.

.
Opowiadanie jest mojego autorstwa, które powstało na podstawie strzępków moich snów z EXO ;)

środa, 18 września 2013

Rozdział 11 - "Nie zasługujesz na to"

         

          Minęło kilka dni. Wszystko zdawało się być poukładane i wyjaśnione. Exo wydawali się się uspokojeni tym, że wreszcie poznałam całą prawdę o Exoplanet, a ja sama czułam się lepiej. Nawet psychicznie czułam jakąś wewnętrzną równowagę. Uzyskałam odpowiedzi na najważniejsze pytania, a to było dla mnie najbardziej ważne.
          Zaczęłam lepiej sypiać i odżywiać się. Te drugie zawdzięczałam tylko i wyłącznie D.O, który przejęty moim stanem zdrowia, czuł się zobowiązany do wmuszania we mnie każdego posiłku, zaczynając od śniadania po drugie śniadanie, poprzez obiad i deser, na kolacji kończąc. Dlatego też, nie byłam zdziwiona, gdy budząc się, albo wracając z pracy, znajdowałam tego typu "niespodzianki" na stole. Z początku nie mogłam do tego przywyknąć, ale po kazaniu, jakie mi wygłosił, stwierdzając, że po moim ostatnim nieświeżym toście, którego zwinął mi Kai, ten dostał zatrucia pokarmowego, więc chcąc nie chcąc, musiałam inaczej spojrzeć na tę sytuację.
Z drugiej zaś strony... Jeśli ów wyżej wspomniany znów nadepnie mi na odcisk, zawsze mogę zostawić gdzieś na wierzchu wczorajszą, albo przedwczorajszą kanapkę... Kai się na to skusi, a wtedy mu się dostanie!

D.O był naprawdę dobrym kucharzem, więc nie mogłam narzekać na jakość i smak jego potraw. Z takimi umiejętnościami bez problemu mógłby pracować w jakiejś restauracji, gdyby...no właśnie. Gdyby był zwykłym człowiekiem. A nie był. Zresztą jak każdy z nich...
 Podczas mojej ostatniej dwudniowej wizyty, dowiedziałam się wiele, również o nich samych. 
          Suho był bardzo ciepłą osobą. Cierpliwie wysłuchiwał innych i starał się znaleźć najlepsze rozwiązanie. Niestety, był on też głównym obiektem żartów. Wiedziałam, że to tylko żarty, ale ten zawsze się denerwował i próbował wszystkich przywrócić do porządku, ale i tak nikt się go nie słuchał. Dopiero, gdy interweniował Kris, było widać efekty. Gdybym ich nie znała, pomyślałabym, że reszta się go boi, ale wystarczył jego jeden wściekły wzrok, by ich uciszyć. Sam Kris miewał zmienne humory - raz spokojny, raz wybuchowy, dlatego starałam mu się nie podpaść... 
Chanyeol był chyba najbardziej wesołą osobą z nich wszystkich. Nieustannie uśmiechnięty i skory do psikusów. Razem z Baekhyun'em i Chen'em byli nie do zniesienia. W głowie im były tylko dowcipy i kawały, choć to nie znaczyło, że gdy trzeba było, nie byli poważni. Baekhyun był bardzo opiekuńczy, czego sama doświadczyłam, a Chen świetnym rozmówcą, który nie żałował głupich, ale zabawnych docinków. 
D.O zawsze był chętny do pomocy. Nie dość, że był najlepszy w kuchni, to był też strasznym pedantem. Xiumin był do niego podobny, pod względem sprzątania. Był również bardzo otwartą osobą, więc pogawędki z nim, były czystą przyjemnością. No i bardzo lubił jeść - tego nie dało się ukryć.
Luhan był osobą, której po prostu nie dało się nie lubić. Ciągle martwił się o innych i był wobec nich opiekuńczy. Miał dobre serce. Co do Lay'a, nie miałam żadnych wątpliwości, że był po prostu największą oazą spokoju z nich wszystkich. Jeśli był zdenerwowany, to albo dobrze to ukrywał, albo tłumił w sobie. Przebywanie w jego towarzystwie było jakby "odcięciem" od problemów i teraźniejszości.
Kai...ciężko go opisać. Niby nastawiony przyjaźnie, ale gdy coś mu nie pasowało, natychmiast to okazywał. Żartował z innych i dokuczał, ale nigdy, by zranić. Był opiekuńczy w stosunku do innych, ale kiedy przychodziło do pokazywania swoich uczuć, zachowywał się dziwnie...
Sehun. Wyglądał najniewinniej. Raz uśmiechnięty, raz zadumany i w swoim własnym świecie. Odzywał się, gdy musiał, ale jeśli miał dobry humor i mu na czymś zależało, potrafił zawalczyć. Niemniej jednak był serdeczną osobą i próbował troszczyć się o innych, choć to inni troszczyli się o niego. Tao był dobrym, ale czasem i strachliwym chłopakiem. Miał uroczą osobowość. I był bardzo pamiętliwy.
Nie znałam ich dobrze, to fakt. Każdy z nich był inny i czułam, że sporo czasu minie, zanim ich poznam. Chyba, że odzyskam wszystkie wspomnienia - wtedy byłoby mi łatwiej, a tak muszę poznawać ich od nowa... 
          Właśnie próbowałam ogarnąć nieco swoje mieszkanie, gdy ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiło mnie to. Nikt nigdy do mnie nie przychodził. Owszem raz czy dwa przyszedł Kai (a raczej się teleportował, bo po co ma się wysilać...przecież to tak ciężko zapukać), ale nie miałam ochoty na jego towarzystwo. Nie po ostatniej akcji...
- Kto tam? - zapytałam, podchodząc do drzwi. Zerknęłam w oczko, ale te było zasłonięte. Zaniepokoiło mnie to... - Kto tam? - powtórzyłam przestraszona.
- Policja!
- Chen, ty idioto! Jaka policja?!
Zmarszczyłam brwi, słysząc znajome głosy. Szybko przekręciłam zamek i uchyliłam drzwi. Za nimi stali Xiumin, Chen i D.O. Pomachali mi radośnie.
- Coś się stało? - byłam zaskoczona ich wizytą. W ogóle, to skąd wiedzieli, gdzie mieszkam?
- Ani - Xiumin uśmiechnął się. - Po prostu przyszliśmy cię odwiedzić.
- A-aha - wyjąkałam wciąż zdezorientowana.
Chłopcy roześmiali się i zanim zdążyłam ich zaprosić, weszli do środka. Już miałam zamknąć drzwi, gdy ktoś chwycił za klamkę. To był Tao. Oddychał ciężko, trzymając się za brzuch.
- Mieliście na mnie poczekać! - zawołał zły.
Usłyszałam ich śmiechy gdzieś z głębi mieszkania. Sama nie mogłam się nie roześmiać.
- Chcesz szklankę wody? - zaoferowałam.
Tao zamrugał dwukrotnie. Wyprostował się i zapytał słodko:
- Ciepła czy zimna?

