.

.
Opowiadanie jest mojego autorstwa, które powstało na podstawie strzępków moich snów z EXO ;)

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 6 - "Co się stało w przeszłości?"


Nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok i denerwowałam się coraz bardziej, gdy spoglądałam na zegarek, stojący na szafce nocnej. Zapowiada się długa noc...
Przytuliłam się do śnieżnobiałej poduszki, wlepiając wzrok w srebrzysty księżyc. Dopiero teraz zauważyłam, jaki był piękny. Wcześniej tego nie dostrzegałam. Widziałam go dokładnie, ale jego kształt zaczął mi się powoli rozmazywać - zmęczenie dawało o sobie znać.
Nie miałam nawet siły na rozmyślania, ale to, czego się dowiedziałam kilka godzin temu, spędzało mi sen z powiek. Przymknęłam oczy, przypominając sobie tę rozmowę.
- Jesteśmy EXO - Chen potwierdził moje przypuszczenia. - Chroniliśmy Exoplanet.

Zmarszczyłam brwi, zauważając, że użył czasu przeszłego.
- Już jej nie ochraniacie? - zapytałam z nutką ciekawości.
Mój chwilowy szok, zastąpiła chęć wiedzy. Skoro już w tym byłam, musiałam dowiedzieć się wszystkiego. Choćby nie wiem, jak bardzo to było dziwne i pokręcone.
- Ona już nie istnieje - odezwał się Chanyeol, a Baekhyun siedzący na oparciu fotela, przytaknął mu.
Nie wiedziałam, co myśleć. Najpierw chcą mi wmówić, że są z tej planety, ja również, a teraz okazuje się, że ona po prostu nie istnieje? Coś mi tu nie pasowało...
- Nie rozumiem... - przygryzłam wargę zdenerwowana.
- Nasza planeta została zniszczona - Tao spojrzał na mnie poważnie. Chyba po raz pierwszy dojrzałam na jego miłej twarzy prawdziwą powagę.
- Jak to? - zapytałam.
Ktoś westchnął. To był Sehun. Wyglądał tak, jakby chciał mieć to wszystko jak najszybciej za sobą.
- I właśnie tutaj wszystko zmierza w kierunku wyjścia - odparł. - Musimy opowiedzieć ci wszystko od początku...Inaczej nie zrozumiesz.
Pokiwałam tylko głową, zgadzając się na to.
- Suho-hyung? - Sehun zwrócił się do starszego.
- Dlaczego ja? - zdziwił się.
- Bo kto inny najlepiej opowiada bajki jak dziadzio Suho? - zażartował.
Ten posłał mu oburzone spojrzenie.
- Wypraszam sobie! - fuknął, a to że młodszy siedział na końcu kanapy, a między nimi byli Xiumin i D.O. powstrzymali go od trzepnięcia go w głowę. - To Xiumin jest najstarszy...
- Ej! Bo Was zamrożę - zagroził, ale uśmiechnął się.
Musiałam się wtrącić. Po prostu musiałam.
- Może opowiedzcie mi o tym wszyscy razem?
Wszyscy ucichli, spoglądając na mnie zaskoczeni. Naprawdę chciałam usłyszeć już tę historię...
- To może być dla ciebie szokujące, ale... - zaczął Lay.
- Chyba przeżyję - przerwałam mu.
Szatyn oderwał swój wzrok ode mnie. Pokiwał głową, dając znak.
- Exoplanet była cudowną planetą - zaczął Suho spokojnie. - Pod tym względem przypominała Ziemię, ale tam wszystko było inne, lepsze... - słuchałam go z uwagą. - Gdy nasze moce w pełni rozkwitły, stworzyliśmy drzewo życia...
- Drzewo co? - wyrwało mi się. - Mianhe... - dodałam natychmiast.
Chłopak nie miał mi tego za złe. Wręcz przeciwnie - zaraz pośpieszył z wyjaśnieniami.
- Drzewo życia zapewniało mieszkańcom zdrowe i długie życie - wytłumaczył. - To było coś jak symbol naszej planety. Niestety, inni nam tego pozazdrościli...
