.

.
Opowiadanie jest mojego autorstwa, które powstało na podstawie strzępków moich snów z EXO ;)

poniedziałek, 15 sierpnia 2022

Rozdział 18 - "Co zrobisz, gdy wróci?"



- Nadal uważam, że to strasznie nieodpowiedzialne z waszej strony...
- Hana...
          Minął dzień, odkąd wybudziłam się ze "śpiączki", jak to określił Lay i tydzień, gdy zniknął Kai. Nie było od niego żadnego znaku życia, co mnie strasznie niepokoiło. W głowie, niczym ciągle powracające echo, raz po raz słyszałam swoje okrutne zdanie: "Jeśli nie wrócisz ze wszystkimi, nie fatyguj się z powrotem...". Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego akurat teraz, Kai postanowił się mnie posłuchać i spełnić mój rozkaz. Dlaczego wcześniej ignorował moje prośby i żądania, chociaż tak naprawdę byłam dla niego kimś ważnym - królową Exoplanet i powinien mnie słuchać, a mimo to, zawsze olewał wszystko, co do niego mówiłam. Jeśli Kai wróci, nie mając żadnej racjonalnej wymówki, to przysięgam, że go zabiję! A jeśli nie wróci? Co wtedy zrobisz? To...to...moje serce chyba przestanie bić...

