.

.
Opowiadanie jest mojego autorstwa, które powstało na podstawie strzępków moich snów z EXO ;)

sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 15 - "Poniosło mnie trochę..."

         

          Siedziałam w miękkim fotelu, w salonie chłopaków. Było już dobrze po pierwszej w nocy, ale nikt nie spał. Lay miał pełne ręce roboty, bo choć nasza szóstka, która wzięła udział w napadzie na restaurację, nie doznała żadnej poważnej szkody, nie wyszła też z niej bez szwanku. Ja sama miałam tylko pokaleczone palce, a Sehun z Kai’em rozcięte policzki. Najgorzej oberwali Luhan, Chen i Xiumin, gdyż to oni byli w centrum ataku. Byli zmęczeni, przepoceni i brudni. Na twarzy Luhana widniało kilka ranek, narzekał, że boli go kostka, gdy jeden z przedmiotów, który skierował w stronę wroga, obrócił się ku niemu. Chen siedział nieruchomo w fotelu z zamkniętymi oczami, trzymając się za głowę, a Xiumin zaś mimo bólu w ramieniu, które dopiero co niedawno było uszkodzone, starał się nie okazywać jak bardzo cierpi. Widziałam, że był to wymuszony uśmiech. Wymuszony i pełen bólu.
          Pozostali, którzy nie wzięli udziału w tym okropnym wydarzeniu, siedzieli razem z poszkodowanymi, słuchając ich opowieści. D.O mimo tak późnej pory, przybiegł z kuchni z resztkami kolacji, bo nagle każdy był głodny. Kris siedział na kanapie przed kominkiem, zamyślony, Suho zaś żywo dyskutował z Sehun’em, a Tao, Chanyeol i Baekhyun przysłuchiwali się temu z otwartymi ustami. Atmosfera była bardzo napięta i czułam, że przez resztę nocy będą prowadzone długie rozmowy, podczas której nikt nie odważy się zasnąć. Zbyt dużo się dzisiaj wydarzyło i choć już wiedziałam, że nie wrócę dziś do domu, bardzo chciałam uczestniczyć w tej rozmowie, ale nie byłam pewna czy najpierw nie przewrócę się ze zmęczenia.
- Hana…
- Hmm… - mruknęłam sennie, spoglądając na Lay’a, który przykucnął przy mnie. Wyglądał o wiele lepiej, niż ostatnio. Jego twarz nabrała zdrowego koloru, a na ustach znów widniał ten znajomy, delikatny uśmiech.
- Coś cię boli? – zapytał z troską, przyglądając mi się.
          Zacisnęłam dłonie na materiale bluzki, chcąc zakryć poranione palce. Mój wzrok mimowolnie powędrował na poturbowaną trójkę. Siedzieli zmęczeni na kanapie, czekając, aż Lay im pomoże. To nimi Lay powinien najpierw się zająć, nie mną! W przeciwieństwie do nich, mój stan można było porównać do „to cud, że mimo, iż tam byłam, nic mi nie było”, a to co tam się działo, mogłoby się wydawać koszmarnym snem.
- Aniyo – pokręciłam głową. – Zajmij się najpierw nimi – poprosiłam.
- Kłamiesz mi w żywe oczy, Hana – uśmiechnął się rozbrajająco, ale nie był zły. Jak ty mnie znasz, Lay… – No już, podaj mi dłonie – dodał tonem, nie znającym sprzeciwu. Po raz pierwszy w jego głosie usłyszałam taką stanowczość. Czemu najpierw ja? Bo jesteś królową. Wahałam się chwilę, wydymając usta. – Ppalli! – pośpieszył mnie.
Zrobiłam to, o co poprosił. Podałam mu obie dłonie i aż sama się przeraziłam, jak one wyglądały – zakrwawione i poranione. A dół mojej bluzki mówił sam za siebie.
          Lay syknął cicho, gdy zobaczył ich stan. Chwycił moje dłonie w swoje i niemal natychmiast poczułam kojące ciepełko. Chwilę później to ja syknęłam cichutko, gdy rany zapiekły i szarpnęłam się, ale chłopak mnie nie puścił, dotykając opuszkami palców poranione miejsca. Na moich oczach rany zaczęły powoli znikać, a kilka sekund później moje palce jakby obrosły nową skórą. Nie było na nich śladu, że to szkło wyrządziło mi taką krzywdę.
- K-komawo – wyjąkałam, wciąż przypatrując się swoim palcom. Kocham cię, Lay. Że co?!
- Podziękujesz mi kiedy indziej – uśmiechnął się, po czym dodał już nieco poważniej: - Zjedz coś i odpocznij, arasso? – pokiwałam głową. Lay wstał i udał się w kierunku Chen’a.
          Choć nie ucierpiałam na zdrowiu za bardzo, od razu poczułam się lepiej. Podejrzewałam, że moc Lay’a nie tylko uzdrawiała, ale też sprawiała, że człowiek czuł się lepiej. Przesiadłam się z fotela na kanapę, wciskając się pomiędzy Kai’a i Luhana. Ten drugi uśmiechnął się słabo, a Kai posłał mi spojrzenie, mówiące: „Gdzie się wciskasz?”, ale nic nie powiedział.
- Widzę, że uratowana – zażartował Luhan. Parsknęłam cichym śmiechem. Zabawne. Choć źle wyglądał, to wciąż potrafił żartować. Zauważyłam, że jego noga była dziwnie wygięta. Chłopak zauważył też moje zmartwione spojrzenie.
- To tylko zwichnięcie – wyjaśnił szybko. – Oberwałem w kostkę.
- Bardzo cię boli? – zapytałam z troską.
- Chyba przeżyję – uśmiechnął się leciutko, co sprawiło, że poczułam przyjemne ciepełko w sercu. Oczywiście, że tak. Od tego mamy Lay’a. Co byśmy bez niego zrobili?
- Ja też oberwałem – Kai wtrącił się do rozmowy. Spojrzałam na niego z powątpiewaniem.
- Tylko w policzek…
– I co z tego? – dodał, a ja wyczułam dziwną nutkę zazdrości w jego głosie. Już chciałam mu powiedzieć coś uszczypliwego, ale nie zdążyłam się odezwać, bo zrobił to Luhan.
- Yah, o co ci chodzi? – zerknął na niego, marszcząc brwi. – Przestań się czepiać Hany bez powodu! – Luhan trzymał moją stronę, ha!
- Ja się czepiam? Ja się czepiam? – powtórzył Kai podirytowany. Przyjaciel zignorował go. – Hana, czepiam się? – zwrócił na mnie swój wzrok.
          Czułam się jakby pomiędzy młotem, a kowadłem. Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. I chociaż Kai uratował mi życie, za co byłam mu wdzięczna, jego zachowanie teraz zaczynało mnie wkurzać. Wyglądało to tak, jakby był zazdrosny o to, że przejmowałam się stanem Luhana, a jego nie. Cóż…ostatnio też miał mi za złe, gdy siedziałam przy połamanym Xiuminie. Przy Lay'uteż odwalił akcję. Głupek.
- Czepiam się? – dopytywał.
- TAK! 
Chłopak najwyraźniej nie spodziewał się takiej odpowiedzi, bo mina mu zrzedła. Ups. Chyba niepotrzebnie z nim zadarłam…
- Doprawdy… - wciągnął powietrze, zawiedziony moją postawą. – Jesteś niewdzięczna – dodał ciszej, że tylko ja mogłam to usłyszeć. Wiedziałam do czego pije. Zrobiło mi się trochę przykro. Dzięki Kai! Naprawdę potrzebuję jeszcze i przez ciebie kolejnych wyrzutów sumienia!
- A ty niegrzeczny! – burknęłam, po czym urażona, wstałam, by znaleźć się jak najdalej od niego. Kai patrzył za mną oburzony, a Luhan naigrywał się z niego, przez co tamten kopnął go w kostkę.
- Jak dzieci – skomentował D.O, kręcąc głową.
          Skierowałam się w stronę drugiej kanapy, ale gdy zobaczyłam, kto na niej siedział, miałam wielką ochotę się cofnąć. Nie zrobiłam jednak tego, bo byłaby to głupota i zwyczajna ucieczka. Usiadłam obok Krisa, który przesunął się szybko, by zrobić mi miejsce, ale ja i tak usiadłam jak najbliżej bocznego oparcia kanapy. Przełknęłam ślinę. Dlaczego to było takie niekomfortowe…siedzieć obok niego? Jakbyś nie wiedziała…
          Właśnie obserwowałam, jak Chen już uzdrowiony gadał jak najęty z Chanyeol’em i Baekhyun’em, zapewne opowiadając im o akcji, jaką to przeżył niedawno. Tamci chłonęli jego słowa jak gąbka, wyraźnie zachwyceni. Przeniosłam swój wzrok na Lay’a, który właśnie odszedł od Xiumina i teraz siedział przy Luhanie, który łypał złowrogo na Kai’a. Uśmiechnęłam się mimowolnie. I wtedy nagle przypomniałam sobie o tajemniczym liście. Już sięgałam do kieszeni, ale w ostatniej chwili zdałam sobie sprawę, że wolałabym jednak nie otwierać go teraz. Nie przy Krisie.
- W porządku? – wtem usłyszałam niski głos, jakby wiedział, że właśnie o nim myślałam. Musiał zauważyć moje dziwne zachowanie. Pokiwałam tylko głową, niezdolna się odezwać. – Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem kilka dni temu – przeprosił cicho, a mi znów się wszystko przypomniało. – Poniosło mnie trochę… - spojrzałam na niego przelotnie. Ile razy będzie mnie jeszcze przepraszać?
- Nic się nie stało – skłamałam gładko, po czym wbiłam wzrok w swoje kolana. Kris więcej się nie odezwał, a atmosfera miedzy nami wcale nie była lepsza...

***

          Gdy się przebudziłam, byłam sama. Kris zniknął. Podniosłam się do siadu, nie chcąc jeszcze opuszczać miękkiej i ciepłej pościeli. Mój wzrok powędrował do okna, które było uchylone. Delikatny materiał firanki leciutko powiewał na wietrze. Chcąc nie chcąc, wygramoliłam się z łóżka, wyglądając za nią i witając nowy, rześki poranek. Wciągnęłam głęboko powietrze, napawając się widokiem wschodzącego słońca. Kochałam takie chwile. Dopiero wtedy zdawałam sobie sprawę, że życie było piękne, a mając u boku najbliższe osoby, było jeszcze piękniejsze. Tylko dlaczego mimo tego, czułam się dziwnie samotna?
          Nowy podmuch wiatru, rozwiał mi włosy. Przymknęłam oczy na chwilkę, wsłuchując się w odgłosy natury. Rozkoszowałam się tą chwilą. Gdy jednak następny powiew wiatru, spowodował, że moje włosy nagle zaczęły żyć własnym życiem, plącząc się, wyczułam podstęp. Z wściekłą miną spojrzałam piętro w dół, widząc znajomą, blond czuprynę.
          Uśmiechał się wrednie, chichocząc pod nosem. On naprawdę nie miał co robić, skoro już nie spał? Wychyliłam się bardziej, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie. Ten jednak bawił się dalej. Głupek. Wydymałam usta, ale nic nie powiedziałam. Wiedział, że nie byłam na niego zła. Nigdy nie byłam. Sehun miał szczęście, że byłam dla niego tak wyrozumiała. Ale jak mogłabym nie być, gdy był tak szczęśliwy i uroczy, gdy to robił? Jeśli to naprawdę sprawiało mu taką frajdę, nie mogłam mu tego zabronić. Brakowałoby mi tego...
          Zniknęłam z okna, czując na plecach chłodny podmuch, który jakby mówił "Hej, gdzie poszłaś?", gdy kolorowy bukiet kwiatów wręcz wyfrunął z wazonu. Rzuciłam się, by je złapać, omal nie potykając się o skraj koszuli nocnej. Gdy mi się to udało, przybliżyłam je do siebie, chłonąc ich świeży zapach. Były zerwane niedawno. To on? To Kris je tu zostawił? Uśmiechnęłam się, wpatrując się w kolorowy bukiet. Nie znałam go od tej strony...
          Odkąd pamiętałam, co dzień budziłam się, a obok na szafce nocnej, witała mnie łagodna woń kwiatów. Co z tego, że szybko więdły, nazajutrz znów mogłam cieszyć się ich widokiem. To z naszych ogrodów? Wprawiona w dobry nastój, niemal w podskokach włożyłam je z powrotem do wazonu, by zacząć nowy dzień. 

