Nie mogłam zasnąć.
Przewracałam się z boku na bok i denerwowałam się coraz bardziej, gdy
spoglądałam na zegarek, stojący na szafce nocnej. Zapowiada się
długa noc...
Przytuliłam się do śnieżnobiałej poduszki, wlepiając wzrok w
srebrzysty księżyc. Dopiero teraz zauważyłam, jaki był piękny. Wcześniej tego
nie dostrzegałam. Widziałam go dokładnie, ale jego kształt zaczął mi się powoli
rozmazywać - zmęczenie dawało o sobie znać.
Nie miałam nawet siły na rozmyślania, ale to, czego się
dowiedziałam kilka godzin temu, spędzało mi sen z powiek. Przymknęłam oczy,
przypominając sobie tę rozmowę.
- Jesteśmy EXO - Chen potwierdził moje przypuszczenia. - Chroniliśmy Exoplanet.
- Jesteśmy EXO - Chen potwierdził moje przypuszczenia. - Chroniliśmy Exoplanet.
Zmarszczyłam brwi, zauważając, że użył czasu przeszłego.
- Już jej nie ochraniacie? - zapytałam z nutką
ciekawości.
Mój chwilowy szok, zastąpiła chęć wiedzy. Skoro już w tym
byłam, musiałam dowiedzieć się wszystkiego. Choćby nie wiem, jak bardzo to było
dziwne i pokręcone.
- Ona już nie istnieje - odezwał się Chanyeol, a Baekhyun
siedzący na oparciu fotela, przytaknął mu.
Nie wiedziałam, co myśleć. Najpierw chcą mi wmówić, że są
z tej planety, ja również, a teraz okazuje się, że ona po prostu nie istnieje?
Coś mi tu nie pasowało...
- Nie rozumiem... - przygryzłam wargę zdenerwowana.
- Nasza planeta została zniszczona - Tao spojrzał na mnie
poważnie. Chyba po raz pierwszy dojrzałam na jego miłej twarzy prawdziwą
powagę.
- Jak to? - zapytałam.
Ktoś westchnął. To był Sehun. Wyglądał tak, jakby chciał
mieć to wszystko jak najszybciej za sobą.
- I właśnie tutaj wszystko zmierza w kierunku wyjścia -
odparł. - Musimy opowiedzieć ci wszystko od początku...Inaczej nie zrozumiesz.
Pokiwałam tylko głową, zgadzając się na to.
- Suho-hyung? - Sehun zwrócił się do starszego.
- Dlaczego ja? - zdziwił się.
- Bo kto inny najlepiej opowiada bajki jak dziadzio Suho?
- zażartował.
Ten posłał mu oburzone spojrzenie.
- Wypraszam sobie! - fuknął, a to że młodszy siedział na
końcu kanapy, a między nimi byli Xiumin i D.O. powstrzymali go od trzepnięcia
go w głowę. - To Xiumin jest najstarszy...
- Ej! Bo Was zamrożę - zagroził, ale uśmiechnął się.
Musiałam się wtrącić. Po prostu musiałam.
- Może opowiedzcie mi o tym wszyscy razem?
Wszyscy ucichli, spoglądając na mnie zaskoczeni.
Naprawdę chciałam usłyszeć już tę historię...
- To może być dla ciebie szokujące, ale... - zaczął Lay.
- Chyba przeżyję - przerwałam mu.
Szatyn oderwał swój wzrok ode mnie. Pokiwał głową, dając
znak.
- Exoplanet była cudowną planetą - zaczął Suho spokojnie.
- Pod tym względem przypominała Ziemię, ale tam wszystko było inne, lepsze... -
słuchałam go z uwagą. - Gdy nasze moce w pełni rozkwitły, stworzyliśmy drzewo
życia...
- Drzewo co? - wyrwało mi się. - Mianhe... - dodałam
natychmiast.