***

          Stałam oparta o kuchenny blat, patrząc jak Tao wypija już trzecią szklankę wody. Oj, kogoś tu suszy!
- Skąd macie adres? - spojrzałam na chłopaków, którzy wygodnie usadowili się przy stole z kubkiem kawy w dłoniach.
- Kai nam powiedział - odparł D.O.
- Więc przyszliśmy na miłą parapetówkę - dodał Chen, szczerząc się.
Posłałam mu głupie spojrzenie. Naprawdę, Chen? Naprawdę?
- Właściciel mieszkania najpierw musi was zaprosić, żeby była parapetówka - uśmiechnęłam się kącikiem ust.
Wszyscy parsknęli śmiechem, widząc jak zrzedła mu mina. Ten wygiął usta, po czym upił łyk kawy. Niemal tak szybko jak ją upił, tak szybko odłożył kubek z hukiem na stół.
- Aish, to gorące!
- A czego się spodziewałeś? - uśmiechnęłam się. - Zimnej kawy?
Chen już chciał coś powiedzieć, ale wtrącił się Xiumin:
- Hana, nie prowokuj go - ostrzegł rozbawiony. - Ma dziś zły nastrój i najchętniej raziłby wszystkich prądem...
- Nie prawda!
- Prawda! - włączył się Tao. - Nawet mnie pokopał, zobacz, o tutaj... - poskarżył się smutno, podciągając rękaw bluzki.
Rzeczywiście, na jego nadgarstku widniały małe ślady, jakby ktoś namalował je szarą kredką. Nigdy czegoś takiego nie widziałam.
- Lay-Hyung cię "zreperuje" - mruknął, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
Jeszcze raz spojrzałam na te ślady. Czy to nie było niebezpieczne? Chen jakby czytał w moich myślach.
- Nie miej takiej miny, Hana - uśmiechnął się pocieszająco. - Nic mu nie będzie.
- Na pewno? - wciąż nie byłam przekonana.
- Nasze moce wciąż nie są pełne, dlatego użyte na kimś, nie zrobią mu krzywdy.
Pokiwałam głową, rozumiejąc. Przypomniałam sobie sytuację z Chanyeol'em. Gdy dotknęłam jego dłoni, prawie się oparzyłam! To to miał na myśli?
- Dobra - D.O wypił swoją kawę. - A teraz chodźmy pomóc Hanie - wstał.
- Pomóc? - zdziwiłam się. Nie wiedziałam, o czym mówi. - W czym?
          Kilka minut później cała czwórka pomagała ogarnąć mi ten okropny chaos, który zawitał w całym mieszkaniu. Ostatnio rzeczywiście nie miałam nawet czasu na coś takiego jak sprzątanie. Zbyt wiele działo się w moim życiu w ostatnich dniach: nieustannie wracająca pamięć i opuszczone siły, uniemożliwiały mi to.
- D.O - w głosie Chen'a usłyszałam zarzuty. - Nie wspominałeś o tym wcześniej - burknął niezadowolony, wycierając kurze. - Wykorzystałeś mnie...
- Chciałeś odwiedzić Hanę, to nie narzekaj! - ofukał go, odrywając na moment wzrok od mycia talerza. - I hyung...
- Co?
- Ominąłeś jedną półkę...o tam na dole.
- Xiumin-hyung, zmień go w lodowy posążek, bardzo cię proszę...
Tłumiłam w sobie śmiech, słysząc ich rozmowę. Byli tacy kochani, że przyszli mi pomóc. Naprawdę bardzo to doceniałam. Pustka w moim sercu zaczęła się stopniowo wypełniać. Czy to dlatego, że byli wokół mnie wtedy, gdy ich najbardziej potrzebowałam?
Nie miałam nic do roboty, bo ci robili wszystko za mnie. Spojrzałam na Xiumina, który biegał z mopem po każdym pomieszczeniu. Kogoś mi brakowało...Gdzie jest Tao?
Rozejrzałam się. Na pewno nie było go w kuchni, ani w salonie. Na pewno też nie wyszedł z domu. Dokąd mógł pójść?
Zajrzałam do łazienki, ale po Tao nie było śladu. Zdziwiona, postanowiłam pójść do mojego pokoju. Nie chciałam wpadać w panikę, ani alarmować niepotrzebnie chłopaków. W końcu to było tylko jakieś 54m2! Nie mógł się rozpłynąć w powietrzu!
- Tao? - szepnęłam, wtykając głowę do sypialni. Zaskoczyło mnie to, co zobaczyłam. Zamknęłam za sobą drzwi, uśmiechając się do siebie.
          Tao jak gdyby nigdy nic, leżał sobie na moim łóżku. Podeszłam bliżej, by sprawdzić czy tylko wymigał się od pracy i udaje, ale widząc jak miarowo i spokojnie rusza się jego klatka piersiowa, musiałam stwierdzić, że śpi. W tej chwili wyglądał  niewinnie jak dziecko. Nogi miał podciągnie i zgięte w pół. To było urocze! Aż mnie korciło, by położyć obok niego jakąś maskotkę, ale zamiast tego, wyciągnęłam z szafy koc, po czym przykryłam go nim, by nie było mu zimno. Spojrzałam na jego śpiąca postać.
Był aż taki śpiący? Może za mało sypiał, że miał ciągle te ciemne worki pod oczami? Nawet ja takich nie miałam, a przecież wiecznie miałam problemy ze snem...
Uznając, że jest zmęczony, postanowiłam, że pozwolę mu na drzemkę. Nie chciałam go budzić. Już miałam się wycofać, by wrócić do kuchni i wypytać D.O, co ten Tao robi po nocach, gdy...
Poczułam delikatny, wręcz nieśmiały dotyk. Odwróciłam się. To Tao po omacku odnalazł moją doń i ścisnął ją lekko. I za nic nie chciał puścić. Nie wyrwałam jej. Przysiadłam na skraju łóżka, obserwując go. Wciąż spał.
- Noona...nie odchodź - wymamrotał tak cicho, że ledwo go usłyszałam. Przecież tu jestem! Zauważyłam, że marszczy czoło. Czyżby śniło mu się coś niedobrego?
- Nie zostawiaj mnie...znowu.
Nagle poczułam się tak, jakbym już to gdzieś słyszała. W takich chwilach, gdy nie mogłam sobie nic przypomnieć, zwykle "nawiedzało" mnie wspomnienie z życia na Exoplanet, ale ku mojemu zdziwieniu i irytacji, teraz nic takiego nie nastąpiło. Poczułam się rozczarowana...
Ostrożnie pogładziłam jego dłoń opuszkiem palca, jakby miało go to uspokoić. I chyba podziałało, bo jego twarz przybrała spokojniejszy wyraz. Po minucie czy dwóch  jego uścisk zelżał, więc delikatnie wyplątałam swoją dłoń z jego. Dziwnie się czułam. Czy kiedyś...czy kiedyś zrobiłam coś złego? Uraziłam go w jakiś sposób, na tyle, że wciąż o tym pamiętał? Nie miałam zielonego pojęcia...
Cichutko zamknęłam za sobą drzwi i powędrowałam do kuchni. Nie byłam świadoma, że zanim to zrobiłam, Tao uchylił powieki, patrząc za mną smutno...
          W mieszkaniu było dziwnie cicho. W kuchni spotkałam tylko D.O, który no właśnie...Który najwyraźniej przeglądał moje szafki. I to nie te z jedzeniem...
- Co ty robisz? - zdziwiłam się, widząc otwartą szafkę z lekami. Z lekami, których istnienia do niedawna nie podejrzewałam, bo nigdy ich nie używałam. Nie wszystkie, w każdym bądź razie.
- Wyrzucam to - oznajmił spokojnie, wyciągając po kolei wszystkie tabletki i proszki. - Nie będą ci potrzebne.
- Jak to? - nie rozumiałam.
- Masz Lay'a - spojrzał na mnie z uśmiechem. - Niczego więcej ci nie potrzeba.
- Ale... - próbowałam zaprotestować. Już nawet nie chodziło o to, że to wszystko wyrzuca, ale o to, że bałam się, że chłopak znajdzie to coś, czego obecności się nie spodziewałam...
- Nie dyskutuj ze mną, Hana - uciął.
Wygięłam usta, niezadowolona. To pewnie Kai grzebał mi we wszystkich zakamarkach ostatnim razem, gdy pozwolił sobie na teleportację wprost do mojej kuchni!
- Kai ci doniósł - stwierdziłam zła. Na samą myśl o nim, robiłam się nerwowa.
- Ani.
Zaskoczył mnie. Skoro to nie Kai, to kto?
D.O chyba poczuł, że wpatruję się w jego plecy, jakbym chciała wypalić w nich dziurę, bo odwrócił się. Na jego usta wpłynął lekki uśmiech.
- Chyba się nie obrazi jak ci powiem - wzruszył ramionami.
- Więc? - poganiałam go.
- Lay-hyung.
Lay? Zastanowiłam się. Skąd on wiedział? Czyżby się domyślił, że mam w domu całą aptekę?
- Zna cię najlepiej - odpowiedział na moje myśli. - Więc nie powinno cię to dziwić - wrócił do wyrzucania pigułek.
Pokiwałam głową, znów tonąć w swoich myślach. Zna mnie najlepiej...Co to znaczy? Tak bardzo chciałam ujrzeć jakąś wizję. Jedno małe wspomnienie, proszę... Dlaczego to nie działa? Dlaczego nie mogę sobie przypomnieć?
- Hana... - drżący głos chłopaka sprowadził mnie na ziemię. - Co TO jest?
Spojrzałam w jego kierunku, po czym zamarłam. D.O trzymał nieduże, okrągłe opakowanie. Serce na moment mi stanęło. Nie widziałam, co robić...wpadłam w panikę.
Przestraszona, wyrwałam pudełeczko z jego ręki i cisnęłam do kosza. Starałam się być jak najbardziej spokojna, ale to wcale nie było łatwe. D.O patrzył to na mnie, to na śmietnik, wyraźnie zszokowany. Nie przeczytał nalepki, prawda?
- To nic! - z mojego gardła wydobył się żałosny pisk. - To nic! - powtórzyłam, przełykając ślinę. 
- Skąd to masz? - zapytał stanowczo.
Nie odpowiedziałam. Co miałam mu powiedzieć?
- Hana...
- Nie wiem! - zawołałam, próbując opanować łzy cisnące mi się do oczu. - Nie wiem! Naprawdę nie wiem! Ale nie jestem nienormalna czy coś! - broniłam się.
Oparłam się o kuchenny blat, po czym zjechałam na dół, siadając na podłogę. D.O podszedł do mnie niepewnie, siadając obok.
- Nic takiego nie powiedziałem - odparł spięty.
- Ale tak myślisz...
- Wcale nie - zaprzeczył. - Chcę tylko wiedzieć, skąd to masz...
- Nie wiem, naprawdę nie wiem...nic nie pamiętam - wyznałam cicho, patrząc na swoje kolana.
Chłopak nie spodziewał się usłyszeć takiej odpowiedzi. Zaskoczony, przysunął się bliżej.
- Jak to nic nie pamiętasz? - był zdezorientowany.
- Gdzie Chen i Xiumin? - wtem zmieniłam temat. Bałam się, że nagle wrócą i wszystko usłyszą.
- Poszli wynieść śmieci...nie martw się, trochę minie zanim wrócą - zapewnił. Nagle jednak drgnął. - A gdzie Tao...? - rozejrzał się zaalarmowany.
- Śpi - wtrąciłam. - Znalazłam go w moim pokoju.
- Rozumiem - pokiwał głową, uspokojony. - Więc? - zerknął na mnie pytająco. - Co się dzieje?
Milczałam przez dłuższy moment. Zastanawiałam się czy powiedzieć mu wszystko czy jednak nie... Może powinnam się komuś wygadać? 
- Wiem, że nie jestem Lay-hyungiem, ale...
- Nie wiem nic o sobie - przerwałam mu, wzdychając ciężko.
Chłopak uśmiechnął się pocieszająco.
- Nie pamiętasz wszystkiego, ale z czasem...
- Nie miałam na myśli życia na Exoplanet.
Znów go zaskoczyłam. Zamrugał dwukrotnie, a gdy spojrzał na mnie, jego oczy były jeszcze większe niż zazwyczaj.
- Co masz na myśli? - zapytał ostrożnie.
Wbiłam wzrok w swoje kolana, przygryzając wargę. Myślałam, że niektóre sprawy zostały wyjaśnione, ale tak naprawdę sens mojego życia tutaj na ziemi, nie. Intrygowało mnie to niesamowicie!
- Nie wiem nic o sobie, rozumiesz? - powtórzyłam, trzęsącym się głosem. - Nie pamiętam, jakie było moje życie, zanim was poznałam, zanim odnalazł mnie Kris - wspominałam ten dzień, który wydawał mi się być strasznie odległy. - Wiem tylko jak się nazywam, gdzie mieszkam i pracuję - z każdym zdaniem było mi coraz ciężej mówić, a łzy bezsilności formowały się w moich oczach.
- Hana...
- Nie wiem, gdzie chodziłam do szkoły i czy w ogóle. Nie wiem, kim byli moi rodzice i nawet ich nie znam. Nie wiem czy miałam jakiś przyjaciół, kota albo psa! - wyrzucałam z siebie to wszystko, prawie zapominając o obecności D.O w mojej kuchni i śpiącego Tao za ścianą. - Nie mam żadnych wspomnień z życia tutaj! Nic!
- Hana...
- I nie wiem, co te leki psychotropowe robią u mnie w domu! - jęknęłam płaczliwie. - Nigdy ich nie zażywałam, nigdy ich nawet nie kupowałam! Nie jestem wariatką, jestem...
Mój rozpaczliwy potok słów, zatrzymał D.O, który mnie po prostu przytulił. Wtuliłam się w niego bez jakichkolwiek zahamowań, popłakując cicho. Potrzebowałam tego. Potrzeba wygadania się była tak silna jak ostatnim razem, gdy wyznałam Lay'owi, co zrobiłam z Drzewem Życia.
- Wiemy jaka jesteś - próbował mnie pocieszyć. - I nic tego nie zmieni.
- O-obiecujesz? - wymamrotałam w jego koszulkę.
- Ne - poczułam, że się uśmiecha. - Nie martw się. Na pewno da się to jakoś wytłumaczyć - pogładził mnie po włosach.
Poczułam się lepiej. Miałam nadzieję, że D.O miał rację. Może miałam jakąś amnezję? Może miałam jakiś wypadek, który spowodował, że nic nie pamiętałam?
Z drugiej zaś strony, to była jakby ironia losu... Zaczynałam odzyskiwać wspomnienia dotyczące przeszłości na Exoplanet, a te, które powinnam pamiętać, żyjąc tutaj, jakby wyparowały. Dziwne, prawda?
- Ty też nam coś obiecaj.
- Co takiego? - pociągnęłam nosem.
- Nie dowiaduj się niczego na własną rękę, arasso? - w jego głosie słyszałam troskę, ale i obawę jednocześnie. - Zawsze możesz poprosić któregoś z nas o pomoc.
- Dlaczego?
- Bo...wydaje mi się - wahał się przez chwilę, zanim dodał: - Myślę, że my, ty Hana, Exoplanet i życie tutaj...że to wszystko może być ze sobą w jakiś sposób powiązane.
Otarłam oczy rękawem. Coś w tym było. Może D.O miał rację? Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam?
- O-okej...

