręce zaczęły mi się trząść. Nie byłam wariatką!
- Leki...MWOH?!
- Nie krzycz! - syknął Suho zły. - Obudzisz resztę!
- Mam to gdzieś! Co to za bzdury?! - był już nieźle wkurzony. Choć nie brałam udziału w tej rozmowie i tak była tak stresująca, że mimowolnie zaczęłam gryźć paznokcie.
- Hyung, zamknij się, bo nie powiem ci już ani słowa.
Efekt był natychmiastowy. W kuchni zaległa cisza. Cisza, która była tak gęsta, że słyszałam tylko swoje szybko bijące serce i tykanie zegara w pomieszczeniu obok.
- Więc...więc może zapytajmy o to Hanę? - Kris silił się na spokój.
- I tu jest właśnie problem, hyung...
- Wae?
- Bo Hana sama nie wie dlaczego i skąd się to u niej wzięło.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- D.O z nią rozmawiał i Hana przyznała mu się, że nie tylko nie pamięta życia na Exoplanet, ale też tu, na Ziemi...
Kris zapowietrzył się. Szczerze? To jego reakcji bałam się najbardziej z nich wszystkich. Miał tak zmienny temperament jak pogoda, naprawdę...
- Powiedziała to D.O, a mi...to znaczy...nam nie?!
          Strzeliłam facepalma. Spodziewałam się wszystkiego: wybuchu zaskoczenia czy zszokowania. A tym czasem, Kris najwyraźniej bardziej przejął się tym, że nie powiedziałam tego jemu, reszcie, ale tylko właśnie D.O. Zabawne.
- Postaw się na jej miejscu, Kris - zasugerował Suho. - Nie pamięta swojego poprzedniego życia, zaledwie skrawki, nas poznaje od nowa, choć niekoniecznie musiała, bo równie dobrze mogła przed nami uciec i nie chcieć mieć z nami nic wspólnego - byłam mu wdzięczna za te słowa. - Poznała naszego wroga, a teraz jeszcze okazało się, że nawet nie pamięta życia tutaj, a w jej szafce stoją jakieś leki, o których istnieniu nie miała zielonego pojęcia. Byłoby to dla ciebie łatwe?
          Kris nie odpowiedział. Na moment pogrążyłam się w swoich myślach. Straciłam poczucie czasu, stojąc w miejscu i podsłuchując ich rozmowę. Ciągle miałam głupie wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Wydaje ci się Hana. Bałam się, że ktoś mnie przyłapie...
- Coś mi tu śmierdzi - stwierdzenie Krisa, sprowadziło mnie na ziemię.
- Wiem, że to wszystko jest pogmatwane, ale musimy...
- Czy to możliwe?
- Co? - teraz to Suho nie rozumiał.
- Ten cały doktorek...może to jego sprawka! - nerwy Krisa chyba powoli sięgały zenitu, a ja próbowałam zrozumieć, o kim mówił. Doktorek?
- Nie, nie mógłby... - zaprzeczył szybko Suho. - Przecież nie powiedzieliśmy mu wszystkiego...chyba...to znaczy... - urwał nagle.
- No właśnie! - syknął Kris. - Był jedyną ludzką osobą, której zaufaliśmy, i która nas po prostu "sprzedała"! 
- Hyung, ciszej...
- Równie dobrze mógł zrobić z nią to samo! - nie rozumiałam kompletnie o czym mówił. Zaczynało mnie to przerażać... - Jego ludzie...na pewno przekazał im mnóstwo informacji o naszych umiejętnościach i o nas samych! 
- Hyung, uspokój się, jebal! - Suho szeptał gorączkowo. - Pomyślmy logicznie...
- Nie zachowuj się jak Lay... - prychnął.
- ...nie możemy mu tego zarzucić! Wiedział o Hanie tylko tyle, ile my, nim opuściliśmy planetę. Nie był przecież jakimś cholernym jasnowidzem, który przewidzi, że urodzi się tutaj, na Ziemi, by mógł jej "pomóc" tak jak nam! - uniósł się odrobinę. - Nawet my tego nie wiedzieliśmy! - zmarszczyłam brwi, wciąż nie rozumiejąc. Co się działo, gdy mnie z nimi nie było?
- Ale Suho...to nie tak...on mógł... - starszemu zabrakło argumentów. - Arasso...chyba masz rację - poddał się, wzdychając ciężko. - Mianhe...
- Nie przepraszaj - głos Suho wydawał się być teraz cieplejszy i spokojniejszy.
- Powinniśmy spojrzeć na to wszystko racjonalnie i zacząć działać - zaproponował Kris. Zaciekawiona, wciąż nadsłuchiwałam.
- Masz coś konkretnego na myśli?
- Oczywiście, nie możemy siedzieć bezczynnie - oświadczył spokojnie. - Poproszę Lay'a, by zerknął na ten lek - w końcu on zna się na tym najlepiej - stwierdził.
- Masz rację. A co z nami? - zapytał Suho. - Nasze umiejętności nie są jeszcze zbyt pełne, kilka lat zajęło nam ich opanowanie, a one wciąż nie cą całkowicie rozwinięte.
- Dajmy sobie czas - teraz to Kris patrzył przez różowe okulary. - My odzyskamy moce, a Hana wspomnienia. Może wtedy będzie nam wszystkim łatwiej...To, że posiadamy moce, a nasi wrogowie nie, nie znaczy, że jesteśmy w stanie ich pokonać - zakończył.
- Arasso - Suho stłumił ziewnięcie, a ja wiedziałam już, że to koniec ich rozmowy. - Chodźmy spać, hyung. Jest już późno...
          Słysząc szuranie krzeseł zerwałam się z miejsca, starając się jak najciszej wrócić do pokoju. Delikatnie zamknęłam za sobą drzwi, a po chwili usłyszałam ten sam odgłos w pokoju obok. O dziwo w holu wciąż słyszałam kroki, które...były coraz bliżej. Niewiele myśląc, wskoczyłam do łóżka, nakrywając się kołdrą w pośpiechu. Zaledwie zamknęłam oczy, drzwi mojej sypialni otworzyły się cicho.
          Mimo, iż widziałam ciemność, ostra łuna światła za wszelką cenę chciała przebić się zza tę ciemność. Nie widziałam, kto to, ale słyszałam, że ten ktoś znieruchomiał. Stał gdzieś obok, ale nie ruszał się. Jakby wpatrywał się w jeden punkt. Trwało to zaledwie kilka sekund, może więcej, gdy w końcu postać wycofała się. Uchyliłam jedno oko, by zobaczyć, kto to.
Nie był wysoki, raczej średniego wzrostu. Ciemna czupryna była ostatnim elementem, który zdążyłam zarejestrować.
To był Suho.