Chłopak nie miał mi tego za złe. Wręcz przeciwnie - zaraz
pośpieszył z wyjaśnieniami.
- Drzewo życia zapewniało mieszkańcom zdrowe i długie
życie - wytłumaczył. - To było coś jak symbol naszej planety. Niestety, inni
nam tego pozazdrościli...
- Naszym zadaniem było chronienie planety - głos zabrał
Kris. - I jej mieszkańców. A przede wszystkim naszej Królowej, którą byłaś...ty
- spojrzał na mnie wzrokiem, którego nie mogłam rozszyfrować.
Ja? Królową? Wciąż
nie mogłam w to uwierzyć. Przecież ja ledwo o siebie potrafiłam zadbać! I ja
miałabym rządzić innymi? Kompletnie nie widziałam się w tej
roli... Pokręciłam głową, wzdychając ciężko.
- Nie nadaję się do tego... To nie moja bajka...
- Mylisz się - wtrącił Lay łagodnie. - Gdyby tak nie
było, nie rozmawialibyśmy teraz z tobą - powiedział to tak, że nie mogłam się
do niczego przyczepić. I udało mu się. Widząc, że zamilkłam, teraz to Lay
kontynuował dalej: - Życie na Exoplanet było łatwe, ale też nie wolne od
problemów. Pod tym względem obie "nasze" planety są podobne - odparł.
- Nie ma miejsca we Wszechświecie, gdzie nie żyje choćby cząstka zła - zasmucił
się na moment.
- To znaczy...że tam żyje też wiele innych istnień? We
Wszechświecie? - zainteresowało mnie to.
- To całkiem możliwe - wtrącił Chanyeol. - To właśnie
jedni z nich nas zaatakowali. Oko czerwonych sił wykreowało zło, które
zasłoniło serce drzewa życia. Zaczęło ono usychać, a my nic z tym nie mogliśmy
zrobić.
- Dlaczego? - zapytałam cicho. Zerknęłam na Lay'a.
Potrafił uleczać, prawda? - Przecież...
- To nie działa w ten sposób, Hana - pokręcił głową. -
Oczywiście moja moc była niezbędna, ale nie na długo. Nawet ty, któraś
pielęgnowała drzewo, nie mogłaś nic zrobić.
Zamyśliłam się. Co miał na myśli mówiąc, że pielęgnowałam
te całe drzewo życia? Nie znam się na ogrodnictwie...
- Z czasem zauważyliśmy, że wszyscy jesteśmy od siebie
zależni - teraz opowiadał Baekhyun. - Gdy drzewo obumierało, ty stawałaś
się coraz słabsza. Gdy ty słabłaś, nasze moce również. Gdy sytuacja była już na
tyle poważna, musieliśmy podzielić drzewo na dwie części i ukryć je gdzieś,
gdzie nikt ich nie znajdzie - westchnął.
- Dlaczego?
- Bo to drzewo "życia" - odezwał się Kai.
Wszyscy spojrzeli w jego stronę, zaskoczeni, że dał o sobie znać. - Jeśli
zostanie zniszczone, królowa umrze. Gdy umrze królowa, nasze moce znikną. A bez
nich nie możemy dłużej chronić planety. Exoplanet nie
może istnieć bez nas.
To były mocne słowa.
Analizowałam je szybko, starając się nie ominąć żadnego szczegółu. To brzmiało
strasznie, choć wydawało się nieprawdopodobne. Zaczynałam w to wszystko
wierzyć, ale to nie było łatwe. Gdybym chociaż mogła sobie przypomnieć
cokolwiek...Na pewno inaczej spojrzałabym na tę opowieść...
EXO zerkali na mnie
niespokojnie, ciekawi mojej reakcji. Próbowałam wszystko ułożyć w całość, ale
miałam wrażenie, że czegoś mi brakuje w tej historii. Jakiegoś drobnego
szczegółu, ostatniego kawałka układanki... Wtem coś do mnie dotarło. Podniosłam
głowę, patrząc na nich zdezorientowana swoim odkryciem i niepewnością w oczach,
czy to aby na pewno prawda.