- Moglibyśmy go chociaż poszukać! - upierałam się przy swoim, patrząc prosząco na Suho.
          Pomimo tego, iż wczorajsze wyznanie Krisa mocno mnie zdezorientowało i sprawiło, że jeszcze bardziej byłam zagubiona w swoich uczuciach, przez co jego osoba ciągle zajmowała moje myśli, to nie mogłam zignorować przytłaczającego mnie, cholernego poczucia winy z powodu Kai'a. Po co mu to mówiłaś, idiotko? Nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuję...
- Hana, jak ty to sobie wyobrażasz? Kai może być wszędzie! - odparł Suho. - Możemy go poszukać, ale to jak szukanie igły w stogu siana! - dodał sensownie, a ja chcąc nie chcąc, w duchu musiałam przyznać mu rację. - Na miejscu tamtych wydarzeń, nawet nie znaleźliśmy żadnych śladów - rozłożył bezradnie ręce. Słysząc to, wlepiłam wzrok w kubek herbaty, zamyślona. Kai...gdzie jesteś w tej chwili?
- Dzięki teleportacji, jest nieuchwytny - westchnął Luhan, podpierając się na dłoni. - Zazdroszczę mu.
- Hyung, telekineza już ci nie wystarcza? - Sehun uniósł brew.
- To nie tak! - chłopak machnął ręką. - Ale przydaje się, gdy nie chce mi się po coś wstać z kanapy...
          Oboje parsknęli śmiechem, przybijając sobie piątki. Suho pokręcił głową, mamrocząc pod nosem coś w stylu "jak możecie nie doceniać swoich mocy", spoglądając na mnie zakłopotany. Pokręciłam głową, niemo mówiąc mu, że to nic takiego. Dałam im kiedyś te moce, to fakt, wciąż nie pamiętałam jednak jak, ale nie przeszkadzały mi takie przekomarzania z ich strony. Nawet nie zauważyłam też, że przez ten luźny żart, uśmiechnęłam się lekko - uświadomił mi to dopiero roześmiany Sehun.
- Yah, noona! Śmiejesz się! - wskazał na mnie palcem, uśmiechając się głupkowato. Prychnęłam jedynie, ale nie mogłam ukryć swojego rozbawienia. Jak wcześniej potrafiłam bez nich żyć?
- Tak, śmieje się - przyznał Suho. - Z Waszej głupoty.
- Yah! - Luhan udał wielce obrażonego. - To nie było zbyt uprzejme! 
- Nie martw się Hana, Kai wróci - zapewniał mnie Suho ciepło, ignorując starszego i wracając do tematu.
- Mówisz to z takim...opanowaniem... - wymamrotałam słabo.
- Nie myśl sobie, że nas to nie rusza - dodał troszkę oburzony, jakby czytał w moich myślach. Zerknęłam na niego uważnie. - Za każdym razem, gdy znika, siedzimy jak na szpilkach, ale zwykle, gdy wraca, to nie z pustymi rękoma...
- Masz na myśli, że...
- Że wraca z jakimiś istotnymi informacjami, tak - dokończył. - Jego moc pozwala mu na znacznie więcej, niż nasze wszystkie razem. Może być w wielu miejscach w ciągu zaledwie kilku sekund i tak jak powiedział Luhan - jest nieuchwytny. Jednakże po ostatnich wydarzeniach... - urwał nagle, po czym spojrzał na mnie trochę zaniepokojony. Suho czy to strach w twoich oczach? A co, myślisz, że tylko ty się o niego martwisz? Przecież to ich brat, przyjaciel!
- Suho... 
          Chłopak pokręcił głową, jakby chcąc oddalić od siebie złe myśli, po czym uśmiechnął się przepraszająco. Wiedziałam, wręcz czułam, że wszyscy biją się z myślami, gdzie jest Kai, czy jest bezpieczny, czy nic mu się nie stało, ale nie mówią o tym głośno, by nie wzbudzić paniki. Już i tak atmosfera w mieszkaniu była napięta. Chociaż miałam dziwne wrażenie, iż to też z mojego powodu. Nie chcieli, bym siebie obwiniała? Zagryzłam wargę, bo wyrzuty sumienia znowu chwyciły mnie za gardło. Mimowolnie zacisnęłam dłoń w pięść, wbijając sobie paznokcie w skórę. Auć, to boli! Ma boleć, kretynko! To wszystko twoja wina!
          Suho to zauważył. Westchnął cicho, po czym odłożył pusty już kubek po porannej kawie. Sięgnął ostrożnie po moją dłoń, chcąc zapewne dodać mi otuchy. Ścisnął ją lekko.
- Kai nie da się złapać, możesz mi wierzyć - uśmiechnął się łagodnie. 
          Nagle, dzięki jego słowom, poczułam się znacznie lepiej. Potrzebowałam takiej rozmowy. Wiedziałam, że z Suho mogłam porozmawiać o wszystkim, zwłaszcza na  poważne tematy. Tak też było na Exoplanet, gdy mieszkańcy planety chcieli swatać swoją królową. Nie mogłam się przełamać, by porozmawiać o tym z kimkolwiek innym, ale z Suho było inaczej. Choć wszyscy w kółko powtarzali mi, by nie martwić się o Kai'a, to dopiero Suho sprawił, że mój niepokój zmalał. Ale tylko trochę. Podejrzewałam, że gdy przyjdzie noc, znowu nie będę mogła zasnąć i będę się obwiniać godzinami.
- Zjedz coś jeszcze i już się nie zadręczaj, arasso? - przekrzywił głowę, patrząc na mnie uważnie. Luhan z Sehun'em mu zawtórowali, pokazując dwa kciuki w górę. Wpakował mi na talerz dwa tosty ze smażonym serem i szynką, które Kyungsoo przygotował na śniadanie, a które zdążyły już wystygnąć. - Musisz nabrać sił po tak długim śnie - uśmiechnęłam się lekko. Suho, komawo!
          Usłyszeliśmy trzask drzwi wejściowych, więc cała nasza czwórka spojrzała w tamtą stronę. Z przedpokoju dało się słyszeć głośną rozmowę i śmiechy. Zamrugałam dwukrotnie, gdy do kuchni wszedł Chanyeol wraz z Kris'em. Nie, wcale mnie nie zdziwiło to, że nieśli siatki z zakupami. Bardziej zadziwił mnie fakt, że ON się śmiał. KRIS się ŚMIAŁ! Tak po prostu! Czyżby powoli wracał dawny Kris z Exoplanet? A może po prostu prawie nigdy nie miałam okazji widzieć go na Ziemii w takim wydaniu? Coś się zmieniło.
          Chłopaki jeszcze nawet nie zabrali się za wypakowywanie produktów, a Sehun już dobrał się do jednej z siatek, grzebiąc w niej niecierpliwie. Kilka sekund później, wyleciał z kuchni, wołając: "Taaaao, mam czekolaaaadę!".
- Yah, nie jedzcie jej przed kolacją! - usłyszałam D.O gdzieś z głębi mieszkania. Rozbawiona, pokręciłam głową.
          Postanowiłam pomóc, więc chwyciłam za jedną z reklamówek, które leżały na stole. Nagle zdałam sobie sprawę, że nie byłam jedyna, która upatrzyła sobie tę siatkę, bo poczułam czyjąś ciepłą dłoń. Dotyk ten wydawał mi się być znajomy, bezpieczny... Zaskoczona spojrzałam na jej właściciela i serce zabiło mi szybciej. Kris.
          Nie dość, że Kai nie wracał, to w dodatku unikałam Krisa jak ognia. A nie było to łatwe pod jednym dachem wcale w niedużym mieszkaniu. Od wczorajszego wieczora, gdy wyznał mi swoje uczucia, nie zamieniłam z nim ani słowa. Ale chciałabym... Starałam się również nie przebywać z nim sam na sam, a w towarzystwie chłopaków. Dlaczego? Sama nie wiedziałam. Przestraszyło mnie jego wyznanie? Może nie tyle wystraszyło, co bardzo poruszyło, ale i spowodowało wielki mętlik w głowie. Nie byłam pewna swoich uczuć, ledwo pamiętałam przeszłość! Przed śmiercią na Exoplanet, powiedziałaś mu, że go kochasz. Nie! Powiedziałam, że kocham ich wszystkich! Byliśmy jednością! Jesteś pewna? Cóż...ja... A Kai? Przestań!