***

          Szybko zatęskniłam za Exo. Tym razem to ja postanowiłam ich odwiedzić. Spojrzałam na zegarek. Zaczynało się ściemniać, więc byłam niemal pewna, że są w domu. Wjechałam na ich piętro, wyglądając drzwi ich mieszkania, ale przypomniałam sobie, że to przecież tak nie działa... Podeszłam bliżej, uśmiechając się jak głupia, gdy między drzwiami 87, a 89 pojawiły się nowe, z numerem 88. Ku mojemu zdziwieniu, po wielokrotnym pukaniu, nikt mi nie otworzył. Spojrzałam na drzwi rozczarowana... Gdzie oni się podziewali?
          Chwyciłam za klamkę, naciskając ją tak o. Niemal dostałam zawału, stwierdzając, że są otwarte! Serce zabiło mi szybciej. Co jest grane?! Najgorsze myśli pojawiły się w mojej głowie.
Szybko weszłam do środka, rozglądając się. W mieszkaniu było ciemno, więc zapaliłam światło w przedpokoju. Zamknęłam za sobą drzwi, nadsłuchując. Chyba nikogo nie ma, Hana...
- Tao? Sehun? - mając nogi jak z waty, przeszłam przez hol. - Xiumin?
Cisza była tak gęsta, że wręcz czułam jak głośno bije mi serce. Zajrzałam do kuchni.
- D.O? Lay? - rzuciłam w przestrzeń. Nikt się nie odezwał.
Powędrowałam do salonu.
- Kris? Kai? - dziwnie się czułam, będąc tu sama. Mieszkanie było strasznie puste bez ich obecności. Gdzie ich wywiało? Zawsze ktoś był w domu, a teraz...
- Suho? Luhan?  - po kolei wtykałam głowę do pokoi. - Chanyeol? Baekhyun?
Zdesperowana, nie ominęłam też i łazienki. Uchyliłam lekko drzwi, zasłaniając oczy tak na wszelki wypadek...gdyby okazało się, że ktoś jednak tam jest... Niestety, pusto.
Na koniec wróciłam do salonu. Było w nim ciemniej niż zazwyczaj. To pewnie dlatego, że kominek był wygaszony, a oprócz lampy, to on dawał najwięcej światła.
- Chen? - mruknęłam. I ani słowa odpowiedzi.
Nagle poczułam się tak samotna i opuszczona... Zrezygnowana usiadłam na miękkiej kanapie, podciągając nogi i wzdychając ciężko. Rozmyślałam nad tym, gdzie mogli być. Niestety, nie miałam bladego pojęcia. 
Chyba nie odeszli stąd? Rozejrzałam się po pomieszczeniu z paniką w oczach. Nie, to niemożliwe... Po co mieliby to robić? A kto wie? Nie, nie zostawili by mnie tu samej, nigdy! Więc gdzie są? Nie wiem! Drzwi były otwarte...Ale prócz mnie nikt by tu nie wszedł, bo nikt obcy nie zobaczyłby tych drzwi! Chyba...
Coraz bardziej podenerwowana rozglądałam się na boki. Ich mieszkanie wyglądało normalnie, jak zawsze. Wszystko stało na swoim miejscu nienaruszone. Ubrania wciąż wisiały w szafach, a na stole został talerz niedojedzonych owsianych ciasteczek. Żadnych śladów włamania, nic... Nie powinnam się w takim razie martwić, ale czułam dziwny niepokój. Tak naprawdę to nie wiedziałam, co robią na co dzień. Stłumiłam ziewnięcie. Miałam nadzieję, że gdy wrócą, będę mogła ich o to wypytać. Przysnęłam.
          Gdy się obudziłam, za oknem było już ciemno. Przetarłam oczy, spoglądając na zegarek. Exo wciąż nie było...i jak miałam się nie martwić? Wciąż jednak postanowiłam zaczekać. 
Nieco głodna, pozwoliłam poczęstować się ciastkiem. Było pyszne! Znudzona, chwyciłam za pilot od telewizora. Włączyłam pierwszy lepszy kanał, więc trafiło na wiadomości. To był zły pomysł...
Omal się nie zadławiłam, widząc, co się dzieje. To ja tu się zadręczam, czekając na chłopaków, kompletnie nieświadoma, że w centrum miasta eksplodowały ładunki wybuchowe nieznanego pochodzenia! Wytrzeszczyłam oczy, wlepiając je w ekran. Rozwalone budynki, pył i ogień, ranni ludzie i krew...mnóstwo krwi. Oglądając to wszystko, przypomniałam sobie, gdy sama byłam świadkiem podobnego już zdarzenia... Na samo wspomnienie tego, poczułam gęsią skórkę, a zimny dreszcz przeszedł mi po plecach. Kto to wszystko robi? Dlaczego...
PSTRYK!
Przez tyle czasu siedziałam w ciszy, więc podskoczyłam na kanapie, przestraszona. Skuliłam się w sobie, jakbym bała się, że to ktoś kompletnie obcy. Słysząc kroki, wyjrzałam zza kanapy...
- Kai?
Chłopak drgnął, odwracając się w moją stronę zaskoczony. Stłumiłam pisk, zakrywając usta dłonią. Co mu się stało?! Włosy miał w nieładzie, twarz poszarzałą, jakby ktoś go obsypał kurzem, a wargę rozciętą.
- Hana...co ty tu...
Jego pytanie przerwał trzask drzwi.
- Kris-hyung...to się zdarza coraz częściej - Lay? - Nie damy rady nad tym panować...
- Poradzimy sobie - pewność w głosie Krisa przeraziła mnie nie na żarty. Co jest grane?
I kolejny huk drzwi.
- To czysta prowokacja! - wkurzał się Suho. - Wiedzą, jak nas zwabić!
- Ale co możemy zrobić? - Baekhyun. Przygnębiony Baekhyun.
Słysząc znajome głosy, zerwałam się z miejsca. Wybiegłam im na spotkanie. Nie byłam przygotowana na ten widok. Ani trochę...
          Cała czwórka wyglądała jakby właśnie wyszła z jakiegoś gigantycznego pieca - niczym obsypani popiołem od stóp do głów. Suho miał guza na czole, jakby coś go uderzyło, a Lay...Lay wyglądał jakby w każdej chwili miał się przewrócić. Był blady jak ściana. Na wszelki wypadek podeszłam do niego.
- Co się stało?! - zawołałam przerażona, patrząc na nich wszystkich po kolei.
Każdy z nich zamilkł, zdziwiony moją obecnością tutaj. Na ich twarzach malowały się różne uczucia. Zaskoczenie i szok. A potem wyraźna ulga i niepewny uśmiech.
- Hana...byłaś tu cały czas? - Kris wyglądał, jakby kamień spadł mu z serca.
Pokiwałam głową, wciąż nie rozumiejąc, co się dzieje.
- Całe szczęście - Baekhyun uśmiechnął się nieśmiało. Otarł pot z czoła.
          Drzwi ponownie się otworzyły, zanim zdążyłabym zasypać ich nowymi pytaniami. Do salonu wtłoczył się Chanyeol, Tao z Sehunem, a ich pochód zamykał zmęczony D.O. Przyjrzałam im się szybko. Sehun i Tao trzymali się za ręce, wyglądało na to, że nic im nie jest, ale Chanyeol...miałam wrażenie, że zaraz po prostu wybuchnie. Zdradzały go mocno zaciśnięte pięści i szybki oddech. Byli tak samo zdziwieni moją wizytą, co reszta.
- Możecie mi wyjaśnić, co tu się dzieje? - syknęłam rozdrażniona.
- Nic się nie dzieje - Kai minął mnie beztrosko, jak gdyby nigdy nic. Spojrzałam za nim wściekła. Ten pomógł usiąść Lay'owi w fotelu.
- Nie oglądałaś wiadomości? - zapytał Tao.
- O-oglądałam... - wyjąkałam, zastanawiając się, co to ma niby z nimi wspólnego. Jesteś aż tak głupia, Hana? 
- HANA?! - kolejny trzask drzwi, a potem czyjś mocny uścisk. Dopiero po dłuższej chwili, zorientowałam się, że to Luhan. Zarumieniłam się, czując jak jest blisko. To nie był pierwszy raz, gdy mnie tak przytulał, czułam to.
- L-luhan...d-dusisz mnie - wymamrotałam słabo.
- Och, mianhe - odsunął się szybko ode mnie. Mimo tego jak wyglądał, jego oczy śmiały się. Wyglądało to komicznie. Najwyraźniej cieszył się, że mnie widział. Przeniósł wzrok na swoich przyjaciół, momentalnie poważniejąc. - Co z Xiumin'em-hyung?
Wszyscy zamarli, ja również. Rozejrzałam się, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że kogoś brakowało. Xiumina tu nie było. I chyba jeszcze...
- Chen? - Luhan zaczął chodzić po salonie, szukając go.
- Nie ma ich - odezwał się Suho cicho.
Poczułam jak mój żołądek robi fikołki. Dlaczego ich nie ma? Co się dzieje co cholery? Na moment oderwałam się od rzeczywistości, gdy moje oczy spotkały się z oczami Lay'a. Podskoczyłam do niego w pośpiechu, siadając na boku fotela.
- Gwenchana? - szepnęłam.
- Nic mi nie jest - odparł cicho. - Potrzebuję tylko odrobiny odpoczynku.
Jakoś nie przekonały mnie jego słowa. Nie podobało mi się to, że był tak bardzo blady i zmęczony jakby wziął udział w maratonie. Martwiłam się... Zerknęłam na Sehuna, który stał obok, ale ten posłał mi wzrok: "mówi-prawdę-więc-się-nie-martw". Taa...
- Nie patrz na mnie, jakbym leżał na łożu śmierci, Hana, bo tak nie jest - uśmiechnął się słabo, przez co na jego twarzy znów pojawiły się urocze dołeczki. Uśmiechnęłam się nieśmiało.
          Nawet nie zauważyłam, że Kai gdzieś zniknął. Dopiero głuche pstryknięcie mi to uświadomiło. Gdy jednak wrócił, nie był sam. Teleportował się razem z Chen'em i Xiumin'em. 
- Hyung, siadaj...powoli...
Zaalarmowana, podbiegłam do nich i niemal od razu zauważyłam, że coś jest nie tak. Chłopak siedział z zaciśniętymi zębami, mocno trzymając swoją prawe ramię. Przecisnęłam się między nich wszystkich, bo dopiero teraz zrobiło się największe zamieszanie i chaos. A ja wciąż nie wiedziałam co się dzieje...Niech to szlak!
- Co się stało? - Kris zaniemówił.
- Spadło na mnie rusztowanie, nic takiego - mruknął Xiumin, krzywiąc się niemiłosiernie.
- Spokojnie hyung - Chen starał się go uspokoić. - Lay-hyung zaraz cię poskłada...
- Lay nie jest w stanie - wtrącił Baekhyun. - Ledwo żyje.