- A jednak jesteście tutaj - zauważyłam. - Wae? Co się
stało w...przeszłości?
Poczułam, że Lay
poruszył się niespokojnie. W ogóle wszyscy nagle stali się jacyś nerwowi. Nikt
nie chciał odpowiedzieć na moje pytanie. Nie rozumiałam dlaczego. Atmosfera w
pokoju się zagęściła. Zaczynałam się bać...
- Hana...
- Tak? - spojrzałam na Tao z szybko bijącym sercem.
- Ty...po prostu...
- Po prostu co? - panika chwyciła mnie za gardło. Co się
stało do cholery?
- Ty zginęłaś...
Słowa Tao odbijały się
echem w mojej głowie. Ty zginęłaś. ZGINĘŁAŚ. To przecież jakaś
bzdura! Położyłam się na wznak, gapiąc się w ciemny sufit. Musiałam spokojnie
to wszystko przemyśleć, bo inaczej zwariuję!
Nie wiem ile godzin mi to zajęło, ale do żadnego konkretnego
wniosku nie doszłam, oprócz jednego. Może to faktycznie prawda? To
by wyjaśniało brak moich wspomnień. Ale to wszystko było
takie...nieprawdopodobne.
Nagle zapragnęłam, bym
ujrzała jakąś wizję. Jakąkolwiek, byle coś, co pomogłoby mi rozwikłać to
wszystko, rozwiać moje bezsensowne podejrzenia. Czy mogłam stracić
pamięć? Czy możliwe było to, żeby żyć w przeszłości na innej planecie? A co z
teraźniejszością? Mieszkałam tutaj, na ziemi. I jednak żyłam. Co to miało
znaczyć? Że się odrodziłam na nowo?
Zerwałam się z fotela
z prędkością światła. Moje myśli pracowały jak szalone. Nic nie mogło ich
powstrzymać. Nic. Exo nie wyglądali na zaskoczonych moją reakcją. Wstali
zdenerwowani tak samo jak ja.
- T-to już nie jest z-zabawne! - zawołałam drżącym głosem.
- W ogóle nie jest! - poczułam, że i ręce zaczynają mi się trząść, więc
zacisnęłam je w pięści.
Naprawdę wszystkiego się spodziewałam. Ale nie tego, by
usłyszeć, że zginęłam! Przecież ja żyłam, tak? A może byłam duchem albo jakimś
dziwnym przypadkiem nie-człowieka?! Wszystko jedno.
- Wracam do domu - oznajmiłam krótko. Prawie wybiegłam z
pokoju.
- Ale Noona... - Sehun dogonił mnie i chwycił za dłoń. -
Zostań, zrozum...
- Nie chcę! - zawołałam ze łzami w oczach. Wyrwałam rękę
z jego uścisku. - Chcę wrócić do domu - powtórzyłam cicho.
- Jest już późno - wtrącił D.O. cichutko, który wyszedł z
salonu.
- Nie obchodzi mnie to. Chcę do domu - te same słowa
wyszły z moich ust po raz trzeci. Reszta EXO została w salonie,
zakłopotana. Nie spodziewali się, że sprawy przyjmą taki obrót. Wszystko się
skomplikowało. Kai przecisnął się pomiędzy nich. Podszedł do mnie i pociągnął
mnie na bok. Spojrzałam na niego zła, gotowa na niego nakrzyczeć, ale ten
szepnął tylko:
- Zabieram cię do domu, arasso?
Wbiłam wzrok w podłogę, nic nie mówiąc. Ten uznał to za
tak. Objął moją zimną dłoń. Kompletnie nie przejęłam się tym, że
zaraz być może zwymiotuję. Pragnęłam tylko wrócić do swojego
mieszkania i zasnąć. Na długo...