- Naszym zadaniem było chronienie planety - głos zabrał Kris. - I jej mieszkańców. A przede wszystkim naszej Królowej, którą byłaś...ty - spojrzał na mnie wzrokiem, którego nie mogłam rozszyfrować.
Ja? Królową? Wciąż nie mogłam w to uwierzyć. Przecież ja ledwo o siebie potrafiłam zadbać! I ja miałabym rządzić innymi? Kompletnie nie widziałam się w tej roli... Pokręciłam głową, wzdychając ciężko.
- Nie nadaję się do tego... To nie moja bajka...
- Mylisz się - wtrącił Lay łagodnie. - Gdyby tak nie było, nie rozmawialibyśmy teraz z tobą - powiedział to tak, że nie mogłam się do niczego przyczepić. I udało mu się. Widząc, że zamilkłam, teraz to Lay kontynuował dalej: - Życie na Exoplanet było łatwe, ale też nie wolne od problemów. Pod tym względem obie "nasze" planety są podobne - odparł. - Nie ma miejsca we Wszechświecie, gdzie nie żyje choćby cząstka zła - zasmucił się na moment.
- To znaczy...że tam żyje też wiele innych istnień? We Wszechświecie? - zainteresowało mnie to.
- To całkiem możliwe - wtrącił Chanyeol. - To właśnie jedni z nich nas zaatakowali. Oko czerwonych sił wykreowało zło, które zasłoniło serce drzewa życia. Zaczęło ono usychać, a my nic z tym nie mogliśmy zrobić.
- Dlaczego? - zapytałam cicho. Zerknęłam na Lay'a. Potrafił uleczać, prawda? - Przecież...
- To nie działa w ten sposób, Hana - pokręcił głową. - Oczywiście moja moc była niezbędna, ale nie na długo. Nawet ty, któraś pielęgnowała drzewo, nie mogłaś nic zrobić.
Zamyśliłam się. Co miał na myśli mówiąc, że pielęgnowałam te całe drzewo życia? Nie znam się na ogrodnictwie...
- Z czasem zauważyliśmy, że wszyscy jesteśmy od siebie zależni - teraz opowiadał Baekhyun. - Gdy drzewo obumierało, ty stawałaś się coraz słabsza. Gdy ty słabłaś, nasze moce również. Gdy sytuacja była już na tyle poważna, musieliśmy podzielić drzewo na dwie części i ukryć je gdzieś, gdzie nikt ich nie znajdzie - westchnął.
- Dlaczego?
- Bo to drzewo "życia" - odezwał się Kai. Wszyscy spojrzeli w jego stronę, zaskoczeni, że dał o sobie znać. - Jeśli zostanie zniszczone, królowa umrze. Gdy umrze królowa, nasze moce znikną. A bez nich nie możemy dłużej chronić planety. Exoplanet nie może istnieć bez nas.
To były mocne słowa. Analizowałam je szybko, starając się nie ominąć żadnego szczegółu. To brzmiało strasznie, choć wydawało się nieprawdopodobne. Zaczynałam w to wszystko wierzyć, ale to nie było łatwe. Gdybym chociaż mogła sobie przypomnieć cokolwiek...Na pewno inaczej spojrzałabym na tę opowieść...
EXO zerkali na mnie niespokojnie, ciekawi mojej reakcji. Próbowałam wszystko ułożyć w całość, ale miałam wrażenie, że czegoś mi brakuje w tej historii. Jakiegoś drobnego szczegółu, ostatniego kawałka układanki... Wtem coś do mnie dotarło. Podniosłam głowę, patrząc na nich zdezorientowana swoim odkryciem i niepewnością w oczach, czy to aby na pewno prawda.
- A jednak jesteście tutaj - zauważyłam. - Wae? Co się stało w...przeszłości?
Poczułam, że Lay poruszył się niespokojnie. W ogóle wszyscy nagle stali się jacyś nerwowi. Nikt nie chciał odpowiedzieć na moje pytanie. Nie rozumiałam dlaczego. Atmosfera w pokoju się zagęściła. Zaczynałam się bać...
- Hana...
- Tak? - spojrzałam na Tao z szybko bijącym sercem.
- Ty...po prostu...
- Po prostu co? - panika chwyciła mnie za gardło. Co się stało do cholery?
- Ty zginęłaś...