- Niech zregeneruje siły - dodał Chanyeol wykończony.
Obejrzałam się do tyłu. Lay zasnął w fotelu.
- Więc niech ktoś mu nastawi narazie tę rękę - odezwałam się cicho. Od samego patrzenia jak Xiumin cierpi, ściskało mi się serce. Wszyscy się ze mną zgodzili.
          Kilka minut później, atmosfera stała się nieco luźniejsza. No może w salonie, bo w kuchni trwała żywa dyskusja... A ja? Chociaż nie zdawałam sobie sprawy z sytuacji, w której właśnie się znajdowałam, to mimo to, czułam się świetnie! A dlaczego? Bo choć raz, to ja mogłam zaopiekować się innymi i martwić się o nich. Zawsze to Exo robiło wszystko, co w ich mocy, by mi pomóc. Dziś było inaczej.
Przykryłam Lay'a kocem, by nie było mu zimno i odgarnęłam jego grzywkę na bok, by dotknąć jego czoła. Miałam nadzieję, że krótka drzemka, wróci mu siły. Po cichu podeszłam do kanapy, na której smacznie spał najstarszy z chłopaków - Xiumin. O nim również nie zapomniałam, więc po dłuższym szukaniu, znalazłam jeszcze jeden kocyk. Siedziałam przy nim przez chwilę, przyglądając mu się. Nagle zrobiło mi się tak jakoś smutno. Biedak... 
Mój wzrok mimowolnie powędrował na jego połamane ramię, a potem na rękę. Zaciekawiona, dotknęłam opuszkiem palca jego pierścienia. Przypominał mi coś na kształt zamrożonej śnieżki czy coś...
- Mną też się tak zajmiesz?
Spojrzałam na Kai'a, który wyszedł z kuchni. W jednej dłoni trzymał kawałek gazy, a w drugiej woreczek z lodem. Te drugie przyłożył sobie do rozciętej wargi. Pabo.
- Ani - burknęłam cicho.
- Wae?
Posłałam mu zirytowane spojrzenie. Bezczelny.
- Nie zasługujesz na to - nie chciałam być wredna, ale nie umiałam inaczej. Za bardzo działał mi na nerwy takim gadaniem.
Kai prychnął pod nosem rozdrażniony. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy, która była przerywana miarowymi oddechami Lay'a i Xiumina i dyskusją w drugim pokoju.
- Jak wpadnę pod samochód albo wdam się w bójkę, to sobie zasłużę? - zapytał, a ja mimo, iż na niego nie patrzyłam, to czułam jego wzrok na swoich plecach. Wciąż jednak uparcie wpatrywałam się w śpiącą postać Xiumina. Zignorowałam jego pytanie.
- Yah! Hana! - czy on nie może się zamknąć? - Chcę rozmawiać z Tobą, a nie z twoimi plecami...
- No to mamy problem...bo mi się nie chce z tobą gadać, arasso?! - fuknęłam, wytrącona w końcu z równowagi. Spojrzałam na niego zirytowana. I to był błąd.
Kai wpatrywał się we mnie intensywnie, przez co zarumieniłam się. Speszona, szybko odwróciłam wzrok, przypominając sobie ostatnią sytuację z nim w roli głównej.
- Dlaczego? - uśmiechnął się kpiąco. - Za słabo całuję?
To był odruch. Niewiele myśląc, chwyciłam jedno z owsianych ciasteczek, po czym cisnęłam nim w jego twarz. Niestety, ku mojej rozpaczy, sprawnie je uchwycił.
- Udław się ciastkiem! - warknęłam, czerwona niczym piwonia. Moje oczy ciskały chyba teraz błyskawice.
- Masz słaby refleks, wiesz? - uśmiechnął się półgębkiem, co jeszcze bardziej mnie wkurzyło.
Uspokój się Hana, nie widzisz, że on to robi specjalnie? Zwyczajnie cię prowokuje! Wiem! I świetnie mu to idzie, aish!
Moją odpowiedzią był kolejny rzut ciastkiem. I ostatni zresztą...Nie wiedziałam, co było lepsze. Mina Kai'a, gdy oberwał ciastkiem w czoło, czy zdenerwowany D.O, który akurat wyszedł z kuchni i jego wypiek, który przeleciał tuż nad jego głową... Ups.
- Yah! Co wy robicie? - krzyknął zły.
Natychmiast się uciszyłam, niczym dziecko przyłapane na złym postępku. Kai wpakował sobie szybko ciastka do ust. D.O obrzucił go wściekłym spojrzeniem.
- Jak chcieliście zrobić bitwę na jedzenie, to trzeba było najpierw mnie zawołać! - naburmuszył się Chen, który przyszedł za D.O.
- Nas też! - nagle, jakby spod ziemi wyłonił się Chanyeol z Baekhyun'em.
- Nikt nie będzie się niczym rzucał! - usłyszeliśmy ostrzegawczy głos Suho z kuchni.
- Jeszcze zobaczymy... - Chen był niepocieszony.
- Słyszałem to! - zainterweniował Kris. Chłopak przewrócił oczami, ale uśmiechnął się lekko. Stłumiłam w sobie śmiech. To było zabawne...
          Widząc, że kilku z chłopaków opuściło już pomieszczenie, uznając to za dobry znak, udałam się do kuchni. Mimo, iż w salonie panował już żartobliwy nastrój, to tutaj wciąż było czuć powagę.
Drzwi były otwarte, więc podeszłam do futryny, pukając w nią cicho.
- Mogę? - zapytałam nieśmiało.
 Luhan oderwał wzrok od uporczywie tykającego zegara, spoglądając na mnie. Uśmiechnął się delikatnie. Suho zerknął na mnie znad kubka. Guz na jego czole zrobił się już żółty.
- Wejdź, Hana - odparł zmęczony.
Weszłam do środka, niepewnie. Tao z Sehun'em kombinowali coś w rogu pomieszczenia. Po ich szeptach i marudzeniu, zrozumiałam, że próbują upichcić kakao... A Kris? Kris nawet na mnie nie spojrzał, tylko patrzył się bezmyślnie w okno.
- Co się stało? - zapytałam zaniepokojona. - Lay ledwo żyje, a Xiumin...
- Nic im nie będzie - zapewnił mnie Luhan. - Nie martw się na zapas.
Łatwo mu było mówić. Nie codziennie widywałam bliskie mi osoby, które wracają do domu, jakby przeżyły napad czy coś w tym stylu...
- Czy to... - nagle przypomniałam sobie to, co zobaczyłam w tv. - Czy wy macie coś wspólnego z tymi wybuchami w mieście? - zapytałam, mając w gardle wielką gulę.
-Tak...trochę - przyznał Luhan. - Ale to nie nasza wina, rzecz jasna - zaznaczył. - My tylko próbujemy...
- Próbujecie co?
- Próbujemy chronić innych - dopowiedział Suho, odstawiając kubek.
Zmarszczyłam czoło. O co w tym wszystkim chodziło? Coś mi się nie zgadzało. Poczułam się...oszukana.
- Nie powiedzieliście mi wszystkiego - to nie było pytanie. Skrzyżowałam ramiona, patrząc na nich z wyrzutem.
          Tao i Sehun, odwrócili się w moją stronę. Spoglądali jednak na swoich przyjaciół, jakby uważali, że skoro są starsi, to ich obowiązkiem jest powiedzenie mi wszystkiego, czego jeszcze nie wiedziałam.
- Mianhe...nie chcieliśmy cię martwić - Suho uśmiechnął się przepraszająco. - Miałaś ostatnio za dużo na głowie...zbyt wiele informacji i wspomnień...na pewno nie jest ci łatwo, prawda?
Westchnęłam lekko, po czym pokiwałam głową. Miał rację. Ale co mogło być gorszego od wydarzeń na Exoplanet w przeszłości? 
- Siadaj Hana - odezwał się Kris. 
Odezwał się tak nagle, że mimowolnie podskoczyłam. Nie to, żeby coś...ale mógłby chociaż na mnie spojrzeć, a nie gapić się w te głupie okno...
- P-postoję...
- Siadaj! - fuknął, odwracając się w moją stronę.
Jak ma zły dzień, to niech wyżywa się na kimś innym! Nie wiedziałam czy to przez jego nagły wybuch czy fakt, że trochę się przestraszyłam, ale posłusznie usiadłam obok Luhana. Ten miał minę, jakby chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.
- Myślisz to samo, co ja? - do moich uszu dobiegł szept Sehuna.
- Taaa.
- Ewakuacja?
- Wiecie, że ja was słyszę? - w głosie Krisa, usłyszałam rozbawienie. Wiedział, że to o nim mowa. Naprawdę? Czy ja się nie przesłyszałam? Chyba świat się kończy... Wygięłam usta, zastanawiając się, czemu ja sama jeszcze tego nie doświadczyłam. Wobec mnie nie był taki...zabawny. Idiota.
Tao i Sehun, zerknęli na niego głupio. Najwyraźniej mieli wielką ochotę się stąd wynieść. Nie dziwiłam im się... Pośpiesznie wzięli swoje kubki. Może trochę zbyt szybko, bo kubek Sehuna wyślizgnął mu się z rąk. Oczami wyobraźni już widziałam rozbite kawałki na podłodze, ale ku mojemu zdziwieniu, kubek niczym przycisk cofania filmu do tyłu, podniósł się w górę i wylądował bezpiecznie w jego dłoniach. Razem z zawartością oczywiście. Żadna kropelka kakao nie wylała się na podłogę. To było tak szybkie, że ledwo zdążyłam to wszystko zarejestrować!
          Dopiero po kilku sekundach, dotarło do mnie, że to wszystko było sprawką Luhana, który leniwie podniósł swoją rękę i po prostu kierował ruchem rzeczy martwej... A więc tak wyglądała jego moc! Byłam zaskoczona i zszokowana jednocześnie, bo nigdy nie miałam okazji tego zobaczyć. To było naprawdę zjawiskowe! Aż gęsia skórka pojawiła mi się na skórze, brr!
- To...było... - odezwałam się, nie mogąc tego opisać. Luhan roześmiał się.
- To nic wielkiego - oparł skromnie. No nie, wcale!
          Zamyśliłam się. Im częściej miałam do czynienia z ich mocami, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, jak bardzo byli niezwykli. Mój mózg zaczął pośpiesznie analizować ich umiejętności. Nie miałam jeszcze okazji ujrzeć ich wszystkich...