- Oczy - przypomniał mi cicho, więc znów je zamknęłam.
Zaledwie to zrobiłam, poczułam, że moje stopy oderwały
się od drewnianej podłogi. Otulił mnie chłód i znów to okropne uczucie, że
wszystko wokół wiruje. Potem mocne szarpnięcie i ucisk, gdzieś w okolicy
brzucha. Tylko nie wymiotuj. A zresztą nie mam czym...
BUM. Po raz drugi
tego wieczoru, upadłam na kolana. Ale nie przejęłam się tym zbytnio. Otworzyłam
oczy, z ulgą dostrzegając znajome ściany. Kai pociągnął mnie w gorę.
Bez słowa ruszyłam chwiejnym krokiem w stronę sypialni.
- Hana, mianhe - zatrzymałam się nagle. Odwróciłam się do
tyłu. Kai wciąż stał w miejscu.
- Za co?
- Za to, że ci dokuczałem...
- To ja przepraszam, że kazałam ci się zamknąć... -
mruknęłam.
- Powtarzaj to ile chcesz - wzruszył ramionami. - Nigdy
nie robiło to na mnie specjalnego wrażenia... - uśmiechnął się niemrawo, po
czym pstryknął palcami i rozpłynął się w powietrzu.
Długo rozmyślałam nad
tym, co się wydarzyło. Myślałam o teleportacji, o Kai'u i o tym, co mi
powiedział. Co miał na myśli, że "Nigdy nie robiło to na mnie
specjalnego wrażenia"? Czyżbym kiedyś nie raz się tak do niego
odzywała? W dodatku ta cała teleportacja... Wiedzieli, że źle ją znoszę, choć
sama o tym nie wiedziałam. Znali mnie lepiej, niż ja siebie samą.
Skuliłam się w łóżku, jakbym miała się opędzić od
tego wszystkiego. Niestety na próżno. Pojedyncza łza spłynęła mi
po policzku - łza bezsilności. Tak, byłam bezsilna wobec siebie. Czy odzyskam
wspomnienia? Czy poznam siebie?
Póki co, nie mogłam poznać na te pytania
odpowiedzi...
- Hana, co się z tobą dzieje do cholery? - szef naskoczył na mnie jutrzejszego
poranka.
Ten dzień nie był udany. W ogóle zaczął się kiepsko -
kompletnie nie wyspana z workami pod oczami zawitałam w pracy. Zwiesiłam głowę,
wlepiając wzrok w podłogę.
- Przepraszam...
- Nie przepraszaj - dodał łagodniej. - Tylko spójrz na
siebie. Jesteś jak chodzące zombie - w jego głosie słyszałam troskę. I właśnie
za to go lubiłam. Za bycie dobrym człowiekiem, a nie faceta, który traktuje
ludzi jako maszynkę do zarabiania pieniędzy. - Stłukłaś już dzisiaj dwie
szklanki i talerze, klienci się skarżą...
- Przepraszam - mruknęłam.
Nie chciałam nikogo denerwować, ale teraz tylko na
przeprosiny było mnie stać. Wiedziałam, że tego nie lubi, ale...
- Idź do domu - powiedział stanowczo. - Wyśpij się i
odpocznij. I idź do lekarza, arraso? - poprosił. - Nie chcę cię
zwalniać, bo jesteś świetną pracownicą, ale jeśli dalej tak będzie to nie
będę miał wyboru.
- Ne - zgodziłam się, po czym pokiwałam
głową. - Kamsahamnida!
Ruszyłam do drzwi, wychodząc na słoneczną ulicę. Mężczyzna
spojrzał za mną.
- Aish...co za dziewczyna.