Słowa Tao odbijały się echem w mojej głowie. Ty zginęłaś. ZGINĘŁAŚ. To przecież jakaś bzdura! Położyłam się na wznak, gapiąc się w ciemny sufit. Musiałam spokojnie to wszystko przemyśleć, bo inaczej zwariuję!
Nie wiem ile godzin mi to zajęło, ale do żadnego konkretnego wniosku nie doszłam, oprócz jednego. Może to faktycznie prawda? To by wyjaśniało brak moich wspomnień. Ale to wszystko było takie...nieprawdopodobne. 
Nagle zapragnęłam, bym ujrzała jakąś wizję. Jakąkolwiek, byle coś, co pomogłoby mi rozwikłać to wszystko, rozwiać moje bezsensowne podejrzenia. Czy mogłam stracić pamięć? Czy możliwe było to, żeby żyć w przeszłości na innej planecie? A co z teraźniejszością? Mieszkałam tutaj, na ziemi. I jednak żyłam. Co to miało znaczyć? Że się odrodziłam na nowo?

Zerwałam się z fotela z prędkością światła. Moje myśli pracowały jak szalone. Nic nie mogło ich powstrzymać. Nic. Exo nie wyglądali na zaskoczonych moją reakcją. Wstali zdenerwowani tak samo jak ja.
- T-to już nie jest z-zabawne! - zawołałam drżącym głosem. - W ogóle nie jest! - poczułam, że i ręce zaczynają mi się trząść, więc zacisnęłam je w pięści.
Naprawdę wszystkiego się spodziewałam. Ale nie tego, by usłyszeć, że zginęłam! Przecież ja żyłam, tak? A może byłam duchem albo jakimś dziwnym przypadkiem nie-człowieka?! Wszystko jedno.
- Wracam do domu - oznajmiłam krótko. Prawie wybiegłam z pokoju.
- Ale Noona... - Sehun dogonił mnie i chwycił za dłoń. - Zostań, zrozum...
- Nie chcę! - zawołałam ze łzami w oczach. Wyrwałam rękę z jego uścisku. - Chcę wrócić do domu - powtórzyłam cicho.
- Jest już późno - wtrącił D.O. cichutko, który wyszedł z salonu.
- Nie obchodzi mnie to. Chcę do domu - te same słowa wyszły z moich ust po raz trzeci. Reszta EXO została w salonie, zakłopotana. Nie spodziewali się, że sprawy przyjmą taki obrót. Wszystko się skomplikowało. Kai przecisnął się pomiędzy nich. Podszedł do mnie i pociągnął mnie na bok. Spojrzałam na niego zła, gotowa na niego nakrzyczeć, ale ten szepnął tylko:
- Zabieram cię do domu, arasso?
Wbiłam wzrok w podłogę, nic nie mówiąc. Ten uznał to za tak. Objął moją zimną dłoń. Kompletnie nie przejęłam się tym, że zaraz być może zwymiotuję. Pragnęłam tylko wrócić do swojego mieszkania i zasnąć. Na długo...
- Oczy - przypomniał mi cicho, więc znów je zamknęłam.
Zaledwie to zrobiłam, poczułam, że moje stopy oderwały się od drewnianej podłogi. Otulił mnie chłód i znów to okropne uczucie, że wszystko wokół wiruje. Potem mocne szarpnięcie i ucisk, gdzieś w okolicy brzucha. Tylko nie wymiotuj. A zresztą nie mam czym...
BUM. Po raz drugi tego wieczoru, upadłam na kolana. Ale nie przejęłam się tym zbytnio. Otworzyłam oczy, z ulgą dostrzegając znajome ściany. Kai pociągnął mnie w gorę. Bez słowa ruszyłam chwiejnym krokiem w stronę sypialni.
- Hana, mianhe - zatrzymałam się nagle. Odwróciłam się do tyłu. Kai wciąż stał w miejscu.
- Za co?
- Za to, że ci dokuczałem...
- To ja przepraszam, że kazałam ci się zamknąć... - mruknęłam.
- Powtarzaj to ile chcesz - wzruszył ramionami. - Nigdy nie robiło to na mnie specjalnego wrażenia... - uśmiechnął się niemrawo, po czym pstryknął palcami i rozpłynął się w powietrzu.