          Zmieszałam się pod wpływem jego dotyku, więc cofnęłam rękę, zawstydzona. Chłopak, powoli zrobił to samo, ale w przeciwieństwie do mnie, uśmiechał się delikatnie. KRIS SIĘ UŚMIECHAŁ, ŚWIAT SIĘ KOŃCZYŁ! W jego oczach nie było widać żadnego cienia chłodu czy obojętności, którym zwykle mnie obdarzał. Jakby nagle jego postać zmieniła się o 180 stopni! To wszystko przez ciebie! Jak to przeze mnie? Wyznał ci, co do ciebie czuje...to wiele wyjaśnia. Odchrząknęłam niepewnie, ignorując go i chwytając za inną siatkę. Czułam jego wzrok na sobie, co mi wcale nie pomagało, bo prawie upuściłam wielki słoik sosu pomidorowego. O, będzie spaghetti? Na szczęście Luhan był w pobliżu.
- Omo! O mały włos! - zaśmiał się dźwięcznie. Niedbale machnął ręką, a sekundkę później słój stał już ładnie w szafce. Spojrzałam ukradkiem na Krisa, ale ten był już pochłonięty rozmową z Chanyeol'em. Naprawdę rozmawiał czy nie chciał, aby było niezręcznie? - Hana, wszystko w porządku? - dopytywał Luhan, widząc mnie roztargnioną.
- Taaa - mruknęłam. Zauważyłam, że przypatruje mi się dziwnie. Po chwili jego wzrok również powędrował w kierunku wysokiego blondyna. Na jego czole pojawiła się drobna zmarszczka, jakby myślał nad czymś intensywnie. Luhan, o czym myślisz? Nachylił się lekko nade mną i zapytał konspiracyjnym szeptem:
- Pokłóciliście się wczoraj? O Kai'a? - był zmartwiony, jego oczy badały uważnie moją twarz. Przez sekundkę zastanawiałam się, ile Luhan wiedział o mojej relacji z ów wspomnianym, ale nie chciałam teraz poruszać jego tematu. - Jeśli Kris powiedział ci coś niedobrego lub zrobił coś...niestosownego - Aigoo, Luhan, gdybyś tylko wiedział... - Powiedz mi o tym, a już ja sobie z nim pogadam - zapewnił, wymachując żartobliwie pięścią w plecy Krisa, który niestety tego nie widział. A szkoda, chciałabym zobaczyć jego minę.
- Dziękuję Lu - uśmiechnęłam się do niego szczerze, za to Luhan zaskoczony, wskazał na mnie palcem, ciesząc się jak dziecko. Czy ja właśnie nieświadomie zdrobniłam jego imię? To było...takie znajome. Musiałam kiedyś się tak do niego zwracać, wydawało mi się to takie naturalne i proste. Czułam, że kiedyś spędzaliśmy ze sobą dużo czasu.
- Rozpakujmy resztę - zaproponował uradowany.
          Miałam przeczucie, wręcz naprawdę czułam w kościach, że jestem już niemal u mety, by odzyskać resztę wspomnień. Nie byłam jednak pewna czy niektóre z nich mi się spodobają. Bałam się czy dam radę pogodzić przeszłość z teraźniejszością. Bałam się uczuć, które we mnie drzemały, a z których nie zdawałam sobie sprawy. Bałam się, że skrzywdzę najbliższe mi osoby...
- A to dla kogo? - z rozmyślań wyrwał mnie czyjś głos.
          Oboje z Luhan'em spojrzeliśmy na Baekhyuna, który trzymał w ręce różową, ozdobną torebkę prezentową. A przynajmniej tak to wyglądało. Serce zabiło mi szybciej. Czy to dla...
- Yah, to nie dla ciebie, hyung - Chanyeol niemal wyrwał mu torebkę z ręki, na co tamten jęknął rozczarowany. Rozległy się chichoty. - Hana - zwrócił się do mnie, szczerząc zęby. - Razem z chłopakami pomyśleliśmy, że przyda ci się kilka rzeczy - wręczył mi mały upominek.
          To było całkiem miłe. Poczułam ciepełko w sercu. Nie pamiętałam, kiedy dostałam cokolwiek od kogoś. Ostatnim razem była to chyba broszka, którą dostałam od... O nie. Nie wspominaj tego teraz. Od...Kai'a. Nie myśl o nim!
- Nie trzeba było... - zaczęłam zakłopotana, bo kompletnie się tego nie spodziewałam. - Naprawdę nic nie potrzebuję - wyznałam szczerze, choć w sumie nie była to prawda. 
          Odkąd wróciliśmy ze spotkania z szalonym synem równie szalonego doktorka, nie wróciłam już do swojego domu. Nasi wrogowie poznali mój adres, więc nie mogłam tam wrócić, chociażby po swoje rzeczy. Byłam niemal pewna, że mieszkanie zostało już przez nich dokładnie przeszukane, o ile nie zdemolowane. Praktycznie nie miałam żadnych ważnych rzeczy osobistych, jakichś sprzętów, więc nie przejmowałam się tym za bardzo. I tak częściej nocowałam u chłopaków, niż u siebie. Kiedyś mieszkaliśmy wszyscy razem, więc... Tamto mieszkanie i tak nie należało do mnie. Ale przez te przeklęte spotkanie o północy tydzień temu, zostałam uziemiona w ich dormie, w starych ubraniach, bez piżamy, bez szczoteczki czy pasty do zębów. Wiedziałam, że dla nich to nie problem, ale głupio się czułam, prosząc ich o cokolwiek. Co z tego, że kiedyś byłam królową.
- Co to, co to? - ciekawski Lu próbował zajrzeć mi przez ramię.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła! - pokazałam mu język, chowając torebkę za plecami. 
- No wiesz co! - chłopak nadął policzki urażony, ale jego oczy się śmiały. Spojrzałam na Chanyeola.
- Nie dziękuj - odparł szybko, widząc, że już otwierałam usta, by to zrobić. - Mieszkasz teraz z nami, poza tym, jesteś tutaj jedyną dziewczyną - wyszczerzył się zabawnie, przez co nie mogłam się nie uśmiechnąć. - Potrzebujesz kilka "dziewczyńskich" rzeczy... - zamrugałam dwukrotnie, po czym zaśmiałam się głośno. Luhan uczepił się mojego ramienia, żeby nie paść jak długi na ziemię. - YAH, Z CZEGO SIĘ ŚMIEJECIE!? - zawołał zdziwiony.
          Chanyeol patrzył na nas wszystkich, nie rozumiejąc, co nas tak rozśmieszyło. Nawet Suho, który zaraz po Krisie zwykle był poważny, irytowały go głupie kawały i dokuczanie, nie mógł powstrzymać cichego chichotu, Baekhyun natomiast zatoczył się na podłogę - spoza stołu wystawała jego roześmiana twarz, z której ocierał łzy rozbawienia. Kris wyglądał, jakby był zażenowany tekstem przyjaciela, ale w kącikach jego ust, czaił się lekki uśmiech. Nasze śmieszkowania ściągnęły do kuchni Chena i Lay'a, którzy wetknęli głowy do pomieszczenia z miną "co się dzieje, słychać was w całym domu".
- Z czego się śmiejecie?
- DZIEWCZYŃSKIE...D-DZIEWCZYŃSKIE RZECZY!!! - ryknął Baekhyun. Chen'owi od razu udzielił się jego humor. Chichotali teraz jak dwa małe chochliki. Wyjątkowo złośliwe i głośne chochliki. Lay westchnął, ale jego wesołe dołeczki mówiły same za siebie.
- Dobra, weźcie się uspokójcie, bo ci dwaj zaraz umrą ze śmiechu!
          Chanyeol oczywiście nie wyglądał na zakłopotanego, śmiał się pod nosem ze swojego śmiesznego tekstu. Podszedł do dwóch wariatów, by ich uspokoić, ale wszyscy wiedzieliśmy, że tak szybko to nie nastąpi. Po chwili święte trio ChenBaekYeol dalej chichrała się jak opętana. Nie no, kocham tych wariatów!
- Twoja elokwencja jest naprawdę godna podziwu, Chanyeol - skomentował Kris zgryźliwie. Przyjaciel trzepnął go w ramię rozbawiony, posyłając mu łobuzerski uśmiech, mówiąc:
- ZAISTE! - i wszyscy znowu wybuchnęli śmiechem.
          Od chichotu zaczynały mnie boleć policzki. Potrzebowałam odrobiny humoru, chyba wszyscy go potrzebowaliśmy po ostatnim incydencie. Na moment zapomniałam, że nie jesteśmy w komplecie i ktoś ważny dla mnie zaginął, więc momentalnie spoważniałam, bo wyrzuty sumienia znów ogarnęły moje serce. 