Mocą D.O była ziemia. Trzęsąca się ziemia jak w przeszłości? Tyle pamiętałam. Lay uzdrawiał, czego byłam już świadkiem nie raz. Sehun...Sehun kontrolował wiatr, tak? Doświadczyłam tego zaledwie odrobinę, na Exoplanet -mocny i porywisty wiatr. Kris potrafił latać, to widziałam na własne oczy. Chanyeol władał ogniem. Chcę to zobaczyć! Tao kontrolował czas. Nie wiedziałam czy dałabym radę to zobaczyć, ale odczułam już kilkakrotnie jak czas zwalniał albo stawał w miejscu...Mocą Suho była woda. Interesujące. Telekineza Luhana miała miejsce tuż przed chwilą. Kai się teleportował, co nie było wcale fajne... Mój biedny żołądek. Błyskawice Chena pamiętałam z Exoplanet. Moc władania światłem, Baekhyuna wydawała się bardzo przydatna, gdy gasił wszystkie latarnie na ulicy. Mrożenie Xiumina? Może być ciekawie.
- Hana?
Zamrugałam dwukrotnie, wyrwana ze swoich myśli. Spojrzałam nieprzytomnie na Krisa, Suho i Luhana, którzy patrzyli na mnie zaniepokojeni. Sehun i Tao zniknęli.
- Co? - zapytałam zdezorientowana.
- Ty nas w ogóle słuchasz? - w głosie Luhana usłyszałam wyrzuty. Uśmiechał się jednak.
- Mianhe...zamyśliłam się - przyznałam. - Więc...co się dzieje? Mówiliście, że próbujecie chronić innych - przypomniałam im, zaciekawiona. 
Miałam nadzieję, że wreszcie dowiem się o nich czegoś nowego. Coś, co robili na co dzień, a wydawało mi się, że skoro nie są normalnymi ludźmi, normalne rzeczy ich nie dotyczą. Ale kto wie? Wszystkiego mogłam się spodziewać...
- Zanim sami wszyscy się odnaleźliśmy, a nasze moce zaczęły wracać, ustaliliśmy, że skoro straciliśmy Exoplanet, to naszym obowiązkiem jest ochrona planety, na której żyjemy - zaczął Suho. - Nie zapomnieliśmy o dawnym życiu, ani o Tobie, więc w pewien sposób czuliśmy, że jeśli dzięki naszym mocom jesteśmy w stanie ocalić niewinnych ludzi, pustka, którą ze sobą przynieśliśmy zostanie wypełniona, a i wyrzuty sumienia złagodzone... Oczywiście, musieliśmy się też liczyć z tym, że nasze beztroskie życie nie będzie usłane różami, i prędzej czy później poniesiemy konsekwencje naszych czynów - dodał markotnie.
- Konsekwencje? - nie rozumiałam. - Jakie konsekwencje?
- "Nie ma miejsca we Wszechświecie, gdzie nie żyje choćby cząstka zła" - zacytował cicho Kris, a ja nagle zdałam sobie sprawę, że użył słów Lay'a, które kiedyś usłyszałam z jego ust. - Nie tylko nasza planeta była na celowniku...
- Chcecie mi powiedzieć, że... - chyba coś zrozumiałam. - Że Ziemia też jest zagrożona?!
- Ne - zgodził się Luhan. - Dlatego robimy co w naszej mocy, by nie dopuścić do jej zniszczenia. By Ziemia nie podzieliła losu Exoplanet.
Szczerze? Spodziewałam się czegoś szokującego, ale nie tego! Jak...jak oni to wszystko robili? Mają moce to fakt, ale jednak...
- Nie myśl sobie, że 24 godziny na dobę, przemieszczamy się z miejsca na miejsce, by odpowiednio "zareagować" - wtrącił Suho, widząc moją minę. - I dla nas jest to praktycznie niemożliwe.
Jego słowa, uspokoiły mnie trochę. Niemniej jednak, wciąż czułam niepokój. Bałam się o nich, bardziej niż o siebie. Nie wyobrażałam sobie, że nagle miałabym ich stracić. Za bardzo się do nich przywiązałam, a wiedziałam, że z nich strony, było podobnie. Może nawet bardziej niż przypuszczałam...
- Więc jak? - wydusiłam, patrząc na nich zaskoczona.
- To właśnie tutaj, w Korei. Ten obszar jest najbardziej narażony na niebezpieczeństwo - dodał Kris, po czym usiadł obok Suho. Widać znudziło mu się stanie przy oknie. - Bo MY tu jesteśmy...
- Mwoh?
O co w tym wszystkim chodziło? To jakaś gra? Miałam mętlik w głowie!
- Posłuchaj nas teraz uważnie, Hana, bo to bardzo ważne - zaznaczył Suho, patrząc na mnie poważnie. Przełknęłam ślinę i starałam się porządnie skupić. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe, jakbym zaraz miała usłyszeć jakąś największą tajemnicę świata... - Nie mówimy ci tego, żeby cię nastraszyć, ale sytuacja w Seulu robi się na tyle beznadziejna, że musisz po prostu zacząć uważać - przestraszyło mnie to.
- Co ty mówisz? - wychrypiałam cicho.
- Zawsze staramy się być wokół ciebie, bo nie chcemy znów cię stracić - jego głos drżał. - Ale może się zdarzyć, że coś przeoczymy, a wtedy...
- Suho weź, bo sam mnie przerażasz - przerwał mu Luhan zniecierpliwiony. - Musisz wiedzieć, Hana, że te ataki, to nie są przypadkowe wybuchy gazu czy zwykle ładunki wybuchowe podrzucone przez widzimisię jakiś bandziorów - wytłumaczył, siląc się na spokój. - Im chodzi o NAS, rozumiesz?
Spojrzałam na Luhana ze strachem w oczach. Zimny dreszcz przeszedł mi po szyi.
- Jak to o WAS? - wymamrotałam.
- Jedni chcą nas dorwać, by dokończyć dzieła - do rozmowy włączył się dotychczas milczący Kris. - Nie spodziewali się, że osiedlimy się na innej planecie, więc zabicie nas na Exoplanet nie miało większego znaczenia - wzruszył ramionami. - Więc robią wszystko, by zwrócić na siebie naszą uwagę, niszcząc Seul. Wiedzą, że nie przymkniemy na to oka...
- A drudzy? - zapytałam cicho, bo z jego wypowiedzi odniosłam dziwne wrażenie, że ktoś jeszcze na nich czyha.
- Spójrz na nas - Luhan ożywił się, powaga zniknęła z jego twarzy. - Jesteśmy inni, oryginalni, unikatowi...
- Luhan...oszczędź sobie - mruknął Kris. Uśmiechnęłam się niemrawo.
- Chodzi mi o to, że dzięki naszym mocom, możemy robić to, o czym normalni ludzie mogą tylko pomarzyć - wytłumaczył. - A istnieją osoby, które byłyby nami bardzo zainteresowane pod tym względem...
- Kogo masz zna myśli? - poczułam uścisk w gardle.
- Lekarzy, naukowców - zaczął wymieniać na placach. - Nie sądzisz, że bylibyśmy świetnym materiałem do badań? Królikami doświadczalnymi?
          Zacisnęłam pięści pod stołem, zdruzgotana. Co było gorsze? Tamci, chcący ich dorwać i zabić czy doskonale wyuczeni fachowcy, chcący zamknąć ich w jakiś czterech ścianach i dokonujący na nich jakieś paskudnych badań?! Myślałam, że przeszłość była tragiczna, ale rzeczywistość wydała mi się nagle tak niepewna, nawet nie chciałam myśleć o przyszłości...
- Wyluzuj, Hana - poprosił słodko Luhan. Spojrzałam na niego blada jak ściana. - Mamy nad nimi wszystkimi jedną przewagę - puścił mi oko.
- To znaczy? - szepnęłam.
- Zarówno jedni jak i drudzy wiedzą o naszym istnieniu, ale jest jeden problem - Suho uśmiechnął się tajemniczo. - Nasi wrogowie z Exoplanet najwyraźniej zostali potępieni za wydarzenia z przeszłości, bo tutaj na Ziemi ich moc ogranicza się tylko do...mocy Ziemian.
- Nie rozumiem...
- Ich moc jest zerowa, dlatego nie wyrządzą nam tak łatwo krzywdy jak kiedyś - odparł wyraźnie zadowolony. - Są skazani na takie zagrania jak właśnie używanie tych wszystkich złych rzeczy, które ludzie nazywają "bronią" w mniejszym lub większym znaczeniu.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Nie wiedziałam co powiedzieć, jak zareagować. Sama nie wiedziałam czy to dobrze, że dowiedziałam się tego wszystkiego...
- Hana, rozchmurz się! - pocieszył mnie Luhan. 
Poczułam, jak obejmuje moją dłoń pod stołem, głaszcząc ją opuszkiem palca. To jednak nie spowodowało, że się uspokoiłam. Czułam się tak, jakbym od nadmiaru emocji, miała nagle eksplodować... Zwariuję przez nich, naprawdę!
- Trzymaj - usłyszałam głos Krisa, gdzieś obok mnie. Spojrzałam w górę, widząc, że stoi nade mną z kubkiem w dłoniach. - Wypij to - i wcisnął mi go do ręki.
Spojrzałam w kakao nieufnie, prawie widząc w nim moje skołowane odbicie.
- Nie dosypałem nic do niego, jeśli o to ci chodzi - burknął z ironią. Luhan rzucił mu oburzone spojrzenie.
- Kris...
- Póki co - Suho próbował załagodzić sytuację. - Nie musisz się o nic martwić - pocieszył mnie. - Oni nie mają zielonego pojęcia o twoim istnieniu, rozumiesz? 
Suho! Nie mogłeś powiedzieć tego od razu? Ulżyło mi... uff.
Chłopak wstał, po czym położył mi dłoń na głowie, chcąc mi zapewne dodać otuchy.
- Możesz spać spokojnie - uśmiechnął się delikatnie. - Idę sprawdzić, co z Lay'em i Xiumin'em - spojrzał na przyjaciół, wychodząc z kuchni.
Nieco uspokojona, upiłam kilka łyków kakao. Znów utonęłam w swoich myślach.
          A więc to Exo robiło na co dzień! Pomagali innym, a sami narażali się na niebezpieczeństwo. Nie podobało mi się to, ale nie mogłam im tego zabronić. Kto wtedy zrobi to za nich? Policja?
Bałam się, że nasi wrogowie z przeszłości, odnajdą nas i zniszczą. Bałam się, że jakimś magicznym cudem, dowiedzą się również o tym, że dostałam życie "w promocji". Bałam się o przyszłość... Jeśli te ataki będą coraz częstsze...jeśli Exo wpadną w jakąś pułapkę...
I nagle mnie olśniło. Przypomniałam sobie, gdy byłam świadkiem podobnego już zdarzenia. Kiedy to było? Miesiąc temu? A może i jeszcze dawniej? Spotkałam wtedy dwóch podejrzanych mężczyzn...z których jeden mnie postrzelił...