***

          Obudził mnie dziwny hałas. Z trudem podniosłam się na łokciach, oddychając ciężko. W głowie wciąż mi wirowało. W sypialni było ciemno, nawet latarnie na zewnątrz się nie paliły. Zaniepokoiło mnie to. Serce podjechało mi do gardła, a najgorsze myśli przyszły do głowy, słysząc stukanie do drzwi. Przestraszyłam się. 
A co, jak ten facet mnie śledził i wie, gdzie mieszkam? Będzie mnie zastraszać do końca życia czy od razu zabije? Spokojnie Hana, może to ktoś inny... Ale kto dobijałby się do mojego mieszkania tak późno? Zmrużyłam oczy, starając się dojrzeć, która jest godzina. Było przed północą. Kto normalny przychodzi do kogoś o tej porze?
          Już miałam zmusić się do opuszczenia ciepłego łóżka, gdy nagle pukanie ucichło. Zamrugałam zaskoczona. Poszedł sobie? Z ulgą opadłam na poduszki, przekręcając się na drugi bok. Byłam rozpalona, a ramię bolało tak bardzo, że miałam wrażenie, że po prostu drętwieją mi mięśnie. Jęknęłam cicho, pragnąc, by ten ból szybko minął. Jedyne o czym marzyłam, to zasnąć i zapomnieć o tym, co dzisiaj się wydarzyło.
          Usłyszałam inny dźwięk, który sprawił, że po plecach przeszły mi ciarki. Ktoś uporczywie naciskał klamkę! Stłumiłam pisk, przyciskając twarz do miękkiej poduszki. Tego było dla mnie za wiele! Czułam się jak w jakimś filmie grozy, horrorze, gdzie szczęśliwe zakończenia nie mają miejsca... Spanikowałam. Kompletnie nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Drżącymi rękoma chwyciłam za telefon, ale ręce tak mocno mi się trzęsły, że ciężko mi było znaleźć spis kontaktów. Pomyślałam o Kai'u jako o pierwszym z chłopaków, bo ten pojawiłby się tutaj w ciągu zaledwie sekundy, ale.. Pośpiesz się, Hana! Staram się! Zauważyłam kilka nieodebranych połączeń, gdy nagle...
          Ku mojemu przerażeniu...drzwi wejściowe otworzyły się. Zastygłam z telefonem w dłoni, wpatrując się w ciemność przed sobą. Nie miałam nawet czasu, by się zastanowić nad ewentualną ucieczką czy obroną. Rozległy się ciężkie kroki. Było ich dwóch...
Eotteoke?