          Kuchnia powoli się wyludniała, a w międzyczasie przyszedł D.O - żartobliwie nazywaliśmy to z Xiumin'em inspekcją zakupową, bo po każdych sprawunkach, Kyungsoo zaglądał do lodówki i szafek, żeby skontrolować, co zostało kupione.
- Co tak mało zakupów? - zapytał, marszcząc czoło. 
          Wtem, w drugim końcu kuchni usłyszałam wcale nie cichy szept Krisa "Suho, musimy pogadać". Kris już się nie uśmiechał, wręcz przeciwnie - znów był poważny, z jego unikatową, obojętną miną. We dwójkę stali przy oknie, zaglądając przez firankę, cicho rozmawiając. Wydawało mi się to być dziwne, miałam wrażenie, że coś było nie tak. O czymś nam nie mówią?
- Zbiednieliśmy? - palnął Luhan.
- Przecież to za mało dla nas wszystkich! - naczelna kucharka Exoplanet spojrzała na Chanyeola i Krisa z oburzeniem.
          Również wydawało mi się, że zakupów było mniej, niż zazwyczaj. Rozumiałam obawy D.O, bo przecież musiał wyżywić całą naszą trzynastkę, co wcale nie było łatwe. Ale chłopak nie narzekał. Uwielbiał spędzać czas w kuchni i dla nas gotować. To była jego rola zarówno na Exoplanet jak i tutaj na Ziemi. Jego posiłki były niezwykłe i jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się chociażby czegoś przypalić.
- Na mnie nie patrz - usprawiedliwił się młodszy od razu. - Tak Suho kazał - wzruszył ramionami.
- Suho-hyung! Możesz mi to wytłumaczyć?! - zawołał D.O. Suho zatrzymał się w drzwiach kuchni, razem z Krisem. Nie podobały mi się ich poważne miny. Czyżby coś się stało? Dokąd idą? Atmosfera nagle bardzo się zmieniła.
- Porozmawiamy później, arasso? Musimy wyjść - wskazał na starszego. Wyraźnie się śpieszyli.
- Ale...
- Wrócimy za kilka godzin. - i już ich nie było.
          Zmarszczyłam brwi. Coś ewidentnie było nie tak, czułam to. Tknięta złym przeczuciem, podeszłam do okna, ostrożnie uchylając firankę, ale nie zobaczyłam nikogo, kogo bałam się tam zobaczyć - a mianowicie podejrzanych mężczyzn w czarnych garniturach, którzy jeszcze niedawno obserwowali nas na zmianę. Dziwne. Odpuścili sobie po ostatniej akcji o północy? Pokręciłam głową, po czym szybkim krokiem dogoniłam chłopaków w przedpokoju, mając nadzieję, że może mi powiedzą coś więcej. Myliłam się jednak. Jak to mówią? Nadzieja matką głupich?
- Co się dzieje?! - zawołałam pośpiesznie, zanim zostawiliby mnie bez słowa.
- Musimy coś załatwić, nie martw się - odparł Suho ubierając kurtkę. Spojrzał na mnie z małym uśmiechem, który jakoś wcale mnie nie przekonał. Ja? Nie martwić się? Suho, chyba żartujesz!
          Poczułam jakiś ruch obok siebie - to Luhan przystanął i przysłuchiwał się naszej rozmowie. Trzymał ręce w kieszeniach, a jego twarz również wyrażała zaniepokojenie. No to jest nas dwóch, Lu.
- Teraz? Tak nagle? - dopytywałam, siląc się na spokój, ale niestety - zdradziło mnie drżenie w głosie i ściśnięte gardło. Ze strachu. Ze strachu o nich oboje.
          Ta sytuacja wydawała mi się strasznie podejrzana. Dopiero co obaj mieli dobre humory, a teraz zachowywali się tak dziwnie. Przez moją głowę przeleciało mnóstwo czarnych scenariuszy. Strach znowu zawładnął moim sercem. A co jak wyjdą i nie wrócą? Nie zniosę tego więcej! Kris jakby czytał w moich myślach.
- Przestań panikować - skarcił mnie lekko. Wydawało mi się, że jest jakiś poddenerwowany. A wiedziałam, że smoka lepiej dodatkowo nie drażnić... 
- Ja wcale nie...
- Hana, myślisz, że tak po prostu sobie wyjdziemy i nie wrócimy, tak jak ten głupek?! - no i mleko się rozlało.
- KRIS! - warknął Luhan gniewnie.
          Kris doskonale wiedział, że przesadził. Zaledwie wypowiedział ostatnie słowo, już żałował. Zmieszał się odrobinę, po czym sfrustrowany przeczesał swoją blond czuprynę. Suho ani słowem się nie odezwał, zerknął tylko na niego, jakby ze współczuciem, a potem na mnie. Niestety, za nic nie potrafiłam rozszyfrować jego spojrzenia. Luhan natomiast był zły. Patrzył na przyjaciela oskarżycielsko i z niemym ostrzeżeniem w oczach. Nigdy nie widziałam, żeby tak ostro na coś zareagował. Nawet w mieszkaniu zrobiło się cicho, ale chyba nikt nie miał na tyle odwagi, by przyjść zobaczyć, co się działo, chociaż na pewno wszyscy wszystko słyszeli. Może nie chcieli się wtrącać? Kris spojrzał na mnie przepraszająco, robiąc krok w moją stronę.
- Mianhe, nie chciałem...
- TEN głupek - zaakcentowałam, zaciskając pięści. - Uratował mi ostatnio życie - zaznaczyłam poruszona, wpatrując się w niego ze złością. - Dwa razy - niemal wyszeptałam. Jego oczy rozszerzyły się w szoku, a twarz stężała. Och, nie wiedziałeś? No to teraz już wiesz. Hana, jesteś okrutna...
          Staliśmy tak, patrząc się na siebie. Ja niemal ze łzami w oczach, Kris z bólem wymalowanym na jego pięknej twarzy. Smutek nie pasował do niego kompletnie, już wolałam, by znów zaszczycił mnie swoim obojętnym obliczem albo powiedział kilka uszczypliwych słów. Poza tym, tylko JA mogłam nazywać Kai'a głupkiem, nikt inny. 
- Naprawdę przepraszam - powtórzył skruszony, podchodząc jeszcze bliżej. Powoli, jakby badając czy tym czynem mnie nie urazi, wyciągnął dłoń ku mnie, delikatnie dotykając mojej twarzy. - Już więcej tak nie powiem, arasso? - i jakby na zapewnienie swoich słów, nieznacznie pogłaskał mnie po policzku. 
          Moje serce przyśpieszyło. Poczułam też niechciane w tej chwili wypieki na policzkach. Nie wiedziałam tylko czy to z powodu jego dotyku czy tego, iż Suho i Luhan nam się przyglądali i wysyłali sobie porozumiewawcze spojrzenia. Chłopaki, nie możecie sobie pójść? Przygryzłam wargę, zestresowana.
          To był odruch. Pochwyciłam jego rękę, ściskając ją lekko, dając mu do zrozumienia, że mu wierzę. Kris uśmiechnął się czule, co spowodowało, że poczułam miłe łaskotki w brzuchu. Zupełnie jak na Exoplanet. Przypomniałam sobie, jak kiedyś mnie pocałował. A ty oddałaś pocałunek. Czy my...czy my byliśmy kiedyś parą? Wszystko na to wskazuje. A Kai? Kai to po prostu Kai, głupek. Jak sobie chcesz.
          Przez chwilę miałam wielką ochotę, by się do niego przytulić. Byłam jednak zbyt skrępowana i zawstydzona w obecności naszych towarzyszy. Zastanawiałam się czy pozostali wiedzieli więcej o moich relacjach z tymi dwoma. Raz miałam wrażenie, że wiedzieli, co się święci, a raz, że nie byli tego kompletnie świadomi, bo przecież wszyscy byliśmy przyjaciółmi, jak jedna wielka rodzina. A rodzina chyba nie powinna mieć przed sobą żadnych tajemnic, prawda?
- W-wróćcie bezpiecznie - szepnęłam tylko, po czym uciekłam wzrokiem w bok, bo przenikliwe spojrzenie Krisa wcale mi nie pomagało, a jedynie wywołało w głowie wielki chaos myśli, wspomnień i uczuć. Oddajcie mi moje wspomnienia, jebal.