[...]
- Nawet posprzątali - kpiący śmiech. - Nikogo nie zostawili.
- Nie chcą się wychylać, sam przecież wiesz.
Kolejne kroki, szczęk metalu i zapach papierosa.
- Kiedyś ustąpią, nie będą się wiecznie ukrywać.
- Myślisz, że się złamią?
Cichy śmiech.
- Nie. Na to są zbyt dumni.
Przez chwilkę panowała cisza. Kompletnie nie rozumiałam o czym rozmawia ta dwójka mężczyzn. Czy to oni są odpowiedzialni za to wszystko? Czy może ci drudzy?
- Nie rozumiem.
- Znajdziemy inny sposób, zaufaj mi.
[...]

To, co przed chwilką usłyszałam z ust Krisa, Suho i Luhana, idealnie pokrywało się z tym, o czym mówili ci mężczyźni. Jaki sposób mieli na myśli?

[...]
- Gdzie oni są?
Zerknęłam na mężczyznę, stojącego przede mną. Gruby, w czarnym garniturze i z papierosem w ręku. Dlaczego nagle poczułam się jak w filmie?
- Pytałem, gdzie oni są!? - zniecierpliwiony zapytał po raz drugi. Nie miałam zielonego pojęcia, o kim mówi.
- Ale kto? - mój głos wręcz drżał ze strachu.
Facet skrzywił się zirytowany. Cisnął papierosem o ziemię, przygniatając go butem.
[...]