***

          Spojrzałam ukradkiem na Krisa, wyrwana z krótkiego wspomnienia, ale ten już nie patrzył w moją stronę. Rozmawiał cicho z Suho, który usiadł na bocznym oparciu kanapy. Nie wiedziałam, dlaczego, ale Kris z moich wspomnień, był kompletnie inny, niż w tym życiu. Tutaj za nic nie mogłam go rozgryźć, rozszyfrować, co już powoli doprowadzało mnie do szału...
          Gdy już wszyscy byli uzdrowieni, przyszła pora na rozmowę. Spojrzałam na zegar, wiszący nad kominkiem. Albo mi się wydawało, albo dochodziła już druga w nocy? W takim tempie pójdziemy spać nad ranem… Bo akurat dzisiaj zaśniesz… Tego nie powiedziałam. Wiedziałam, że szykowała się znów „poważna rozmowa”, bo tej całej sytuacji w restauracji nie można było po prostu tak zostawić. Część chłopaków zaczęła ziewać, więc Sehun się odezwał:
- Może przełóżmy to na jutro? – zaproponował, przeciągając się.
- Jutro jest dzisiaj, jakbyś nie zauważył – mruknął Luhan. Młodszy udał, że tego nie usłyszał.
- Mniejsza o to – machnął ręką. – Wszyscy jesteśmy już zmęczeni…
- Sehun-ah, nie uważasz, że powinniśmy to omówić teraz, zanim sprawa jest świeża? – skarcił go Suho. Chłopak jęknął.
- Suho ma rację – poparł go Xiumin. – Powinniśmy przeanalizować wszystko, zanim odpoczniemy, bo możemy pominąć coś istotnego…
- To może osoby, które nie wzięły w tym udziału, pójdą spać? – zapytał Baekhyun z nadzieją. Reszta posłała mu oburzone spojrzenie. – Tylko żartowałem! – bronił się, by rozładować tę pełną napięcia atmosferę.
- Mogę coś powiedzieć? – zapytał nagle Tao. Wszyscy spojrzeli na niego. Suho gestem dłoni, pozwolił mu mówić. – Chciałbym przeprosić Hanę, bo zlekceważyłem jej słowa… - dodał smutno, spoglądając na mnie nieśmiało. Wlepiłam w niego wzrok, zaskoczona. Bądź co bądź nie miałam mu tego za złe, ale…
- Nic się nie stało – odezwałam się, by nie dręczył się tym już. Zauważyłam, że odkąd znalazłam się w mieszkaniu, Tao chodził spięty, jakby poczucie winy nie pozwalało mu normalnie funkcjonować. – Nie gryź się tym już, arasso? – poprosiłam z uśmiechem.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, szczęśliwy, że nie byłam na niego zła. Jak mogłabym się gniewać na kogoś takiego jak on? Był uroczy i miał w sobie coś, co sprawiało, że chciałoby się nim opiekować, zamiast go gnębić.
- Dobra, więc uporządkujmy fakty – oznajmił Suho, chodząc po pokoju. – Luhan-hyung, Sehun-ah…co się właściwie stało?
          Luhan i Sehun zaczęli swoją opowieść, a ja znów odpłynęłam. To, co się stało w restauracji, było zupełnie nieoczekiwane. Jak znalazłam się w mieszkaniu chłopaków? Gdy Chen, Xiumin i Luhan odegnali atak wroga, teleportowaliśmy się prosto do mieszkania. Z tym, że Kai musiał teleportować się ze trzy razy, żeby wszystkich nas stamtąd zabrać. Zanotowałam sobie w pamięci, by zapytać go, dlaczego nie może po prostu teleportować się z większą ilością osób. Z tym odegnaniem ataku, to tak nie do końca była zasługa chłopaków, bo w pewnym momencie nasz wróg musiał się wycofać, bo nadjechały wozy policyjne. Wtedy też musiałam zostać i wcisnąć panom policjantom bajeczkę o złodziejach, którzy chcieli dobrać się do całodniowego utargu z kasy, a ja jej dzielnie broniłam… Musieli być prawdziwymi idiotami, by w to uwierzyć…
- … i wtedy ktoś rzucił cegłą w okno, do której była przyczepiona koperta – powiedział Luhan, a ja słysząc to, wyrwałam się z własnych myśli.
- Koperta? – Suho zmarszczył brwi.
- To znaczy list – sprostował Sehun.
- Chcesz nam powiedzieć, że ktoś walnął cegłą w szybę, by w ten sposób dostarczyć komuś list? – Kris uniósł brwi. – To brzmi jak głupi film…
- Kto ma ten list? – zapytał zaciekawiony D.O. Sehun z Luhan’em spojrzeli w moją stronę. Teraz już wszyscy na mnie patrzyli.
- Eee… - zmieszałam się nagle. – Jeszcze nie zdążyłam go przeczytać… - wymamrotałam. Czułam, że w środku koperty może być coś ważnego, ale nie chciałam go czytać teraz. Nie na forum „publicznym”.
- Może przeczytaj go teraz? – zasugerował zaintrygowany Chen. Kilka osób mu zawtórowało. Suho nie wiedział co powiedzieć, dlatego też pomógł mu Lay.
- List jest prywatny, a że jest zaadresowany do Hany, Hana przeczyta go sama – stwierdził spokojnie, ale widać było, że też był tym zainteresowany. – Jeśli będzie w nim coś ważnego, Hana na pewno nam powie, prawda? – spojrzał na mnie łagodnie.
- Ne – przytaknęłam. Byłam mu wdzięczna za te słowa. Połowa chłopaków podzieliło opinię Lay’a, ale reszta nie była zbyt zachwycona. Zwłaszcza Kris, który teraz wręcz świdrował mnie wzrokiem. Prywatność to prywatność!
          Luhan ciągnął dalej. Opowiadał jak zaskoczono nas w restauracji, jak Sehun wydzwaniał i krzyczał o pomoc. Na samo wspomnienie aż dostałam gęsiej skórki! Ale czegoś nie rozumiałam. Postanowiłam więc o to zapytać:
- A skąd wiedzieliście, gdzie jesteśmy? – powiodłam wzrokiem po Kai’u, Chenie i Xiuminie. Z tego co pamiętałam, to Sehun nie podał Kai’owi miejsca, w którym nas zaatakowano. Więc skąd wiedział?
- A to jest bardzo ciekawe – zaśmiał się Chen. – Wszyscy w telefonach mamy funkcję, która określa miejsce położenia każdego z nas – wyjaśnił. – To bardzo przydatne, nawet gdy do siebie nie dzwonimy z informacją, że w danym miejscu coś się dzieje, ale pomaga, gdy któreś z nas wyjdzie, nie mówiąc gdzie – zażartował. Wszyscy mu zawtórowali, a ja nagle poczułam się tępa jak but.
- Tak! – zaśmiał się Sehun. – Wystarczy zadzwonić o pomoc lub wysłać wiadomość „Pomocy” nie mówiąc gdzie się przebywa, a i tak się odnajdziemy! - nagle rozpoczęła się dyskusja na ten temat.
- Arasso, wystarczy tych głupot – wtrącił się Suho. – Zostawmy sprawę listu, zajmijmy się resztą – westchnął zmęczony, zerkając na zegarek. Kwadrans po trzeciej w nocy. Widać było, że sam najchętniej by się już położył, ale musieliśmy doprowadzić sprawę do końca. – Hana – zwrócił się do mnie. – Nie wspomniałaś nam, że zauważyłaś, że ktoś nas obserwuje – dodał z wyrzutem.
- Mianhe – spuściłam głowę. – Myślałam, że mi się wydawało... – usprawiedliwiłam się. Wiedziałam, że Suho miał rację. Jak zwykle wszystko zlekceważyłam i to może właśnie dlatego w restauracji stało się to, co się stało. 
- Nie zrzucajcie wszystkiego na nią - odezwał się zirytowany Kai. Spojrzałam na niego spode łba. Najpierw mnie skrzyczał, potem się czepiał, a teraz bronił. I jak go tu zrozumieć? - To MY powinniśmy być bardziej uważni, nie ona - ciągnął, patrząc po swoich przyjaciołach, jakby popełnili jakąś zbrodnię. - Ma zbyt dużo na głowie, nie dokładajcie jej więcej...
- Co racja, to racja - Baekhyun zerknął na mnie. - Nie przejmuj się tym - pocieszył mnie. - Skup się na sobie, resztę zostaw nam - uśmiechnął się leciutko.
- Nie mogę - zaprzeczyłam, przygryzając wargę. - Ten ktoś najpierw obserwował Wasze okno, potem moje...był też w parku, gdy budynek eksplodował.
- W parku przed restauracją? - zapytał D.O zamyślony.
Dokładnie.
- Nie uważacie, że to dziwne? - oznajmił Lay. - Ktoś Nas obserwuje, wrzuca cegłę z listem przez okno, a chwilę później atakuje? 
- To nie jest teraz ważne - Suho pokręcił głową. - Pomyliliśmy się. Przez ten cały czas, sądziliśmy, że nasz wróg nie posiada na Ziemi żadnych mocy - przypomniałam sobie, jak kiedyś wspominał, że prawdopodobnie za złe uczynki, które tamci dokonali na Exoplanet, zostali pozbawieni mocy, gdy zeszli na Ziemię, bo atakowali "ludzkimi" sposobami, ale najwyraźniej to nie była prawda.
- Zmylili nas, są nieźli - mruknął Sehun.
- Ale teraz przynajmniej wiemy na czym stoimy - kontynuował Suho. - Jedziemy na tym samym wózku, jeśli chodzi o moc...
- Suho, ale nasze umiejętności nie są jeszcze doskonałe - zauważył smętnie Luhan. - Nie pokonamy ich...
- Teraz nie - drgnęłam, słysząc te słowa. Chwila, moment! To znaczy, że w niedalekiej przyszłości czekała Nas jakaś wojna? Jakieś starcie pomiędzy nimi, a chłopakami? Na samą myśl o tym, przeszły mnie dreszcze.
- Myślicie, że coś łączy tego faceta z naszym wrogiem? Że ma coś wspólnego z tymi atakami? - zapytał Tao zlękniony.
- Luhan-hyung, mówiłeś, że to stało się w jedno po drugim - spostrzegł Chanyeol. - To musieli być oni. A jeśli to musieli być oni, wiedzą o Hanie... - urwał, spoglądając na mnie z przerażeniem w oczach. Serce na moment mi stanęło. Czy nasi wrogowie, wiedzieli, że żyję na tej planecie? Przypomniałam sobie, gdy całkiem niedawno ten facet, który mnie postrzelił, zaczepił mnie. To było już drugie spotkanie...z nim.

[...]