Długo rozmyślałam nad tym, co się wydarzyło. Myślałam o teleportacji, o Kai'u i o tym, co mi powiedział. Co miał na myśli, że "Nigdy nie robiło to na mnie specjalnego wrażenia"? Czyżbym kiedyś nie raz się tak do niego odzywała? W dodatku ta cała teleportacja... Wiedzieli, że źle ją znoszę, choć sama o tym nie wiedziałam. Znali mnie lepiej, niż ja siebie samą.
Skuliłam się w łóżku, jakbym miała się opędzić od tego wszystkiego. Niestety na próżno. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku - łza bezsilności. Tak, byłam bezsilna wobec siebie. Czy odzyskam wspomnienia? Czy poznam siebie? 
Póki co, nie mogłam poznać na te pytania odpowiedzi...


- Hana, co się z tobą dzieje do cholery? - szef naskoczył na mnie jutrzejszego poranka.
Ten dzień nie był udany. W ogóle zaczął się kiepsko - kompletnie nie wyspana z workami pod oczami zawitałam w pracy. Zwiesiłam głowę, wlepiając wzrok w podłogę.
- Przepraszam...
- Nie przepraszaj - dodał łagodniej. - Tylko spójrz na siebie. Jesteś jak chodzące zombie - w jego głosie słyszałam troskę. I właśnie za to go lubiłam. Za bycie dobrym człowiekiem, a nie faceta, który traktuje ludzi jako maszynkę do zarabiania pieniędzy. - Stłukłaś już dzisiaj dwie szklanki i talerze, klienci się skarżą...
- Przepraszam - mruknęłam.
Nie chciałam nikogo denerwować, ale teraz tylko na przeprosiny było mnie stać. Wiedziałam, że tego nie lubi, ale...
- Idź do domu - powiedział stanowczo. - Wyśpij się i odpocznij. I idź do lekarza, arraso? - poprosił. - Nie chcę cię zwalniać, bo jesteś świetną pracownicą, ale jeśli dalej tak będzie to nie będę miał wyboru.
Ne - zgodziłam się, po czym pokiwałam głową. - Kamsahamnida!
Ruszyłam do drzwi, wychodząc na słoneczną ulicę. Mężczyzna spojrzał za mną.
Aish...co za dziewczyna.
Zamknęłam drzwi restauracji, w której pracowałam. Lubiłam tę pracę. Atmosfera była w niej miła i przyjazna. Codziennie przychodził ktoś nowy. Wiele z tych osób miało zły dzień czy było w kiepskim humorze, a czasem wystarczył zwykły uśmiech czy cukierek, by go polepszyć. Zdarzały się też przypadki, gdy zupełnie obca osoba, próbowała się wygadać przy filiżance kawy czy herbaty. Niektórzy byli tu stałymi gośćmi, przez co czułam się jak w domu. No prawie... Codziennie było tak samo, ale jednak inaczej. Nigdy nie było wiadomo, kto wejdzie do środka i co przyniesie ze sobą; nowa plotkę, ciekawą informację czy chociażby zwykłe ulotki, które samotnie pozostawione na parapecie okna, tylko czekały, aż ktoś się nimi zainteresuje. Życie...
Wróciłam do domu i mimo, że miałam jeszcze cały dzień przed sobą, nie miałam ochoty na nic. Zignorowałam prośbę swojego szefa - nie miałam najmniejszego zamiaru iść do żadnego głupiego lekarza. Nigdy nawet tam nie byłam, a przynajmniej sobie tego nie przypominam...
Zasnęłam bez kolacji. Miałam kompletnie pokręcone sny - to zapewne od nadmiaru nagłych emocji w moim życiu. 
Śnił mi się mężczyzna, który mnie postrzelił. Gruby, w czarnym garniturze...uciekałam przed nim. Dookoła mnie było ciemno i duszno, wyglądało mi to na tunel. Szedł za mną powoli, z bronią w ręku. Śmiał się. Z jego gardła wydobywał się zimny rechot, który sprawiał, że na skórze pojawiała mi się gęsia skórka. Przed sobą zobaczyłam ścianę - zapędził mnie w ślepy zaułek. Odwróciłam się przerażona. Zobaczyłam lufę pistoletu wymierzoną we mnie, a potem huk.