Zamknęłam drzwi
restauracji, w której pracowałam. Lubiłam tę pracę. Atmosfera była w niej miła i
przyjazna. Codziennie przychodził ktoś nowy. Wiele z tych osób miało zły dzień
czy było w kiepskim humorze, a czasem wystarczył zwykły uśmiech czy cukierek,
by go polepszyć. Zdarzały się też przypadki, gdy zupełnie obca osoba, próbowała
się wygadać przy filiżance kawy czy herbaty. Niektórzy byli tu stałymi gośćmi,
przez co czułam się jak w domu. No prawie... Codziennie było tak samo, ale
jednak inaczej. Nigdy nie było wiadomo, kto wejdzie do środka i co przyniesie
ze sobą; nowa plotkę, ciekawą informację czy chociażby zwykłe ulotki, które
samotnie pozostawione na parapecie okna, tylko czekały, aż ktoś się
nimi zainteresuje. Życie...
Wróciłam do domu i mimo,
że miałam jeszcze cały dzień przed sobą, nie miałam ochoty na nic. Zignorowałam
prośbę swojego szefa - nie miałam najmniejszego zamiaru iść do żadnego głupiego
lekarza. Nigdy nawet tam nie byłam, a przynajmniej sobie tego nie
przypominam...
Zasnęłam bez kolacji. Miałam kompletnie pokręcone sny - to
zapewne od nadmiaru nagłych emocji w moim życiu.
Śnił mi się
mężczyzna, który mnie postrzelił. Gruby, w czarnym garniturze...uciekałam przed
nim. Dookoła mnie było ciemno i duszno, wyglądało mi to na tunel. Szedł za mną
powoli, z bronią w ręku. Śmiał się. Z jego gardła wydobywał się zimny rechot,
który sprawiał, że na skórze pojawiała mi się gęsia skórka. Przed sobą
zobaczyłam ścianę - zapędził mnie w ślepy zaułek. Odwróciłam się
przerażona. Zobaczyłam lufę pistoletu wymierzoną we mnie, a potem huk.
Obudziłam się zlana
potem i okropnym bólem w ramieniu. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego boli mnie w
tym samym miejscu, które zostało NAPRAWDĘ postrzelone kilka dni temu. Senny
koszmar? Ale jaki prawdziwy... Spróbowałam zasnąć ponownie. Gdybym wiedziała,
że zdarzy się to jeszcze raz, siedziałabym całą noc z zapałkami włożonymi pod
oczami...
Tym razem nie widziałam
siebie, tylko Krisa. Szybował nad nocą panoramą miasta, które było otoczone
tysiącami migających światełek. Wiał delikatny wietrzyk, a ciepłe powietrze
sprawiało, że miało się ochotę zostać tu w górze na dłużej.
Jego sylwetka, latająca sylwetka, nie wyglądała ani trochę
nienaturalnie, nawet jeśli latanie było nie poprawne i nie logiczne w tym
świecie. Był spokojny, ale w jego oczach widziałam coś chłodnego.
Spoglądał na miasto, jakby czegoś szukał.
Wtem "zanurkował" w dół i straciłam go z oczu. Mój
wzrok nie był doskonały, więc ciężko było mi go odszukać. Minęła dłuższa
chwila, podczas której nic się nie wydarzyło. Miałam wrażenie, że to cisza
przed burzą. Wtem rozległ się głuchy huk - jakby ktoś w coś uderzył. Gorączkowo
zaczęłam przeszukiwać wzrokiem okolicę. Zatrzymałam się przy jakiś starych
magazynach na terenie jakiejś fabryki. Czułam, jakby serce miało mi
wyskoczyć z piersi. I prawie tak się stało, gdy dostrzegłam Krisa
leżącego na ziemi, ze stróżką krwi spływającej mu po skroni. Mój niemy krzyk i
kolejna fala bólu, którego nikt nie usłyszał.
Zerwałam się z łóżka
najszybciej jak potrafiłam. Łzy napłynęły mi do oczu. To było takie realne!
Jeszcze bardziej realne, niż mój poprzedni sen... Czy on był prawdziwy?