49 komentarzy:

  1. Achh! Musiałaś urwać w tak ważnym momencie? Normalnie kopniak w tyłek się należy! xD Cieszę się, że rozdział w końcu się pojawił i kolejnego nie mogę się doczekać jeszcze bardziej. Strasznie mnie intryguje kto się do niej tak dobijał i co zrobi biednej, bezbronnej Hanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam, bo ten rozdział i tak był już zbyt długi, mianhe xD

      Usuń
    2. Eee tam za długi! Ja wręcz uwielbiam długaśne rozdziały, ale nie przepraszaj. :D Muszę Ci przyznać, że napięcie potrafisz trzymać idealnie.

      Usuń
    3. Tak? No to się cieszę :D

      Dziękuję :*

      Usuń
  2. No po prostu cos pięknego <3 brak słów. Okazuje sie, ze urzędnicy nie mogą pomoc Hanie, nikt nie umie pomoc jej w ustaleniu tożsamości, z pamięcią wciąż zle.... Kris sie tak o nią troszczy i to widać, ale jest nadopiekunczy choć ma swoje powody. Kai.... Ach Kai xD po prostu go wielbie <3 ten jego wkurzajacy charakter. Cud-miód..... Moge sie długo rozpisać na temat tej akcji, bo jest super rozbudowana, serio, ale powstrzymam sie do następnego rozdziału. Wenyyyyy

    OdpowiedzUsuń
  3. OMO Super trzymający w napięciu
    Dzięki że dodałaś bo rodzice w domu ze mną już nie mogli wytrzymać bo skakałam z komputera na laptop itd..
    Życzę dalszej weny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeny.. *.*
    Genialne, pełne tajemnicy i grozy.
    Strasznie mi się podoba <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Omo! Wspaniałe *-*
    Krystal, serio? W takim momencie? Normalnie ciśnienie mi do 200 podskoczyło przez to zakończenie... Ja jutro w szkole nie będę mogła normalnie funkcjonować xD
    Czekam na kolejny rozdział, weny ;* ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet nie wiesz ile czekałam na ten rozdział! MISTRZOSTWO *_* Mam nadzieję że następny pojawi się szybko i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie, no nie, no nie! Ja tu się tyle naczekałam, a Ty przerywasz w takim momencie?! XD Boże, zabijesz mnie, spowodujesz atak serca i sama zaczne brać leki psychotropowe...
    Co do rozdziału! MniamKrismniamKrismniam... I Hana taka biedna... Po końcówce mogę się spodziewać tylko najgorszego.
    Wcześniej przeczytałam, że w listopadzie będziesz miała nieco wiecej wolnego czasu. Proszę, nie zaniedbuj nas!
    Życzę weny i więcej chwil wytchnienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie wariuj, proszę XD

      Dokładnie, mniej pracy, więcej wolnego ;) Postaram się częściej dodawać rozdziały, nie martw się :*

      Usuń
  8. Jezu taki moment..ja chyba umrę z ciekawości, a kris jest boski choć może trochę zbyt nadopiekuńczy.....no nie wiem ale opowiadanie boskie , czekam na następną część. ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. MISTRZOSTWO *_* Jeszcze w takim momencie urwane :c umieram z ciekawości co dalej. Życzę weny! :*
    Faithing! ^_^