To o Exo mnie wtedy wypytywali, to o nich im wtedy chodziło! Niestety, wtedy jeszcze ich nie znałam. Nie miałam prawa nic o nich wiedzieć...

[...]
- Chciałem po dobroci - powiedział, wyciągając spod marynarki pistolet. Zamarłam. - To jak? - zapytał, a ja wiedziałam, że albo dalej będę mówić swoje albo powinnam skłamać. Wybrałam to drugie.
- Oni... - zaczęłam, patrząc się na lufę. - Oni chyba wrócili do siebie...
- Kłamiesz. Oni nigdy tam nie wrócą - wycedził. - Nie jesteś mi już potrzebna...
Myślałam, że zemdleję ze strachu. On chyba nie chciał...
- Proszę... - szepnęłam błagalnie. - Jestem niewinna! - dlaczego najgorsze rzeczy musiały spotykać właśnie mnie?
- Nie interesuje mnie to - odparł bez emocji. Drugi mężczyzna zerkał na nas niepewnie. Było widać, że nie chciał tego, ale musiał się słuchać swojego szefa. - Usłyszałaś za dużo - jak w powolnym tempie widziałam jak naciska spust, więc zaczęłam się wycofywać, mając nadzieję, że pistolet okaże się pusty.
[...]

Zrozumiałam, że choćby nie wiem co, oni naprawdę nie pozwolą nam wrócić na Exoplanet... Sam dał mi to wyraźnie do zrozumienia. I Suho...Suho miał rację. Nie wiedzą, kim jestem...

          Wróciłam do wspomnień. Wydawało mi się, jakby to było wczoraj...
W mojej własnej głowie, usłyszałam głuchy odgłos strzału, świst naboju i okropny, ostry ból w ramieniu. Kubek wypadł mi z ręki. Luhan nawet nie zdążył zareagować...
Jak na zwolnionym filmie, patrzyłam, jak kubek ślizga się po blacie, a potem z głośnym hukiem upada na białe kafelki i rozpada się na kawałeczki. Chwyciłam się za ramię, bo te nagle zaczęło palić mnie żywym ogniem. Eotteoke?
- Hana? Co jest?! - Luhan przestraszył się nie na żarty. Zerkał to na mnie, to na rozbity kubek, jakby nie mógł uwierzyć w to, że przeoczył coś tak oczywistego, jak ratowanie rzeczy martwej. Kris zerwał się ze swojego krzesła.
- Nic! - jęknęłam, przytulając się do stołu. 
Zacisnęłam zęby, jakby to miało mi pomóc uśmierzyć ból. Niestety, na próżno. Szkoda, że Lay nie może mi teraz pomóc... Zrozumiałam, że próbując ratować innych, sam zużywał swoje siły. To dlatego wrócił taki wyczerpany...Spokojnie, dam sobie radę i bez niego.
- Kris? - zapytałam w przestrzeń. Ku mojemu zdziwieniu, szybko znalazł się obok.
- Tak?
- W tym dniu, gdy mnie wtedy z-znalazłeś - kazałam mu wrócić pamięcią wstecz. - N-natknęłam się na kogoś, kto Was szukał... 
- O kim mówisz? - jego głos drżał.
- N-nie wiedziałam, o co im ch-chodzi... - mówiłam dalej. - Wypytywali mnie o Was, chcieli wiedzieć, gdzie jesteście... - Kris zbladł, a Luhan wyglądał jakby właśnie Kai wyrzucił jego kostkę Rubika do śmieci.
- I to oni...oni cię postrzelili?! - jego oczy się rozszerzyły, a pięść zacisnęła.
Spuściłam wzrok, wlepiając go w blat. Pokiwałam głową słabo.
          Kris oddychał szybko, kompletnie wytrącony równowagi. Zaczynałam żałować, że w ogóle im o tym powiedziałam, ale...uznałam, że jednak powinni o tym wiedzieć. Tak na wszelki wypadek. 
Luhan wpatrywał się we mnie z niepokojem, a Kris...chodził po kuchni, podenerwowany. Gdy się wreszcie zatrzymał, był wściekły.
- Nie waż się stąd ruszać, Hana! Zrozumiałaś?!

70 komentarzy:

  1. Kyaaaa... Tyle się dzieje... Robi się coraz ciekawiej. Tak bardzo nie mogę się doczekać każdej następnej części

    OdpowiedzUsuń
  2. Co jest z tym Kaiem?? Co było z nim w przeszłości? Mam nadzieję, że w następnej części zaspokoisz moją (naszą w sensie czytelników) ciekawość! :D Ja osobiście czekam z niecierpliwością!!

    A tak z ciekawości: czemu tutaj Tao jest młodszy od Kaia? Jakieś osobiste odczucia czy tak po prostu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się :D

      No widzisz...tak to jest, jak się w głowie dzieli Exo na M i K :D Dzięki za zauważenie błędu :D

      Usuń
    2. Ooo to nic takiego! Mi i tak to niespecjalnie przeszkadza, bo Twoje historie tak wciągają, że takie szczegóły nie są aż tak istotne <3 Spytałam z czystej ciekawości :D

      Usuń
    3. Dziękuję :*
      Niemniej jednak, dla mnie są istotne nawet takie małe szczegóły :D

      Usuń
  3. omoo *-* chcę następny rozdział ;; ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Omo... nie wiem co napisać. Fabuła się wspaniale rozwija. oby tak dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze po przeczytaniu rozdziału mam taki nie dosyt, ze kończy się to przeczytaniem go po raz kolejny i znowu... Wae?
      Mam nadzieje, że pomysłów i weny Ci nie zabraknie ^^
      Pewnie jutro mnie najdzie na jakieś przemyślenia, więc coś tu napisze pewnie :> coś dzisiaj myślę (piszę ^^) na raty...

      Usuń
    2. Bo za krótko? Ucinam w najważniejszym momencie? Nie wiem... xD

      Nie martw się, moja wyobraźnia jest ogromna ^^

      Usuń
    3. Nie jest za krótko.. jest w sam raz ^^
      Po prostu to uroki czytania opowiadania na blogu. Gdyby to było już skończone opowiadanie to na pewno połknęłabym je w ciągu jednego dnia. Ale jak już wspominałam to są uroki czytania bloga ^^
      Powinnaś to raczej uznać za komplement, bo to oznacza, że ciekawie piszesz (wiesz, do nudnych rzeczy raczej człowieka nie ciągnie)
      Mam nadzieje, że piszę w miarę zrozumiale, bo mam wrażenie, że mózg mi wyparował. Ta szkoła mnie kiedyś wykończy ;-;

      ~Bogini

      Usuń
    4. Nie martw się :) Uznam to za miły komplement, dziękuję :*

      Taaa, szkoła potrafi wykończyć :/

      Usuń
    5. Taaak... Klasa maturalna na profilu mat-fiz-inf pozdrawia ^^

      Usuń
    6. No właśnie nie wiem czemu wszystkich przeraża ten profil XD
      Może i łatwo nie jest jak się ma tak wymagającego nauczyciela informatyki, matematyczka wysyła nam maile z dodatkowymi zadaniami, a fizyczka uważa nas za idiotów co tylko wysyłają esemesy do telewizji. Oczywiście nie można zapomnieć o kochanej nauczycielce historii, która chyba nie zdaje sobie sprawy, ze mamy ścisły profil klasy ^^
      ale cóż.. dwa lata przeżyłam to i ten rok wytrzymam
      Mam nadzieje, ze nie masz mi za złe spamu na temat szkoły, bo to trochę nie w temacie :<

      Usuń
    7. Mnie przeraża, bo...nienawidzę matematyki, nie lubię fizyki, a informatykę...lubię xD

      Jak dawałaś radę, to rok wytrzymasz jakoś ;) Hwaiting :*

      Nie, nie mam ci za złe, spokojnie :)

      Usuń
    8. Ja też kiedyś lubiłam informatykę ...

      Usuń
    9. Ale pewnie twoje zdanie szybko uległo zmianie, zgadałam? XD

      Usuń
    10. Zgadłaś ^^ Ten szok po pójściu do liceum i ta pierwsza cząstkowa ocena z informatyki która okazała się być jedynką. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że z tego przedmiotu można taką ocenę dostać, zawsze miałam same 5 i 6 ^^. Gdyby jeszcze nauczyciel raczył tłumaczyć a nie tylko wymagał to byłoby dobrze. Chociaż z tym wymaganiem ma trochę racji, bo większość ludzi idzie na politechnikę, a tam zawsze jakieś elementy informatyki są.

      Usuń
    11. Omg o.o
      Tak sobie myślę...że chyba też miałabym taką ocenę na twoim miejscu :/ Może i szóstek z informatyki nie miałam, więc... xD

      Usuń
    12. Hmm.. ale nie myśl, że jest tak tragicznie XD
      Czasami uda się dostać 4, albo np. w pierwszej klasie dostałam 6 z grafiki komputerowej za rekonstrukcje zdjęcia. Po prostu nauczyciel lubi na lekcjach mówić dużo nie na temat (np. o swojej córce) i rzadko kiedy tłumaczy istotę danego zagadnienia, a właściwie to nigdy. Jedyne co robi to wymaga potrafienia wszystkiego. Jeżeli samemu nie zdobędzie się wiedzy, to ma się mały problem. Na szczęście do pierwszego w tym roku sprawdzianu z infy mam jeszcze dwa tygodnie^^

      Usuń
    13. Ahaa...znam to.
      Nie ma to jak słuchać na temat córki, syna albo kota (?!), a potem wymagać, choć nic się nie wie na dany temat. Końców końcem, trzeba potem samemu z książki nadrabiać :/

      Usuń
    14. Najekonomiczniej jest pytać się znajomych którzy ogarniają temat ^^

      Usuń
    15. Gorzej, jak nie ogarniają xD

      Usuń
    16. Dlatego trzeba znaleźć takie osoby które wiedzą o co chodzi

      Usuń
    17. Kiedy się pojawi coś nowego?