Uspokój się Hana, to tylko głupi sen. Ale czułam jego
ból! I co z tego? A jeśli to prawda i przeze mnie umrze? Daj spokój, chyba w to
nie wierzysz? Nie wiem...martwię się o niego?
Nie wiedziałam, co
robić. Objęłam się ramionami, kiwając się w przód i tył, kompletnie zagubiona.
A co, jeśli naprawdę coś mu się stało? Nie wybaczyłabym sobie tego nigdy, tym
bardziej, że JA to widziałam...
Trzęsącymi się rękoma, wciągnęłam spodnie i bluzę na piżamę
i praktycznie wybiegłam z mieszkania. To był impuls. Nigdy nie robiłam niczego
spontanicznie, ale teraz...
Nawet nie wiedziałam, co właściwie usiłuję zrobić. Przecież
nie miałam zielonego pojęcia, gdzie mieszka EXO... Jak miałabym im to
powiedzieć? Z drugiej zaś strony...czy nie wyśmieją mnie, uważając, że to tylko
zły sen?
Szłam ulicą, przed
siebie ze skrzyżowanymi ramionami. A gdyby tak jedna, mała
wizja? Wiedziałam, że to tak nie działa, że nic nie jest na zawołanie,
ale przecież już dwa razy mnie to spotkało! Tylko, że wtedy widziałam
przeszłość, a nie przyszłość...
Minęłam klika przecznic, modląc się w duchu. Proszę,
pokaż mi, gdzie oni mieszkają. Gdzie mieszka EXO? Potrzebuję tej informacji! Nic.
Kris może się tam wykrwawić na śmierć, a ja sobie chodzę po
mieście w poszukiwaniu mieszkania, w którym byłam, a nie wiedziałam, gdzie się
znajduje... Głupie? Nie, prawdziwe.
Błądziłam między pozamykanymi sklepami i mieszkaniami i
jakoś nogi same mnie poniosły przed niewielki budynek, który wyglądał jak
porządna strefa zamieszkania przez normalnych ludzi. A może to
tu?
Nie. Hana w jakie bujdy ty wierzysz? Wracaj do domu,
zobacz jak ciemno i mrocznie...jeszcze ktoś cię napadnie.
Słuchając swojego instynktu już się odwróciłam, gdy coś
przykuło moją uwagę. Drzwi od klatki schodowej były otwarte. Coś mi mówiło: Idź
tam, no idź, więc poszłam.
Jesteś idiotką naprawdę.
Zapaliłam światło, wchodząc po cichutku na schody. Mogłabym
jechać windą, ale po co? Weszłam na piętro, a potem wyżej. W głowie wciąż
słyszałam: Dalej, idź dalej - i tak zrobiłam.
Spoglądałam na drzwi, jakbym czekała tylko, aż zobaczę napis
"EXO", choć wiedziałam, że to niemożliwe. Zaczynało mnie już to
wszystko męczyć. Choćby to miał być głupi sen, wolałam się upewnić, inaczej nie
da mi to spokoju.
Ledwo powłócząc nogami dotarłam wyżej. Przechadzałam się,
zerkając na numerację drzwi.
81, 82, 83, 84.
To się robi nudne Hana...
85, 86, 87, 89.
Wracam do domu...Chwila moment!
Wróciłam się,
wytrzeszczają oczy. Dlaczego nie ma drzwi z numerkiem 88? Jakiś
błąd? Zaintrygowało mnie to. Nagle poczułam się tak, jakbym znalazła coś
zakazanego, jakąś wielką tajemnicę...którą trzeba odkryć. Czy to mogło być
takie łatwe?
Między dwoma numerami
zobaczyłam drzwi, które pojawiły się znikąd. Serce zabiło mi mocniej
z podniecenia. Już miałam zapukać do drzwi, ale wstrzymałam się. Mogę kogoś
obudzić, a jest środek nocy. Poczułam wyrzuty sumienia, choć jeszcze nic nie
zrobiłam. Jednak wspomnienie strasznego snu z Krisem w roli głównej, dodało mi
siły.