- Obiecujemy ci to - odezwał się Suho nagle, przez co Kris drgnął, jakby zapomniał, że nie jesteśmy tu sami. Puścił mnie i odsunął się już w nieco lepszym humorze. Chyba cieszył go fakt, że tym razem się nie pokłóciliśmy i obeszło się pokojowo. - Hyuuung, ruszaj tyłek, nie mamy całego dnia! - zawołał rozbawiony Suho, Luhan za to parsknął śmiechem, a sam Kris posłał mu zabójcze spojrzenie, godne mordercy. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Zostańcie wszyscy tutaj i pod żadnym pozorem nigdzie nie wychodźcie, rozumiesz? - Kris zwrócił się z powagą do Luhana, gdy już chwytał za klamkę. Sposób w jaki to powiedział sprawiły, że poczułam niepokój, a w głowie zapaliła mi się alarmowa, czerwona lampka. Czy coś...czy coś nam grozi?
- Jasne - odparł zdziwiony jego słowami. - Bądźcie ostrożni - dodał cicho, gdy już opuścili mieszkanie. No i sobie poszli.
          Przez chwilę staliśmy z Lu w holu, oboje pogrążeni we własnych myślach, które pewnie były bardzo podobne. Dokąd poszli? Co musieli załatwić? To musiała być pilna i poważna sprawa. Ale jaka? Nagle coś mnie tknęło. Może chodziło o Kai'a? Wiedzieli coś więcej? Poszli go szukać? Luhan spojrzał na mnie czujnie, jakby doskonale wiedział, o kim myślę. Pokręcił głową, po czym uśmiechnął się tajemniczo.
- Ładna scenka - skomentował wesoło. Jego oczy się śmiały. Zmieszałam się, wiedząc, do czego pije, więc spłonęłam soczystym rumieńcem. Zabiję go, no! 
- Yah, przestań! - klepnęłam go w ramię, bo nie chciałam o tym rozmawiać. A może właśnie chciałaś? Tylko czemu to takie trudne? Odwróciłam się, żeby sobie pójść, ale głos Lu mnie zatrzymał:
- Co zrobisz, gdy wróci? - spojrzałam na niego zaskoczona. Wciąż trzymał ręce w kieszeni, wyglądał w tej chwili jak ciekawskie dziecko, które pyta o najróżniejsze rzeczy, chcąc uzyskać odpowiedź. Przekrzywił głowę na bok, w oczekiwaniu.
- K-kris? - wyjąkałam nieśmiało. Wczoraj mi wyznał swoje uczucia, dzisiaj okazuje czułość, co będzie następne? - Nie wiem, chyba już się nie kłócimy, więc...
- Nie mówię o Krisie - zaprzeczył natychmiast. - Co zrobisz, gdy wróci KAI? - zaznaczył z naciskiem i z jakąś pretensją w głosie.
- Oh... - wyrwało mi się tylko. No zagiął mnie. Niech cię szlag, Lu! Zmieszałam się, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Coś zakłuło mnie w sercu, gdy wymówił imię Kai'a. Zamrugałam dwukrotnie, czując wilgoć w oczach. Luhan wyglądał, jakby moja reakcja wyjątkowo go ucieszyła. Albo rozbawiła. A może to była mieszanka różnych emocji? Odebrałam ten sygnał jako to, iż Luhan wiedział na ten temat o wiele więcej, niż myślałam. I zamierzałam to dobrze wykorzystać. Teraz.
- Nie wiem, ty mi powiedz. - skrzyżowałam ramiona na piersi, patrząc na niego uważnie. Lu, gadaj co wiesz, bo inaczej kiepsko skończysz, masz to jak w banku.
- Co ja? - zbiłam go z tropu tymi słowami,  jego uśmieszek zniknął - przybrał teraz twarz niewiniątka. Ha! On coś wiedział. Dam sobie rękę uciąć!
- Nie udawaj skromnisia! - fuknęłam cicho, już poddenerwowana. - Co Kai ma do mnie? - szepnęłam odrobinę zakłopotana, nie patrząc jednak na niego. Nigdy nie potrafiłam rozmawiać o uczuciach, więc miałam cichą nadzieję, że chłopak puści farbę. Gdybym tylko wiedziała, że to może być takie proste...
- Co Kai ma do ciebie? - zerknął na mnie z błyskiem w oku. - Raczej co wy macie... - urwał nagle, po czym zasłonił sobie usta dłonią, jakby powiedział coś zakazanego. Zaśmiał się nerwowo. Lu, czemu zachowujesz się tak dziwnie?
- C-c masz na myśli? - wyjąkałam zdezorientowana i podekscytowana jednocześnie. Czułam, że wyjaśnienia mam już niemal na wyciągnięcie ręki. Teraz tylko wystarczyło jeszcze trochę pociągnąć go za język...
- To nie czas i miejsce na takie rozmowy - uciął szybko, machając ręką, jakby odganiał natrętną muchę. O nie, Luhan, teraz się mnie nie pozbędziesz! Spojrzałam na niego niemal błagalnie, ale i z pretensją.
- Luhan!
- Nie chcę się wtrącać, Hana... - powiedział wymijająco. - Sama musisz zrozumieć...swoje uczucia - dopowiedział jakby do siebie, ale doskonale go usłyszałam. 
          Zaczynałam się bać, co też wydarzyło się w przeszłości. Czy było coś jeszcze gorszego, niż odkopanie i skradnięcie połowy drzewa życia? A może skrzywdziłam kogoś swoim zachowaniem? Zraniłam Krisa? Kai'a? Z tej frustracji miałam ochotę rwać sobie włosy z głowy! Co ja narobiłam w przeszłości? Na pewno chcesz wiedzieć? Ja...już sama nie wiem.
- Ale Lu! - jęknęłam rozpaczliwie, chwytając go za ramię. Chłopak zagryzł wargę, patrząc na mnie z rozterką. O czym ty wiesz o czym ja nie wiem?!
- Niedługo sobie wszystko przypomnisz - zapewnił ciepło, delikatnie czochrając mi włosy. Zacisnęłam usta zła i rozczarowana jego zachowaniem wobec mnie. Nie może mi po prostu powiedzieć? Po co te cholerne tajemnice? MAM JUŻ DOŚĆ TAJEMNIC!
- PRĘDZEJ UMRĘ, NIŻ TO SIĘ STANIE! - wybuchłam gniewnie. 
          Lu wciągnął powietrze, oburzony moimi słowami - wyglądał jakbym mu nagle powiedziała, że jego telekineza jest beznadziejna albo, że zabieram mu jego pierścień mocy. Nic więcej nie mówiąc, ruszyłam korytarzem, omal nie wpadając na Lay'a. Najwyraźniej zaalarmowały go nasze podniesione głosy. Wyminęłam go prędko, zanim zdążył zapytać o cokolwiek.
- Yah, Hana! Odwołaj to! - krzyk i kroki Luhana. Lay go zatrzymał.
- Zostaw ją, niech idzie... - usłyszałam, zanim zaszyłam się w pokoju.
          Zdałam sobie sprawę, że to co powiedziałam, było wredne i niemiłe. Wybacz Lu, sam mnie do tego zmusiłeś. Już raz kiedyś umarłam, to wcale nie było przyjemne uczucie, ale rzucanie takich słów na wiatr, też nie było rozsądne. Jakbyś tutaj na Ziemi nie miała wiele okazji do śmierci. O tak, trochę tego było...Wzdrygnęłam się na samo wspomnienie swojego tragicznego losu na Exoplanet. Ból, który mi wtedy towarzyszył, był nie do opisania. Nie chciałam nigdy więcej doświadczyć takiego cierpienia... Następnym razem, ochronię ich wszystkich. Jakim następnym razem, Hana? Tak tylko mówię... Nie będzie żadnego następnego razu! 
          Musiałam się jakoś uspokoić, więc usiadłam na łóżku, zaglądając do torebki prezentowej, którą dostałam od chłopaków. Nie byłam typem dziewczyny, która uwielbiała drogie rzeczy. Bardziej ceniłam drobne upominki i prostotę. A przynajmniej tak mi się wydawało. Podejrzewałam, że gdy wrócą mi wszystkie wspomnienia, zweryfikuję tę teorię. Oby jak najszybciej.
        Chłopcy byli naprawdę kochani. Doskonale wiedzieli czego mi trzeba. Kilka kompletów ubrań, które miałam nadzieję, były w odpowiednim rozmiarze, piżama, drobne akcesoria do włosów i kilka kosmetyków. 
        Zamrugałam nagle. Prezent stał się pewnego rodzaju bodźcem, wspomnienie nagle zaczęło mi się formować przed oczami...