- Nie ładnie tak uciekać.
Spojrzałam na naszego wroga nieco nieprzytomnie. Z jednej strony wydawało mi się to nawet zabawne... Ten facet nie zdawał sobie sprawy, z kim tak naprawdę rozmawiał.
Rozejrzał się dookoła, jakby sprawdzał czy w pobliżu nie ma jakiś ludzi, którzy mogliby być świadkami tego dialogu. Podszedł bliżej, uprzednio rzucając papierosa na ziemię i przydeptując go butem.
- Zabiłem cię! - wyszeptał złowrogo.
Nie spodziewałam się, że zagra w otwarte karty. Zamurowało mnie. Co powinnam odpowiedzieć? Udawaj, że nie wiesz, o co chodzi.
- S-Słucham?
- Nie pogrywaj ze mną, gówniaro - ostrzegł cicho. - Nie wiem jakim cudem przeżyłaś, ale piśnij słówko, a cię zabiję.
Przestraszyłam się. Już snułam plan ucieczki, ale... Kłam. Nie daj po sobie poznać, że się boisz. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę i próbuje cię zastraszyć.
- N-nie wiem, o co panu chodzi - skłamałam gładko, choć było to piekielnie trudne. Wydawało mi się, że całe moje przerażenie było wypisane na mej twarzy. - Musiał mnie pan z kimś...pomylić.
          Mężczyzna wyglądał, jakbym go uderzyła w twarz. Jego oczy ciskały błyskawice, a usta wykrzywiły się w krzywym uśmiechu. Nie podobało mi się to ani trochę... Bałam się, że zaraz coś się stanie...Że znów wyciągnie pistolet i po prostu strzeli! Jak miałam zachować spokój w takiej sytuacji?!
- Dam ci dobrą radę - nachylił się nade mną, a ja skrzywiłam się, czując ohydny odór tytoniu.  - Jeden głupi wyskok, tylko jeden...a pożałujesz, że się urodziłaś, zrozumiałaś?! - warknął już nieźle wkurzony, że ktoś śmie z nim tak pogrywać.
Nie myślałam już logicznie. Jego słowa odbijały się echem w mojej głowie, która pulsowała okropnym bólem. Dlaczego teraz tego nie zrobi? Dlaczego daje mi szansę? Hana, przecież nie zrobi tego na ulicy, wśród przechodniów i jadących samochodów!
          Musiałam coś zrobić. Musiałam jakoś zareagować, bo w przeciwnym razie nie będę mogła spać spokojnie! Był choć jeden plus tego wszystkiego: nie wiedział, że stał twarzą w twarz z królową Exoplanet - gdyby o tym wiedział...już pewnie byłabym martwa.
- Jestem chora! - zawołałam słabo. Postanowiłam jakoś wykorzystać fakt, że w tej chwili wyglądałam jak półtorej nieszczęścia. - Niedawno miałam wypadek i straciłam pamięć! Proszę mnie zostawić w spokoju! - odwróciłam się na pięcie i puściłam biegiem.
Pozostało mi mieć nadzieję, że nasz wróg się na to wszystko nabierze. I nie pobiegnie za mną...

[...]

- Hana?
Słysząc swoje imię, podniosłam głowę. Chłopcy patrzyli na mnie, ciekawi mojej odpowiedzi. Kompletnie nie wiedziałam jakie było pytanie, więc zamrugałam zaskoczona.
- Ne? - zapytałam. Skarciłam się w myślach za ponowne wyłączenie się.
- Oprócz pierwszego spotkania... - usłyszałam głos obok siebie. Głos Krisa. - Odkąd cię postrzelili... - mówił powoli, jakby chciał dodać coś więcej, ale się powstrzymywał. - Nie spotkałaś ich więcej? Naszego wroga?
          Zamurowało mnie, bo nie spodziewałam się takiego pytania. Serce podpowiadało mi, by skłamać i nie gmatwać tej napiętej sytuacji jeszcze bardziej, ale rozum nakazywał mówić prawdę - nie chciałam powtórki z restauracji... Przełknęłam ślinę, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Drugie spotkanie z tym człowiekiem było...straszne. 
- Czemu nic nie mówisz? - zaniepokoił się, spoglądając na mnie dziwnie.
Spuściłam wzrok, wbijając je w swoje kolana. Ręce zaczęły mi drżeć z nerwów, a oddech stawał się płytki. W głowie słyszałam głuchy odgłos strzału, a potem ten potworny ból... Chwyciłam się za ramię z cichym sykiem.
- Hana, wszystko jest w porządku - Lay znalazł się nagle przy mnie. Przykucnął i chwycił moje dłonie. - Nic ci już nie grozi, nie wspominaj tego - sam jego dotyk podziałał jakby uspokajająco. Miałam wrażenie, że Lay znał mnie na wylot. Wiedział, kiedy cierpię czy źle się czuję. Jakby znał mnie samą, lepiej niż ja sama.
- Jak mamy obmyślić jakąś strategię, gdy ty nic nam nie mówisz?!- zdenerwował się Kris.
- Hyung... - Suho położył mu dłoń na ramieniu. - Uspokój się, jebal - poprosił.
- Ja JESTEM spokojny! - warknął, strzepując jego rękę. Spojrzał na mnie, wyraźnie zły. - Czy naprawdę musi się stać coś jeszcze gorszego, żebyś zaczęła mówić?!
- Yah, hyung, nie krzycz! - Sehun warknął.
- Ty nic nie rozumiesz...
- To TY nie rozumiesz! - spojrzałam na niego ze złością. - Masz wspomnienia, moc...masz wszystko! - fuknęłam. - A ja się muszę męczyć! Albo wraca mi pamięć albo to znów dowiaduję się, że moje życie na Ziemi jest nieistotne! Siedzę w tym wszystkim, nie do końca o wszystkim pamiętając i myślisz, że jest mi łatwo?! - wyrzuciłam z siebie szybko. Byłam podirytowana i rozgoryczona. - Myślisz, że jest mi łatwo, gdy ktoś na mnie czyha, obserwuje i rozwala moje miejsce pracy? 
          Kris i ja mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem. Nie rozumiał w jakiej byłam sytuacji... Nic nie wiedział...Atmosfera w pokoju była tak spięta, jakby ktoś właśnie miał rzucić bombę. Najlepiej wyszłabym stąd z hukiem, trzaskając drzwiami, ale nie mogłam. Ta rozmowa była zbyt ważna, by tak po prostu sobie pójść.
- Skończyłaś? - zapytał chłodno. Zacisnęłam pięści, wkurzona. 
- Kłótnia nic nie da! - zawołał Luhan, który nie mógł już tego znieść. Oddzielił naszą dwójkę. Pociągnął mnie na jego miejsce, pomiędzy Xiumina i Suho na drugiej kanapie, a sam usiadł na moim. To jednak nie powstrzymało Krisa od rzucania mi rozzłoszczonych spojrzeń.
          Luhan miał rację. Kłótnia była zbędna. Wcale nie pomagała, a tylko pogarszała i tak już beznadziejną sytuację. Chłopcy musieli przeanalizować to, co się stało, a wierzyłam, że dzięki temu, uda im się dojść do jakiś wniosków. Czułam, że od tej pory WSZYSCY będziemy musieli uważać...
- Arasso - Suho zaczął spokojnie, jakby nic się nie stało. - Hana - zwrócił się do mnie łagodnie. Spojrzałam na niego, tłumiąc w sobie złość. - Możesz nam mniej więcej opowiedzieć o tamtym spotkaniu? - kilkanaście par oczu, wlepiło we mnie swój wzrok.
          Opowiedziałam chłopakom o tym, gdy spotkałam mężczyznę, który mnie postrzelił. Zrelacjonowałam, że wcisnęłam mu bajeczkę o utracie pamięci, wskutek wypadku samochodowego i nie wiem, kim jestem, gdy był w szoku, poznając mnie. Myślał, że nie żyję! 
- Nic o mnie nie wiedzą. Nie mogą... - dodałam cicho, gdy skończyłam.
- Ale ci groził - zauważył Chanyeol zmartwiony.
- A ja tam myślę, że Hana dobrze odegrała swoją rolę - Chen uśmiechnął się.
- R-rolę? - zapytałam głupio.
- Nie dałaś mu żadnych powodów, by mógł sądzić, że nie jesteś zwykłym człowiekiem - odparł. - Postrzelił cię, to fakt, ale ktoś przecież mógł cię uratować, w tym przypadku był to Kris-hyung - wskazał na niego ręką. - Poza tym, oszukałaś go w miarę przekonująco...
- Wypadkiem i utratą pamięci? - przerwał mu Sehun.
- To prawie tak, jak obecna sytuacja Hany - oświadczył i musiałam przyznać mu rację. - No co? - dodał, bo reszta chyba niezbyt podzielała jego opinię.
- Uważacie, że ten nieznajomy... - zapytał nagle Baekhyun. - ... i nasz wróg, to jedna i ta sama osoba? - ciągnął ten temat, który przedtem zaczął Tao.
- Nie wiem - Suho pokręcił głową. - Ale wydaje mi się, że nasz wróg wiedział, że byliście w restauracji - spojrzał po Sehunie i Luhanie. - Mówiłem Wam, żebyście byli ostrożniejsi! - pouczył ich.
- Byliśmy! - zapewnił Luhan głośno. Sehun mu zawtórował.
- Tak czy siak, wiemy jedno - głos zabrał D.O. - Wiedzą o nas, o Hanie nawet nie mają prawa wiedzieć, przynajmniej na razie...
- Co masz na myśli, mówiąc "narazie"? - wtrącił się Kai nagle. - Nie wiedzą i nie muszą wiedzieć. Koniec - dodał beztrosko.
- Przestań taktować to tak lekko - skarcił go nagle Lay. - Nie wiesz, co przyniosą kolejne dni, miesiące...
- Hyung, przestań mówić zagadkami... - jęknął Tao.
- Masz moje pełne poparcie, bracie - Sehun z Tao, przybili sobie piątki.
- Mam na myśli to, że prędzej czy później nasza sytuacja wcale nie będzie lepsza - wyjaśnił spokojnie, ale widać było, że poważnie się nad tym zastanawiał. - Musimy być przygotowani na wszystko, musimy być czujni. Nie chcemy chyba wpaść w pułapkę, prawda?
          Słowa chłopaka dały wszystkim do myślenia, a ja wciąż rozmyślałam o tej akcji w restauracji. Czy ten list, adresowany do mnie, był od naszego wroga, czy może to sprawka zupełnie kogoś innego? Nagle zapragnęłam ją otworzyć i zobaczyć, co w niej było. Powstrzymałam się jednak. Po raz kolejny. Byłam na to zbyt senna.
- Dochodzi czwarta... - mruknął Tao, praktycznie leżąc już na Sehunie.
- Myślę, że powinniśmy zakończyć tę rozmowę - zaproponował Xiumin. - Wszyscy jesteśmy zmęczeni...odpoczynek dobrze nam zrobi... - wszyscy się zgodzili, wstając powoli ze swoich miejsc, z wyjątkiem mnie, bo już byłam na granicy snu. 
          Suho, szturchnął mnie delikatnie. Spojrzałam na niego nieprzytomnie. Za każdym razem, gdy wszyscy rozmawiamy na ważny temat, Suho był najbardziej rozmowny, jakby był "mózgiem" Exo. Wydawał się być poważny, ale także i mądry. Podziwiałam go za to, choć nie zdawałam sobie z tego do końca sprawy...