Zapukałam głośno, wstrzymując oddech. Niezadowolona, że nikt
nie otworzył, zapukałam jeszcze raz. Zza drzwi dało się słyszeć kroki i
marudzenie.
Drzwi otworzyły się.
Zamarłam, widząc zza nich zaspanego Chen'a. Jego dotychczas na wpółotwarte
oczy, rozszerzyły się w szoku.
- Hana! S-skąd wiedziałaś, gdzie mieszkamy?! - niemal
krzyknął.
- J-ja...nie wiedziałam - wybąkałam równie zdziwiona.
Chłopak patrzył na mnie jak zaczarowany. Poklepał
się po policzkach, jakby sprawdzał, czy to nie sen. Gdy uznał, że nie śni,
wciągnął mnie do środka.
- Kogo niesie o tej porze?! - wydarł się Sehun. Miałam
ochotę się roześmiać.
W przedpokoju pojawił się Lay, mrużąc oczy. Momentalnie się
obudził.
- Hana, co ty...
- Nieważne! - ucięłam mu szybko. Teraz, gdy znów ich
zobaczyłam, mój spokój uleciał, a zdenerwowanie zagościło na mej twarzy. -
Miałam straszny sen! - zaczęłam mówić gorączkowo. - Kris szedł, t-to znaczy
leciał i...i spadł i jest ranny! - w sercu poczułam ból.
- Mwoh?! - spodziewałam się takiej reakcji.
- S-spadł i rozbił sobie g-głowę i...
- To znaczy, że to ci się śniło? - mruknął Chen.
- NIE! - zawołałam zła, że mi nie wierzy. - To było
naprawdę!
- Hana, to był tylko głupi sen - ziewnął Luhan, wtykając
głowę między szparę od drzwi sypialni.
- TO NIE BYŁ GŁUPI SEN! - tupnęłam nogą. Wiedziałam, że zaraz wszyscy się obudzą, ale miałam to gdzieś.
- Cisza nocna ludzie!
- Ale Kris śpi - zauważył Lay spokojnie.
- Chincha? - zapytałam speszona. Super,
a jednak wyjdę na idiotkę... - A-ale... - byłam pewna, że ten sen to
prawda.
Widząc, że mnie za bardzo nie przekonał,
uśmiechnął się łagodnie.
- Sprawdzę to - ruszył w kierunku jego pokoju.
- Właśnie miałem to zaproponować - wymamrotał sennie Chen.
Uśmiechnęłam się nieco rozbawiona, ale i pełna obaw. Oby
jednak był to sen, bo inaczej...
Lay wrócił tak szybko
jak poszedł. Widziałam strach w jego oczach. Spojrzał na Chen'a, Luhana i
Sehuna, którzy wyglądali jakby mieli kogoś zabić. Na koniec zerknął na mnie.
- Kris... - wydukał. - N-nie ma go...
Cholera.