Obudziłam się zlana potem i okropnym bólem w ramieniu. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego boli mnie w tym samym miejscu, które zostało NAPRAWDĘ postrzelone kilka dni temu. Senny koszmar? Ale jaki prawdziwy... Spróbowałam zasnąć ponownie. Gdybym wiedziała, że zdarzy się to jeszcze raz, siedziałabym całą noc z zapałkami włożonymi pod oczami...
Tym razem nie widziałam siebie, tylko Krisa. Szybował nad nocą panoramą miasta, które było otoczone tysiącami migających światełek. Wiał delikatny wietrzyk, a ciepłe powietrze sprawiało, że miało się ochotę zostać tu w górze na dłużej.
Jego sylwetka, latająca sylwetka, nie wyglądała ani trochę nienaturalnie, nawet jeśli latanie było nie poprawne i nie logiczne w tym świecie. Był spokojny, ale w jego oczach widziałam coś chłodnego. Spoglądał na miasto, jakby czegoś szukał.
Wtem "zanurkował" w dół i straciłam go z oczu. Mój wzrok nie był doskonały, więc ciężko było mi go odszukać. Minęła dłuższa chwila, podczas której nic się nie wydarzyło. Miałam wrażenie, że to cisza przed burzą. Wtem rozległ się głuchy huk - jakby ktoś w coś uderzył. Gorączkowo zaczęłam przeszukiwać wzrokiem okolicę. Zatrzymałam się przy jakiś starych magazynach na terenie jakiejś fabryki. Czułam, jakby serce miało mi  wyskoczyć z piersi. I prawie tak się stało, gdy dostrzegłam Krisa leżącego na ziemi, ze stróżką krwi spływającej mu po skroni. Mój niemy krzyk i kolejna fala bólu, którego nikt nie usłyszał.
Zerwałam się z łóżka najszybciej jak potrafiłam. Łzy napłynęły mi do oczu. To było takie realne! Jeszcze bardziej realne, niż mój poprzedni sen... Czy on był prawdziwy?
Uspokój się Hana, to tylko głupi sen. Ale czułam jego ból! I co z tego? A jeśli to prawda i przeze mnie umrze? Daj spokój, chyba w to nie wierzysz? Nie wiem...martwię się o niego?
Nie wiedziałam, co robić. Objęłam się ramionami, kiwając się w przód i tył, kompletnie zagubiona. A co, jeśli naprawdę coś mu się stało? Nie wybaczyłabym sobie tego nigdy, tym bardziej, że JA to widziałam...
Trzęsącymi się rękoma, wciągnęłam spodnie i bluzę na piżamę i praktycznie wybiegłam z mieszkania. To był impuls. Nigdy nie robiłam niczego spontanicznie, ale teraz...
Nawet nie wiedziałam, co właściwie usiłuję zrobić. Przecież nie miałam zielonego pojęcia, gdzie mieszka EXO... Jak miałabym im to powiedzieć? Z drugiej zaś strony...czy nie wyśmieją mnie, uważając, że to tylko zły sen?
Szłam ulicą, przed siebie ze skrzyżowanymi ramionami. A gdyby tak jedna, mała wizja? Wiedziałam, że to tak nie działa, że nic nie jest na zawołanie, ale przecież już dwa razy mnie to spotkało! Tylko, że wtedy widziałam przeszłość, a nie przyszłość...
Minęłam klika przecznic, modląc się w duchu. Proszę, pokaż mi, gdzie oni mieszkają. Gdzie mieszka EXO? Potrzebuję tej informacji! Nic.
Kris może się tam wykrwawić na śmierć, a ja sobie chodzę po mieście w poszukiwaniu mieszkania, w którym byłam, a nie wiedziałam, gdzie się znajduje... Głupie? Nie, prawdziwe.
Błądziłam między pozamykanymi sklepami i mieszkaniami i jakoś nogi same mnie poniosły przed niewielki budynek, który wyglądał jak porządna strefa zamieszkania przez normalnych ludzi. A może to tu? 
Nie. Hana w jakie bujdy ty wierzysz? Wracaj do domu, zobacz jak ciemno i mrocznie...jeszcze ktoś cię napadnie.