***

- Suho?
- Tak?
- Możemy porozmawiać? - zapytałam nieśmiało.
- Oczywiście - uśmiechnął się, odrywając na moment wzrok od czytanej książki.
          Wiedziałam, że go tu znajdę. Jak nie tutaj, to w bibliotece. Razem z chłopakami, często siedzieliśmy w tej sali i obradowaliśmy na temat naszej planety. Tu właśnie najczęściej pokazywałam, kim tak naprawdę byłam. To ja miałam tutaj decydujący głos. I to wcale nie było łatwe... Na szczęście chłopcy byli na tyle mądrzy i pomocni, że nie byłam z tym wszystkim sama. A Suho był na tyle wykształcony i inteligenty, że wpadał na znakomite pomysły, którymi zawsze dzielił się ze mną. Nie to, żeby reszta była jakaś przygłupia... Ale on był po prostu bardziej rozważny. Analizował sytuacje i starał się znaleźć odpowiednie rozwiązanie. Nie wiedziałam, co bym bez niego zrobiła.
- Coś się stało? - zapytał, gdy nie usiadłam, a stanęłam za oparciem krzesła, w którym siedział. Wydymałam usta, widząc, że bardziej interesuje go jakaś lektura.
- Nie...
- No wyrzuć to z siebie - poradził, zamykając w końcu tę głupią książkę. Spojrzał do tyłu, spoglądając na mnie. Chciał wstać, ale kazałam mu zostać na miejscu. Tak było mi łatwiej o tym mówić. Kiwnął głową, zachęcając mnie do rozmowy. 
- Zawsze znasz odpowiedź na każdy temat...
- Nie każdy - zaprzeczył szybko.
- Powiedzmy - przewróciłam oczami. - Powiedz mi... - zawahałam się. - Te plotki...to prawda?
- Jakie plotki? - zmarszczył brwi. Patrzył na mnie pytająco. On serio nie wiedział, czy tylko udawał? Zagryzłam wargę, bo nie chciałam o tym wspominać. To było takie...niekomfortowe.
- No te... - wymamrotałam, bijąc się z myślami. Ten wciąż na mnie patrzył, nie rozumiejąc o co mi chodzi. - No te...nie każ mi tego mówić jeszcze raz - jęknęłam onieśmielona.
          Chłopak przez chwilę wciąż miał niejasny wyraz twarzy, ale nagle w jego oczach zobaczyłam coś jakby "Ahaaa". Odchrząknął, po czym wstał, ku mojemu niezadowoleniu. Byłam ciekawa jego odpowiedzi, dlatego też z nerwów zaczęłam skubać rękaw sukienki. Taki zły nawyk, gdy byłam zdenerwowana, przez co Kris ciągle narzekał, że sama niszczę sobie ubrania na własne życzenie. 
- Przejmujesz się tym? - zapytał prosto. Zamyśliłam się, bo sama nie wiedziałam. Wiedziałam jednak, że dużo o tym myślałam, co sprawiało, że czułam się źle. Suho uważnie mi się przyglądał. Wzruszyłam ramionami, wlepiając wzrok w ścianę.
- Może trochę...
- A nie powinnaś - uśmiechnął się lekko, by dodać mi otuchy. Podszedł bliżej. - Nie słuchaj ich. To twoje życie, to twój wybór - chwycił moją dłoń w obie ręce.
- Ale wiesz dobrze, że prędzej czy później...
- Wiem Hana, wiem - westchnął ciężko. - Masz czas, nikt cię nie goni - zapewnił.
- Wiesz dobrze, że nie o to mi chodzi... - jęknęłam cicho. Nie chciałam wybierać. Chciałam, żeby było tak jak jest...
- Powiem ci coś, więc posłuchaj mnie bardzo uważnie - poprosił. - Uważam, że radzisz sobie doskonale, rządząc Exoplanet. Jeśli nadejdzie taki dzień, że będziesz potrzebowała kogoś, kto stanie u twojego boku i razem będziecie sprawować władzę, to w porządku - przekonywał mnie, ale widziałam w jego oczach jakiś smutek. 
- Nie, nie w porządku... - pokręciłam głową. Przecież dobrze wiedział, że...
- Będziesz musiała wybrać któregoś z nas - uśmiechnął się blado, a ja poczułam ucisk w sercu. - Wybór należy tylko i wyłącznie do ciebie, rozumiesz? - błagam, nie.
          Nie odpowiedziałam. Nie mogłam. Suho miał rację. Takie było moje przeznaczenie, los czy jak kto woli to nazywać. To było okrutne. Wiedziałam, że taka sytuacja nie nadejdzie szybko, ale że wydarzy się w przeciągu kilku, jeśli nie kilkunastu lat. Miałam nadzieję, że jednak nigdy to nie nastąpi...
          Na twarzy chłopaka malował się ból i współczucie. Puścił moje dłonie, by jednym ruchem przyciągnąć mnie do siebie. Przytuliłam się do niego, a moim ciałem wstrząsnął cichy szloch. To nie był czas na płacz, ale na głębokie refleksje. Jednak uczucia zwyciężyły. Nie chciałam wybierać, chciałam mieć ich wszystkich przy sobie. Do każdego z nich miałam słabość...Jeśli wybiorę, wszystko się posypie, a przecież byliśmy rodziną, jednością. A rodziny się nie rozdziela, prawda?

***

          Nowe wspomnienie spowodowało, że ponownie wylądowałam tyłkiem w kanapie. Nie miałam jednak czasu przeanalizować tego wspomnienia. A bardzo chciałam, bo wydawało się być bardzo ważne! Co Suho miał na myśli, że będę musiała wybrać?!
- Chodź Hana, położysz się - Suho obdarzył mnie ciepłym uśmiechem, przez co wróciłam do rzeczywistości. Nie chce mi się. Kanapa była zbyt wygodna i mięciutka, by z niej teraz zrezygnować. Nie widząc żadnych oznak sprzeciwu z mojej strony, chwycił mnie za dłonie i podciągnął w górę. Suho, no weź..
          Mimo, iż uparcie próbowałam zostać na noc w salonie, tak czy siak wylądowałam w pokoju Lay'a, Luhana i Baekhyuna. Miałam trafić do pokoju Kai'a, ale nie miałam zamiaru spać z nim w jednym pomieszczeniu, przez co się wkurzył i trzasnął drzwiami łazienki. Co on sobie myślał? Że co? Uratował mi życie i dlatego będę spać z nim w jednym pomieszczeniu? Mowy nie ma!
- Nie przejmuj się nim - uśmiechnął się Lay, po czym zabrał swoją pościel i leżące na nim rzeczy i udał się do salonu. 
- Co robisz? - zapytałam, idąc za nim. 
- W pokoju mamy tylko łóżko piętrowe, na którym śpią Luhan z Baekhyun'em, a pojedyncze jest moje - wytłumaczył, wracając do sypialni. Powlekłam się za nim. - Możesz spać na moim - otworzył szafę, wyciągając z niej świeżą pościel. Natychmiast zaprotestowałam.
- Nie musisz, pójdę do salonu! - uwzięłam się na tę kanapę, nie ma co.
- Zostaniesz tutaj - postanowił, patrząc na mnie stanowczo. - Ja i tak miałem zamiar wprosić się do Suho - uśmiechnął się przyjaźnie.
- Ale Lay...
- Nie zmienię zdania Hana - zaznaczył. Nagle spojrzał na moją zakrwawioną bluzkę. - Pójdę do Krisa, żeby pożyczył ci coś do spania...
- Nie musisz! - zaprzeczyłam szybko. - Sama pójdę! - zaraz też pacnęłam się w myślach w czoło. Pójdę sama? Do Krisa? W życiu!
- Arasso - zgodził się, po czym życzył mi dobrej nocy i wyszedł.
Czyli co? Masz gdzie spać, tylko piżamy brak? Zamknij się.
          Nie chciałam tam iść. Na samą myśl, że mam zapukać do jego drzwi, niemal dostawałam palpitacji serca. Nie bądź tchórzem, idź! Ale ja się boję... Czego? Że zobaczysz znów coś, co postawi go w dobrym świetle? Odwal się. Przecież nie może być aż tak źle...przecież nie ma pokoju tylko dla siebie, na pewno będzie tam ktoś jeszcze. Tylko nie Kai, tylko nie Kai... Niemal w podskokach przeszłam przez korytarz, gdy zobaczyłam znajomą czuprynę. Minęłam kuchnię, która była oblężona, bo chłopcy zamiast się położyć, najwyraźniej postanowili zrobić atak na biedną lodówkę. Usłyszałam histeryczny śmiech Chen'a. Parsknęłam śmiechem. Zero dostosowywania się co ciszy nocnej, ale cóż...Przystanęłam przy znajomych drzwiach. Cel osiągnięty. Były uchylone, więc pozwoliłam sobie wejść. Szybko jednak pożałowałam.
          Kris się...przebierał. Moje oczy rozszerzyły się. Sama nie wiedziałam czy z szoku czy ze wstydu. Spojrzał na mnie w tym samym momencie, gdy właśnie wciągał na siebie górę od piżamy, a raczej białą bokserkę. Nie wyglądał jednak na złego, że weszłam akurat w tym momencie, spojrzał tylko na mnie obojętnie. 
- Ja...tylko... - wydukałam zażenowana, bo nagle jakby język uwiązł mi w gardle.
- Chciałaś coś? - zapytał chłodno. Okej, bądźmy dla siebie niemili, sam to zacząłeś.
- Chciałam tylko zapytać...czy mógłbyś... - cięta riposta riposta cisnęła mi się na usta, ale koniec końców... - ...pożyczyć mi jakąś koszulkę czy coś? - właśnie poczułam jakie to uczucie, żebrać...
          Nic nie mówiąc, chłopak podszedł do komody, szukając dla mnie piżamy. Chwilę mu to zajęło, ale w końcu odsunął się od niej, trzymając w dłoniach jakiś długi t-shirt. Wręczył mi go, patrząc na mnie...dziwnie.
- Proszę.
- Komawo - podziękowałam z zaciśniętymi zębami. Zwiałam stamtąd jak najprędzej. Nigdy więcej żebrania u Krisa, nigdy! Już chyba nasz wróg byłby milszy... Chcesz się przekonać? Nie!

***

          Nie mogłam spać. A dlaczego? Mimo, iż czułam się bezpieczna w tych ścianach, mając chłopaków i w pokoju i za ścianą i za kolejną ścianą, to nie gwarantowało mi to szybkiego snu. Przekręciłam się na bok, przeklinając w myślach Luhana i Baekhyuna. Luhan mamrotał coś przez sen, a Baekhyun wiercił się i wydawał odgłosy, które przypominały małego pieska. Naprawdę Baekhyun? Naprawdę? W dodatku w sypialni było strasznie gorąco, bo według Chanyeola ten drugi nie lubił zimna, przez co podkręcał ogrzewanie... Kill me.
          Zegarek na komodzie wskazywał godzinę piątą, ale wiedziałam, że każdy z nas będzie spał co najmniej do południa przez brak snu, z powodu tego ataku. Koniec końców, wyszłam po cichu z pokoju, targając ze sobą poduszkę i kołdrę. Będę spać w salonie, czy im się to podoba czy nie!
          W mieszkaniu było cicho, jak makiem zasiał. I bardzo ciemno. Po omacku przeszłam przez korytarz, by dotrzeć do salonu, który bez wesoło trzaskającego kominka był ponury i ciemny. Mimo to, wiedziałam, gdzie stoi kanapa, więc skierowałam się w jej stronę, gdy nagle potknęłam się...o coś. Prawie dostałam zawału.
- Auć! - znajomy głos. Albo o kogoś...
Padłam na podłogę jak długa. Na szczęście wylądowałam na czymś miękkim i puchatym, więc nie ucierpiałam w żaden sposób.
- Lay? - szepnęłam cicho.
- Hana?
Podniosłam się na łokciach. Rozległ się szelest, a potem pstryknięcie i błysk latarki, gdy spojrzałam, a raczej prawie oślepłam, widząc zaspanego Lay'a, który teraz siedział po turecku i świecił mi latarką prosto w twarz.
- Po co ci latarka? 
- Jak nie mogę spać, to lubię sobie poczytać przed snem...
- A czemu śpisz na podłodze?
- Bo jest chłodniejsza?
- Miałeś spać u Suho...
- A ty w pokoju.
          Zaśmialiśmy się cicho z tej dziwnej wymiany zdań. Chłopak nagle przyłożył palec do ust, by przypomnieć mi, że jest noc i musimy być cicho. Zamilkłam, chichocząc. Zabawne. Już nie chciało mi się spać. Nie podobało mi się jednak, że Lay wolał spać na podłodze, niż w ciepłym łóżku. Znów miałam wyrzuty sumienia...
- Rozumiesz, że chcesz spać na kanapie? - szepnął. 
- Oczywiście - odparłam, po czym wstałam i wpakowałam się na nią razem z pościelą. - Możesz wrócić do siebie - dodałam.
- Zostanę tutaj - upierał się.
- Ale Lay...
- Zostaję tutaj i nie proś mnie więcej - uśmiechnął się, pokazując swoje dołeczki. Wrócił do pozycji leżącej. 
- Arasso - poddałam się. Coś pstryknęło. W salonie zaległy ciemności, gdy chłopak wyłączył latarkę. 
- Dobranoc - usłyszałam. Mruknęłam: "Branoc", naciągając na siebie kołdrę. Po kilku minutach, słyszałam jego cichy, miarowy oddech. Postanowiłam więc iść za jego przykładem...