    OdpowiedzUsuń
  10. Na początku chciałam Ci bardzo podziękować za tak świetną i trzymającą w napięciu historię ;) Uwielbiam czytać zarówno tą opowieść, jak i pozostałe Twoje fanficki. Dzięki Tobie mogę zrelaksować się, odpocząć i zapomnieć o ciężkim dniu i problemach życia codziennego. Twoje historie są jak balsam dla oczu i ducha. Twój warsztat jest całkiem dobry, dlatego pisz, pisz i jeszcze raz pisz, gdyż twoje umiejętności pisarskie mogą się wkrótce stać niczym oszlifowany diament ;) Mam nadzieję, że wszystkie Twoje sprawy osobiste i życie pomału zaczyna się układać (czytałam Twój wpis na facebooku, stąd wiem, że życie Ci się trochę posypało :() Bardzo serdecznie pozdrawiam, życzę powodzenia w dalszym pisaniu i już z niecierpliwością czekam na dalszą część historii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjemność po mojej stronie :) I też dziękuję :*

      O to właśnie mi chodzi. Wiem jak to jest, gdy po ciężkim dniu, człowiek ma ochotę poczytać coś, co oderwie go od rzeczywistości, co sprawi, że się zaśmieje lub zadziwi. A skoro moja wena tak bardzo poprawia humor innym, to staram się, by ją jakoś dobrze spożytkować :)

      Usuń
  11. Końcówka mnie rozwaliłaś. Ach Ci wszyscy autorzy, uwielbiają kończyć w takich momentach! :P Niezłe się jaja tutaj dzieją. Jak nie okazuje się, że nagle dziwnym trafem nie ma Cię w rejestrze, to spotykasz typka, który chciał Cię zabić, do tego, aby nadać temu lekkiej dramaturgi, nagle ktoś włamuje się do mieszkania Hany! oO Hana urodziła na nowo... ciekawe, ciekawe. Mam przeczucia, że coś pewni jeszcze wyniknie co do tych rejestrów i w ogóle, skoro jej rozmowa została nagrana? Ale jestem ciekawa, kto wtargnął bez zaproszenia do domu Hany? Może to jednak chłopacy z Exo, bo się o nią martwili? Jednak jednego nie bardzo rozumiem przy końcówce podczas gdy D.O rozmawiał z Krisem. Ona wtedy położyła się u nich spać, prawda? A ostatni fragment ukazuje to, że niby śpi u siebie. Rozumiem, że to jest jakby parę dni później czy coś, tak? Oświeć proszę ten mój zamglony umysł haha. xD
    Eh, wybacz, że dziś tak krótko komentuje, bo wiem, że stać mnie na o wiele dłuższy komentarz, ale dziś po prostu nie jestem w stanie przez tą melancholijną i dołującą pogodę. ;/ Przy następnym razie się pewnie rozpiszę keke. ^^ No cóż weeeny i, abyś znalazła dużo czasu na napisanie teraz chociaż jakiegoś scenariusza. ^^ W sumie to wiesz, że nadal czyham na wpisanie w propozycję kochanego dryblaska, prawda? :D
    Pozdrawiam cieplutko~~! <3 :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co ja poradzę :P

      Hana spała u siebie, ale zaczęła wspominać ostatnią noc w mieszkaniu EXO - dlatego napisałam to kursywą :) I to Suho rozmawiał z Krisem, a nie D.O xD

      Krótko? Chyba chciałaś napisać: niesamowicie dłuuugi komentarz. Dziękuję :*

      U mnie pogoda również jest melancholijna, ale staram się nie zasnąć, bo muszę pisać prace >.<

      Tak, wiem. Scenariusz wciąż się pisze, nie martw się :* Chyba wiem :D

      Usuń
  12. A no faktycznie jest napisane kursywą. oO I widzisz co ta pogoda ze mną robi? ;.; Jestem tak zamulona, że nawet tego nie zauważyłam haha. ^^" Wiesz, ja wiem, na jakie mnie czasem stać tasiemce, wiec ten w porównaniu do innych, to zwykłe nic. :D Raz zdarzyło mi się napisać komentarz na 2 strony Worda. oO No, ale fakt, licz się to, że w ogóle jakiś jest. ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. No widzę, widzę, ale nie dziwię się ;)