Słuchając swojego instynktu już się odwróciłam, gdy coś przykuło moją uwagę. Drzwi od klatki schodowej były otwarte. Coś mi mówiło: Idź tam, no idź, więc poszłam. 
Jesteś idiotką naprawdę.
Zapaliłam światło, wchodząc po cichutku na schody. Mogłabym jechać windą, ale po co? Weszłam na piętro, a potem wyżej. W głowie wciąż słyszałam: Dalej, idź dalej - i tak zrobiłam.
Spoglądałam na drzwi, jakbym czekała tylko, aż zobaczę napis "EXO", choć wiedziałam, że to niemożliwe. Zaczynało mnie już to wszystko męczyć. Choćby to miał być głupi sen, wolałam się upewnić, inaczej nie da mi to spokoju.
Ledwo powłócząc nogami dotarłam wyżej. Przechadzałam się, zerkając na numerację drzwi.
81, 82, 83, 84.
To się robi nudne Hana...
85, 86, 87, 89.
Wracam do domu...Chwila moment!
Wróciłam się, wytrzeszczają oczy. Dlaczego nie ma drzwi z numerkiem 88? Jakiś błąd? Zaintrygowało mnie to. Nagle poczułam się tak, jakbym znalazła coś zakazanego, jakąś wielką tajemnicę...którą trzeba odkryć. Czy to mogło być takie łatwe?
Między dwoma numerami zobaczyłam drzwi, które pojawiły się znikąd. Serce zabiło mi mocniej z podniecenia. Już miałam zapukać do drzwi, ale wstrzymałam się. Mogę kogoś obudzić, a jest środek nocy. Poczułam wyrzuty sumienia, choć jeszcze nic nie zrobiłam. Jednak wspomnienie strasznego snu z Krisem w roli głównej, dodało mi siły.
Zapukałam głośno, wstrzymując oddech. Niezadowolona, że nikt nie otworzył, zapukałam jeszcze raz. Zza drzwi dało się słyszeć kroki i marudzenie.
Drzwi otworzyły się. Zamarłam, widząc zza nich zaspanego Chen'a. Jego dotychczas na wpółotwarte oczy, rozszerzyły się w szoku.
- Hana! S-skąd wiedziałaś, gdzie mieszkamy?! - niemal krzyknął.
- J-ja...nie wiedziałam - wybąkałam równie zdziwiona.
Chłopak patrzył na mnie jak zaczarowany. Poklepał się po policzkach, jakby sprawdzał, czy to nie sen. Gdy uznał, że nie śni, wciągnął mnie do środka.
- Kogo niesie o tej porze?! - wydarł się Sehun. Miałam ochotę się roześmiać.
W przedpokoju pojawił się Lay, mrużąc oczy. Momentalnie się obudził.
- Hana, co ty...
- Nieważne! - ucięłam mu szybko. Teraz, gdy znów ich zobaczyłam, mój spokój uleciał, a zdenerwowanie zagościło na mej twarzy. - Miałam straszny sen! - zaczęłam mówić gorączkowo. - Kris szedł, t-to znaczy leciał i...i spadł i jest ranny! - w sercu poczułam ból.
- Mwoh?! - spodziewałam się takiej reakcji.
- S-spadł i rozbił sobie g-głowę i...
- To znaczy, że to ci się śniło? - mruknął Chen.
- NIE! - zawołałam zła, że mi nie wierzy. - To było naprawdę!
- Hana, to był tylko głupi sen - ziewnął Luhan, wtykając głowę między szparę od drzwi sypialni.
- TO NIE BYŁ GŁUPI SEN! - tupnęłam nogą. Wiedziałam, że zaraz wszyscy się obudzą, ale miałam to gdzieś.
- Cisza nocna ludzie!
- Ale Kris śpi - zauważył Lay spokojnie.
Chincha? - zapytałam speszona. Super, a jednak wyjdę na idiotkę... - A-ale... - byłam pewna, że ten sen to prawda.
Widząc, że mnie za bardzo nie przekonał, uśmiechnął się łagodnie.
- Sprawdzę to - ruszył w kierunku jego pokoju.
- Właśnie miałem to zaproponować - wymamrotał sennie Chen.
Uśmiechnęłam się nieco rozbawiona, ale i pełna obaw. Oby jednak był to sen, bo inaczej...
Lay wrócił tak szybko jak poszedł. Widziałam strach w jego oczach. Spojrzał na Chen'a, Luhana i Sehuna, którzy wyglądali jakby mieli kogoś zabić. Na koniec zerknął na mnie.
- Kris... - wydukał. - N-nie ma go...