***

- Hana, schodź stamtąd w tej chwili!
- Ale...
- Natychmiast!
          Zerknęłam do tyłu, by zobaczyć na ziemi Suho, wyraźnie zdenerwowanego. Obok niego stał rozbawiony Chen, ale jego uśmiech szybko zniknął, a w oczy wkradło się przerażenie, gdy źle nadepnęłam i ledwo zdążyłam uchwycić się gałęzi. I co teraz? Jestem za młoda, żeby umierać! To wszystko przez Chena! Podpuścił mnie, żebym wlazła na drzewo i ściągnęła z murka to coś, co po nim chodziło. Podźwignęłam się lekko, starając się zachować jakąś stabilność, po czym podeszłam bliżej muru. Zamrugałam zaskoczona.
- To nie kotek, to piesek! - zawołałam rozczulona. 
          Usłyszałam Chen'owe "ŻE CO?", po czym wyciągnęłam rękę w kierunku małego, słodkiego zwierzaka, który miał czerwoną kokardę zawiązaną u szyi. Co prawda, pierwszy raz w życiu miałam do czynienia z psem, ale wiedziałam, że to był on! Wyglądał naprawdę uroczo! Chciałam się nim zaopiekować. Niestety, ten chyba nie miał takiego zamiaru, bo spojrzał na mnie groźnie, warcząc, by w końcu głośno szczeknąć. Wystraszyłam się. Odruchowo cofnęłam się do tyłu, bojąc się, że na mnie skoczy czy ugryzie. I to był błąd. Spadłam z drzewa, zanim zdążyłabym się uchwycić kolejnej gałęzi. 
          AUĆ! Poczułam delikatna ukłucia na twarzy, jakby użądlenie komarów. Gdy  otworzyłam oczy, zdałam sobie sprawę, że byłam już na ziemi. No prawie, bo Chen trzymał mnie w ramionach i z wrażenia, prawie upuścił. Ale co najważniejsze: żyłam! Emocje wzięły  górę, dlatego też, rozpłakałam się.
- Hana, przepraszam...to moja wina - wymamrotał Chen wciąż wystraszony.
- N-nic...n-nic się nie s-stało! - zawyłam, bo to przecież nie jego wina, że byłam taka roztrzepana.
- Nic się nie stało? - za to Suho był zły. Podszedł do nas, gdy chłopak postawił mnie na nogi. Musiałam jednak usiąść na trawie, bo nogi wciąż mi się trzęsły. Trzepnął Chena w głowę, na co ten skulił się nieco.
- Tylko się wygłupialiśmy... 
- A wiecie, że przez takie wygłupy nie trudno o tragedię? - fuknął. Był zły. I na pewno Kris się o tym dowie... Żegnaj Chen.
- Przepraszam, to moja wina - odezwałam się łamliwym głosem. - Dałam się w to wciągnąć...
- To nie twoja wina, Hana, tylko jego - stwierdził, rzucając Chen'owi chłodne spojrzenie. - Cała wasza trójka robi się z wiekiem coraz gorsza! - żalił się, a ja wiedziałam o kim mówił. - Dorośniecie kiedyś? - wyciągał bezradnie ręce. Było widać, że miał już dosyć ich szczeniackiego zachowania.
- Kiedyś na pewno - burknął. Uśmiechnęłam się mimowolnie przez łzy. 
          Rozległo się znajome pstryknięcie. Wszyscy spojrzeliśmy w tamtą stronę, gdy Kai stał już na trawie, a w dłoniach trzymał zwierzątko, które dopiero co ja usiłowałam ściągnąć. Podszedł do nas, po czym przykucnął tuż przy mnie razem z psem.
- Jaki słodki! - humor Suho zmienił się diametralnie, jakby zapomniał o sytuacji sprzed chwili. Zaczął się z nim bawić.
- Z-zabierz go - poprosiłam, niemal chowając się za Chen'owymi nogami, który wręcz pękał ze śmiechu. Ze mnie oczywiście.
- Dlaczego? - zapytał zaskoczony Kai. - Myślałem, że go chcesz...
- U-ugryzie mnie - wciąż patrzyłam na psa, gdy znów zawarczał.
- Nieprawda - Kai uśmiechnął się łagodnie, po czym pogładził go po brązowej sierści. Piesek zamruczał i wydawało się, że mu się to podobało. - Widzisz? - spojrzał na mnie. Wlepiłam wzrok w zwierzaka nieufnie. - Teraz ty spróbuj - zachęcił, chwytając moją dłoń, naprowadzając ją na miękkie "futerko". Z początku próbowałam wyszarpnąć swoją dłoń, ale gdy tylko go dotknęłam i zobaczyłam, że pieskowi się to podoba, uśmiechnęłam się delikatnie. Szybko jednak zaprzestałam tego, bo zwierzę znów zawarczało. 
- Nie lubi mnie...
- Wszyscy cię lubią - odparł Chen, który dołączył do zabawy. Rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Po prostu wyczuwa, że się boisz - wyjaśnił Kai. - Psy czują takie rzeczy.
- Naprawdę? 
- Tak - uśmiechnął się, po czym wziął go w ramiona, ku protestom Suho i Chena. - Zatrzymam go, dopóki się z nim nie oswoisz - obiecał.
- Jest twój - westchnęłam, bo jeśli chodziło o zwierzęta, to moja przyjaźń z nimi była...no nieważne. Po prostu się bałam, taka już moja natura. Chłopak spoglądał to na mnie, to na psa, niepewnie.
- Jesteś pewna? 
- Tak - uśmiechnęłam się. - To ty go ściągnąłeś.
- Dzięki - posłał mi uroczy uśmiech. Tę sielankę postanowił jednak przerwać Suho.
- Upewnij się najpierw, czy ktoś go nie szuka - zaznaczył. - Jeśli nikt się po niego nie zgłosi, będziesz mógł go zatrzymać, dobrze?
          Kai przytaknął. Zauważyłam, że był wpatrzony w psa jak w obrazek. Czyżbym właśnie odkryła jego zamiłowanie do zwierząt? Najwyraźniej tak. Może i czasem zachowywał się i mówił nie tak jak powinien, był trochę bezczelny i zawsze do upartości dążył do swojego celu, ale...taki był właśnie Kai. Czy nie mówiłam już o tym?
- Jak go nazwiesz? - zapytał nagle Chen, siadając obok mnie na trawie. Chłopak zamyślił się. Spojrzał na pieska z czułością.
- Może...Monggu?
- Monggu? - powtórzył Suho. - Takie trochę dziwne te imię - przyznał szczerze.
- A mi się podoba - odparłam, przez co Kai obdarzył mnie kolejnym uśmiechem. Co prawda imię brzmiało trochę dziwnie...jakoś tak obco, ale wydawało się być oryginalne.
- Idę pokazać mu zamek! - zawołał entuzjastycznie. Pstryknął palcami i już go nie było.
- Popytaj mieszkańców! - wydarł się Suho, ale Kai i tak nie mógł go już usłyszeć. - Ech, muszę go złapać - oznajmił. - Chen, odprowadź Hanę do Lay'a - nie była to prośba. 
- W porządku! - zawołał, bo tamten ruszył już ku drzwiom wejściowym.
          Chłopak westchnął. Spojrzałam na niego, widząc, że bije się z myślami. Znałam go na tyle, by sądzić, że mimo, iż podpuszczanie mu sprawiało mi frajdę, była to tylko zabawa, bo nigdy nie chciałby, żeby coś mi się stało, dlatego teraz też, dręczyły go wyrzuty sumienia. 
- Chen...
- Naprawdę nie chciałem... - wydymał usta, patrząc na mnie smutno. I już mnie miał. Głupek.
- Chen Chen, nic się nie stało! - zażartowałam wesoło, by jakoś go rozweselić. I chyba trochę podziałało, bo uśmiechnął się słodko. Chwycił mnie za ręce, dźwigając w górę.
- Chodź!
- Co? Gdzie? - zapytałam zdezorientowana.
- Do Lay'a!
- Ale nic mi nie jest! - spojrzałam po sobie dla upewnienia. - Nic sobie nie połamałam przecież...
- Ale się poraniłaś - odpowiedział, przypatrując się mojej twarzy. - Tu - opuszkiem dotknął mojej brody - Tu - dotknął czoła, przez co syknęłam. - I tutaj... - wskazał policzek.
- Och, naprawdę? - ostrożnie poodtykałam się w tych miejscach. Musiały to być jednak małe ranki, gdy spadając poharatały mnie gałęzie, dlatego wcale tego nie odczułam. - Chodź, bo jeszcze zostaną mi blizny! - dodałam teatralnie, ciągnąc go za sobą. Ten w odpowiedzi dostał ataku chichotu.
          Przeszliśmy przez dziedziniec, wymijając Drzewo Życia, które jakby obserwowało całe podwórze. Razem z Chen'em dyskutowałam czy aby Kai to odpowiednia osoba do zajmowania się zwierzętami, ale koniec końców doszliśmy do wniosku, że taka "lekcja" dobrze mu zrobi. Może odkryje w sobie coś innego, kompletnie nowego? Wiedziałam tylko jedno - że ja sama do tego psa się nie zbliżę. No chyba, że to będzie wbrew mojej woli...
          Zaledwie weszliśmy do zamku, napotkaliśmy Baekhyuna, który...po prostu stał w jednym miejscu, jakby na kogoś czekał. Widząc naszą dwójkę, wyszczerzył się, co było dla mnie dziwnie podejrzane. Po chwili zza zakrętu wyszedł Chanyeol. Chyba nie zauważył kogoś z nas...
- I co? Kto wygrał? - zawołał Chanyeol, przez co aż echo zadudniło. Zauważyłam, że Chen z Baekhyun'em zamarli i pokazywali mu coś na migi, ale ja nie byłam aż tak ślepa.
- Kto co wygrał? - zapytałam zdziwiona, a wtedy Chanyeol zauważył moją obecność. Zmieszał się tak bardzo, że nie wiedziałam czy powinnam zostać poważną czy się roześmiać, naprawdę! - Znowu się zakładaliście! - krzyknęłam oburzona.
- Nie! - Chanyeol.
- Nie! - Baekhyun.
- Tak! - Chen.
          Zaległa cisza. Chen podrapał się po szyi, zażenowany, a tamci dwaj niemal zabijali go wzrokiem. Rzuciłam mu podobne spojrzenie. Jak się zaraz dowiem co to za cholerne zakłady...
- O.co.się.założyliście? - niemal ważyłam słowa. Dlaczego znów czułam, że to ja zostałam kozłem ofiarnym? No czemu?!
- Błagam Hana, tylko się nie denerwuj - Chen złożył dłonie jak do modlitwy.
- Po prostu założyliśmy się o to, czy za namową Chena uratujesz tego biednego kotka - wymamrotał Chanyeol.
- To był piesek...
- Och - wyrwało się Baekhyun'owi.
- I nie wiem, który z Was wygrał... - mówiąc to, każdego z nich dźgnęłam palcem w piersi. - Ale tak, dałam się na to namówić, jestem naprawdę głupia! - w sumie to nie wiedziałam, dlaczego na to poszłam. Może dlatego, że Chen często sobie ze mnie żartował, że nie lubię się o nic zakładać w obawie, że przegram. I miał świętą rację, bo tak było!
- Ha, wygrałem! - Chanyeol i Baekhyun powiedzieli to jednocześnie. Przybili sobie piątki.
- Widzisz Hana, tylko ja jeden w ciebie nie wierzyłem - wtrącił Chen dumnie, nagle przytulając się do mojego ramienia. - Dlatego przegrałem.
- Chen Chen, jak miło, że ty jeden we mnie wierzyłeś - uśmiechnęłam się nienaturalnie, po czym pacnęłam go nagle w ramię. Udał, że go to bardzo zabolało. - A teraz proszę - spojrzałam po nich wszystkich, wyciągając dłoń. Spojrzeli na nią, a potem na mnie nieco wystraszeni.
- Hana ty żartujesz tak? - zapytał Baekhyun.
- Nie - spoważniałam, ale tak naprawdę śmiałam się w duchu. - No już - poganiałam ich.
          Cała trójka spojrzała po sobie. Wyglądali jakby właśnie się dowiedzieli, że idą na ścięcie. Już wzdychając, chwytali za swoje pierścienie, gdy wtem ją zamknęłam.
- Macie trzy sekundy - oznajmiłam spokojnie. - Trzy, dwa, jeden...
Uciekli tak szybko, niczym dzieci, a za nimi aż się kurzyło. To było oczywiste, że żaden z nich nie chciał zostać bez swojej ukochanej mocy, którą przecież w pewnym sensie, ja im dałam. W każdej chwili mogłam im ją zabrać, choć nie chciałam tego i miałam nadzieję, że doskonale zdawali sobie z tego sprawę.
          Już miałam się odwrócić, by pójść do Lay'a, gdy zza zakrętu wyszedł Luhan. Spoglądał za siebie jakby właśnie był świadkiem czegoś dziwnego. Zobaczył mnie, więc podszedł bliżej. Widząc moje rozbawienie, zapytał:
- Coś ty im zrobiła?
- Raczej co ONI mi...
- Biegli, jakbyś im właśnie oznajmiła, że masz zamiar wtrącić ich do lochów, z których wyszliby na starość! - zażartował.
- Tak wiem, wystraszyłam ich - pochwaliłam się.
- Nie byłbym taki pewny... - prawie krztusił się ze śmiechu.
- Co? Dlaczego? - zamrugałam zaskoczona.
- To coś, co widziałem na jego twarzach określiłbym raczej mianem "napadu śmiechu"... - zacisnęłam zęby. A więc się domyślili...
- Jak oni mnie denerwują! - zirytowałam się. - Jak oni mnie denerwują! - mówiąc to, wyminęłam rozbawionego Luhana i poszłam w przeciwną stronę. Kiedyś się doigrają!