    A tam zwykłe nic. Lubię twoje rozbudowane komentarze, więc dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zawsze dodajesz kolejny rozdział, gdy zupełnie się go nie spodziewam...
    Powiem ci, że przez to nie jeszcze bardziej nie mogę sie doczekać co będzie dalej. Spać po nocach nie mogę.. Czemu piszesz aż tak ciekawie? To jest jak narkotyk. nie no, dobra... żartuje ^^

    Mówiłam ci już, że świetnie budujesz charakter postaci? taa.. wiem, już kiedyś wspominałam. Już nie potrafię wymyślać nowych komplementów XD
    Omo.. omo, omo.. Kris <3

    Nie umiem zebrać myśli... XD
    życzę weny i czasu, zęby ją spisać ^^

    dodaj jak najszybciej ciąg dalszy bo umrę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...czyli jak zawsze xD Ale przynajmniej masz niespodziankę :D

      Uwierz mi, że ja spać po nocach nie mogę, bo snuję już kolejne wątki i akcje ♥

      Mówiłaś i to chyba nie raz, dziękuję :*

      Jeśli to cię pocieszy, nowy rozdział już się pisze. Ale kiedy go dodam? Nie mam pojęcia - wypadałoby dodać najpierw nowy scenariusz, bo ostatni był już bardzo dawno >.<

      Usuń
    2. Ja muszę wiedzieć kto to przyszedł...
      Za dużo zagadek. Jesteś okrutna ;-;

      Usuń
    3. Niedługo się dowiesz, obiecuję :*

      Usuń
  15. Aaaa! Uwielbiam Cię <3
    Opłacało się tyle czekać!!! Już powoli traciłam nadzieję, a tu taka niespodzianka że jednak coś dodałaś! Ciesze się że nie zawiesiłaś bloga bo szkoda by było...
    i teraz nie zasnę bo w takim momencie skończyłaś :D
    Świetny rozdział już nie mogę doczekać się następnego :3

    OdpowiedzUsuń
  16. Witaj!
    W imieniu całego Magazynu Asia on Wave chciałabym zwrócić się o pomoc w promocji. Jesteśmy pierwszym polskim pismem o tematyce Azjatyckiej! Muzyka, kultura, podróże, jedzenie – to wszystko u nas. Zależy nam na naszych czytelnikach, dlatego w najbliższym czasie artykuły zaczną pojawiać się online. W przyszłości chcielibyśmy jednak powrócić do formy papierowej, ale nie ukrywajmy, jest to dosyć kosztowne. Niestety bez funduszy nie jesteśmy w stanie tego dokonać, ale na pewno się nie poddamy! Żeby utrzymać się w dotychczasowej formie do grudnia musimy sprzedać 350 egzemplarzy i wtedy będziemy mogli powrócić do Fanów z nowym, świeżutkim numerem~ Jeśli możesz, wspomnij o nas na swojej stronie czy facebooku, daj odnośnik, logo – cokolwiek. Niewielki wysiłek, a może akurat przekonasz kogoś do kupna i przyczynisz się do naszego przetrwania na rynku?

    Z góry dziękuję za pomoc.

    Justyna Wypiorczyk
    Dziennikarz
    ----------------
    STRONA OFICJALNA: http://magazyn-aow.pl/
    E-MAIL: info@magazyn-aow.pl
    FACEBOOK: http://www.facebook.com/MagazynAoW

    OdpowiedzUsuń
  17. Oszalałam na punkcie Twojego bloga <3 Kiedy przeczytałam 1 rozdział skarpetki mi spadły a teraz... TO JEST SUPER MEGA UBER FANTASTYCZNO WSPANIAŁE! XDD Przeczytałam wszystkie rozdziały w godzinę <3 I teraz będę komentować wszystko więc zaczynamy:
    Na początku już myślałam że Kai jakby chciał czegoś od Hany.. dokładnie miłości.. Ale potem zdawało mi się że raczej jej ukochanym jest Kris.. Ale potem ta akcja wieczorem i znów Kai... Chociaż wydawało mi się że zrobił to (na exoplanet) tylko dlatego że chciał zostać królem, żeby ją w sobie rozkochać a potem rządzić.. chociaż może nie jest taki egoistyczny? Wszystko jest takie skomplikowane T.T I Ciągle czuje że najlepszy dla niej byłby Lay :P A te leki? Co one mają w sobie że wszyscy chcą wiedzieć skąd je wzięła!? Jest tyle do opisania ale po prostu czekam na kolejny rozdział. Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to niesamowicie, dziękuję ;D
      Nic nie powiem, dowiesz się wszystkiego w swoim czasie :D