      Usuń
    18. Jeśli mi się uda w miarę szybko dokończyć, to może w weekend, ale nie obiecuję, bo jadę do szkoły :)

      Usuń
    19. Zawsze dodajesz rozdział kiedy się tego najmniej spodziewam... Czyli, że jak teraz czekam, to nie dodasz? kekekke

      Usuń
    20. Wybacz :D
      Ale i tak się opóźni, przepraszam >.<

      Usuń
    21. spoko^^ bez presji... po prostu się śmieję, ze jak czekam to się nie pojawi

      Usuń
    22. Wena jest, ale za mało czasu, by ją spisać :(

      Usuń
    23. Ja wciąż cierpliwie czekam ^^

      Usuń
    24. Mam nadzieje ze uda ci sie rozweselic ktorys z jesiennych wieczorow ciekawa historia... omo... jednak nie jestem cierpliwa

      Usuń
    25. Więc kiedy coś dodasz... jak mam normalnie żyć nie wiedząc co sie wydarzy dalej?

      Usuń
    26. Przepraszam :(
      Jak żyć? No normalnie! xD

      Usuń
    27. Normalnie xd.. zeby jeszcze zycie moglo byc normalne...
      Ilez mozna czekac.. Krystal, bo sie obraze XD

      Usuń
    28. A nie jest? xD
      Nie obrażaj się... Jestem w trakcie pisania, no! XD

      Usuń
    29. Mam mniej więcej połowę rozdziału? XD

      Usuń
    30. Pisz spokojnie... XD mam nadzieje, ze czekane się opłaci ^^

      Usuń
    31. Też mam taką nadzieję :)

      Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, a myślę, że tak, to może jeszcze uda mi się wstawić nowy rozdział do niedzieli, do godziny 23:59 XD

      Usuń
    32. Będę czekać ^^

      Usuń
    33. Ktoś tu coś obiecywał...

      Usuń
    34. Właśnie, wlasnie! Ja z niecierpliwością nadal czekam i nie moge sie doczekać... :(

      Usuń
    35. Wybaczcie. Poprawię się >.<

      Usuń
  5. Ale długi rozdział. :O Najbardziej takie lubię. ^^ W ogóle to czasem Sehun i Kai nie są najmłodsi z EXO? Tao, jest z 93 z tego co pamiętam, a tamta dwójka 94 (jak ja ^^) Chociaż pewnie zmieniłaś ich wiek na potrzebę opowiadani, zgadza się? :P No nie, ważne. xD
    Łoo, ale dużo się działo. Aż nie wiem za co się zabrać. >_<
    No tak, D.O jako dobra omma, za wszelką cenę zadba o zdrowie swoich, że tak powiem ,,pociech'' ^^ Aż sama chciałabym takiego Kyungsoo u boku. :P Trochę mi szkoda Kaia, bo ciągnie go do Hany, a ona go zlewa. Fakt, że wcześniej zachował się absurdalnie, ale co poradzić skoro kieruje nim uczucie? :(
    W ogóle naprawdę odnoszę wrażenie, że niektórzy są w niej zakochani. Nawet ten moment w pokoju, kiedy to poszła do Tao, a on wymamrotał, aby nie odchodziła, a kiedy poszła, ten posmutniał.
    Widzę, że naprawdę zaczyna się robić ''ciekawie i zabawnie'' jeśli hcodzi o te wybuchy i napaści w Seulu. Aż sama bym się przestraszyła, będąc na miejscu Hany, gdyby mi o tym opowiadali, że ktoś próbuje ich prowokować i nieuniknione, że zniszczyć. Jednakże ulżyło mi tym samym co głównej bohaterce, że nie wiedzą o jej istnieniu. Jednak ta końcówka z tym że w dzień kiedy została postrzelona rozmawiała z głównymi oprawcami chcącymi zgładził chłopaków i nakaz Krisa, że nie wolno jej opuszczać od teraz mieszkania EXO mnie zaniepokoiła. Skoro widzieli ja raz to nieuniknione, że tak szybko zapomnieliby do kogo strzelali. oO Serio zaczyna się robić niezła jazda.
    Hana musiał się nieźle najeść strachu, kiedy to przyszła do nich, a ich nie było. Potem te informacje o wybuchu bomb(chyba dobrze zapamiętałam. XD) i nagle Exo wraca całe posiniaczone, zakurzone i ledwo żyjące.
    Czytając o ich mocach, aż sama chciałabym być posiadaczką którejś z nich. ^^ ( chyba już o tym wspominałam w jakimś komentarzu, ale mniejsza z tym. Lubie się powtarzać hihi. xD) Jednak jakby każdy człowiek posiadał takową to non stop zapewne byłyby wojny i kataklizmy. Człowiek nie ma mocy i co się na świcie dzieje? A co dopiero byłoby za apogeum, jakby każdy jakąś posiadał. oO Chyba koniec świata nadszedł by szybciej niż by nastał. XD
    Rozdział był genialny. ^^ I czekam na kolejny bieg wydarzeń i aż się zastanawiam czy będzie jakieś wielkie BOM i desperacja która aż krzyczy ,,Eotteoke?!'' Bo jak na razie zaczyna się robić niebezpiecznie. ;O
    Mam nadzieję, że jakoś sobie dadzą radę i Hana będzie ich się ładnie słuchała i nie próbowała niczego robić na własna rękę. Bo wnioskuję, że tak lubi ke ke. :P
    Ale sie rozpisałam i w ogóle ciekawa jestem czy będę pierwsza...? Zapewne nie, ale co tam. XD
    Pozdrawiam i Wenny. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci za tak wspaniały komentarz, ale wiedz, że najadłam się strachu, że przez przypadek, odpowiedziałam komuś na komentarz kopią tego rozdziału xD - taaaki długi napisałaś xD

      Tak, tak. Właśnie sipsam mi uświadomiła, że Tao nie jest najmłodszy xD Mój błąd - tak to jest jak w głowie ma się podzielone EXO na M i K ;)

      Masz rację, ale czasem aż chciałoby się mieć jakąś nadprzyrodzoną moc. Choćby po to, by ułatwić sobie jakoś życie :)

      Nie byłaś pierwsza, ale... Maybe next time :D

      Usuń
  6. Omo! *o*
    Jak zwykle mnie zaskoczyłaś! Oczywiście pozytywnie. ^^
    Jestem strasznie ciekawa jak sprawa się potoczy. ;d
    Życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialne!!! Czekam na następną część! Nie mogę się doczekać aż Hana przypomni sobie relacje z chłopakami...coś czuję, że będzie się działo! WENY ŻYCZĘ!

    OdpowiedzUsuń
  8. *-*
    Nie wiem co mam ci napisać...
    Jestem tak podekscytowana, że nie mam słów na to :D
    Kocham to opowiadanie ♥
    Życzę weny ♥ i czekam na kolejny rozdział! ;3 / Jeśli będziesz mieć czas zapraszam do mnie :* -> hugiesss.blogspot.com ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      W wolnej chwili na pewno cię odwiedzę ;)

      Usuń
  9. Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale wcześniej nie miałam czasu ;_;
    A więc podzieliłam sobie ten rozdział na dwie części. Pierwsza jest taka miła. Odwiedziny Chena, XiuMina, D.O i Tao. Druga zaś przedstawiła ich obecne problemy. Szkoda mi Hany. Za to, że musi przez to wszystko przechodzić, a nie pamięta swojego życia przed poznaniem Exo. A chłopcy są bardzo kochani. Naprawdę podoba mi się jak przedstawiasz charaktery głównych bohaterów. No i oczywiście jak mogłabym nie wspomnieć o scenie z Kaiem. Kocham jego "zgrzyty" z Haną. To bardzo urozmaica napiętą atmosferę. Życzę Ci dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nawet ja sama zauważyłam, że nieświadomie podzieliłam ten rozdział na dwie części :)

      Dziękuję za wenę :*

      Usuń
  10. Kiedy kolejny rozdział? Bo już moje emocje sięgają zenitu :DD Nie mogę się doczekać ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. umieram z ciekawości co będzie dalej. jestem samolubna ale chce nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no nie mogę się doczekać czekam na nowy rozdział bardziej niż na święta!:D

      Usuń
    2. Nie gadaj... xD
      Szczerze? Ja go PISZĘ, a nie mogę się doczekać, aż go skończę i przeczytam w całości, a nie po kawałku... xD

      Usuń
  12. Kiedy kolejny rozdział ? bo czekam i czekam i się nie mogę doczekać ;p

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajne :D Zapraszam do nas: http://letsfallinlovewithexo.blogspot.com/

    :3

    OdpowiedzUsuń
  14. Kuuuuurcze! Nie chcę Cię poganiać, (bo to z pewnością nie pomaga w pisaniu) ale nie mogę się potwornie doczekać kolejnego rozdziału! :c

    OdpowiedzUsuń