***

          Wyjrzałam zza ściany, aby zobaczyć, czy Lay nie jest przypadkiem zajęty. Pomieszczenie wydawało się być puste. Pozwoliłam sobie wejść do środka. Przesunęłam wzrokiem po pustych łóżkach, zastanawiając się, czy naprawdę jestem jedyną osobą, która dzisiaj doznała jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu. Ale z drugiej strony...gdyby nie moja roztrzepana osoba, Lay nie miałby co robić...
- Hana? - wtem poczułam dłoń na ramieniu. Drgnęłam, przestraszona. Odwróciłam się.
- Wystraszyłeś mnie! - pożaliłam się.
- Przepraszam - uśmiechnął się lekko. - Co się ZNOWU stało? - zapytał mrugając dwukrotnie, omiatając wzrokiem moją twarz. Zmarszczył brwi, co wyglądało komicznie.
Westchnęłam tylko, bo co miałam zrobić? Czasem porozumiewałam się z nim bez użycia słów, wystarczyła sama mimika twarzy czy zwykłe gesty dłoni. Teraz też nie było inaczej.
- Jesteś strasznie naiwna, wiesz? - nie ganił mnie, jedynie stwierdzał fakt. - Siadaj - chwycił mnie za rękę, ciągnąc za sobą, po czym posadził na łóżku. Nachylił się nade mną.
- Wiem - jęknęłam. - I co ja mam z tym zrobić? - zapytałam bezradnie, podczas, gdy chłopak delikatnie dotykał dłonią ranek na twarzy. 
- Nic - zażartował, nie odrywając wzroku od ran. 
- Jak to nic? - poczułam kojące ciepełka w obolałych częściach twarzy.
- To część twojej osobowości - wyjaśnił spokojnie. - Jednakże, mogłabyś trochę nad tym popracować, tym bardziej, gdy wiesz, że codziennie czyha na ciebie ktoś, kto ma ochotę wywinąć ci kawał! - zaśmiał się cicho.
- Ej! Myślałam, że jesteś po mojej stronie!
- Hana, nie ruszaj się, bo zakłócasz moją dobrą energię... - odparł rozbawiony.
- Przepraszam - wydęłam usta.
          Chłopak uśmiechnął się, ale nic nie powiedział. Wrócił do leczenia. Przez chwilkę czułam jeszcze delikatne szczypanie, aż w końcu ustało. Wyprostował się, patrząc na mnie, jakby był zadowolony z efektu swojej pracy. 
- Gotowe - oznajmił.
- Nie zostały mi blizny? - zapytałam głupio.
- Oczywiście, że nie! - zaprzeczył rozbawiony. - Dlaczego o to pytasz? Wątpisz we mnie? - pytał podejrzliwie.
- Oczywiście, że nie! - powtórzyłam jego własne słowa. - Wiesz, że nie - dodałam, uśmiechając się ciepło. Wiedział doskonale, że ufałam mu w stu procentach i nic nigdy tego nie zmieni. 
- Wiem - pokiwał głową. Uśmiechnęłam się, po czym wstałam. - Już idziesz? - dodał nagle rozczarowany.
- Muszę - nie chciałam, ale obowiązki mnie wzywały. - Przez tę bandę kretynów straciłam masę cennego czasu... - i znów go rozbawiłam. Roześmiał się, ukazując swoje dołeczki. Uwielbiałam Lay'a w takim wydaniu, dlatego zawsze starałam się go rozśmieszyć.
- I tak ich lubisz - zauważył pogodnie.
- Oczywiście - przyznałam. - Jesteśmy przecież jak rodzina - dorzuciłam nieśmiało. Nie były to jednak do końca szczere słowa, ale nawet teraz, przed nim samym, nie mogłam powiedzieć inaczej. 
- Tak, jak rodzina... - westchnął, uśmiechając się lekko, po czym odwrócił się do mnie plecami. W jego uśmiechu było coś jednak dziwnego, co mnie odrobinę zaniepokoiło. Znałam Lay'a jak nikt, byliśmy do siebie bardzo podobni, więc tak jakby potrafiłam odczuwać jego nastrój, gdy on zaś potrafił rozgryźć mój. Teraz jednak czułam się tak, jakby ta "brama" została dla mnie zamknięta. Nie podobało mi się to.
- Coś nie tak? - zapytałam niepewnie. Chciałam dotknąć jego ramienia, ale ten zrobił kilka kroków do przodu, przez co moja dłoń zawisnęła nieruchomo w powietrzu. Od razu też zaczęłam się martwić czy powiedziałam coś, co mogłoby go urazić. Z nerwów znów zaczęłam skubać rękaw sukienki.
- Kris był u ciebie w nocy, prawda?
- S-skąd wiesz? - niemal wytrzeszczyłam oczy. Skąd wiedział? 
- Widziałem, jak wychodził z twojej komnaty - odparł spokojnie.
- Nie spałeś jeszcze o tej godzinie? - zmieniłam temat. W ogóle to dlaczego mówiłam do jego pleców? Bo tak było wygodniej? Może.
- Nie mogłem spać - wzruszył ramionami. - Przechadzałem się po ogrodach, a potem wróciłem - gdy to mówił, wpatrywałam się w jego czuprynę. I wtedy coś w nich zobaczyłam - znajomy płatek ze znajomych kwiatów, które codziennie widywałam na szafce nocnej... 
          To był odruch. Przytuliłam się do jego pleców, splatając dłonie na jego piersiach. Lay drgnął, ale nic nie powiedział, jedynie zacisnął swoje dłonie na moich. Miałam nadzieję, że zrozumie, a słowa pozostaną zbędne.
- Hana? 
- Tak? 
- Myślę, że powinnaś już iść - usłyszałam cicho.
- Dlaczego? - zrobiło mi się trochę przykro. Coś zakuło mnie w sercu. Nie chciałam jeszcze iść, chociaż jeszcze przed chwilą mówiłam o swoich obowiązkach. Ostatnio tak rzadko spędzałam z nim czas... Tęskniłam za nim. Był moją bratnią duszą i to nie dlatego, że tak często potrzebowałam jego pomocy, jakim było uzdrawianie, ale po prostu...dużo rozmawialiśmy i komfortowo czułam się w jego obecności. 
          Lay delikatnie wyswobodził się z moich objęć, obracając się do mnie. Zrobiłam smutną minę. Widziałam w jego oczach jakieś szczęście, zadowolenie, ale i coś na kształt dystansu, i to przez te ostatnie miałam ochotę się rozpłakać.
- Z-zrobiłam coś nie tak? - dopytywałam z szybko bijącym sercem. 
Chłopak zagryzł wargę, jakby chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Uśmiechał się jedynie, patrząc na mnie.
- Nie - zapewnił ciepło. - I w tym właśnie problem! - zaśmiał się lekko, na moment wlepiając wzrok w podłogę. Nie zrozumiałam go kompletnie. - Idź już - ponaglił mnie, ale czułam, że tak naprawdę nie chciał, bym sobie poszła.
- Ale czemu...
- Po prostu idź - uciął stanowczo.
          Poddałam się. Spuściłam głowę, zmierzając do wyjścia. Zanim jednak wyszłam z Domu Uzdrowień, spojrzałam za siebie, dodając: 
- Jak za chwilę złamię nogę czy coś...i tak tu wrócę! - uśmiechnęłam się blado.
- W to akurat nie wątpię! - usłyszałam, po czym straciłam go z zasięgu wzroku, gdy udał się do swojej komnaty. Mój uśmiech zniknął.
Lay...zawsze się rozumieliśmy. Co się zmieniło?

***

          Z wrażenia, aż usiadłam. Te wspomnienia...naprawdę były moje? Niestety, znów nie dane było mi je przeanalizować, bo wlepiłam wzrok w ciemny sufit i wtedy mi się coś przypomniało. List. Ciekawość wręcz mnie zżerała od środka. Niewiele myśląc, zeszłam po cichutku na oślep z kanapy, modląc się, by nie nadepnąć na śpiącego chłopaka. Przykucnęłam, by po omacku wymacać poduszkę, na której spał Lay. Obok niej, poczułam coś metalowego i chłodnego. Jest! „Pożyczyłam” latarkę, wracając z powrotem na kanapę. Schowałam się pod kołdrą, włączając ją, jakbym miała czytać książkę, ale nie o to teraz mi chodziło. Wyciągnęłam kopertę, którą cały czas miałam przy sobie. Wolałam mieć ją blisko, gdyby któremuś z chłopaków coś odbiło i dobrałby się do niej. Nie, żebym im nie ufała, ale tak jakoś… Przezorny zawsze ubezpieczony.
          Drżącymi rękoma rozerwałam kopertę, nie bawiąc się w jej ciche i proste otwieranie. Odrzuciłam kopertę na bok i rozwinęłam kawałek papieru, który był w środku. I znów te znajome, małe, pochyłe pismo. Z szybko bijącym sercem zaczęłam czytać zaadresowany do mnie list. Dziwnym zbiegiem okoliczności list wpadł w me ręce zaledwie chwilę, zanim napadnięto na restaurację, więc w głębi duszy, byłam skłonna uwierzyć, że to właśnie nasz wróg napisał go do mnie, ale nie sądziłam, że tak bardzo się myliłam...