***  

        Wróciłam do swojej komnaty, zmęczona. Zbyt długie audiencje bardzo szybko wyczerpywały moją życiową baterię i często wieczorami nie miałam już ochoty na cokolwiek, nawet na miłe towarzystwo. Ale zdarzały się wyjątki. I czułam, że ten wieczór też będzie wyjątkowy, widząc ładnie opakowany prezent, leżący na łóżku.
        Niedbałym ruchem wyjęłam z włosów srebrny ni to diadem, ni to tiarę, wysadzanymi srebrnymi cyrkonami i cisnęłam ją na toaletkę. Już przed koronacją, zastrzegłam, że chcę coś lekkiego i symbolicznego. Nie potrzebowałam wielkiej korony, by być królową. Nie czułam potrzeby zbytniego afiszowania się drogimi i ciężkimi kosztownościami, nie chciałam, żeby widziano we mnie wyniosłą i zadufaną w sobie władczynię. Musiałam pogodzić się z funkcją, którą mi powierzono i poddać się jej wszystkim obyczajom i powinnościom. Ale przede wszystkim chciałam pozostać sobą, Haną, zwykłą dziewczyną, której przeznaczeniem była niestety władza. I której wcale, a wcale się nie podobało. Gdyby nie chłopaki, pewnie już dawno rzuciłabym wszystko i uciekła jak najdalej od pałacu. Ale dokąd bym poszła?
        Zaintrygowana, powoli rozpakowałam pakunek, niemal wstrzymując oddech z zaskoczenia. Uśmiechała się do mnie piękna bladoróżowa sukienka, za kolana. Z delikatnej tkaniny, z rozkloszowanym dołem i długimi, luźnymi rękawkami, zakończonymi falbankami, które tak uwielbiałam. Ktoś, kto mi to przysłał, musiał doskonale o tym wiedzieć. Z szybko bijącym sercem, zaczęłam szukać karteczki, która na szczęście była dołączona. 
- Och, Kris... - westchnęłam cicho, rozczulona. Naprawdę mnie zaskoczył, kompletnie się tego nie spodziewałam!

