Zastygłam w szoku. W
sumie, to nie wiedziałam dlaczego. Przecież to wszystko kompletnie nie miało
sensu! Jaka królowa, co to w ogóle miało być? Ta sytuacja zaczynała mnie coraz
bardziej przerażać. Oni naprawdę byli jacyś nienormalni! Ale uratowali mi
życie... Nic z tego nie rozumiałam.
Z szybko bijącym sercem, zerknęłam w kierunku
chłopaków. Rozległy się śmiechy.
- Z czego się śmiejecie? - warknął zły Kai. - Odnalazłem
królową, a Was to śmieszy?
Czarnowłosy chłopak, z wyglądu przypominający pandę,
zachichotał cicho. Był naprawdę słodki.
- Tak się składa, że to my ją znaleźliśmy - odparł, jednak
po chwili dodał: - A właściwie to Kris...
- Chincha?! - zawołał zaskoczony. - Jak?!
Kiedy?! - zasypał ich gradem pytań.
- Kai...
- Gdzie ona jest?!
- Uspokój się! - syknął Suho, trzepiąc go w głowę. - Usłyszy
cię.
- Usłyszy? - zapytał zbity z tropu, nie przejmując
się tym, co zrobił jego starszy kolega.
Ktoś odchrząknął i wskazał głową drzwi, w których teraz
było widać mnie samą. Wszyscy zamarli zaskoczeni, a chłopak o imieniu Kai,
otworzył usta. Ja również. To on wpadł na mnie wczoraj...
Niewiele myśląc,
zatrzasnęłam drzwi z hukiem, opierając się o nie. Tysiące myśli przeleciało mi
przez głowę, niekoniecznie tych dobrych.
- Eotteoke? - szepnęłam do siebie.
Słysząc kroki i głosy tuż za mną, odruchowo
przekręciłam kluczyk w drzwiach. Mój wzrok mimowolnie powędrował w kierunku okna.
Aż taka zdesperowana chyba nie byłam. Prawda?
- Hana? - to był Luhan. - Proszę, otwórz.
Siedziałam pod drzwiami
niewzruszona. Jak długo? Sama nie wiem. Może kilka godzin? Wiedziałam tylko, że
okropnie zdrętwiałam. Wsłuchiwałam się w ćwierkanie ptaków za oknem jak i
rozmowy z tamtej "strony".
- Wspaniale to rozegrałeś Kai...
- To była ironia?
- Gdybyś się przymknął, inaczej by to wszystko wyglądało.
- Przepraszam bardzo, ale to wy się tak wydzieraliście...
Świst, a potem zapach czegoś spalonego.
- Uważaj trochę, co?! Prawie mnie oparzyłeś!
- Ups...
- Przestańcie. To NASZA wina.
Cisza.
- Powinniśmy jej od razu powiedzieć.
- Nie.
- Kris, ona powinna wiedzieć.
- Hyung, ona nic nie pamięta...To nie ma sensu.
- Ona potrzebuje czasu. Pamiętacie jak było z nami?
- Tao ma rację.
Cisza, a potem ciemność.
Przysnęłam na siedząco.
Obudził mnie dopiero ból w ramieniu. Za oknem dojrzałam zachodzące powoli
słońce. Co powinnam zrobić? Sytuacja, w której się znajdowałam była dziwnie
skomplikowana. A skoro taka była, to powinno się ją chyba wyjaśnić? Jeśli okaże
się, że to zwyczajna pomyłka, to wrócę do domu i po kłopocie. Podniesiona na
duchu, wstałam z podłogi i opuściłam pokój.
W mieszkaniu było cicho. Chyba nikogo nie było.
Ucieszyłam się, bo mogłam odwlec całą rozmowę, która i tak jest bez
sensu i wrócić do domu. Nie musiałam zerkać do wszystkich pokoi, żeby wiedzieć,
że to naprawdę ogromne mieszkanie. Było w nim naprawdę wiele pokoi. W sam raz, by pomieścić dwanaście osób.
Przeszłam na paluszkach po przedpokoju, między kuchnią, a salonem, dostrzegając
w tym drugim moją torbę. Zabrałam ją, po czym już miałam wyjść, gdy
usłyszałam odgłos stawianej filiżanki na talerzyk. Ten dźwięk był na tyle
mocny, choć cichy, że mimowolnie podskoczyłam.
- Uciekasz?
Nie widziałam, kto to, ale wiedziałam, że głos dochodzi z
kuchni, a te pytanie na pewno było skierowane do mnie. Poszłam w tamtą stronę.
Przy stole siedział
wysoki blondyn. Wyglądało na to, że został w domu sam. Spoglądał na mnie
intensywnie, ze skrzyżowanymi ramionami.
- Nie sądzę, by próba wrócenia do siebie, jest uciekaniem -
odparłam spokojnie. - Dziękuję za pomoc - skłoniłam się lekko.