Shin Hana
Nie bój się. Wiem, że to, co za chwilę przeczytasz, będzie dziwne, ale musisz mi uwierzyć. Tu chodzi nie tylko o twój los jak i twoich przyjaciół, ale i o cały Seul, jeśli nie o Koreę, a w przyszłości o coś więcej. Pewnie jesteś zdziwiona i zadajesz sobie pytanie, skąd to wiem? Skąd wiem o Królowej Exoplanet, jej przyjaciołach, obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami i o samej planecie? Wiem bardzo dużo i wiem, że na pewno cię to zainteresuje. Jeśli tylko pozwolisz na jedne, jedyne spotkanie z Waszą Wysokością, dowiesz się bardzo wiele. A na pewno zainteresuje cię fakt, że znam cię lepiej, niż ty siebie samą.
Nie będę Was więcej obserwował, bo wiem, że trzymacie się razem, dlatego też, nie obawiaj się mnie. Jestem po Waszej stronie.
Będę czekał po północy w opuszczonych magazynach Seulu. 
Bądź sama.

xxx


Gdy skończyłam czytać, sama nie wiedziałam jakie emocje we mnie siedziały. Strach? Przerażenie? Czy może jednak ciekawość? 
- Lay!

56 komentarzy:

  1. Omo!Powiem krótko! U-W-I-E-L-B-I-A-M! Czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle nie mogłam się oderwać od tekstu. Były momenty w których miałam napad śmiechawki a potem poważniałam ^.^ Jak zwykle dobra robota <3 Hwaiting ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super.. Jestem pewna, że ten pan "xxx"to wredny drań i zły człowiek ^^ Naturalnie czekam na dalej i życzę weny. BTW: rozkmina z moją przyjaciółką "jak można się założyć że się czegoś nie zrobi i to zrobić xD" Oczywiście chodzi o zakład, między BH, CY i Chen'em ^^ Ale komu to tam przeszkadza.. nam się podobało <3
    Krystal dajesz czadu (>^-^)>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać, można się o coś tak idiotycznego złożyć xD
      Dzięki :*

      Usuń
  4. Wiedziałam!!!!!!!!! Nie wiem czemu, ale od początku chodziło mi po głowie, że Hana będzie musiała wybrać jednego z dwunastu, by stanął u jej boku jako Król EXOplanet. Hm... Wiadomo, że święta trójca BaekChenYeol musiała coś odwalić xD Krisa już serio ponoszą emocje... Często mu się wymyka o kilka słów za dużo, ale jeżeli szczerze, to po części go rozumiem. Ma rację, że jeżeli Hana zacznie mówić więcej, to zaistnieje szansa, że niektórych sytuacji będzie można uniknąć, więc mówi do rzeczy... No i twardo stąpa po ziemi. Kai... Wciąż zagadka, lubi ją, ale jest zazdrosny, kiedy Hana poświęca więcej uwagi komu innemu. Najbardziej mi się zrobiło smutno z powodu Laya... Z tego, co zrozumiałam, to on przynosił Hanie te kwiaty.... No i jak od niego wychodziła, to czuł się odrzucony i kazał jej wyjść, żeby nie domyśliła się w jakim jest stanie. Mi osobiście się wtdaje, że większość chłopaków jest w niej zakochana, jeżeli nie wszyscy. No i... Podejrzane mi się wydaje, że autor listu kazał Hanie przyjść samej. Jeżeli będzie miała choć trochę rozsądku, to chłopaki będą ją kryli, bo coś mi tu pachnie pułapką, a sama będzie tam zupełnie bezbronna... Zresztą... Kto może wiedzieć o niej więcej niż chłopaki czy ona sama.... CZUJĘ NIEDOSYT, CHCĘ WIĘCEJ!!!!!!!!! Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy i życzę weny, bo ten blog to majstersztyk. Pozdtawiam Krystal! Kawał naprawdę porządnej roboty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, kim jesteś, ale wiedz, że kocham twój "podsumowujący" komentarz :*
      Jak tak dalej pójdzie, to przewidzisz wszystko, co mam zamiar napisać XD Żartuję oczywiście XD
      W tym rozdziale tyle się dzieje, że aż mnie korci, by następny napisać tu i teraz xD
      Dziękuję za twój komentarzyk, uwielbiam cię :*


      Usuń
  5. Jeju świetny roździał tylko czemu musiałaś skończyć w tym momencie???!!! Mam nadzieje, ze dodasz szybko rozdział i nie bedziemy musieli czekać tak długo bo ja już jestem ciekawa co dalej bardzo bym chciała, aby Hana zwiazała się z Krisem. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam >.< Tak wyszło xD
      Niestety, na nowy rozdział trzeba będzie troszkę poczekać, bo szybciej tym razem dodam scenariusz, niż rozdział :)
      A to wszystko wyjaśni się w kolejnych rozdziałach :*

      Usuń
  6. Ooo to kawał świetnej roboty!!! Wszystko trzyma w napięciu i podoba mi się twój styl pisania. Co dalej, co dalej? Czekamy na następny! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiatm Krystal, następne opowiadanie zaliczone na 5+ :D i mam pytanko: dodasz jeszcze w tym miesiącu nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 5+? Może być :D
      Czy w tym miesiącu? Myślę, że raczej tak :) Chyba, że coś się zmieni, ale poinformuję Was o tym, jak coś :)

      Usuń
    2. Moim zdaniem ocena tej części nie mieści się w ocenach szkolnych ale ja dałabym 10000000/100

      Usuń
  8. OMG ! Fantastyczny
    Najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam ,kocham ♥
    Czekam na następny... :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział i bardzo podoba mi się, że jest tu tak dużo wątków z Krisem i Layem bo uwielbiam ich obu ^_~ Blog jest niesamowity, świetnie się czyta i zawsze jak czytam nowy rozdział to przewijając dalej mam w głowie tylko "niech się jeszcze nie kończy" ;) Rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak tak tak XD Warto czekać by coś takiego przeczytać. Również uwielbiam ten wątek z Layem i Krisem <33 I do tego dodajesz zawsze długie rozdziały po prostu bosko choć i tak zawsze chce się więcej. Wiesz ile rozdziałów ma mieć ta historia ? czy może akcja toczy się na bieżąco, mam nadzieje, że jeszcze duuużo przed nami części tej wciągającej historii.
    Mam nadzieję, że jej stosunki z Krisem się ocieplą ^^ (skrycie marzę by z nim była mając po drodze jakieś przygody z Layem i wybrała jego) Wielkie pytanie z kim będzie ??? Tylko nie ujawniaj tego na samym końcu tej historii i nie wiadomo co dalej z nimi bo to najgorsze chyba zakończenie jak dowiesz się kogo kocha najbardziej i ciach koniec. Romanse romanse muszą być w końcu jedna dziewczyna i 12 facetów przy niej szalejących za nią *.*(też bym tak chciała)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS Kai ale z niego troublemaker ke keke

      Usuń
    2. Długie rozdziały są najlepsze (chociaż na początku wstawiałam krótkie, ale wiadomo jak się człowiek rozkręci), bo w krótkim, na pewno nie zawarłabym tego, co chciałabym ukazać :)
      Szczerze? Nie mam pojęcia, bo piszę na bieżąco, choć czasem uda mi się napisać coś więcej, co czeka na publikację. Wydaje mi się, że ta historia będzie jeszcze trwać dłuuugo, bo mam masę pomysłów, które chciałabym zrealizować (powiedziałabym, że teraz dopiero powoli akcja się rozkręca) :D
      Nie martw się, nie mam zamiaru najlepszego zostawiać na koniec, to by wszystko zepsuło. Jak już wspomniałam, wszystko powoli się rozkręca, więc zobaczymy jak to tam wyjdzie :)
      Dziękuję za twój komentarz :*

      Usuń
  11. Codziennie nocą, kiedy kładę się już spać biorę do ręki telefon i sprawdzam, czy jest nowy post na Twoim blogu. Taki zwyczaj ;)
    Ale dopiero teraz zdecydowałam się skomentować.
    Tak na początek, to chcę powiedzieć, że jestem Twoją wielką fanką, chcę autograf i nigdy nie mogę nadziwić się Twojego wielkiego talentu :D
    W tym opowiadaniu podoba mi się wiele rzeczy. Pierwsza, że idealnie wplotłaś koncept EXO do historii (czekam na kolejne, w którym będą wilkami (joke, just joke ;) XD)), nie jest to yaoi (4/5 wszystkich ff z EXO to tematyka homoseksualna, czego osobiście nie trawię), w każdym rozdziale jest prawie po równo ,,roli" każdego z chłopaków (widać, że Kris, Lay i Kai to Twoi ulubieńcy ;) ) (A! I jeszcze. Więcej Chen'a, Chanyeol'a i Baekhyun'a! Za każdym razem, kiedy coś o nich opisujesz umieram ze śmiechu) i Hana jest z chłopakami na stosunek przyjacielski (chociaż ostatnio trochę się pogmatwało). Proszę, niech będzie z Kris'em, albo z nikim XDDD Albo jak najdłużej bez żadnych związków ;)
    Anyway, mam kilka pytań. Nie zauważyłam nigdzie zakładki ,,Bohaterowie" i to jest ok, podoba mi się (inaczej niż wszystkie inne blogi) tylko chciałabym wiedzieć, czy Hana jest Azjatką :). Mam też pytanie odnośnie sytuacji z rozdziału XI, kiedy Tao mówił przez sen ,, - Nie zostawiaj mnie...znowu.". Do tej pory nie napisałaś wyjaśnienia tej sytuacji i właśnie chcę wiedzieć o co chodzi. Normalnie nie daje mi to spokoju ;)
    No i najzwyklejsze pytanie na świecie, kiedy nowy rozdział? Błagam, żeby był do 17. :(

    Niech Hana nie idzie do tego gościa sama! Zrobi jej krzywdę XDD
    A tak wgl to ciekawi mnie zachowanie Hany. Taka z deka sierota (XD), nie chce żeby inni się nią opiekowali, ale z drugiej strony robi wszystko, żeby było odwrotnie. Takie moje spostrzeżenia XDD
    Na tym kończę. Pewnie i tak nie chciało Ci się tego czytać ;)
    Anyway, życzę weny i powodzenia :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy wiesz, ale właśnie pobiłaś rekord w kategorii: Najdłuższy komentarz na tym blogu, dziękuję :D
      Miło, że postanowiłaś się odezwać, doceniam to bardzo :* I dziękuję za miłe słowa: nie tylko mnie cieszą i sprawiam, że się uśmiecham, ale dają mi wiele do myślenia :)
      Nie uważam, żebym była jakoś szczególnie wybitna pod względem pisania, w porównaniu do innych, znanych autorów, ale tak czy siak, dziękuję :*
      Tak, ten koncept był od samego początku pomysłem do tego opowiadania, bo bardzo spodobała mi się wizja opisywania mocy chłopaków *___*
      Z tymi ulubieńcami, to trafiłaś w dziesiątkę, z tym, że Kai znalazł się tam całkiem przez przypadek, przysięgam :D I tak wszystkich lubię, przepraszam...uwielbiam *___*
      Tak, apropo tej zakładki...myślałam już nad tym od jakiegoś czasu, ale nie wiem, czy ją dodam. Sama do końca też nie wiem, czy Hana jest Azjatką czy też nie. Ale tak czy siak, nadałam jej nazwisko, więc myślę, że jednak jest, choć pierwotnie miało być inaczej :)
      Naprawdę? Nie martw się, wspomnienia wracają, więc myślę, że lada rozdział, przeczytasz wyjaśnienie dotyczące tej sytuacji :)
      Kiedy nowy rozdział? Cóż...pracuję teraz nad scenariuszem, więc liczę, że najpierw go opublikuję, a potem wstawię rozdział, który gdzieś tam w międzyczasie będę pisać. Mam już mniej więcej "naszkicowany" obraz nowej notki, teraz zostaje tylko kwestia jej spisania i wplecenia w historię :)