Cholera.

23 komentarze:

  1. Hmm... Co mogę powiedzieć? Świetne, no więcej słów jakoś teraz mi do głowy nie przychodzi. No, ale na serio fajnie ci to wyszło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo wow ;oo warto bylo czekac !! Swietny naprawde *.* pisz wiecej <3 powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu napisałaś kiaaa *-*
    Zamurowało mnie przez chwilę, kiedy przeczytałam , że ona zginęła. Zginęła, ale stąpa jak gdyby nigdy nic po ziemi. Dobrze, że znalazła mieszkanie EXO, przynajmniej będzie wiedziała gdzie biec w razie czego. W ogóle czyżby Hana miała moc przepowiadania czy coś? Bo biorąc pod uwagę końcówkę i to co się jej niby śniło może oznaczać, że to co tam widziała zdarzyło się naprawdę. oO Tajemnice, tajemnice ... ^^

    * http://in-love-dreams.blogspot.com/ *

    OdpowiedzUsuń
  4. Omo! Jest genialny! *.*
    Kocham tego bloga ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach... Marzenie! Cudooooo! Zakochałam się ^_^
    Weny, weny, weny, weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. JESUJESUJESUJESU MORE <3 PLZ MORE <3

    OdpowiedzUsuń
  7. PRZECZYTAŁAM WSZYSTKIE *.* CHCĘ WIĘCEJ *.* TERAZ ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Wae się nie przyznałaś, że już wstawiłaś nowy rozdział?! :(
    Tym rozdziałem przypomniałaś mi jak bardzo lubię fantastykę. Z każdym kolejnym zdaniem, kiedy chłopcy opowiadali o Exoplanet miałam coraz większe ciarki <3
    Nie zabijaj Krisa, ładnie proszę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mianhe :( Wybaczysz mi? :D
      Fantastyka to chyba najlepsze, co może być :)

      Usuń
    2. Rozdział jest tak dobry, że nie sposób nie wybaczyć ;D
      Taak! Cieszę się, że tak mówisz. To daje świetne rokowania dla tego ficka ;)
      I jak mówią fani: Czekamy na więcej! :D

      Usuń
  9. to jest wybitne^^ dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania.. mam nadzieje, ze nie karzesz nam długo czekać na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham sposób, w jaki piszesz. Jest taki, hmmm, jakby to ująć, delikatny? Nie wiem, ale po prostu według mnie idealnie dobierasz słowa. =v= Czekam na więcej rozdziałów~

    OdpowiedzUsuń
  11. Nominowałam Cię do The Versatile Blogger ^^ Więcej informacji u mnie:
    http://in-love-dreams.blogspot.com/
    Jeżeli blog był już wcześniej nominowany, to przepraszam ;3

    OdpowiedzUsuń
  12. Asihhhh w takich momentach urywać?! To jest genialne, czekam na dalszą część ( mam nadzieję że pojawi się szybciej). =)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku, przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem pod ogromnym wrażeniem. Tylko że chodź już tyle przeczytałam, to dalej mam wiele pytań, na które wciąż nie znam odpowiedzi ^^ Poza tym czego jak czego, ale nie spodziewałam się, że Hana zginęła.
    Zdziwiły mnie też jej umiejętności. Jakim cudem odnalazła ich adres? Poza tym ten sen... Nie dość, że najprawdopodobniej się sprawdził, to jeszcze Kris... Nie wiem, czego mam się teraz spodziewać. Mam tylko nadzieję, że nie zginie.
    A tak swoją drogą, to coraz bardziej lubię postać Kaia. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, jakby z Haną łączyła go w przeszłości jakaś szczególna więź, ale to zapewne tylko moje odczucia.
    Czekam na następny rozdział i zapraszam do siebie ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z rozdziału na rozdział, mam zamiar wszystko wyjaśniać, także spokojnie :)

      Usuń
  14. Tajemniczość nadaje temu opowiadaniu niesamowity charakter. Z każdym rozdziałem pojawia się coraz więcej pytań czekających na odpowiedzi. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Aishhh, ja już chcę kolejny rozdział! :D Życzę weny i szybkiego łącza internetowego, haha! Już nie mogę się doczekać.
    Co do rozdziału, jest super. Ja też bardzo polubiłam Kaia, chociaż moim faworytem tutaj jest Lay ;)
    Pracuj ciężko, powodzenia!~

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale mnie wciągnęło <3
    Biedny Kris <3

    OdpowiedzUsuń