"Wiem, że miałaś dziś ciężki dzień, więc mam nadzieję, że dzięki temu poprawi ci się humor i ukoisz zszargane nerwy.

        Bycie królową zobowiązało, zwykle podczas piastowania tronu, bardzo niechętnie przestrzegałam określonych etykiet i protokołów, dotyczyło to też ubioru - nie lubiłam ciężkich sukien, toteż po skończonych zadaniach jako królowa, zwykle wkładałam coś lżejszego. Suho czasami się o to czepiał, zachowywał się wtedy jak nadopiekuńczy ojciec. Ale pracowałam nad tym, by osoba królewska nosiła co chce, więc chciałam to jak najszybciej zmienić. W końcu to ja byłam tutaj prawem, nikt inny.

"Słyszałem też plotki miejscowych, jakoby wyczekiwali twojego rychłego ożenku z powodu twojego stanu zdrowia. Rozmawiałem z Suho, podobno bardzo Cię to przygnębiło"

Zacisnęłam usta w wąską linię, markotniejąc. Super, już chyba wszyscy pochwycili te głupie pogłoski. Niech tylko dorwę tego, kto je wymyślił! Byłam za młoda na małżeństwo!

" Wiedz, że zawsze będziesz dla mnie Haną, twój tytuł niewiele mnie obchodzi, dlatego proszę cię, nie bierz sobie tego do serca i nie rób nic pochopnie, czego będziesz potem żałować. Zrobiłbym dla ciebie wszystko i mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę. Nie oczekuję odpowiedzi od razu, mówiłem ci to już kiedyś"

Z każdym czytanym słowem, czułam jak moje policzki robią się coraz bardziej gorące. Jednak to ostatnie zdanie, spowodowało, że wręcz zakręciło mi się w głowie.

"Jesteś dla mnie ważna"


        Usiadłam na łóżko, kompletnie zdezorientowana i przytłoczona wagą tego wyznania. To magiczne zdanie odbijało mi się echem w głowie raz po raz. Nie, żebym się tego nie spodziewała, wręcz przeciwnie. Czułam, że nadejdzie taki dzień. I proszę bardzo. Czy to był właśnie list...miłosny? 
        Nagle wstałam. Wciąż trzymając list i prezent Krisa, podeszłam do toaletki, na której spoczywała drogocenna broszka, którą Kai podarował mi zaledwie wczoraj. Spoglądałam to na sukienkę, to na błyskotkę, jakby miały przemówić i powiedzieć mi, o co tu chodzi. Ale nie musiały. Może i bywałam niewinna i skromna jak na królową nie przystało, ale na pewno nie byłam aż taka głupia, by nie wiedzieć, co to znaczy.
- No to się porobiło, Hana... - wymamrotałam słabo.