      Usuń
  18. Halo, halo, ja tu czakam? Zdradzisz nam kiedy coś dodasz? :)

    OdpowiedzUsuń
  19. ja, wierna czytelniczka twojego bloga, mówię, że chcę więcej i dostaję szału.... *_____________________* gdyby nie twój blog nie zaczęłabym słuchać EXO. I to jest pierwsze opowiadanie które czytam, a nie:
    I rozdział - A no spoko, czytam dalej
    II rozdział - do połowy... nie chce mi sie..
    Tutaj nie mogę się doczekać co będzie dalej, codziennie wchodzę i sprawdzam czy jest nowy rozdział, a jak jest to praktycznie w każdym płacze. CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA KOLEJNY ROZDZIAŁ. Choć wiem, że jest Ci teraz jest ciężko cokolwiek pisać :**

    OdpowiedzUsuń
  20. Rany normalnie kocham twojego bloga <3 Sama piszę ale nie potrafię zbudować tego ,napięcia ? XD No i oczywiście tej całej historii która układa stopniowo . Więc ogólnie GENIALNIE I CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Więcej,ja chcę więcej...

    OdpowiedzUsuń
  22. Kiedy będzie nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  23. Nadal nie ma rozdziału ;(

    OdpowiedzUsuń
  24. Opowiadanie cudne,bosko piszesz. Ta historia tek wciąga,że nawet nie wiesz kiedy ci czas leci. Już nie mogę się doczekać ciągu dalszego,ale chciałabym cię prosić żebyś,jeżeli to tylko możliwe,częściej dodawała rozdziały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, ale nie obiecuję :*
      Kiedyś częściej mi się to udawało, ale teraz...ciężko >.<

      Usuń
  25. Dodaj kolejny rozdział, proszęęę :c

    OdpowiedzUsuń
  26. Zara umrę z niecierpliwości...
    Jak można przerywać w TAKIM momencie???
    Kurcze ten blog jest CUDOWNY ale za rzadko dodajesz rozdziały, a wielka szkoda :(
    Czekamy...

    OdpowiedzUsuń
  27. Naprawdę? Dziękuję :*
    Oj tam. Na pewno piszesz równie dobrze :)

    Postaram się niedługo coś naskrobać, przepraszam :(

    OdpowiedzUsuń
  28. kiedy następny rozdział ? *-*
    bo czekom i czekom i nie nie mogę doczekoć *___*

    OdpowiedzUsuń
  29. Świetny rozdział. Czekam na następny. Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  30. Kompletnie nie zwróciłam na to uwagi wcześniej, ale nie podoba mi się jak przedstawiłaś wątek leków psychotropowych w opowiadaniu. Nie bierz tego jako krytykę, bo pasuje to fabularnie i pod tym kątem nie mam nic do zarzucenia. Niestety to co pasuje do fabuły oraz to jak realistycznie zachowaliby się bohaterowie w danej sytuacji nie zawsze jest tym samym co by było najlepsze dla czytelnika, który może ma styczność z chorobami psychicznymi a może nie. Nigdy nie wiadomo kto będzie odbiorcą dzieła i jak zareaguje na taką tematykę.

    Hana jest bardzo negatywnie nastawiona do leków które znalazła i cały czas neguje że jest wariatką. Nie trzeba być wariatem żeby korzystać z pomocy psychiatry i brać leki. Mi bardzo długo zajęło zrozumienie tego i dlatego bardzo długo odwlekałam wizytę u specjalisty. Takie zachowanie jak Hany w opowiadaniu, niestety jest złym przykładem i rozprzestrzenia negatywne stereotypy na temat zdrowia psychicznego.