Hmm... Co mogę powiedzieć? Świetne, no więcej słów jakoś teraz mi do głowy nie przychodzi. No, ale na serio fajnie ci to wyszło :)
OdpowiedzUsuńOoo wow ;oo warto bylo czekac !! Swietny naprawde *.* pisz wiecej <3 powodzenia
OdpowiedzUsuńW końcu napisałaś kiaaa *-*
OdpowiedzUsuńZamurowało mnie przez chwilę, kiedy przeczytałam , że ona zginęła. Zginęła, ale stąpa jak gdyby nigdy nic po ziemi. Dobrze, że znalazła mieszkanie EXO, przynajmniej będzie wiedziała gdzie biec w razie czego. W ogóle czyżby Hana miała moc przepowiadania czy coś? Bo biorąc pod uwagę końcówkę i to co się jej niby śniło może oznaczać, że to co tam widziała zdarzyło się naprawdę. oO Tajemnice, tajemnice ... ^^
* http://in-love-dreams.blogspot.com/ *
Tajemnice są najlepsze ;]
UsuńOmo! Jest genialny! *.*
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga ♥
Ach... Marzenie! Cudooooo! Zakochałam się ^_^
OdpowiedzUsuńWeny, weny, weny, weny ^^
JESUJESUJESUJESU MORE <3 PLZ MORE <3
OdpowiedzUsuńPRZECZYTAŁAM WSZYSTKIE *.* CHCĘ WIĘCEJ *.* TERAZ ! ♥
OdpowiedzUsuńWae się nie przyznałaś, że już wstawiłaś nowy rozdział?! :(
OdpowiedzUsuńTym rozdziałem przypomniałaś mi jak bardzo lubię fantastykę. Z każdym kolejnym zdaniem, kiedy chłopcy opowiadali o Exoplanet miałam coraz większe ciarki <3
Nie zabijaj Krisa, ładnie proszę ;)
Mianhe :( Wybaczysz mi? :D
UsuńFantastyka to chyba najlepsze, co może być :)
Rozdział jest tak dobry, że nie sposób nie wybaczyć ;D
UsuńTaak! Cieszę się, że tak mówisz. To daje świetne rokowania dla tego ficka ;)
I jak mówią fani: Czekamy na więcej! :D
to jest wybitne^^ dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania.. mam nadzieje, ze nie karzesz nam długo czekać na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńOMO, OMO! WIĘCEJ. <3
OdpowiedzUsuńKocham sposób, w jaki piszesz. Jest taki, hmmm, jakby to ująć, delikatny? Nie wiem, ale po prostu według mnie idealnie dobierasz słowa. =v= Czekam na więcej rozdziałów~
OdpowiedzUsuńGenialne!!!
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do The Versatile Blogger ^^ Więcej informacji u mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://in-love-dreams.blogspot.com/
Jeżeli blog był już wcześniej nominowany, to przepraszam ;3
Asihhhh w takich momentach urywać?! To jest genialne, czekam na dalszą część ( mam nadzieję że pojawi się szybciej). =)
OdpowiedzUsuńJejku, przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem pod ogromnym wrażeniem. Tylko że chodź już tyle przeczytałam, to dalej mam wiele pytań, na które wciąż nie znam odpowiedzi ^^ Poza tym czego jak czego, ale nie spodziewałam się, że Hana zginęła.
OdpowiedzUsuńZdziwiły mnie też jej umiejętności. Jakim cudem odnalazła ich adres? Poza tym ten sen... Nie dość, że najprawdopodobniej się sprawdził, to jeszcze Kris... Nie wiem, czego mam się teraz spodziewać. Mam tylko nadzieję, że nie zginie.
A tak swoją drogą, to coraz bardziej lubię postać Kaia. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, jakby z Haną łączyła go w przeszłości jakaś szczególna więź, ale to zapewne tylko moje odczucia.
Czekam na następny rozdział i zapraszam do siebie ^^
Z rozdziału na rozdział, mam zamiar wszystko wyjaśniać, także spokojnie :)
UsuńTajemniczość nadaje temu opowiadaniu niesamowity charakter. Z każdym rozdziałem pojawia się coraz więcej pytań czekających na odpowiedzi. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybko :)
OdpowiedzUsuńAishhh, ja już chcę kolejny rozdział! :D Życzę weny i szybkiego łącza internetowego, haha! Już nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, jest super. Ja też bardzo polubiłam Kaia, chociaż moim faworytem tutaj jest Lay ;)
Pracuj ciężko, powodzenia!~
Każdy ma swojego faworyta, to zrozumiałe :)
UsuńAle mnie wciągnęło <3
OdpowiedzUsuńBiedny Kris <3