Zauważyłam błysk w jego oczach, gdy podniosłam
głowę. Uśmiechnął się kącikiem ust.
- Nic się nie zmieniłaś.
- S-słucham?!
Miałam wielką ochotę zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy.
Zwyczajnie sobie ze mnie kpił!
- Nie chcesz niczyjej pomocy, wolisz radzić sobie sama...
- Nie znasz mnie! - zdenerwowałam się, po czym pogroziłam mu
palcem. - Nic o mnie nie wiecie!
- Nie zastanawiałaś się nigdy, dlaczego masz dziury w
pamięci? - zapytał.
Nastała cisza. Oddychałam szybko, całkowicie wytrącona
z równowagi. Skąd to wiedział? Myślałam, że po prostu stąd odejdę, całkowicie
przekonana, że wczorajszy dzień był tylko głupim
wymysłem mojej wyobraźni, ale teraz... Sama już nie wiedziałam.
Miałam mętlik w głowie.
Odwróciłam się na pięcie gwałtownie, wypadając z kuchni, ale
zatrzymał mnie tuż przy wyjściu.
Chwycił mnie za ramię.
- Jeśli stąd wyjdziesz, możesz być w niebezpieczeństwie -
szepnął.
Zaszokowały mnie jego słowa. Próbowałam coś powiedzieć, ale
nie wiedziałam, co... Po dłuższej chwili, delikatnie wyszarpnęłam się z
jego uścisku.
- Szukacie kogoś innego, nie mnie - burknęłam. Dajcie mi
spokój - dodałam, po czym wyszłam, trzaskając drzwiami.
Moje szare życie,
zdawało się wrócić do normalności. No prawie. Miałam wrażenie, że od tego
dziwnego zdarzenia, wokół mnie działy się coraz bardziej niezwykłe rzeczy.
Naprawdę. Gdy zmęczona po pracy, zostawiłam włączoną lampę nocną, o dziwo rano
była wyłączona. Gdy zabrakło mi prądu i żaden z sąsiadów go nie miał, ja jakimś
magicznym cudem go miałam. Gdy cały dzień szukałam jakiejś rzeczy, nazajutrz
leżała na stole, jakby nigdy się nie zgubiła. Zaczynałam sądzić, że naprawdę
zwariowałam, do czasu, aż odkryłam przyczynę tego wszystkiego.
Zwolniłam kroku, idąc przez park. Był już prawie zmierzch,
jednak nie bałam się. Zmrużyłam oczy, widząc poruszający się krzak, obok ławki.
Przeszłam tamtędy, jak gdyby nigdy nic, by po chwili wrócić w to miejsce i
uderzyć krzak torbą z zakupami. Krzaczek zawył z bólu.
- Zwariowałaś?!
Zagotowało się we mnie ze złości. Od kliku dni czułam się
obserwowana. I bardzo podejrzliwa...
- Śledzicie mnie?! - zawołałam zirytowana. - Co to ma być?
Nie życzę sobie! Odczepcie się ode mnie! - krzyczałam coraz głośniej.
Z tej zieleniny wyłonił się Kai. Trzymał się za obolałą
głowę, patrząc na mnie spode łba.
- Kto powiedział...że cię śledzę? - zapytał cicho.
- Przecież widzę! - tupnęłam nogą, niczym mała dziewczynka.
Wygrzebałam coś z torebki, prawie rzucając w nim jego pierścieniem. Kompletnie
o nim zapomniałam, ale teraz, widząc jednego z nich po tygodniu czasu,
wszystkie wspomnienia do mnie wróciły.
- To chyba twój - rzuciłam, po czym zostawiając go, puściłam
się biegiem w stronę swojego mieszkania.
Na zakręcie, spojrzałam jeszcze do tyłu. Chłopak pstryknął
palcami i rozpłynął się w powietrzu. Wytrzeszczyłam oczy.
Wtedy właśnie
zrozumiałam, że świat w jakim żyję, był zupełnie inny. Takie rzeczy nie mogli
robić normalni ludzie...
- Oj, przepraszam... - wpadłam na grubego mężczyznę w
garniturze.
- To ja przepraszam - przeprosiłam, kłaniając się.
Gdy spojrzałam mu w twarz, zmroziło mnie. To było on. To był
facet, który mnie postrzelił, bo nie chciałam mu powiedzieć, gdzie oni są...
Przestraszyłam się. Pewnie myślał, że nie żyję...
Zerknął na mnie, jakby próbował sobie coś przypomnieć, a ja?
Rzuciłam się do ucieczki. Gdy byłam już na tyle daleko, usłyszałam jego
wrzaski. Nie zatrzymałam się jednak.