    Nie zależy mi na tym żebyś zmieniała podejście bohaterów. Skoro tak pasuje fabularnie i jest to realistyczne podejście postaci, zgodne z ich charakterem, to dla mnie jest ok. Ktoś może mieć inne zdanie, ale w moim mniemaniu dla fabuły można zrobić coś co będzie stanowić zły przykład.

    Co natomiast bym mogła zasugerować, to dodanie dopisku na końcu albo na początku rozdziału, gdzie tematyka zdrowia psychicznego jest poruszana, o tym że przyjmowanie leków i korzystanie z pomocy psychologa i psychiatry nie jest niczym wstydliwym i nie powoduje to że przylgnie do ciebie latka "wariata". Może też jakiś link do strony internetowej lub telefon, tak w razie gdyby ktoś potrzebował pomocy,ale to już tak mówię opcjonalnie.

    Najważniejsze jest jednak to wyjaśnienie że leki nie są niczym złym. Jeżeli ktoś kto faktycznie potrzebuje pomocy przeczyta że Hana uważa że przyjmowanie leków robi z niej wariatkę to prawdopodobnie nie skorzysta z pomocy. Jest to bardzo krzywdzące powielanie stereotypów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://youtu.be/6c8o68ghGBM

      W tym filmiku na youtube jest bardzo dobrze wyjaśnione, co może spowodować poruszanie tematyki zdrowa psychicznego w fikcji. Osobiście nie zgadzam się ze wszystkim w 100% z autorem tego filmiku, ale warto się zaznajomić z tym co mówi.

      Jednak co chciałabym podkreślić, to fakt, że podejście postaci z Twojego opowiadania jest stygmatyzujące i szufladkujące. Nie uważam, że to jest złe, bo skoro bohaterowie tak myślą to takie słowa wypowiadają. Co jednak jest niepokojące, że jeśli osoba, która ma jakieś problemy a przeczyta to, utwierdzi się w przekonaniu, że szukanie pomocy u specjalistów równa się z byciem wariatem. A jeśli Twój czytelnik sam nie ma problemów, a ktoś z jego otoczenia ma, to po przeczytaniu tych fragmentów o których wspominam, będzie czuł przyzwolenie do przyklejenia łatki wariata do osób które zna, i które korzystają z pomocy psychiatry.

      Usuń
    2. Dokładnie, tak jak piszesz, przedstawiłam sytuację Hany, która jest kompletnie pogubiona w świecie, który ją otacza, nic nie rozumie i uważa, że jest z nią coś nie tak, skoro nic nie pamięta, a w jej szafce stoją jakieś leki. Doceniam to, co napisałaś - osobiście znam ten temat bardzo dobrze, w mojej rodzinie problem psychiczny ciągnął się bardzo długo, zanim udało się go rozwiązać. Cierpią wtedy wszyscy, a najgorzej jest, gdy ktoś odrzuca pomoc :(

      W ciągu tych kilku lat kilka razy spotykałam się z różnymi opiniami na temat psychiatry czy psychologa w moim otoczeniu i najgorsze co mnie wkurza, to ludzka mentalność. Niestety gdzieniegdzie jeszcze zdarza się, że wizyta u tych wyżej wymienionych specjalistów sprawia, iż ludzie zachowują się jakby żyli co najmniej w średniowieczu, a temat ten jest uznawany za tabu, bądź tak jak pisałaś, uważają kogoś za wariata.

      Tak czy siak, na pewno dodam jakiś dopisek, bo będę delikatnie edytowała rozdziały i poprawiała błędy, zanim dodam coś nowego, dziękuję ci :)

      Usuń
    3. Sama przez to przechodziłam, ale na szczęście moje otoczenie było bardzo wspierające. To bardziej we mnie samej tkwiło przekonanie, że taka pomoc jest tabu i czułam się źle, szczególnie jeśli musiałam przed kimś tłumaczyć swoją niedyspozycje depresją.

      Cieszę się, że weźmiesz pod uwagę mój komentarz i nie mogę się doczekać, aby przejrzeć znowu edytowane wersje rozdziałów.

      Usuń
    4. Cieszę się, że w swoim otoczeniu miałaś wspierających ludzi, to bardzo ważne! :)

      Usuń