      Nawet tak nie myśl! Miło mi się czytało twoją opinię i poprawiłaś mi humor na cały dzień, dziękuję jeszcze raz :*

      P.S. To też chyba moja najdłuższa odpowiedź na blogu :D

      Usuń
    2. Haha, tak więc pobiłyśmy dwa rekordy^^ *taka dumna*
      Z niecierpliwością i rytualnym wieczorowym sprawdzeniem Twojego bloga czekam na ciąg dalszy tej historii :D

      Usuń
    3. Racja, możemy być dumne, dopóki nas ktoś nie przebije :D Nie zapędzaj się tak, bo na następny rozdział, będziesz musiała troszeczkę poczekać :)

      Usuń
    4. Najgorsze słowa jakie mogłam kiedykolwiek usłyszeć, naprawdę ;___;
      I tak będę codziennie sprawdzać, czy jest jakiś nowy post XD Za niedługo nauczę się tych wszystkich rozdziałów na pamięć i będę w stanie powiedzieć, w których wydarzyła się dana sytuacja ;)
      O pobicie rekordu się nie boję, przy kolejnym rozdziale szykuj się na baaaardzo długą wypowiedź z mojej strony XD

      Usuń
    5. Przepraszam >.< Wynagrodzę ci to dłuuugim rozdziałem. Może być? :D
      Aż się nie mogę doczekać :*

      Usuń
    6. Taaak! Jestem jak najbardziej za^^
      Haha, już się mentalnie przygotowuję XD
      Nowy rozdział, nowy fangirling z mojej strony :D
      A tak btw (bo pominęłam w pierwszym komentarzu) to musiałam 3 razy przeczytać fragment z przebierającym się Krisem (XDDD) dostawałam spazmów od zwykłego czytania. To już chyba nie jest normalne ;)

      Usuń
    7. Cieszę się, że mój pomysł przypadł ci do gustu XD
      Taaa, ten fragment z przebieraniem, to tak jakoś całkiem niewinnie wtargnął do tego rozdziału, ale potem już nie mogłam go wyrzucić, bo wszystko by mi to zepsuło XD

      Usuń
    8. Broń Boże, nie wyrzucaj takich fragmentów D:
      Właśnie może ich być trochę więcej^^
      (nic nie narzucam, Twój blog - Twoje pomysły) :)

      Usuń
    9. I tak bym tego nie zrobiła, także bez obaw :D

      Usuń
    10. Uff, całe szczęście ;)

      Usuń
  12. Właśnie trafiłam na Twego bloga i muszę Ci powiedzieć ze jestem pod mega wrażeniem i zaczęłam Cię śledzić ;p Opowiadanie pochłonęłam w jeden dzień ! Jest po prostu genialne serio ! To jak opisujesz relacje z każdym z chłopaków jest świetnie. Kai, Kris, BaekHyun i LuHan z nimi relacje są najciekawsze ;>>> Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały które mam nadzieję będą pojawiać się szybciutko bo moja ciekawość jak potoczą się dalsze losy Hany jest ogroooomną ! ;)
    Życzę weny i cieszę się że ktoś pisze opowiadanie z EXO. Scenariusze to scenariusze..są krótkie. A opowiadanie to co innego ;) Mało jest opowiadań o EXO w których są relacje damsko-męskie ;( więc jestem mega szczęśliwa że takie piszesz ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jeden dzień? Jestem pod wrażeniem! To miłe, dziękuję :*
      Tak, masz rację. Zdecydowanie opowiadań o Exo jest więcej o tematyce yaoi... a scenariusze są jednorazowe i niestety nie kontynuowane :)
      Dziękuję jeszcze raz za twoją opinię - bardzo to doceniam :*

      Usuń
  13. Jak myślisz Krystal, na kiedy przewidujesz napisanie następnego rozdziału i wstawienie go na bloga? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem w trakcie pisania (jadę na dwa fronty: scenariusz i rozdział), ale nie mogę teraz ocenić, kiedy go wstawię, niestety :(

      Usuń
  14. Kurczę... Nie mam pojęcia jak to się stało , ale nie zauważyłam tego rozdziału(a właściwie to wiem - nie ma go po prawej w spisie, a kiedy czytałam wszystkie rozdziały to byłam przekonana, że to już koniec! :c)! :/ Ale to akurat świetnie się składa, bo miałam cichą nadzieję, że będę mogła przeczytać dzisiaj coś Twojego. :D
    Mam pytanie... o.O Czy skoro mogą za pomocą telefonów sprawdzać gdzie obecnie jest każdy z chłopaków to czemu nie zrobili tego gdy Kris został ranny? ;p Czy Kris wtedy nie miał przy sobie telefonu (jakoś nie mogę sobie nic z tym związanego przypomnieć)?
    Przypomniało mi się również o czym miałam (ale oczywiście tego nie zrobiłam-brawo ja) Ci między innymi napisać w moim komentarzu do poprzedniego rozdziału! :D Czemu główne bohaterki zawsze mają tyle sekretów?! Przez to, że nigdy nic nie mówią są zawsze same problemy! :c :c Oczywiście dzięki temu zawsze jest ciekawiej, ale jednak cholera człowieka czasami bierze! :p
    Podoba mi się jak główna bohaterka bije się z myślami :D A ten jej upór by spać w salonie na kanapie jest godny podziwu :D Ona jest naprawdę urocza :D Choć muszę przyznać, że mi jej szkoda… To musi być ciężkie gdy obcy dla niej ludzie wiedzą o niej więcej niż ona sama. Ale i tak mnie wkurza gdy jest nie miła dla Krisa… :/ Dla nich to też jest ciężkie! O.O
    Dobra… Ten komentarz chyba nie jest jakiś super motywujący. o.O Mam nadzieję, że mi to wybaczysz i będziesz pamiętała, że uwielbiam Twoje blogi i Twój sposób pisania!! <3 Z niecierpliwością czekam co jeszcze wymyślisz!! <3
    Życzę weny, weny i jeszcze raz weny!! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, to ja zapomniałam edytować tę listę, mój błąd >.<
      Cóż, jeśli chodzi o to z telefonami, to póki co, to nie wyjaśniłam tego - ale to był środek nocy, więc mogło być tak, że nie miał ze sobą telefonu ;) Czepiasz się, no XD
      Wiem, co czujesz :D Ja też mam nieraz dość, ale cała akcja, to wszytko... tak się składa, że sekrety muszą być xD
      Dziękuję ci za szczery komentarzyk, naprawdę to doceniam :* Dzięki za wenę!

      Usuń
    2. Wybaczam :3 Ale w ramach pokuty masz się postarać jak najszybciej dodać kolejny rozdział 3:) (Wybacz, ale muszę Cię jakoś zmotywować xd)
      Haha :D No tak... :D Sekrety zawsze najbardziej napędzają akcję ;p
      Powodzenia :*

      Usuń
    3. Postaram się, ale nie obiecuję ;)
      Dzięki :*

      Usuń
  15. Zaczęłam czytać Twojego bloga dzisiaj, szczerze mówiąc jest to pierwsze opowiadanie z EXO jakie czytam. Nie mogłam lepiej trafić!! ^^ Nie będę ukrywać, że oczy mnie bolą od czytania ale za to moje serce i umysł skaczą z radości! :> Szczególnie intryguje mnie zachowanie Kaia...... SO SEXYYYYY <3 Podsumuwując przychodzi mi myśl z Igrzysk Smierci: Krystal today, Krystal tomorrow, Krystal forever! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to bardzo, że ci się podoba, ale nie musiałaś czytać wszystkiego na raz, przeze mnie twoje oczy cierpią >.<
      Dziękuję za komentarzyk :*

      Usuń
  16. Po pierwsze: Jeszcze nie wiem, przepraszam >.<
    Po drugie: Dziękuję ślicznie! :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy dodasz rozdział albo scenariusz? Nie mogę się doczekać...

    OdpowiedzUsuń
  18. Kristal... Hmmmm, od czego by zacząć...
    .
    .
    .
    .
    .
    Jesteś zarąbista !
    Wszystkie rozdziały przeczytałam w dwa dni.. i wiesz co ? To były dwa najwspanialsze dni od bardzo dawna. Zmieniłaś moje życie! Uwielbiam cb i twoje opowiadania. Masz wieeeeelki talent i nie zmarnuj tego ;D I choć z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział... to nic. Najpierw zajmij się sobą ;** Pisanie ma być dla cb czymś przyjemnym... nic na przymus :*
    Kurde... tyle pomysłów w mojej głowie .. ojoj.
    Pewno Kris zamknie Hane w pokoju,a ta wyjdzie oknem xD A może nie pójdzie na to spotkanie ? .__. A może ktoś ją porwie, będzie na granicy życia i śmierci,albo przypomni sobie coś bardzo ważnego.. a może ten XXX jej pomoże ? Zaraz zwariuje !!! Ale nic innego mi nie pozostało jak czekać... ;-; Ech... ale wiem,że warto.. wiem,że napiszesz coś odlotowego,zaskoczysz nas jak zwykle. Wierzę w ciebie <333
    Życzę czasu,weny,jak i zdrowia,szczęścia, a najlepiej wszystkiego czego ci brakuje :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :* Taki komentarz jak twój, sprawia, że się uśmiecham i że naprawdę chcę coraz bardziej szlifować swój talent.
      Taa, to bardzo w stylu Krisa, no przepraszam bardzo xD Już niedługo dowiesz się czy postąpi tak czy inaczej, cierpliwości :)
      Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa, twój komentarz jest bardzo podbudowujący i sprawia, że mam ochotę pisać, pisać i pisać bez końca :*

      Usuń
  19. Wczoraj znalazłam twojego bloga i zarwałam cała noc żeby przeczytać wszystkie rozdziały. Nie mogłam przestać. Twój sposób pisania i napięcie w historii sprawiło ze zupełnie straciłam poczucie czasu. Chłopak twoja historie jak gąbka wodę haha. Dawno się tak nie odprężylam czytając jakąś historię. Twoja jest naprawdę świetna. Nie mogę się nadziwić talentu. Pisze z anonima gdyż nie posiadam konta na takich stronach ale wiedz ze będę stałą czytelniczka i wierną fanką. Pozdrawiam Cię serdecznie o życzę weny i powodzenia w pisaniu :*
    Karo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chłonęłam*

      Usuń
    2. Nie zarywaj przeze mnie nocy! :D
      Nie szkodzi, że nie masz konta :) Doceniam wszystkie komentarze, więc bardzo ci dziękuję, że podzieliłaś się ze mną swoimi odczuciami :*
      Dziękuję za wenę, na pewno się przyda ;)

      Usuń
  20. ojeju, ale sie ciesze, ze odpisałaś :3
    ta zarwana nocka, to była czysta przyjemność! rozdziały były idealne. Pod wzgledem napięcia i długści :)
    mam nadzieję, że wszystko ci się tak poukłada, że dasz rade szybko dodać rozdział ^^
    jeszcze raz ściskam serdecznie i bedę czekać :*
    Karo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co :D Zawsze czytam wszystkie komentarze :)
      W takim razie nie zarywaj, jeśli następnego dnia jest szkoła/praca, bo będziesz niewyspana :D

      Usuń
  21. Dodasz w tym miesiacu nowy rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
  22. Kiedy wstawisz nowy rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co - nie mam pojęcia :)
      Napisałam już na ten temat, więc dopóki nie ogarnę swoich spraw, nic nowego się nie pojawi, przepraszam.

      Usuń