Zdyszana
i zmęczona wpadłam do mieszkania, przekręcając drzwi na wszystkie
zamki. Oparłam się o nie, po czym zjechałam w
dół, przyciągając kolana do siebie. Byłam przerażona.
- W co ja się wpakowałam? - zapytałam samą siebie.
Usłyszałam kroki.
Najgorsze jednak było to, że nie zapaliłam światła, a ten okropny dźwięk
sparaliżował mnie na tyle, że nie mogłam dźwignąć się na nogi. Mogłam tylko
wpatrywać się w ciemność przed sobą. Sekundę później dojrzałam zarys czyjejś
sylwetki. Pisnęłam przerażona.
Wtem ktoś włączył lampę.
- Czy teraz zechcesz nas wysłuchać? - zapytał drobnej budowy
szatyn.
Przyjrzałam się mu, milcząc. Wiedziałam, że to jeden z
tamtych - poznałam go po dziwnej nie to gwieździe, nie słońcu
"bransoletki", która oplatała jego dłoń. Na palcu miał zresztą to
samo...
Wciąż na niego patrzyłam, nie wiedząc czy się zgodzić.
Naprawdę mieli wyczucie czasu... Ledwo o nich zapomniałam, a teraz znów się
zaczęło. Zauważył to, więc dodał:
- Nie zrobimy ci krzywdy.
- Wiem - ucięłam mu. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
Poczułam, że mogę mu zaufać, ale wciąż byłam ostrożna.
Chłopak odwzajemnił uśmiech, po czym nieco
ostrożnie, nachylił się nade mną, oferując mi swoją dłoń. Tym razem pochwyciłam
ją bez żadnego ale. Podciągnął mnie w górę.
- To...co teraz? - zapytałam cicho.
- Teraz? Musimy ci wszystko wyjaśnić - odparł, po
czym dodał: - Tylko to, że nic nie pamiętasz, trochę wszystko nam utrudnia... -
podrapał się po głowie zakłopotany.
Poprawiłam torbę na ramieniu, spoglądając na niego. Coś w
tym wszystkim było... W zasadzie to niewiele miałam wspomnień. Tak jakbym żyła
teraźniejszością.
- Jak tu wszedłeś? - zapytałam zaciekawiona, ale i z nutką
podejrzliwości.
Już miał odpowiedzieć, gdy coś, jakby mały kamyczek, uderzył
w moje okno. Spojrzałam w tamtą stronę ze strachem w oczach.
- To Kai - uspokoił mnie. - Niecierpliwi się.
Zgrzytnęłam zębami, niezadowolona, że tak mnie straszy.
Dość mnie już dzisiaj zirytował.
- Idziemy? - zapytał.
Nie czekając na moją odpowiedź, chwycił mnie za
dłoń. Drgnęłam lekko. Nie z powodu jego dotyku, ale obrazków, które nagle
przeleciały mi przed oczami. Jego roześmiana twarz, snop światła... i
ja.
To
był tylko ułamek sekundy, może dwie, ale kilka strzępków mignęło mi w
błyskawicznym tempie. Wszystko było takie żywe, takie prawdziwe... Dopiero
po chwili dotarło do mnie, że stoję w miejscu. I w swoim mieszkaniu, a nie
tam... Gdziekolwiek to było.
- Coś nie tak? - na jego twarzy malowała się
troska. Wydawałoby się, że dla niego trzymanie mnie za rękę
było całkowicie normalne.
- Ani - pokręciłam głową szybko. - Komawo...
- urwałam, bo nie znałam jego imienia.
- Baekhyun - uśmiechnął się tak delikatnie, że na moment
zaparło mi dech. Uśmiechnęłam się nieśmiało, po czym razem z
nim, wyszłam w ciemną noc.
Wow~ *^* Czekałam na nowy rozdział :3
OdpowiedzUsuńCudowny~! Mam nadzieję, że dodasz kolejny niedługo ^^ Bo strasznie mi się to opowiadanie podoba :D
Pozdrawiam i Weny Życzę~!
OŁ MAJ GAT ! I co dalej . ? Boże strasznie mi się podoba . Czekam na dalszą część ; D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i Życzę weny ^^
Jezu, jakie to piękne *-* Masz naprawdę wielki talent. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńdziękuję za nowy rozdział, naprawdę wciągające, nie mogę się doczekać dalszej części ^^ weny życzę :)
OdpowiedzUsuńCiekawie się zaczyna^^Na tego bloga trafiłam dzięki twojemu drugiemu o K-pop'owych scenariuszach,które wszystkie przeczytałam(muszę tam też zostawić jakiś ślad xD)Wracając...będe starała się czekać cierpliwie na kolejny rozdział bo strasznie mnie to wciągnęło i zaciekawiło.Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńhttp://in-love-dreams.blogspot.com/ <-chętnie zapraszam do siebie ;)
Strasznie mi się podoba ! :3
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział ^^