***

          Zaklęłam cicho, wynurzając się ze wspomnienia. Próbowałam opanować trzęsące się dłonie, ale nie mogłam. Z trudem poklepałam swoje rozognione policzki, by się się uspokoić. Nie dowiedziałam się niczego nowego, ale to wystarczyło, by poruszyć moje serce. 
        Już od jakiegoś czasu wiedziałam, że z Krisem łączyło mnie coś więcej na Exoplanet. Pod koniec musieliśmy być w w jakimś rodzaju związku, skoro odwiedzał mnie w sypialni i chciał oddać za mnie swoje życie, ale moja śmierć i zniszczenie planety spowodowały, że w nowym życiu nasze relacje uległy drobnym zmianom. Wiedziałam też, że Kai nie był mi obojętny i czułam do niego przysłowiową miętę, ale zawzięcie odsuwałam te uczucie gdzieś na bok. Słowa Luhana wszystko mi zagmatwały. Zaczynałam się bać swoich uczuć. Zerknęłam w małe lusterko, które stało na komodzie w pokoju chłopaków. 
        Naprawdę byłam tą samą Haną, co na Exoplanet? To przecież niemożliwe, że byłam tak rozchwytywana? Przyjrzałam się sobie krytycznie, widząc przed oczami siebie samą w poprzednim życiu. Wtedy wyglądałam o niebo lepiej. Dlaczego tak uważasz? Wyglądasz tak samo. Pokręciłam głową, przekrzywiając lekko głowę, wciąż się uważnie obserwując. Byłam ładniejsza... Co ty nie powiesz? Bo nosiłaś piękne suknie, a twoje włosy były zadbane i ładnie uczesane? Zamrugałam do swojej kopii. O, tak, dokładnie! Teraz nie zwracam uwagi na takie rzeczy, ciągle chodzę w dżinsach, zwykłych koszulkach, a włosy latają mi we wszystkie strony! Więc dlaczego tego nie zmienisz? Westchnęłam cicho. Naprawdę ktoś taki jak ja był królową? W tamtym czasie prezentowałam się niezwykle zjawiskowo...
        Uśmiechnęłam się słabo do samej siebie. Zaczesałam kosmyk długich włosów za ucho, a po chwili namysłu, sięgnęłam po nową szczotkę, rozczesując swoją czuprynę. Zaklęłam cicho, gdy natrafiłam na kołtun. Kiedy ostatnio to robiłaś? Jesteś dziewczyną... Wiem o tym, dobra! Ostatnio po prostu nie myślałam o sobie! A o kim? O Krisie? O Kai'u? Och, odczep się! Nie mogę, jestem częścią ciebie, zapomniałaś?
          Musiało minąć trochę czasu, bo gdy się poruszyłam, poczułam, że strasznie zdrętwiałam. Z głębokich rozmyślań wyrwał mnie przyjemny zapach - to pewnie D.O szykował obiad, a potem usłyszałam czyjś niepewny głos.
- Hana? - ciche pukanie do drzwi. Luhan. - Mianhe, proszę nie gniewaj się na mnie - w jego głosie usłyszałam smutek. Prychnęłam pod nosem, ale nie odezwałam się.
          Wyciągnęłam jedną z nowych gumek do włosów, próbując w końcu coś w sobie zmienić - na przykład na początek, uczesać się kompletnie inaczej. Niby prosta czynność, ale miałam wrażenie, że moje dłonie w tym życiu kompletnie się do tego nie nadawały. Hana, ty sieroto, nie potrafisz nawet zrobić sobie warkocza? Czy miałam kiedyś służbę od tego typu czynności? Nie przypominam sobie, żeby oprócz mnie i chłopaków ktoś inny zamieszkiwał zamek, nie pamiętam czy miałam jakąś służbę czy kogokolwiek podobnego, kto pełniłby taką funkcję.
- Hana, śpisz? - próbował dalej. Przewróciłam oczami do lustra. Nie poddasz się Lu, prawda? Jakiś ty upierdliwy!
- Nie wierzę, że się pokłóciliście - usłyszałam zza drzwi Xiumina, więc nadstawiłam ucha. - Wy? - czy to niedowierzanie w jego głosie? Interesujące.
- Nie pokłóciliśmy się! - jęknął chłopak cierpiętniczo.
- To czemu stoisz pod drzwiami z miną zbitego psa?
- Hyuung!
          Podeszłam bliżej drzwi, z trudem tłumiąc chichot, który cisnął mi się na usta. Czy byłam na niego zła? Chyba jednak nie. Po prostu bardzo mnie zirytował. Zamiast mi pomóc odzyskać wspomnienia z poprzedniego życia, ten milczał, nie chcąc mi nic powiedzieć. To było cholernie frustrujące! 
- ...wczoraj Kris i Hana się kłócili. O Kai'a prawda?
- Skąd...
- Skąd wiem? Przecież chyba wszyscy słyszeli! - prychnął Xiumin, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. 
          Poczułam małe wyrzuty sumienia. Ściany tego mieszkania są aż tak cienkie? Naprawdę wszystko słyszeli? Mój płacz też? Teraz już czułam wręcz zażenowanie. Chłopaki, moglibyście pojść obgadywać mnie gdzieś indziej?
- Lu, myślisz, że Kai...że on... - Xiuminiowi ciężko było to wydusić. - Że nic mu nie jest? - dodał zmartwiony. Okej, zmieniam zdanie. Mówcie, dalej.
- Oczywiście, że nie! - stuprocentowa pewność w głosie Luhana zaskoczyła mnie nieco. Bardzo w niego wierzył. A ty nie? - Znając go, wróci w najmniej oczekiwanym momencie, zobaczysz - zapewnił. Ale minął już tydzień! Gdzie ten drań się podziewał?!
- A Hana? - zapytał nieśmiało. - Jak się z tym czuje?
- Jest załamana... - odparł przygnębiony.
- Na jego miejscu, bałbym się wracać! - zażartował Xiumin, żeby rozluźnić atmosferę. - Ona go zabije, nieważne jaką wymówkę wymyśli! - O tak, zginie w straszliwych męczarniach! Gotuj się na śmierć, Kai...
- Wątpię! - Luhan podśmiewał się. - Kai ją udobrucha, jak zawsze z resztą...
          Że co?! Udobrucha?! Zamurowało mnie, nie rozumiałam kompletnie o czym mówił Luhan. Najwyraźniej Xiumin również.
- O czym ty mówisz? - konspiracyjny szept.
        Ten głupek Kai miałby sprawić, że nie będę się na niego złościć? Przecież to Kai! Irytował mnie, dokuczał mi, był figlarny wobec mnie i flirciarski. Robił wszystko, żeby tylko mi dopiec! Przecież to się kompletnie nie trzymało kupy! A może właśnie się trzymało? Kai cię lubił, to widać jak na dłoni... Nie, to cholerny podrywacz i tyle! Przecież lubiłam Krisa, prawda? Prawda? Jesteś pewna?
          Pogubiona w swych uczuciach i wstrząśnięta tym, co przed chwilą usłyszałam z ust Luhana, porzuciłam zadanie, jakim było ułożenie fryzury. Rzuciłam szczotką w przestrzeń, po czym ruszyłam do drzwi, otwierając je z impetem. Chłopaki zamilkli, zaskoczeni moją obecnością. 
- O, jesteś! - Lu uśmiechnął się szeroko.
- Ty... - wydusiłam roztrzęsiona. Miałam wrażenie, że moje emocje zaraz eksplodują. Znowu. A to chyba niezbyt dobrze...
         Xiumin zrozumiał co się szykuje, wymamrotał ciche "to ja spadam", ewakuując się. Lu warknął do niego "zdrajca", próbując pójść w jego ślady, ale szybko mu to uniemożliwiłam. 
- A ty dokąd, mój drogi Lu? - chwyciłam go za koszulkę i pociągnęłam. Może trochę za mocno, bo uderzył plecami w ścianę. Ups. Niechcący. Naprawdę. Wybacz, Lu,
- Auć, za co? Co takiego zrobiłem? - udał, że go to bardzo zabolało. Zignorowałam jego pytania. 
- Udobrucha, huh? - domagałam się odpowiedzi, patrząc mu w oczy. Teraz mu nie odpuszczę! Miarka się przebrała! Znów zaczynał mnie denerwować swoim zachowaniem. Kai go zaraził czy co? Zdecydowanie spędzał za dużo czasu w towarzystwie tego głupka...
- Podsłuchiwaliśmy, prawda? - nachylił się nade mną z udawaną wyższością. Oberwał za to ode mnie kolejnym już dzisiaj pacnięciem w ramię. Zachichotał uroczo, prostując się i patrząc na mnie z góry.
- Nie zmieniaj tematu! - warknęłam cicho, po czym chwyciłam go za kołnierz zirytowana, jakby ten gest miał sprawić, że go przerażę i zacznie w końcu mówić. Wiedziałam jednak, że Lu nic sobie z tego nie robił, a moja osoba w tej chwili nie budziła w nim ani trochę lęku, a zachowanie co najmniej bawiło. Oj, poczekaj tylko, aż znów będę prawdziwą królową i wrócimy na Exoplanet! A wrócimy? Och, odwal się!
- Yah! Znowu się kłócicie? - Xiumin wystawił głowę zza framugi salonu, słysząc podniesione głosy.
- Nie kłócimy się - odparł Luhan, marszcząc brwi. - Grzecznie wymieniamy uwagi. Gdybyś mógł powstrzymać Lay'a przez interwencją, będę ci wdzię...
- Co miałeś na myśli, Luhan? Dokończ! - przerwałam mu. Miałam gdzieś, że reszta chłopaków zaraz się zleci. Chociaż bardzo nie chciałam, by Lay nagle wyrósł spod ziemi i mnie od niego odciągnął, tłumacząc się moim zdrowiem. Niech się nie wtrąca, chociaż ten jeden raz!
- Hana...
- Odpowiedz mi! - rozkazałam, delikatnie nim potrząsając, żeby wymusić na nim odpowiedź. Nie potrafiłam być agresywna, daleko mi było do tego. Chciałam tylko postawić na swoim. Czułam, że tylko on może mi zdradzić więcej, nikt inny. Przecież nie zapytam o to Krisa...
- Hana, uspokój się, proszę! - chłopak spoważniał, zaniepokojony moją gwałtowną reakcją. Chyba się nie spodziewał, że zwykła rozmowa pod drzwiami tak mnie sprowokuje. Pochwycił moje nadgarstki, ostrożnie, aczkolwiek stanowczo, chcąc mnie uspokoić.
- Więc mi wyjaśnij! - szarpnęłam się lekko, ale na próżno, bo jego uścisk był silniejszy. - Nie widzisz, że potrzebuję odpowiedzi? - dodałam słabo. Usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Cholera. Zaraz zamach na Luhana trafi szlak - Proszę cię, Luhan...
- Co tu się dzieje?! - Kris.
- Hana? Luhan? Co wy wyprawiacie?! - Suho.
        Zamarliśmy z Lu, natychmiast przestając się szamotać. Chłopak szybko wypuścił moje nadgarstki ze swojego uścisku, na co Kris podszedł, chwycił mnie za rękę i odsunął na bok, wyraźnie zły. Nic jednak nie powiedział, ale Suho już tak. Był wściekły - zrugał Luhana ostrym głosem, na co ten nadąsał się, jak to miał w zwyczaju, krzyżując ramiona. Zupełnie jak dziecko...
- Wytłumacz się, Luhan! Jak śmiesz tak taktować królową!
- Suho, przestań - westchnęłam ciężko, ignorując swój tytuł. Jestem Hana.
- Nigdy się tak nie zachowywaliście - zauważył Kris, siląc się na spokój. - A byliście przecież tak blisko, niemal jak brat i siostra...
- Że co?! - zawołałam zaskoczona, ale i zirytowana jednocześnie. Znów przeniosłam wściekły wzrok na Luhana. - No proszę, kolejna rzecz, o której nie pamiętam? - dźgnęłam go palcem w tors. Zacisnął usta, unikając mojego wzroku i wlepiając go w sufit.
- O czym ty mówisz? - Kris już się pogubił w tej naszej kłótni.
- Mąci mi w głowie, mówi o przeszłości, a potem unika odpowiedzi! - warknęłam gniewnie. Byłam zła, że Suho i Kris nam przeszkodzili. - Żądam odpowiedzi Luhan, rozumiesz?
- Moglibyście przestać?! - nagle w korytarzu zjawił się Lay z niezbyt zachwyconą miną. Patrzył na naszą czwórkę zniecierpliwiony.
        Dzięki jego obecności od razu poczułam się luźniej, silne emocje, które mną drgały trochę ustępowały, ale to nie zmieniało faktu, że byłam wzburzona do granic możliwości. Spojrzałam na niego naburmuszona. Jednak w słowach Lay'a było trochę racji. To przeze mnie, prawda? 
- Od wczoraj mamy tu jakieś siedlisko kłótni! - dodał z pretensją.
- Nie byłoby tak, gdybym pamiętała o sobie więcej, podczas gdy wy pamiętacie każdy szczegół z tamtego życia, włącznie o mnie! - burknęłam, po czym zacisnęłam dłonie w pięści, niczym obrażona, mała dziewczynka.
- Nie moja wina, że pamięć wraca ci tak wolno - wytknął mi Luhan, wyraźnie urażony moimi oskarżeniami. Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć mu ze złością, ale nie zdążyłam.
- LUHAN! - tym razem to Kris huknął na niego groźnie z ostrzeżeniem w oczach. Mierzyli się wściekłymi spojrzeniami - wyglądało to tak, jakby Kris próbował mu coś wzrokowo przekazać - zdradziły go zwężone oczy i zaciśnięta szczęka, podczas, gdy Luhan z wyzywającą miną i wysoko uniesioną głową, analizował czy przeprosić czy też nie. O co tu chodzi?
        Suho pokręcił zrezygnowany głową, po czym usiadł na pufie w korytarzu, wyraźnie mając już dosyć. Lay wyglądał, jakby zaraz miał wybuchnąć z bezradności, bo mimo jego uspokajającej aury, nasza dwójka, plus teraz dodatkowo Kris nadal miała ochotę na kłótnię.
        Wtem oczy Luhana zabłysły tajemniczo. Zerwał kontakt wzrokowy z Kris'em, spoglądając na mnie. Oj, nie podoba mi się ten wzrok. Chciałaś odpowiedzi, więc proszę bardzo. Ale...
- Dobrze, więc co chciałabyś wiedzieć? - nachylił się znowu nade mną z lekko wymuszonym uśmiechem. - Pytaj, o co chcesz - zaoferował. Kris i Suho zerknęli na siebie niespokojnie. Lay obserwował nas w napięciu.
- Ja... - zatkało mnie, bo nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Naprawdę odpowie mi na pytania, które mnie dręczą? Byłam tak zaskoczona, że nie wiedziałam, o co chcę zapytać w pierwszej kolejności. Moje myśli po prostu wariowały! Z podekscytowania, ale i strachu o przeszłość. Chcesz się wycofać? Nie!
- No dobrze - westchnął ciężko, delikatnie chwytając mnie za dłonie. - Nie chciałem tego robić, chciałem, żebyś sama sobie przypomniała, ale nie mogę patrzeć, jak się męczysz... 
- Luhan, stój, zabraniam ci - wtrącił się Kris, podchodząc bliżej. Suho podążył za nim, znowu wyczuwając kłopoty.
- Znam cię na wylot, Hana - Lu zignorował Krisa. - Znam twoje uczucia, kogo kochałaś, marzenia i pragnienia - na te słowa, serce zabiło mi szybciej. - Wiem, że to nie przeszłość, otoczenie jest inne, możesz myśleć i odczuwać inaczej, ale serce jest to samo. Ty jesteś taka sama, rozumiesz? - Lu spojrzał na mnie poważnie.
        Pokiwałam jedynie głową, nie potrafiłam z siebie wydusić ani słowa, choć tak uparcie domagałam się tego typu informacji o sobie. Zupełnie jakby ktoś rzucił na mnie zaklęcie milczenia, przez które nie mogłam się odezwać.
- Kai - przełknął ślinę. - On...
- Luhan, ty mi robisz na złość, tak? - czy w głosie Krisa usłyszałam rozgoryczenie i smutek? Nie rozumiałam, do czego pije. Blondyn wyglądał na zrezygnowanego, jak gdyby całe jego życie miało się zaraz skończyć. Dlaczego? Przecież to ja nie pamiętałam przeszłości, nie on. Tylko mnie mogą zranić przywołane wspomnienia. Jesteś pewna? Cóż...
- Nie - Lu spojrzał na niego twardo. - Uważam tylko, że Hana powinna wiedzieć...
- Trzymasz jego stronę, prawda? - zapytał cicho. Czyja strona? Jaka strona?!
- Hyung, przestań - Suho położył mu dłoń na ramieniu, chcąc dodać otuchy. Nastała dziwna cisza, a ja dalej nie wiedziałam, co tu się wyrabia. Po chwili konsternacji, Lu się odezwał. 
- Zawsze trzymałem twoją stronę, myślałem, że kto jak kto, ale ty o tym wiesz - odparł chłodno. - Zawsze też miałem na uwadze dobro Hany, zresztą jak my wszyscy - wyjaśnił, a ja zaczynałam się denerwować, bo zaczęli o mnie mówić, jakby mnie tu nie było. Halo, jestem tutaj! - Jednak tym razem, na tej planecie - zaznaczył ostro. - Zamierzam podejmować właściwe decyzje, a ta będzie pierwszą nich!
- Powiecie mi w końcu o co w tym wszystkim chodzi?! - wtrąciłam się już zdezorientowana. - Miałam poznać przeszłość, a nie wysłuchiwać waszego skakania sobie do gardeł! 
- Luhan-hyung po tylu latach zamierza być bardziej przykładnym braciszkiem i nie nastawiać cię negatywnie przeciwko temu, który z nas nie nadaje się na kandydata na króla - prychnął ktoś. 
ŻE CO, PROSZĘ?!
     


6 komentarzy:

  1. Sama nie wiedziałam, jak bardzo stęskniłam się za EXO i jak strasznie mi ich brakowało. Czy zaskoczył mnie nowy rozdział opowiadania, które kilka lat temu bardzo mnie wciągnęło? Oczywiście i nie zawiódł mnie, strasznie się cieszę, że postanowiłaś dalej pisać! Jestem niesamowicie ciekawa jak potoczy się cała historia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to bardzo, że nowy rozdział ci się podobał i co najważniejsze-nie zawiódł :) Dziękuję <3

      Usuń
  2. Super, czekam na kolejną część ❤️‍🔥❤️‍🔥❤️‍🔥 pisz dalej, czekam na Ciebie Krystal 😊😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ się robi nerwowo! Prawie cały rozdział poświęcony jest uczuciom, ale to dobrze, bo coraz więcej nowych rzeczy się ujawnia, a końcówka też mnie zaskoczyła o.o I oddaj Kai'a proszę <3

    OdpowiedzUsuń